7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bridgette wertowała kartki jednego z romansideł, stanowiącego element sporej kolekcji książek na regale. Próbowała jakoś zająć swój niemiłosiernie dłużący się czas do spotkania z Mistrzem Fu. Jej myśli mimowolnie powracały do widoku zranionej miny Czarnego Kota. Choć powiedziała prawdę i jej uczucia od wczorajszego wieczoru nie uległy żadnej zmianie, paliło ją poczucie winy. Chat był naprawdę dobrym przyjacielem i choć momentami zachowywał się jak nie znające świata dziecko, naprawdę go lubiła jednak nic ponad to. Tikki obserwowała ją w milczeniu wiedząc, że w żaden sposób nie jest w stanie pomóc. Podfrunęła do niej i wtuliła się w jej policzek, próbując chociaż dodać tym dziewczynie odrobinę otuchy. Bridgette miała już serdecznie dosyć. Najpierw jej relacje z Felixem znacząco się pogorszyły, a teraz jeszcze z własnej winy prawdopodobnie zniszczyła również łącząca ją z Czarnym Kotem przyjaźń, która najwyraźniej była tylko jednostronna. Zamknęła książkę i odłożyła ją na półkę opierając głowę o regał. Naprawdę nie wiedziała co przyniesie najbliższa przyszłość i cholernie się tego bała. Po jej policzku spłynęła jedna samotna łza, gdy zaciskała mocno zęby z bezsilnej złości.
- Na nas już czas - powiedziała cicho Tikki podfruwając bliżej jej twarzy.
- Tikki kropkuj - powiedziała bez entuzjazmu, który zawsze towarzyszył jej przy tej okazji. wyszła na dach skąpany w promieniach zachodzącego słońca. Przystanęła na moment chłonąc ten piękny widok, i nabrała głęboko do płuc świeżego wieczornego powietrza. Na jej usta mimowolnie wypełzł delikatny uśmiech. W takich momentach jak ten, wszystkie problemy choć przez chwilę wydawały się nieco mniejsze. Poczuła ciepło słońca na twarzy i przymknęła oczy ocienione długimi czarnymi rzęsami, poddając się temu przyjemnemu odczuciu. Niestety wiedziała, że na więcej nie miała już czasu, a na jej twarzy ukazała się determinacją. Uśmiechnęła się pod nosem i przeskakując po dachach, ruszyła do Mistrza jakby goniła zachodzące słońce. Mieszkanie Wanga Fu było usytuowane podobnie jak pokój Bridgette. Mistrz mieszkał na najwyższym piętrze, zaraz pod dachem i posiadał niewielki balkon na którym teraz wylądowała. Weszła do sporego pomieszczenia w którym Fu zwykle przyjmował klientów na masaż. Czarnego Kota nigdzie nie widziała a to oznaczało, że była pierwsza. Przyjęła to z niewypowiedzianą ulgą.
- Witaj Biedronko. Czarny Kot mówił mi, że też przyjdziesz - powiedział Mistrz wyłaniając się z kuchni z dzbankiem parującej zielonej herbaty.
- Jak to mówił? On tu jest? - Zapytała rozglądając się jeszcze raz dookoła. Może faktycznie po prostu go nie zauważyła.
- Raczej był - sprostował Fu nalewając herbaty do filiżanek.
- Jak to był!? - Wykrzyknęła - przecież umówiliśmy się, że przyjdziemy razem - dodała z niedowierzaniem w głosie.
- Coś mu wypadło - powiedział Fu, po czym włożył w jej dłonie kubek i dodał - usiądź Biedronko.
Dziewczyna nie była głupia i nie wierzyła w wymówkę Czarnego Kota. Była niemal pewna, że po prostu nie miał ochoty się z nią widzieć. Posłusznie wykonała polecenie, siadając po turecku na puchatej poduszce przy niskim stoliku. Nigdy nie przepadała za zieloną herbatą, ale odkąd Mistrz Fu bez pytania parzył im ją na każdej wizycie, zdołała przywyknąć i nawet jej zasmakowała. W przeciwieństwie do niej, Czarny Kot po dziś dzień za każdym razem dosypywał sobie do herbaty kilka łyżeczek cukru i wypijał ją duszkiem. Wtedy łatwiej było mu ją znieść. Krzywił się niemiłosiernie zawsze wtedy, gdy mistrz odwrócił się do nich plecami a ona z trudem powstrzymywała się by nie wybuchnąć śmiechem. Zerknęła kontem oka na puste miejsce obok siebie i zrobiło jej się przykro.
- Czarny Kot już mi wszystko opowiedział - zaczął Fu - i jeżeli mam być szczery, to nie wygląda to dobrze - przyznał.
Biedronka pociągnęła spory łyk herbaty słuchając go w skupieniu.
- Walczyć już umiecie - zastanawiał się na głos - Jedyne co na daną chwilę jestem w stanie wam zaoferować, to opóźnienie przemiany zwrotnej po użyciu zdolności. Spowoduje to również, że będziecie w stanie korzystać z większych możliwość waszych Kwami. Niestety to będzie wymagało sporego wysiłku - powiedział Mistrz.
- Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego Władca Ciem może dłużej pozostać w swojej postaci niż my. Co takiego robi? - Chciała wiedzieć.
- Jak już wiesz każde Kwami po użyciu zdolności musi się pożywić. Władca Ciem nie używa do tego zwyczajnego jedzenia. Karmi Nooroo swoją energią życiową w trakcie używania Miraculum co sprawia, że dopóki nie braknie mu sił, przemiana zwrotna nie nastąpi. Ty i Czarny Kot również możecie to zrobić, jednak potrzeba wam ćwiczeń - wyjaśnił.
- Co będziemy robić? - Zapytała podekscytowana Biedronka.
- Medytować - odparł tak po prostu, na co mina dziewczyny zrzedła. Spodziewała się raczej czegoś bardziej ekscytującego niż siedzenia po turecku z zamkniętymi oczami. Wang widząc jej zawód zaśmiał się wesoło.
- To nie będzie taka zwykła medytacja. To Qi-gong, specjalna technika pochodząca ze starożytnych Chin, która polega na opanowaniu energii życiowej poprzez skupienie umysłu, gimnastykę i oddech. Na początek pokaże ci kilka prostych ruchów - powiedział wstając. Przyjął pozycje wyprostowaną i zaczął wykonywać płynne koliste ruchy dłoni i rąk. Biedronka spoglądała na to ze sporą rezerwą, bo niektóre z póz jakie przyjmował mistrz przypominały jej ruchy ćwiczących ninja w filmach.
- Twoje ciało musi być rozluźnienie, oddech głęboki a umysł czysty. Ruchy powinny być naturalne, płynne i niewymagające użycia siły. Jednocześnie muszą być wykonywane koliście i wychodzić z okolic kości krzyżowej - tłumaczył przechodząc do kolejnych pozycji ciała. Czarnowłosa śledziła jego poczynania, wątpiąc w powodzenie tego przedsięwzięcia.
- Czarnemu Kotu szybko udało się to opanować, więc i ty dasz radę - powiedział - Wstań i powtarzaj za mną - polecił. Biedronka tak też uczyniła. Na brak zgrabności nie narzekała jednak co innego umysł...
- Nie myśl nad rzeczami niepotrzebnymi - słyszała albo - Nie pozwól niepotrzebnym myślom pozostać na dłużej.
Mogła się spodziewać, że będzie miała z tym sporo problemów. Ćwiczyła prawie półtorej godziny zanim Mistrz Fu głośno westchnął z rezygnacją.
- Koniec na dziś. Musisz nad sobą popracować - stwierdził - daje wam obojgu tydzień na opanowanie tej umiejętności. Później czeka was kolejny etap, który każdy z was będzie musiał odbyć osobno - dodał.
- Dlaczego? - Zapytała zaskoczona.
- będziecie ćwiczyć wydłużanie czasu po użyciu umiejętności. Wiem, że początki są trudne i nie od razu uda wam się zapobiec transformacji, więc jeśli nadal nie chcesz abyście znali wasze tożsamości, powinniście ćwiczyć oddzielnie - odparł. Biedronka umilkła zatapiając się w swoich myślach. Jeśli miała być szczera już kilka razy była blisko by powiedzieć Kotu kim jest, jednak ostatecznie zawsze zmieniała zdanie. Chat był inny. Jego zdaniem powierzenie sobie tej tajemnicy było najwyższym świadectwem zaufania. Ona mu ufała jak nikomu innemu, jednak bała się mu pokazać tego co skrywała pod maską. Bo co jeśli się znają? Dla wszystkich była przecież tylko Wariatką i nie chciała by Czarny Kot zaczął uważać tak samo.
- Czy zdaniem Mistrza poznanie swoich tożsamości to dobry wybór czy zły? - Spytała spoglądając na niego w niemym oczekiwaniu. Mistrz Fu pogładził się po brodzie jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- To nie jest ani zły ani dobry wybór - odparł wreszcie - poznanie waszych wzajemnych tożsamości mogłoby sporo ułatwić, jednak gdyby Władca Ciem lub ktokolwiek inny również poznał tajemnice choćby jednego z was, szybko mogły dotrzeć i do drugiego - dodał.
- Przecież sam nam zakazałeś o tym mówić - burknęła z wyrzutem.
- Po pierwsze to nie był zakaz a dobra rada, po drugie po prostu ostrożność - powiedział szczerze Wang.
- Obiecałam, że powiem mu kim jestem gdy to wszystko się skończy - powiedziała - ale teraz już nie mam pewności, czy to dobry pomysł - dodała cicho puszczając wzrok. Nagle beżowy dywan w pokoju Mistrza wydawał się taki interesujący.
- Martwisz się, że jeśli któremuś z was coś się stanie, nie będziesz mogła dotrzymać obietnicy, mam rację? - spytał z uśmiechem na co przytaknęła skinieniem głowy - Skoro tak to posłuchaj co mówi twoje serce Biedronko - powiedział posyłając jej szczery uśmiech. Mistrz idealnie potrafił ją przejrzeć i czasem zastanawiała się, czy to jedna z ukrytych umiejętności Strażników Miraculi. Wang Fu miał rację. Myślała nad tym od zeszłego wieczoru, bojąc się tego co przyniesie przyszłość. Jej relacje z Czarnym Kotem strasznie się pogorszyły a w dodatku istniało ryzyko, że któremuś z nich coś się stanie. Nie chciała by ich być może ostatnie dni, były naznaczone złością i niedopowiedzeniami.
- Będę się zbierać - powiedziała podchodząc do drzwi balkonowych, jednak przystanęła na moment odwracając do niego twarz - I dziękuję ci Mistrzu za rozmowę - dodała z cieniem uśmiechu na ustach. Wyszła na balkon gdzie już dawno na niebie jaśniał sierp księżyca i gwiezdne konstelacje. Czas wracać do domu.

- Długo masz jeszcze zamiar tak na wszystkich warczeć? - zapytał zirytowany Plagg - Trudniej z tobą wytrzymać niż zwykle - dodał oburzony, jednak Felix zupełnie go zignorował i z impetem usiadł na kanapie, aż ta zaskrzypiała pod naporem jego ciała.
- Wiem, że to co powiedziała Biedronka musiało cię zaboleć ale to nie oznacza, że musisz się wyżywać na wszystkich wokół - kontynuowało Kwami siadając na stoliku tuż przed nim.
- Nic mnie nie zabolało Plagg - skłamał gładko Agreste unosząc wysoko podbródek. Choć czarne stworzonko miało rację, jego duma nie pozwoliła mu się do tego przyznać. Duma i fakt, że od dziecka przestał innym pokazywać co czuł naprawdę.
- Przecież chyba jesteśmy przyjaciółmi nie? Mnie możesz powiedzieć - odparł Plagg podlatując bliżej jego twarzy. Intensywnie zielone oczka Kwami przewiercały go wręcz na wylot. Na swój własny pokręcony sposób faktycznie byli przyjaciółmi, jednak nie był pewny czy naprawdę powinien dzielić się z Plaggiem akurat tego typu przemyśleniami.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł - odparł wreszcie bardziej znośnym tonem, nie chcąc urazić Kwami destrukcji. Kto wie do czego byłby zdolny niepoczytalny i wkurzony Plagg.
- Jak sobie chcesz, gdybyś zmienił zdanie wiesz gdzie mnie szukać - odparł urażony i pofrunął do swojej szafy ze śmierdzącymi serami. Felix westchnął powracając do swoich własnych przytłaczających myśli. Był dogłębnie zraniony a przez to wściekły na Biedronkę. Była jedyną osobą przed którą się otworzył, która poznała jego prawdziwe oblicze i ostatecznie go odrzuciła. Wiedział, że nie mógł jej zmusić do tego by go kochała, ale to i tak bolało. Czuł również wstręt do samego siebie, tudzież do Kota, bo ponownie ta jego część którą skrzętnie ukrywał, po raz kolejny została odrzucona jakby była wybrakowana. Może faktycznie od dziecka było z nim coś nie tak i ojciec próbował to tylko naprawić, naprawić JEGO. Potrząsną głową próbując wyrzucić z niej myśli, które sięgały zbyt daleko. Biedronka przecież nadal go lubiła, nie przekreśliła go, jednak mimo wszystko nie chciał się z nią puki co widzieć. Wiedział, że to przywołało by bolesne wspomnienie z poprzedniego wieczoru, a nie był pewny jak mógł się względem niej zachować. Postanowił ograniczyć chwilowo spotkania i uprzejmości z nią do koniecznego minimum. Musiał uciszyć swoje serce, które jakimś cudem jednak potrafiło kochać i pokazać mu, że na przyszłość nie powinno tego robić. Przez tyle lat jednak absolutnie nic się nie zmieniło i dopuszczenie do siebie kogokolwiek, nadal było błędem za który teraz musiał płacić sporą cenę. Więcej nie mogło się to już powtórzyć. Gdy tylko o tym pomyślał pod zaciśniętymi powiekami pojawiła się uśmiechnięta twarz błękitnookiej Bridgette, która spoglądała na niego podczas ich wspólnego tańca w klubie. Jego dłonie zacisnęły się w pięści, nadal pamiętając dotyk jej ciała którego za żadne skarby pamiętać nie chciał. Zazgrzytał zębami ze złości nie mogąc zapanować nad obrazami dziewczyny, które zaczęły wdzierać się do jego umysłu. Musiał się uspokoić bo inaczej stanie się łatwym celem dla akumy. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer którego miał nadzieję, że nie będzie musiał używać. Po kilku sygnałach w głośniku odezwał się lekko zaspany głos.
- Halo? Felix?
- Adrien? chyba muszę się zabawić - powiedział szybko by nie zmienić zdania.
- hmm... w takim razie wiem co może ci pomóc - odparł nie kryjąc zadowolenia, a Felix był w stanie wyobrazić sobie ten szelmowski błysk w oczach kuzyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro