14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zgodziłam się pomóc mamie do czasu, aż sprzeda kwiaciarnię. Chociaż wiedziałam, że wkrótce tego pożałuję. Nie powinnam tego robić, bo zacznie wykorzystywać moją dobroć. Zawsze tak było. Jednak nie mogła pozwolić, żeby została z tym sama. Biznes musiał się kręcić, żebyśmy mogli zarobić na sprzedaży jak najwięcej. Powinno mi zależeć, skoro część pieniędzy trafi też do mnie. Dałam mamie miesiąc na ogarnięcie wszystkich dokumentów potrzebnych do sprzedaży swojego biznesu. I nie mogła liczyć, że będę spędzać tam więcej niż godzinę dziennie. Miałam własną pracę, na której zależało mi o wiele bardziej. Przynajmniej nie musiałam się ciągle martwić o swoje zarobki i brak życia towarzyskiego. Nie musiałam w niej spędzać całych dni, a jeśli tak się zdarzyło, miałam zapłacone za nadgodziny. Nie czułam się wykorzystywana jak przez swoją rodzicielkę.

– To żadna pomoc – oburzyła się.

No jasne, bo dla niej pomoc odznaczała odwalanie za niej całej roboty, żeby niczym nie musiała się przejmować. Powinna żałować, że nie miała więcej dzieci. Mogłaby wtedy zmusić to drugie do siedzenia w kwiaciarni całymi dniami. Poza tym, skoro tak bardzo chciała, żeby ktoś spędzał tutaj czas, mogła zatrudnić pracownika na stałe. Ktoś na pewno przyjąłby pracę u niej bardzo chętnie. Tyle że wtedy musiałaby go kontrolować, co też nie było idealnym rozwiązaniem. Przecież zależało jej tylko na tym, żeby nie musieć tutaj przebywać. Czasami zastanawiałam się, jak ojciec z nią wytrzymywał i dziwiłam się, że rozstali się dopiero dziesięć lat po moich narodzinach. Szkoda, że tata nie chciał mnie zabrać ze sobą. Może on interesowałby się swoim dzieckiem bardziej. Nie wiedziałam, czemu uważałam, że miałabym lepsze życie u jego boku. Przecież przy mamie nigdy nic mi nie brakowało, oprócz niej.

– Lepsza taka niż wcale. Może szybciej znajdziesz kupca.

Nie zamierzałam dyskutować z nią na ten temat. Szkoda marnować czas. Z naszych rozmów o kwiaciarni nigdy nie wychodziło nic dobrego. Mama chciała mieć niewolnika, a nie pracownika. Do niej nic nie docierało. Częściej to ona zachowywała się jak zbuntowana nastolatka. Ja musiałam być tą odpowiedzialną w naszej rodzinie. Pamiętałam, gdy pierwszy raz wróciłam do domu pijana w wieku piętnastu lat. Spodziewałam się długiej umoralniającej rozmowy. Nie rozumiałam później oburzenia rówieśniczek, że miały przerąbane, bo moja matka nic sobie nie robiła z pijanej córki. Nie dostałam nawet żadnej kary. Wtedy myślałam, że to fajnie, bo dziewczyny mi zazdrościły. Teraz uważałam inaczej. Czułam się zaniedbana. Matka nigdy się mną nie interesowała. Wolała ciągle uganiać się za facetami. Do tej pory nie rozumiała swoich błędów.

– Czemu mi to utrudniasz? - Patrzyła na mnie wkurzona.

– Wcale tego nie robię – odpowiedziałam znudzona.

– Muszę wyjść.

– To idź. Zamknę za godzinę.

– Nie możesz.

No jasne. Nie musiałam się jej pytać o zdanie. Skoro chciała, żeby lokal był otwarty dłużej, mogła zostać. Nikt jej nie bronił. To była tylko moja dobra wola, bo mogłam wyjść już teraz, skoro mojej matce nie pasowało, że opuszczę kwiaciarnie wcześniej. Dla mnie to żadna strata. Nie zamierzałam rezygnować ze swoich planów. Może gdyby moja rodzicielka chociaż raz musiała z czegoś zrezygnować na rzecz swojego biznesu, zrozumiałaby, dlaczego miałam z tym problem.

– Mam umówione spotkanie z teściową. - Spojrzałam na nią. – Wiedziałaś o tym od tygodnia.

Nie potrzebowałam, żeby ktoś inny planował mi czas. Nie byłam już małym dzieckiem. Miło, że chociaż moja przyszła teściowa wykazała chęci, żeby pomóc mi z przygotowaniami do ślubu, bo na matkę nie mogłam liczyć. Nie zamierzałam się jej również prosić, żeby w czymkolwiek mi pomogła. Z mamą Marka na razie nie miałam żadnych zgrzytów. Zdawałam sobie sprawę, że dziwne było dla niej, że moja rodzicielka nie potrafiła znaleźć dla mnie czasu, gdy chodziło o mój najważniejszy dzień w życiu. Mimo złości cały czas próbowałam ją jakoś tłumaczyć. Jednak mój narzeczony pewnie opowiedział już swojej mamie, że nie dogadywałam się ze własnymi rodzicami, a ona uznała, że to pewnie przez ich rozwód. Ciekawe czy miała mnie za odpowiednią kandydatkę dla swojego syna. Chyba tak, bo do tej pory nie usłyszałam od niej złego słowa, ale może to przez to, że nie wiedziała o moich ciągłych kłótniach z Markiem. Synek jeszcze nie poskarzył się, że cały czas się go czepiałam.

– Możesz to przełożyć.

– Nie. Ty przełóż spotkanie ze swoim facetem.

– Nic nie wiesz. - Wyszła, trzaskając drzwiami.

Nie, to ona nic nie wiedziała. Nie interesowało ją moje życie. Przyzwyczaiłam się, przecież byłam dorosła. Jednak nawet nie zapytała mnie o plany na przyszłość i jak szły przygotowania do ślubu. Musiałam uzgadniać wszystko z obcą kobietą, bo moja matka miała to gdzieś. Nie rozumiałam, czemu obcy facet był dla niej ważniejszy niż własna córka. Oby kiedyś tego nie pożałowała.

Nie czekałam, aż moja mama przyjdzie. Nie miałam takiego zamiaru. Tym bardziej że wcześniej uprzedziłam jej, że nie mogłam zostać. Zamknęłam kwiaciarnię dużo wcześniej, niż chciała i miałam gdzieś, czy się na mnie obrazi. Naprawdę nie robiło mi to żadnej różnicy. Najwyżej nie odezwie się do mnie przez dwa tygodnie, a później, jak zwykle jej przejdzie, bo znowu będzie potrzebowała mojej pomocy. Przerabiałyśmy to wiele razy.

– Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się, do mamy mojego narzeczonego.

Miałam nadzieję, że nie byłam spóźniona. Moja przyszła teściowa lubiła punktualność. Nie chciałabym jej podpaść i tak zawsze była dla mnie bardzo wyrozumiała. Na szczęście nie musiałam się martwić, że po moim ślubie z jej synem zamieszkamy pod jednym dachem. Chociaż ojciec Marka pewnie by tego chciał. Jego rodzice mieli duży dom i na pewno znalazłoby się tam dla nas sporo miejsca. Moglibyśmy mieszkać w drugiej części domu i nie przejmować się jego rodzicami. Jednak mój narzeczony od razu podkreślił, że nie zamierzał wracać do domu rodzinnego ze swoją żoną. Chciał być niezależny. Zabawne, że z tego powodu nie pracował w innym miejscu niż firma rodziców. Przecież cały czas był na ich utrzymaniu i to jakoś mu nie przeszkadzało.

– Cześć, Chelsie.

– Co dziś Pani dla mnie zaplanowała? - Zajęłam miejsce obok niej, przy stoliku, który pewnie dla nas zarezerwowała.

Ciekawe co miała dziś w planach. Mark niewiele mówił o pomysłach swojej mamy. Jakby w ogóle go to nie interesowało. Informował mnie tylko o tym, kiedy powinnam się spotkać z przyszłą teściową i wszystko obgadać. Sam nie chciał uczestniczyć w tych spotkaniach. Co niby lepszego miał do roboty? To również jego ślub. Myślałam, że mój facet będzie bardziej pomocny. Jak widać, nie mogłam na niego liczyć w tej kwestii. Dobrze, że nie musiałam dopilnować wszystkiego sama, bo wtedy na pewno nie dałabym sobie rady. Gdyby nie to, że Aubrey była w ciąży mogłabym skorzystać z jej pomocy, ale nie chciałam, żeby się stresowała. Miała wystarczająco swoich problemów.

– Pójdziemy obejrzeć salę. - Uśmiechnęła się. – Mark powiedział, żebyśmy wybrały menu.

– Szkoda, że nam nie pomoże. - Westchnęłam.

Nie chciałam narzekać na swojego faceta, zwłaszcza przy jego matce. Nie to, żeby któraś z nas uważała, że Mark był idealny. Nie, nie, nie. Tyle że nasi rodzice nie musieli wiedzieć, jak nam się żyło na co dzień. Poza tym obawiałam się, że gdy zacznę narzekać na swojego narzeczonego, przyszła teściowa uzna, że czepiałam się pierdoły. Może czasami rzeczywiście tak było, ale nie potrzebowałam, żeby akurat ona mnie oceniała. Tym bardziej że Mark był jej jedynym synkiem.

– Faceci nie lubią takich rzeczy. Poza tym same damy sobie radę.

I tak było. Sala weselna znajdowała się w centrum miasta. Była urządzona w nowoczesnym stylu i na początku trochę przeraził mnie przepych, którym emanowała, odkąd przekroczyłam jej próg. Jednak po chwili przestało mi to przeszkadzać. Co się dziwić, przecież rodzice mojego faceta byli bogaci, a ślub ich syna to najlepsza okazja, żeby się tym pochwalić przed wszystkimi znajomymi. Nie przerażało mnie, że będzie to impreza bardziej na pokaz. Mnie również zależało, żeby wyglądać tego dnia idealnie i skupić uwagę fotografa głównie na sobie. Umówiłam przecież najdroższego fryzjera, który przyjedzie specjalnie dla mnie z Nowego Jorku. Widocznie pieniądze, które oferowały zdesperowane kobiety za idealną fryzurę tego najważniejszego dnia w ich życiu, sprawiły, że facet był gotowy nawet dojechać, by wykonać usługę. Na makijażystce też nie oszczędzałam. Za tę przyjemności miał zapłacić mój ojciec.

Kamerzystę i fotografa wybrali moi przyszli teściowie. Podobno to profesjonaliści, którzy robili zdjęcia ważnym osobistościom, więc mogłam liczyć na świetne zdjęcia i prestiż. Będzie się czym chwalić w mediach społecznościowych. Znajome ze szkoły na pewno będą zazdrościć. I bardzo dobrze. Zależało mi również, żeby utrzeć nosa koleżankom, które odwróciły się ode mnie bez żadnego konkretnego powodu. Z dnia na dzień wykluczyły mnie ze swojego towarzystwa.

Jedyną koleżanką, z którą mogłam swobodnie rozmawiać na temat ślubnego wariactwa była Aubrey, która w ogóle tego nie rozumiała. Ona nie myślała o ślubie w najbliższym czasie. Jednak czasami podsyłała mi różne inspiracje z Pintrest. Na przykład na dekorację stolików i ogólnie całej sali. Kilka z nich bardzo mi się spodobało. Nie zgodziłam się na dekoratorkę ślubną. Sama chciałam tego dopilnować. Mama Marka zgodziła się bez gadania, bo twierdziła, że miałam do tego dryg. Miło, że tak myślała.

– Podoba mi się tutaj – powiedziałam, gdy kelnerka postawiła przed nami po kieliszku wina, które wybrałyśmy na mój ślub.

– Tak właśnie myślałam. - Przyszła teściowa się do mnie uśmiechnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro