21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Władca Ciem wzleciał nad Paryż na swoim metalowym ptaku i zawisł w powietrzu. Po mieście przeszła kolejna fala wybuchów i słychać było krzyki przerażonych ludzi, którzy próbowali uciec ze swoich domów. Mim był w swoim żywiole, kiedy podkładał kolejne "ładunki" wybuchowe pod jeden z wieżowców. Władca Ciem był już jednak pewien, że taki super-złoczyńca jest mu najzupełniej zbędny. Pozwolił mu jednak siać terror, bo to sprawiało, że zwiększał mu pole wyboru swojego nowego podwładnego. Przeczesywał wzrokiem tłum w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby spełnić wymagania do jego szalonego planu. Potrzebował kogoś, kto chciał by wszystko zawsze przebiegało po jego myśli, kogoś kto chciał rozkazywać i rządzić innymi i właśnie wtedy ją zobaczył. Blondynka tupnęła z niezadowoleniem nogą na biednego Kamerdynera, który targał jej olbrzymi bagaż, do helikoptera czekającego na swoich pasażerów. Chloe Bourgeois stojąc na lotnisku które znajdowało się na jednym z hoteli jej ojca, wykrzykiwała rozkazy do każdego kto jej się przewinął przed oczami. Była idealna. 

Czarny Kot wraz z Biedronką odstawił mamę do mieszkającego w mieście krewnego, i ruszył ku super złoczyńcy. Puki Władca Ciem gdzieś zniknął, ich priorytetem stał się Mim. Zdawali sobie sprawę z tego, że jeżeli niczego nie zrobią, z Paryża nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Aktualnie super złoczyńca, przygotowywał się do  wysadzenia mostu Aleksandra III-ego, kiedy Biedronka wreszcie zdołała go dostrzec. Po drodze widzieli jak niestety kilka ze słynnych paryskich mostów zostało już zniszczone. Wylądowali zgrabnie przed przeciwnikiem, a Chat posłał mu swój krzywy koci uśmieszek.
- Znowu się widzimy - rzucił lekko, bawiąc się swoim czarnym skórzanym ogonem. Mim nie wyglądał na zadowolonego gdy ich zobaczył i splunął siarczyście na chodnik.
- Nie powinniście teraz być zajęci Władcą Ciem? - warknął poirytowany, że ośmielają się mu przeszkadzać w pracy. 
- Nie mam zamiaru z tobą dyskutować Mimie - odparła sucho Biedronka - Szczęśliwy Traf! - wykrzyknęła podrzucając swojej Yo-Yo do góry. Jednak za nim zdążyła otrzymać pożądany przedmiot, stało się coś niespodziewanego. Nagle super złoczyńca stracił swoje moce i wraz z Czarnym Kotem, oniemiały spoglądał za mała akumą która opuściła jego elegancki melonik. Biedronka również to dostrzegła i oberwała swoim yo-yo po głowie, które w żaden sposób się nie zmieniło. Jednak jej kolczyki zapikały informując o odmierzaniu czasu. Nie wiele myśląc podłączyła się do Tikki by zacząć ją karmić.
- To chyba jakieś nieporozumienie! - wykrzyknęła - zużyłam mój dar nic nie otrzymując w zamian!
- Wypowiedziałaś zaklęcie ale zanim traf zdążył stworzyć coś konkretnego, pomoc nie była już ci  potrzebna - usłyszała w głowie głos swojego Kwami.
- To jakiś absurd - burknęła niezadowolona zakładając ręce na piersi. Nie dane jej jednak było zbyt długo ponarzekać, bo z daleka usłyszeli donośny i dobrze im znany śmiech. Na horyzoncie pojawiła się nowa przeciwniczka, która wyglądała ni mniej ni więcej jak jakaś wymuskana dama. Jej strój stanowiła burgundowa sukienka której przód sięgał kolan, a asymetryczny tył opadał lekko na ziemię. Włosy koloru blond zgrabnie upięte z boku głowy, spływały lokami na jej ramię a oczy zasłaniała czarna maska podobna do tej, jaką posiadał Czarny Kot. Na szyi błyszczała srebrna kolia wysadzana diamentami, a w płatkach uszu widniały diamentowe kolczyki. Gdy wreszcie stanęła przed nimi i spojrzała na nich swoimi niebieskimi tęczówkami, mogli jedynie potwierdzić to co przypuszczali. 
- Chloe - powiedział z niesmakiem Chat krzywiąc się przy tym lekko. 
- Nie jestem już Chloe, jestem Respekta* - odparła dumna z siebie. Biedronka widząc jej strój uznała, że nie powinni mieć z nią żadnego problemu. Sukienka którą nosiła w żadnym razie nie nadawała się do walki, więc jeśli tylko razem zaatakują powinno pójść sprawnie i szybko. Czarny Kot najwyraźniej pomyślał o tym samym, bo czekał na jej znak w pozie gotowej do ataku. Biedronka kiwnęła głową i ruszyli do pełnego ataku. Choć na milimetry, Respekta uniknęła ich ataków. Można było jednak odczuć, iż więcej w tym było jej szczęścia niż umiejętności. Skoczyli ku niej po raz drugi kiedy się odezwała.
- Rozkazuję Wam zaprzestać ataku na moją osobę
Gdy tylko to powiedziała, jakaś siła zatrzymała ich w pół kroku. Gdy tylko któreś z nich chciało poruszyć się ze złymi zamiarami ku Respekcie, coś ich powstrzymywało. Każdy innych ruch był jak najbardziej możliwy do wykonania. Biedronka warknęła poirytowana, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo zawaliła. Straciła Szczęśliwy Traf który teraz zdecydowanie mógł im się przydać, a wystarczyło, żeby ostudziła swoje emocje i poczekała tylko parę chwil dłużej. Usłyszeli trzepot olbrzymich skrzydeł i zadarli głowy ku górze. Wielki metalowy ptak z Władcą Ciem na plecach, wylądował na czubku jednej z okazałych lamp zdobiących wiekowy most. 
- Dobrze się bawisz moja droga? - zapytał dziewczynę uśmiechając się przy tym szeroko. Biedronce przyszedł na myśl uśmiech Jokera z jednego z komiksów, jakie widziała i aż poczuła jak po jej plecach przebiegły nieprzyjemne ciarki. Dotarło do niej, że tych dwoje wcale nie różni aż tak wiele. Obecnie Gabriel Agrest nie miał nic do stracenia i walczył o swoją wymarzoną rzeczywistość. Był w tej chwili szalony i równie niepoczytalny.
- Jak najbardziej Władco Ciem - odparła Respekta - jednak brakuje mi tutaj nutki cierpienia - dodała stukając swoim wypielęgnowanym paznokciem o dolną wargę. 
- Wiem jak ci pomóc... - rzekł złowieszczo ściszając głos. Zainteresowała jego słowami Blondynka, podskoczyła zwinnie do niego i nadstawiła uszu. Tym czasem poirytowany Chat złorzeczył na cały świat nie mogąc zaatakować. Szarpał się z trzymającymi go niewidzialnymi więzami, jakby próbował przedostać się przez gęste zarośla. Biedronka natomiast obserwowała jego zmagania w milczeniu, próbując zebrać myśli. Jedynym wyjściem z sytuacji było niemyślenie o swoich zamiarach, ale jak tu atakować, kiedy nie wolno nawet o tym pomyśleć? Respekta zapiszczała uradowana klaszcząc w dłonie jak małe dziecko. 
- Wybornie! - wykrzyknęła i wskazała na nich palcem - rozkazuję wam walczyć ze sobą na śmierć i życie! - rozkazała. Ich ciała natychmiast odpowiedziały na rozkaz i natarły na siebie w walce. Ani Biedronka ani Chat nie byli w stanie zapanować nad odruchami swoich ciał, które bezustannie blokowały i wyprowadzały w swoim kierunku kolejne ciosy. Czarny Kot był silniejszy i bardziej wprawiony w boju, lecz Biedronka okazała się szybsza i zwinniejsza. Wykonała unik przed jego ciosem i boleśnie uderzyła go pięścią prosto w twarz, aż z jękiem zatoczył się do tyłu. 
- Przepraszam Chat! - krzyknęła łamiącym się głosem Biedronka
- Nie przejmuj się Kwiatuszku, nic mi nie jest - powiedział ocierając krew z przygryzionej wargi. 
- Pozwolę wam przerwać pod warunkiem, że oddacie mi swoje Miraculla - powiedział Władca Ciem z chytrym uśmiechem.
- Jakoś ci nie wierzę - burknął Czarny Kot
- Twoja strata - rzucił Gabriel jakby od niechcenia. Absolutnie nie przejmował się losem swojego syna. Biedronka zacisnęła zęby i z całych sił próbowała zatrzymać swoje ciało od kolejnych ataków na Chata. Jej czoło zrosił słony pot, a efekt był wręcz minimalny. Walczyli ze sobą dłuższą chwilę wymieniając potężne ciosy, i Biedronka zaczęła powoli schodzić do samej obrony. Cały czas karmiła Tikki co dodatkowo ją wykańczało i wiedziała, że już długo nie zdoła się utrzymać na nogach. Mina Czarnego Kota świadczyła o tym, że on również zdawał sobie z tego sprawę.
- Nawet o tym nie myśl - powiedziała ze złością - nigdy nie oddam mu Miracullum, już wolę umrzeć - dodała z determinacją w głosie.
- Wzorowa Biedronka - pochwalił Władca Ciem.
- KOTAKLIZM! - krzyknął Chat, a w jego prawej dłoni pojawiła się kulka czarnej energii - Wiesz, że nie mogę cię stracić prawda? - zapytał miękko 
- Chat? Co chcesz zrobić? - zapytała zaniepokojona Biedronka.
- Aby wypowiedzieć życzenie potrzeba obu Miraculli prawda? - zapytał 
- Co? Tak? ale... - zaczęła jąkać się Biedronka.
- Pamiętaj, że robię to dla ciebie. Kocham Cię Kwiatuszku - powiedział i przyłożył do swojej piersi kulkę energii.
- Nieee! - wykrzyknęła biegnąc w jego kierunku ze łzami w oczach. To nie mogło się tak skończyć, nie mógł się dla niej poświęcić, dla niej i całego świata.  
- Nieeeeee! - usłyszała jeszcze głośniejszy krzyk Gabriela, który bardziej przypominał jęk. Rzuciła się ku Felixowi wyciągając w jego kierunku dłoń. Złapała go za jeszcze "zdrowe" ramię, które po chwili zrobiło się czarne jak węgiel a czerń zaczęła pochłaniać również jej dłoń, ruszając dalej w kierunku ciała. Tak właśnie powinno być. Powinni być już zawsze razem w tym, czy innym świecie, pomyślała nim ogarnęła ją ciemność. 

Otworzyła oczy i oślepił ją niesamowity blask. Przymknęła powieki i chwilę jej zajęło nim jej oczy przyzwyczaiły się do jasności. Znajdowała się w jakimś dziwnym jakby wykonanym ze szkła  tunelu, po którego ścianach przebiegały obrazy z jej życia. 
- Czyżbym umarła? - zapytała a jej cichy szept poniósł się echem w głąb tunelu.  Uśmiechnęła się do kilku fragmentów z minionego życia, jakby oglądała właśnie rodzinny albumów z fotografiami a nie spoglądała na obrazy w miejscu, które mogło być poczekalnią do nieba. Zastanawiała się czy jeszcze będzie mogła spotkać Felixa, kiedy natrafiła na fragment wspomnienia którego nie pamiętała. Dotknęła go dłonią i wtedy wszystko nagle stało się jasne. Wszystko sobie przypomniała. 

- Niech nastąpi równowaga! - Zawołała Bridgette, chwytając w ostatniej chwili rękę Władcy Ciem. Od połączenia tych dwóch zaklęć, świat pochłonęła oślepiająca światłość. Kiedy Bridgette otworzyła oczy, nadal trzymała swojego przeciwnika za rękę, którym był nie kto inny jak Felix. Chłopak za którym szalała przez ostatnie tygodnie. Jego stalowe spojrzenie nie wyrażało absolutnie żadnych uczuć. Próbował wyrwać się z jej uścisku, jednak jak się okazało, w jakiś dziwny sposób było to niemożliwe. Tak jakby ktoś ich do siebie przykleił. Znajdowali się w jakimś dziwnym miejscu, które nie miało ani ścian ani drzwi. Zewsząd otaczała ich tylko biel. Po chwili jednak zobaczyli, że tuż obok nich otworzył się portal, z którego wyskoczyła rudowłosa użytkowniczka Miraculum królika. Wraz z jej pojawieniem się, dookoła nich ukazały się fragmenty jakichś nagrań, jakby ktoś puścił je z kilku rzutników naraz. Widzieli w nich swoją przeszłość, teraźniejszość która zatrzymała się w miejscu, oraz kilka okienek poświęconych niedalekiej przyszłości.
- Jestem Bunnix - przedstawiła się kobieta - w tej chwili znajdujemy się poza czasem. Znaleźliście się tu dlatego, że jednocześnie użyliście dwóch zaklęć, które się wzajemnie wykluczają - wyjaśniła. Któreś z was jednak musi zwyciężyć. To które z was wygra w tej potyczce, pokaże wasze NOWE życie w świecie, jakiego zażyczył sobie Felix. Zwycięzca może być tylko jeden - dodała.
- Jak można wygrać? - Spytał Felix, który już niewątpliwie miał zamiar przygotować plan działania.
- Na prawdę tylko to Cię w tej chwili interesuje? Tam wszyscy umierają a ty myślisz o zwycięstwie? - Zapytała zniesmaczona Bridgette. Jak mogła być tak ślepa i zauroczyć się kimś takim. W tej chwili nim gardziła.
- Przecież jeśli wygram to wszyscy nadal będą żyć tylko inaczej prawdą? - Odparł nonszalancko na co Bridgette zawarczała z wściekłości.
- Tak będą żyć, ale musicie pamiętać, że twój świat Felixie nie będzie idealny. Twoje życzenie było samolubne więc ta rzeczywistość też będzie samolubna i zepsuta jak ty - rzekła Bunnix obdarzając go karcącym spojrzeniem. Chłopak tylko uniósł dumnie podbródek i prychnął
- Bunnix - zaczęła Bridgette z determinacją w głosie - wyjaśnij mi wszystko co możesz. Jak możemy wygrać, przegrać, jakie są konsekwencje....
- Jak już mówiłam, traficie do świata stworzonego przez Felixa jednak nie badzie on idealny. Fakt, że zajmie miejsce Adriena pociągnie za sobą szereg zmian, być może czasem nawet katastrofalnych w skutkach. Im więcej takich katastrofalnych skutków, tym bardziej elipsa z obecną rzeczywistością będzie się psuć. Jeśli się rozpadnie, Felix zwycięży i jego świat stanie się tym prawdziwym natomiast cała reszta zniknie.
- Więc jak?... - Zaczęła Brid spoglądając na nią z niedowierzaniem.
- Twoim zadaniem jest zmienić Felixa. Musi się w tobie zakochać i udowodnić swoje uczucie. Musi dowieść, że na prawdę się zmienił - wyjaśniła Bunnix.
- Coooo? że niby ja z nim? To nie możliwe! - Wykrzyknęła.
- W życiu nie zakochałbym się w takiej Wariatce - prychnął Felix.
- Sama widzisz, że nie ma szans - powiedziała Bridgette pokazując na Blondyna - tacy jak on nawet nie wiedzą co to znaczy - dodała spoglądając na niego z pogardą. To coś ciepłego co jeszcze kilka godzin temu do niego czuła, zdąrzyło już wyparować i zostać zastąpione przez zwykłą nienawiść.
- Felixie będziesz mierzyć się z konsekwencjami twojej decyzji. Mieszanie w czasie nigdy nie przynosi dobrych efektów, jednak sam musisz się o nich dopiero przekonać. Módl się żeby Bridgette się udało, bo inaczej twoje życie będzie już do końca jednym wielkim koszmarem. Przynajmniej zrozumiesz, że Adrien w cale nie miał tak różowo jak myślisz.
- Są jeszcze jakieś zasady? - Zapytał Felix jakby zupełnie nie przejął się tym co powiedziała Bunnix.
-  Tak naprawdę to nie potrzebujecie żadnych zasad. Gdy rano obudzicie się w świecie Felixa, niczego nie będziecie pamiętać. Takie są konsekwencje zabawy z czasem. Życzę miłej zabawy - zawołała wesoło Bunnix. Chwyciła ich za ramiona i podprowadziła do jednego z wyświetlanych obrazów, po czym bezceremonialnie wypchnęła ich na drugą stronę. Bridgette wrzasnęła przestraszona, kiedy zobaczyła pod sobą jakieś dziesięć kilometrów do ziemi. Obróciła się na prawo i lewo, jednak nigdzie nie widziała Felixa. Zbliżała się do ziemi w zastraszającym tempie i kiedy już miała się z nią zderzyć, nagle nastała ciemność.

Bridgette ocknęła się z wizji jaką zobaczyła, i jeszcze raz spojrzała na przewijający się od nowa w elipsie film. 
- Już pamiętam - powiedziała cicho - wszystko pamiętam. Obróciła się ku wnętrzu tunelu i puściła biegiem. Ściany półokrągłego szklanego tunelu, w miarę jak biegła coraz dalej ukazywały inne etapy z jej życia. Widziała mamę trzymającą ją w ramionach tuż po narodzinach, ojca wyciągającego do niej ręce gdy stawiała swoje pierwsze kroki, Wujka Toma gdy pierwszy raz poczęstował ją swoimi słynnymi na cały Paryż makaronikami... Wszystko to co było jej życiem, tym prawdziwym życiem w którym jej ukochana mama nadal żyła, podobnie jak Alya, Marinette i Adrien. Kolejne elipsy pokazywały jak jako dziewczynka z szerokim uśmiechem szła pierwszy raz do szkoły, jako nastolatka otrzymała swoje pierwsze świadectwo z wyróżnieniem, sukces restauracji taty, moment gdy jako trzynastolatka bez pamięci była zakochana w Yao. Teraz gdy o tym myślała uważała, że to było dziecinne i głupie. Jedynym momentem który kładł się cieniem na całym jej późniejszym życiu, była śmierć najlepszej przyjaciółki Emmy... To właśnie Emma podarowała jej szkatułkę z pewną sentencją i  poprosiła Brid, by przeżyła swoje życie za nie obie. Wkrótce potem umarła na białaczkę nie doczekawszy dawcy. Gdy to się wydarzyło miała zaledwie czternaście lat. Milo było ją znów zobaczyć, pomyślała uśmiechając się do swoich wspomnień. Minione elipsy znikały, aż Bridgete wreszcie stanęła na oświetlonym blaskiem końcu korytarza. Każdy moment w jej życiu prowadził ją właśnie do tego miejsca, do tej chwili w której ważył się losy świata. Postawiła krok na przód i pochłonęła ją jasność. 

* Respekta - nazwa pochodzi od stwierdzenia "respektować coś" np. respektować prawo, zasady. Stąd Chole stała się złoczyńcą którego rozkazy musiały być bezwzględnie respektowane lub inaczej mówiąc przestrzegane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro