36.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gayle


Niewiele wiedziałem na temat naszego wyjazdu do Nowego Jorku, ale mój przyjaciel wyglądał na zaniepokojonego. Pewnie rozmawiał z kuzynką. Czyżby Aubrey zaczęła panikować? Czemu? Podobno nie miałem się czym martwić. Mogła powiedzieć coś więcej. Niestety, oprócz rozkazu wyjazdu Landen nie usłyszał nic więcej. Podobno dziewczyna nic nie wiedziała i chyba to wkurzało ją najbardziej. Gdyby nie ciąża pewnie sama wsiadłaby w samochód, żeby pomóc przyjaciółce. Jednak została zmuszona do siedzenia w domu i byciu pod telefonem. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, jak bardzo Hall musiał być na mnie zły, ale naprawdę nie chciałem ani trochę zdenerwować jego żony. Gdybym mógł, sam znalazłbym Chelsie. Niestety, nie wiedziałem, gdzie szukać. Tylko Abi mogła mi pomóc. Jeśli okaże się, że dziewczyny się zabawiły moim kosztem, pożałują. Miałem nadzieję, że Chelsie miała dobre wyjaśnienie na swoją ucieczkę.

Rozmowa z Landenem dobrze mi zrobiła. Niepotrzebnie przez ostatnie dni zamknąłem się w domu. Mogłem porozmawiać z przyjacielem wcześniej. Przecież był po mojej stronie. Może miał trochę racji, ale dlaczego Chelsie nie mogła od razu powiedzieć mi, o co chodziło, tylko wolała uciec? Zrozumiałbym ją. Miała prawo się bać. Chociaż starałem się robić wszystko, żeby nie musiała. Nie rozumiałem, czemu facet, który chciał ślubu, ją zdradzał? Musiał być nieźle zakompleksiony, skoro szukał innych lasek do zaspokajania swoich potrzeb. Zanim poznałem Chelsie, lubiłem towarzystwo panienek, ale nie zdradziłbym żadnej. Wolałem być szczery, nawet jeśli czasami raniłem kobiety. Jednak od razu stawiałem sprawy jasno. Wiedziały na, co się pisały. Gdyby mi się jakaś znudziła, wymieniłbym ją na nową. Tak właśnie robiłem, dlatego moje związki nie trwały zbyt długo. Nawet nie nazwałbym ich związkami. Zabawiałem się za zgodną dziewczyn, z którymi się spotykałem. Podobało mi się to do czasu. Patrząc na swoich znajomych, zapragnąłem się ustatkować. Czułem, że czegoś mi brakowało.

Bałem się o Chelsie, szczególnie gdy Aubrey kazała jechać do mieszkania jej byłego faceta. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Po co niby miałaby do niego iść? Z tego, co wiedziałem, nie było ani jednego powodu. Chyba że zamierzała do niego wrócić. Nie, nie zrobiłaby tego. Przecież to wariat. Ciągle się jej o coś czepiał. Widziałem jak dziewczyna przy mnie odżyła, jak cieszyła się na każde wyjście z moimi znajomymi. Tak jakby będąc ze swoim byłym facetem, nigdzie nie wychodziła. Zapamiętałem też, jak stresowała się podczas naszego pierwszego seksu. Wtedy nie bardzo się nad tym zastanawiałem, ale gdy dowiedziałem się o zdradzie jej narzeczonego, zrozumiałem, że obawiała się, że mnie nie zadowoli. Jak mogła tak myśleć? Zawróciła mi w głowie od pierwszego spotkania. Nie mogłem zrozumieć, jak taka śliczna i zabawna dziewczyna mogła mieć tyle kompleksów.

Gdy wszedłem do mieszkania, byłem zdezorientowany. Wyglądało jak po jakimś włamaniu. Rozejrzałem się dookoła i wtedy zauważyłem na podłodze dziewczynę. Widok zakrwawionej Chelsie był okropny. Zbyt dużo krwi, żebym się nie martwił. Czułem się, jakbym stracił sens życia. Przerażony podbiegłem do niej, żeby upewnić, że żyła. Musiała. Była nieprzytomna. Spanikowałem. Nie rejestrowałem nic, co mówił Landen. Zapewne chciał wiedzieć, w jakim stanie była Chelsie. Ciężko było się ze mną porozumieć. Byłem rozkojarzony. Rozglądałem się po pokoju i zauważyłem rozwalony stolik, a na podłodze i wokół dziewczyny pełno szkła. Ten skurwiel pewnie ją popchnął. Lepiej dla niego, żebym go nie znalazł. Nie odpuszczę mu. Nie mógł pozostać bezkarny, ale tym zajmę się później. Na razie musiałem skupić się na Chelsie. Nic więcej się nie liczyło.

Odszedłem od dziewczyny, dopiero w chwili, gdy przejechało pogotowie. Wtedy miałem pewność, że była w dobrych rękach. Zdezorientowany spojrzałem na Landena. Wyglądał na przestraszonego. Nie spodziewał się tego. Ja też nie. Raczej tego, że zastaniemy Chelsie i jej byłego podczas kłótni. Gdybym wiedział, że coś jej groziło, przyjechałbym tutaj wcześniej. Może byśmy tego uniknęli.

Trzęsłem się przez całą drogę do szpitala. Nie mogłem nad tym zapanować. Nie potrafiłem całym zdaniem odpowiedzieć na żadne pytanie lekarza w karetce, co chyba go trochę zdenerwowało. Pewnie pozwolił mi z nimi jechać tylko po to, żeby dowiedzieć się czegokolwiek. Byłem przerażony i wściekły. Nigdy się tak nie czułem. Nigdy tak cholernie na nikim mi nie zależało. Kochałem Chelsie. Bałem się. Co, jeśli pojawiliśmy się za późno? Nie chciałem nawet o tym myśleć. Lekarz nie był aż tak zdenerwowany, żeby pomyśleć, że działo się coś złego. Tylko dlaczego dziewczyna nadal nie odzyskała przytomności? Nie miałem odwagi o to zapytać. Obawiałem się, co powie lekarz, który cały czas sprawdzał parametry życiowe Chelsie. Im bliżej szpitala byliśmy, tym bardziej się bałem.

W szpitalu nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Czekałem na jakiekolwiek informacje, ale nikt nic nie mówił. Nawet nie zapytali, czy byłem kimś bliskim. Nie musieli. Kto obcy aż tak martwiłby się o kogokolwiek? To oczywiste, że musiałem być z kimś z rodziny. Nie mogło być źle. Chociaż zakrwawiona twarz Chelsie sprawiła, że w to wątpiłem. Nie wiedziałem, skąd leciało tyle krwi, bo sprawdziłem ją dokładnie i nie znalazłem żadnej wielkiej rany. Musiała wpaść na stolik, bo był cały rozwalony albo ten kutas ją w niego wepchnął. Kawałek szkła wbił mi się w łokieć, gdy klęczałem przy dziewczynie i sprawdzałem jej obrażenia. Nic nie poczułem, a myślałem, że ubrudziłem się krwią Chelsie, gdy szukałem ran. Opatrzyli mnie w karetce. Jednak to nie było istotne. Nie potrzebowałem pomocy. Mieli zająć się Chelsie. Chciałem wiedzieć dokładnie, jakie odniosła obrażenia. Miałem nadzieję, że lekarze sporządzą odpowiednie notatki, żebyśmy mieli dowody, gdy zgłosimy sprawę na policję.

Martwiłem się o dziewczynę. Nie pozwolę jej odejść. Nie chciałem, żeby mnie zostawiła. Cokolwiek się z nią działo musiałem dopilnować, żeby mówiła mi wszystko. Musiała mi zaufać. Nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy. Skoro potrzebowała normalnego związku, a ja byłem w stanie jej go zapewnić, nie powinna odejść. Czy nie rozumiała, że ją kocham? Jak mogła nie zauważyć, że stała się dla mnie najważniejsza? Widocznie będziemy musieli odbyć poważną rozmowę, bo nie zamierzałem odpuścić. Wiedziałem, że Chelsie też mnie kochała. Nie uciekła, bo było inaczej. Bała się, bo nasz związek zrobił się poważny.

Nie chciałem, żeby Landen dzwonił do swojej kuzynki. Nie mógł jej teraz martwić. Znając Aubrey, od razu wsiadłaby w samochód i tutaj przyjechała. Nie chciałem, żeby jej mąż w końcu mi przywalił za to, że narażałem ją na stres. Będę musiał ich później przeprosić. Nie chciałbym, żeby przeze mnie stało się coś dziecku Aubrey. Nie wybaczyłbym sobie tego. Wiele razy jej dokuczałem, ale naprawdę nie chciałem dla niej źle.

W końcu dopadłem lekarza, wychodzącego z sali Chelsie. Musiałem dowiedzieć się od niego jak najwięcej. Co powiem jej rodzicom? O, cholera, nawet o tym nie pomyślałem. Czy zadzwonili już do nich? Oby nie. Nie chciałbym poznać ich w takich okolicznościach. Pomyśleliby, że nie potrafiłem zadbać o bezpieczeństwo ich córki. Nie to, żebym przejmował się ich zdaniem, ale nie wypadłbym dobrze. Chciałem ich zapewnić, że Chelsie tym razem trafiła o wiele lepiej.

– Mogę do niej wejść?

Miałem nadzieję, że mi nie odmówi. Sam chciałem upewnić się, że z dziewczyną było już lepiej. Tylko wtedy będę mógł być spokojny. Nie zamierzałem teraz z nią rozmawiać na temat tego, co się stało. Będzie na to jeszcze czas. Chciałem ją tylko zobaczyć.

– Tylko na chwilę. Proszę jej nie męczyć pytaniami. - Patrzył na mnie. – Niewiele jest teraz w stanie powiedzieć i sobie przypomnieć. Musi odpocząć.

Zrozumiałem. Niepewnie wszedłem do sali. Dziewczyna rozpłakała się na mój widok. Nie powinna. Nic się nie stało. Nie byłem na nią zły. Już nie. Od razu do niej podszedłem i przytuliłem do siebie. Jak dobrze, że nic jej się nie stało. Była trochę poobijana, ale te rany się zagoją. Musiałem zadbać, żeby nie zwątpiła w siebie kolejny raz. Przejdziemy przez to razem. Nie zostawię jej samej. Miałem nadzieję, że mnie od siebie nie odtrąci. Drugi raz bym tego nie zniósł.

– Jak się czujesz? - Odgarnąłem jej włosy z czoła i pogłaskałem delikatnie po policzku, który nie był siny.

Było mi przykro, że jej śliczna twarz była posiniaczona. To nigdy nie powinno się stać. Żaden facet nie powinien podnieść ręki na kobietę. Jebany tchórz! Następnym razem mu na to nie pozwolę. Dopilnuję, żeby to się nie powtórzyło. Jeśli będzie trzeba, załatwimy zakaz zbliżania się, ale na pewno skieruję sprawę do sądu i Chelsie mogła być na mnie zła. Nie narażę jej na niebezpieczeństwo. Kutas, nie mógł zostać bezkarny. Moja dziewczyna nie mogła się bać swojego byłego narzeczonego. Tym bardziej że na pewno będzie chciała przyjeżdżać do Nowego Jorku. Nie mogła unikać tego miejsca przez jakiegoś idiotę.

– Lepiej – powiedziała cicho. – Gayle...

– Nie – przerwałem jej. – Później. Teraz musisz odpocząć.

Nieważne, co chciała mi powiedzieć. To mogło poczekać. Na tę chwilę nic nie było ważniejszego od niej. Była słaba i musiała odpocząć. Nie chciałem narazić się lekarzowi, bo mógłby mnie kolejny raz nie wpuścić, a nie zamierzałem opuścić szpitala bez Chelsie. Oby moja obecność jej nie przeszkadzała. Powinienem zawiadomić jej ojca, ale nie wiedziałem jak się z nim skontaktować. Nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać i na pewno nie będzie zadowolony, gdy dowie się, że nie upilnowałem jego córki. Byłem gotowy na jego złość.

– Zostaniesz tutaj ze mną? - Spojrzała na mnie zapłakana.

Nie zamierzałem nigdzie iść. Chyba że po coś do jedzenia.

– Tak. Zdrzemnij się. - Pocałowałem ją w czoło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro