2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamierzałam zamieszkać w końcu z Markiem. I tak większość czas spędzałam w jego mieszkaniu. Gdy wspomniałam o tym matce, była zadowolona. Tak jakby tylko na to czekała. Nie chciała mnie nakłaniać do wyprowadzki, ale wiedziałam, że byłoby jej na rękę, gdybym się wyniosła. Teraz bez wyrzutów sumienia będzie mogła wyjechać ze swoim facetem z miasta, a ja będę musiała zadowolić się pieniędzmi, które będzie wysyłać mi na utrzymanie kwiaciarni. Ale tylko do czasu, aż dojdziemy z ojcem do porozumienia, co z nią zrobić. Oboje nie potrafili dojść do porozumienia w kwestii swojego wspólnego biznesu, a ja nie chciałam go przejąć. Będą musieli coś wykombinować albo sprzedać kwiaciarnię i podzielić się pieniędzmi. Innego wyjścia nie widziałam.

Matka znowu mówiła, żebym przekonała ojca do odkupienia jej udziałów i miałaby problem z głowy. Tylko że nie docierało do niej, że jej były mąż nie chciał kwiaciarni. Od dawna nie interesował się biznesem. Zostawił wszystko na głowie matki, przez co byłam zmuszona im pomagać. O to miałam do nich największy żal. Byłam młoda i powinnam korzystać z życia jak moje rówieśniczki, a nie po szkole pracować, żeby rodzice mogli szlajać się po mieście ze swoimi nowymi partnerami. Głównie mama, bo tata pracował w banku, więc trochę byłam w stanie zrozumieć, czemu nie miał czasu na siedzenie w kwiaciarni, ale czasami mógł do niej zajrzeć. Tylko po co, skoro siedziałam tam ja albo matka, na którą nie chciał się natknąć. Dziecinada.

– Ojciec jej nie chce! – podniosłam głos.

Nie zamierzałam brać odpowiedzialności za biznes rodziców. Niech zrobią z nim, co chcą. Może najlepiej będzie, jeśli sprzedadzą kwiaciarnie i podzielą się pieniędzmi. Nie musieli się martwić o mnie. Jakoś sobie poradzę. Na razie będę miała pieniądze od rodziców i więcej wolnego czasu, a po zakończeniu szkoły pójdę do pracy. Zarobię na siebie, a rodzice będą mogli w końcu w pełni skupić się na sobie i na swoich nowych partnerach. Czasami miałam wrażenie, że ich związki były ważniejsze ode mnie. Ok, byłam dorosła, ale czy to znaczyło, że rodzice mieli się ode mnie odwrócić i już zawsze będę musiała liczyć tylko na siebie? Myśleli, że wystarczy mi tych kilka pobytów w ich nowych domach? Nie, nie wystarczało, ale nie byłam już małą dziewczynką. Musiałam pogodzić się z tym, że nie zawsze mogłam liczyć na rodziców.

– Przepiszę swoje udziały na ciebie – odezwała się matka.

No jasne, bo tak było najłatwiej. Zamierzała pozbyć się problemu. Wtedy nie musiałaby użerać się z ojcem, który nie kiwnąłby nawet palcem. Kwiaciarnia nie przynosiła aż takich zysków, żeby zatrudnić kogoś na cały etat do pomocy. Gdy mama jeździła po kwiaty, wtedy siedziałam ja. Jeśli zostanę sama, będę musiała zamykać biznes za każdym razem, gdy będę chciała coś załatwić. To znaczyło, że odniosę straty, na które nie mogłam sobie pozwolić.

– Nie chcę. - Pokręciłam głową.

– Nie bądź głupia. Z czego będziesz żyć? - Spojrzała na mnie. – Musisz być niezależna, żeby Mark nie kopnął cię kiedyś w tyłek jak mnie twój ojciec.

Mark nie był taki. Poza tym oni oboje podjęli decyzję o rozwodzie. Moja matka wymyślała czasami niestworzone historie na temat swojego małżeństwa, licząc, że jej przytaknę. Nie byłam na tyle malutka, żeby nie wiedzieć, co się działo w naszym domu. Nie została z niczym i to nie tylko, dlatego że rodzice prowadzili wspólnie kwiaciarnię. Taka oddał jej nawet dom, żeby nie musiała szukać nowego miejsca z dzieckiem u boku. Zapewnił nam dobre warunki. Przysyłał pieniądze dla mnie. Widocznie dla mojej matki to nic nie znaczyło. Dla niej był złym mężem i mieli tak myśleć wszyscy.

– Nie wiem. - Wzruszyłam ramiona. – Znajdę pracę.

Szczerze to sama jeszcze nie wiedziałam, co zrobię. Na razie miałam skupić się na ukończeniu szkoły i swoim ślubie. Resztą zajmę się później. Poza tym byłam przekonana, że rodzice nie pozbędą się kwiaciarni szybko i uda mi się w niej zarobić parę groszy. Jednak praca tam nie była moim marzeniem. Może, gdyby przez większość czasu matka nie zmuszałaby mnie do przesiadywania w kwiaciarni, lubiłabym ją trochę bardziej i chciała prowadzić biznes dalej. Niestety nie miałam takiego zamiaru. Kojarzyła mi się tylko z ciągłymi kłótniami rodziców.

– Nic lepszego nie będziesz miała, dopóki nie skończysz studiów – powiedziała z pogardą.

Na rodzinę zawsze można było liczyć. Szkoda, że jej matka nie wmawiała jej takich głupot, bo może gdyby tak było, nigdy nie zdecydowałaby się na własny biznes. Poza tym moja rodzicielka od zawsze była wygodnicka. Gdy babcia zaczęła chorować, oddała ją do ośrodka, gdzie zajmowali się nią obcy ludzie. Dlaczego miałam wierzyć, że w stosunku do mnie zachowa się inaczej? Gdyby mogła, również podrzuciłaby mnie obcym ludziom. Dlatego pasowało jej moje wczesne małżeństwo z Markiem. Będę miała własną rodzinę.

– Dzięki, mamo – burknęłam. – Nie martw się dam sobie radę.

– Pieniądze ode mnie i ojca też kiedyś się skończą.

Jezu, naprawdę myślała, że zamierzałam całe życie czekać na to, aż ktoś da mi pieniądze? Nie! Nie musiała mnie utrzymywać, skoro to dla niej tak wielki problem. Najlepiej nich już sobie wyjedzie z tym swoim facetem i da mi spokój. Nie miałam już ochoty na rozmowę z nią. Czasami wolałabym mieszkać z ojcem, ale u niego ciągle przesiadywała Christy. Kobieta próbowała mi matkować, a do tego chciała udawać moją przyjaciółkę. Pewnie tylko po to, żeby przypodobać się mojemu ojcu. Nie musiała. Jemu bez różnicy było, czy miała dobry kontakt z jego córką. Sam nie mógł się ze mną dogadać, więc czemu miałby tego oczekiwać od obcej kobiety? Moja rodzina była pokręcona i czasami miałam jej dość. Obym ja nigdy nie była taką matką, jak moja, bo jeśli tak się stanie, to nie powinnam mieć dziecka nigdy.

– Czy ty nie musisz już iść? - Spojrzałam na nią, krzyżując ręce na piersiach. – Ralph pewnie czeka, a nie uwierzę, że tak bardzo chcesz go zapoznać z byłym mężem.

Mama poznała kobietę ojca, ale tylko, dlatego że to była jego jedyna partnerka od rozwodu. Matka miała już kilku facetów i z żadnym nie została na dłużej, dlatego jej były mąż nie chciał poznać żadnego z nich. Nie martwił się, z kim pod jednym dachem spędzała czas jego córka. A co jeśli Ralph biłby mamę albo mnie? Zainterweniowałby? Czy uznałby, że kłamałam, żeby rozdzielić matkę z jej partnerem, tylko, dlatego że go nie lubiłam? Na szczęście dla mnie facet był spoko.

– Porozmawiaj z ojcem. Może uda nam się sprzedać jego udziały.

Jasne. On z miłą chęcią pozbyłby się problemu, tylko że jego była żona nie chciała odkupić jego udziałów, a nikt nie kupiłby kwiaciarni ze wspólnikiem. Matka robiła każdemu na złość. Nie zamierzałam grać w jej gierki. Nie obchodziło mnie, co zrobi z biznesem. Mogła nawet wziąć wszystkie pieniądze ze sprzedaży, skoro ją to uszczęśliwi. Tata na pewno by się zgodziły byle mieć ją już z głowy.

– Sama powinnaś z nim o tym porozmawiać.

– Nie zamierzam się do niego odzywać – oburzona wyszła.

Nie mogłam uwierzyć, że dwoje dorosłych ludzi bawiło się w taką dziecinadę. Już dawno powinni usiąść razem i ustalić wszystkie szczegóły związane ze wspólnym biznesem oraz moim wychowaniem. Nie miałam zamiaru być kartą przetargową w ich sprzeczkach. Dobrze, że mieli trochę rozumu i nie buntowali mnie przeciwko sobie, ani mama nie zabraniała mi kontaktu z tatą. Dzięki temu nie musiała się mną zajmować cały czas. Miałam wrażenie, że moja mama nigdy nie dojrzała do macierzyństwa i wcale nie zamierzała tego robić.

Oczywiście ojciec nie mógł przyjechać sam. Musiał zabrać ze sobą Christy. Nie chciałam, żeby kobieta wiedziała o naszych problemach rodzinnych. Mieliśmy swoje tajemnice. Ona nie powinna brać udziału w moich rozmowach z ojcem o jego byłej żonie. Pewnie wyrobiła sobie zdanie o mojej matce. Miała ją za wariatkę. Może miała rację, ale nie zamierzałam pozwolić jej obrażać.

– Co ustaliłyście? – spytał ojciec, siadając obok mnie.

– Nic. - Przewróciłam oczami. – Nie chcę tej kwiaciarni.

– Na pewno? Będziesz miała dobry początek. Nie musisz w niej zostać na stałe.

Jasne, gdy się zaangażuję, nie będę chciała się pozbyć biznesu. Szczególnie gdy zacznie przynosić większe zyski. To byłaby głupota. Lepiej porzucić to teraz i zacząć od zera, niż nienawidzić tego do końca życia. Znajdę sobie jakieś zajęcie. A może po ślubie Mark uczyni ze mnie kurę domową i idealnie odnajdę się w tym zajęciu, chociaż szczerze w to wątpiłam. Nie wytrzymałabym psychicznie, siedząc całymi dniami nawet ze swoimi dziećmi. Cudze przynajmniej można było oddać ich rodzicom.

– Czemu ty jej nie weźmiesz? - Spojrzałam na niego. – Zrób z nią, co zechcesz. Nawet sprzedaj. Nie powinieneś mieć z tym problemu. Jakiś adwokat na pewno ci w tym pomoże.

– Mam swoją pracę. - Uśmiechnął się. – Poza tym to wy więcej tam siedziałyście. Nie znam się na tym. To była zachcianka twojej matki.

No jasne, a on był takim kochanym mężem, że ją spełnił. Miałam już dość rozmów na dziś, a cudowna Christy jeszcze zaczęła dopytywać mnie o mój związek z Markiem. Wkurzało mnie, że interesowała się mną. Miałam wrażenie, że wcale nie obchodziło ją, co działo się w moim życiu. Po prostu chciała być miła. Poza tym nigdy nie zadzwoniła do mnie, żeby porozmawiać, gdy w pobliżu nie było ojca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro