9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bridgette po dwóch bezowocnych dniach ćwiczeń, wpadła na pomysł który wreszcie zaczął się sprawdzać. Codziennie rano wstawała wcześniej by pomedytować, puki jeszcze jej umysłu nie zaprzątały miliony niepotrzebnych myśli i obrazów. To zdecydowanie przynosiło efekty. Nie dość, że czuła się pełna energii, to wreszcie przestała spóźniać się na zajęcia. Tryskała również optymizmem nawet pomimo faktu, że jej obawy się ziściły i Felix zachowywał się tak, jakby niczego nie pamiętał. Bridgette uznała, że najwyraźniej był zbyt pijany co zresztą potwierdzało tylko jego nastawienie wobec niej tamtego dnia. Mimo wszystko wracała jednak do tych kilku chwil i tego jak nazywał ją Kwiatuszkiem, przechowując te wspomnienia jak najcenniejszy skarb. Poza tym miała w tej chwili poważniejszy problem, przypominając sobie ostatnią rozmowę z Chatem tuż po ataku Akumy.

Biedronka miała już dosyć tego, że od prawie tygodnia Czarny Kot ją ignorował, albo mówił tylko niezbędne minimum słów podczas akcji. Jego naturalna i wrodzona skłonność do żartowania i pogoda ducha przepadły. Czuła się winna ale z drugiej strony miała świadomość, że prędzej czy później doszłoby to takiej rozmowy a efekt przypuszczalnie byłby taki sam.
- Kiedy przestaniesz się na mnie dąsać Kocie? - Zapytała z wyrzutem podpierając się pod boki. Chat spojrzał na nią groźnie spode łba, aż po jej plecach przeszły nieprzyjemne ciarki.
- Od początku mówiłam Ci, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie możesz mnie zmusić do kochania - powiedziała tym razem już łagodniej, dostrzegając w jego oczach cień bólu.
- Wiesz... - Zaczął wreszcie spoglądając na nią twardo - akurat obecnie mam wątpliwości, czy cokolwiek dla ciebie znaczę - powiedział sucho.
Biedronka poczuła ukłucie w sercu, a jej oczy zrobiły się wilgotne. Jak on mógł w to wątpić? Był dla niej bardzo ważny. Tak bardzo, że ją samą aż to czasem przerażało.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem Chat - powiedziała i mówiła szczerą prawdę.
- Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic, a ja nawet nie wiem kim jesteś - odparł mierząc ją przenikliwym wzrokiem.
- To nie fer, przecież wiesz, że nie wolno nam poznać swoich tożsamości - powiedziała zirytowana a między jej brwiami pojawiła się zmarszczka.
- A ty dobrze wiesz, że ten zakaz to tylko wskazówka! - Zarzucił jej - Prawdziwi przyjaciele dążą się zaufaniem, a ty mi nie ufasz - dodał z goryczą w głosie. Biedronka milczała na co Czarny Kot jedynie prychnął, jakby właśnie tego się po niej spodziewał. Wiedziała, że Chat miał rację. Przyjaciele powinni sobie ufać ale ona nie czuła się jeszcze gotowa, by wyjawić mu swoją tożsamość. Zacisnęła dłonie w pięści i gdy Czarny Kot zbierał się do odejścia powiedziała cicho:
- Boję się...
- Co powiedziałaś? - Spytał Kot odwracając się do niej.
- Boję się tego co będzie, gdy już poznasz prawdę - rzekła ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Nie masz powodu żeby się bać - powiedział Blondyn podchodząc bliżej - z maską czy bez, nadal jesteś tą samą dziewczyną - dodał kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Nie rozumiesz... Jeśli znasz mnie w prawdziwym życiu, twoja opinia na mój temat diametralnie się zmieni - odparła z trudem hamując łzy.
- Nigdy to tego nie dojdzie - zapewnił ją, jednak Biedronka wyszarpnęła się z jego uścisku i spojrzała na niego mówiąc:
- Oczywiście, że nie bo nigdy nie dowiesz się kim jestem - powiedziała z mocą. Chat zacisnął w pięść dłoń, którą przed chwilą ją dotykał i spojrzał na nią z kpina w oczach.
- Mogłem się tego spodziewać - prychnął i odszedł. Biedronka pozostała całkiem sama, starając się nie dopuści by po jej policzkach popłynęły łzy. Musiała być silna. W tej chwili nie była gotowa by się ujawnić, bo tylko on znał ją właśnie taką. Dla innych nadal pozostawała wariatką i nie chciała sprawdzać, czy on też należy do tego grona.  Zbyt bardzo bała się, że gdy Chat pozna prawdę to straci go na zawsze. Jednak czy aby na pewno? Miała wrażenie jakby już zaczęła go tracić.

To była jedyna sprawa która rzucała się cieniem na jej dobry humor ostatnich dni. Obiecała sobie jednak, że zarówno w przypadku Felixa jak i Chata, nie może sobie pozwolić na chwilę słabości. Z determinacją wypisaną na twarzy, dalej brnęła przed siebie z parasolem który osłaniał ją przed silnym wiatrem i strugami padającego jak z cebra deszczu. Mocno zdyszana wreszcie dotarła pod drzwi mieszkania Mistrza Fu i zapukała. Nie musiała długo czekać, kiedy te się otworzyły i Strażnik Miraculum z szerokim uśmiechem zaprosił ją do środka. Jak miał w zwyczaju, bez pytania udał się do niewielkiej kuchni i po chwili przyniósł prujący kubek zielonej herbaty. Bridgette przyjęła go z wdzięcznością i trzymała kurczowo w dłoniach, rozgrzewając je w ten sposób. Tym czasem Tikki wesoło przywitała się w Wayzzem, który zaprosił ją na pyszne ciastko z kawałkami czekolady. 
- A więc jak tam twój trening Bridgette? - zapytał Mistrz sadowiąc się na przeciw niej. Czarnowłosa upiła łyk napoju zanim odpowiedziała.
- Nie było lekko ale wreszcie znalazłam sposób, by medytacja zaczęła działać - powiedziała z dumą w głosie. Fu posłał jej ciepły uśmiech.
- W takim wypadku możemy przejść do kolejnego punktu - powiedział - Będziesz musiała przemienić się w Biedronkę i użyć szczęśliwego trafu. Gdy już to zrobisz, twoim zadaniem będzie nakarmienie Tikki twoją energią po przez łączącą was więź. Im dłużej dasz radę utrzymać to połączenie, tym więcej czasu zostanie ci do przemiany zwrotnej a zegar w Miraculum po prostu się zatrzyma. Nie będzie to łatwe zadanie, ale nie wolno ci się poddać - rzekł Mistrz spoglądając na nią. Błękitnooka duszkiem wypiła swoją herbatę, która poparzyła jej przy okazji język i zawołała:
- Tikki kropkuj!
Kiedy przemiana się zakończyła użyła Szczęśliwego trafu który zadziałał, ale podarował jej drugie yo-yo. Biedronka usiadła na podłodze po turecku tak jak nakazał jej Mistrz i zamknęła oczy, próbując odnaleźć w umyśle coś, co mogłoby być Tikki jednak bez skutecznie. 
- Spróbuj przywołać jakieś radosne wspomnienie związane z twoim Kwami i uczep się go. Będzie stanowiło twoją kotwicę i doprowadzi cię do Tikki - poradził obserwując zmagania swojej podopiecznej. Bohaterka ponownie zamknęła oczy przywołując jedno z cenniejszych dla niej wspomnień, w którym Tikki podarowała jej specjalny prezent na piętnaste urodziny. Idąc za radą Strażnika powtarzała w myślał cały czas tą samą scenę, aż wreszcie poczuła jakby małe szarpnięcie gdzieś na obrzeżach wspomnienia za którym postanowiła podążyć. Czuła się tak, jakby jej umysł wędrował w jakiejś ciemnej materii starając się dogonić światło którym było wspomnienie. Gdy ku niemu wreszcie sięgnęła po jej umyśle jak prąd, przeszedł błysk a miejsce czarnej materii zastąpiła jasność. 
- Udało ci się Brid - usłyszała znajomy piskliwy głosik i gdy już cieszyła się  z sukcesu, nastąpiła przemiana zwrotna.
- Zbyt długo zajęło ci samo szukanie - zwrócił jej uwagę Fu - Musisz być szybsza. 
Biedronka spróbowała po raz kolejny, tym razem już szybciej nawiązując połączenie ze swoim Kwami. Jej kolczyki zaczęły odmierzać czas głośnym pikaniem. 
- Dobrze, a teraz pozwól Tikki zaczerpnąć twojej energii - polecił Wang. Biedronka sądziła, że jest na to przygotowana i właśnie zrozumiała jak bardzo się myliła. Nagle poczuła się tak jakby ktoś gwałtownie odebrał jej wszystkie siły. Zaczęła spazmatycznie nabierać powietrza do płuc, jakby zaraz miała się udusić i wtedy jej więź z Tikki uległa przerwaniu. Dysząc ciężko spojrzała przerażona na Mistrza Fu.
- Mówiłem już, że początki są ciężkie. Na razie odczuwasz to tak mocno, choć Tikki zaczerpnęła jedynie odrobinę. Potem się przyzwyczaisz i będzie Ci łatwiej - powiedział.
Tikki leżała zmęczona obok niej, a Wayzz podawał jej ciasteczko by mogła zregenerować siły. Dla niej ten trening był równie męczący. 
- Czarnemu Kotu udało się już po kilku próbach. Ty też dasz sobie radę. Próbujemy jeszcze raz - powiedział Mistrz gdy chwilę odsapnęły. Bridgette na samą myśl o tym, czuła jak przechodzą ją ciarki. Jeszcze kilka razy próbowała jednak bez skutku, bo paraliżował ją strach przed uduszeniem którego nie była w stanie opanować. Mieszkanie Mistrza opuściła w podłym nastroju jako Biedronka. Na zewnątrz już ściemniało i na ulicach zaświeciły się rzędy lamp, kiedy dziewczyna wyszła na balkon Fu. Nie miała ochoty wracać jeszcze do domu, więc udała się na wierzę Eiffla gdzie przycupnęła na brzegu jednego z tarasów widokowych, podciągając nogi pod samą brodę. Tym razem czuła, że poległa. Zawsze gdy zaczynała się dusić czy mieć problemy z oddychaniem, wpadała w panikę. Cieszyła się, że nie jest astmatykiem gdzie w trakcie ataku wskazany jest spokój, bo pewnie już dawno by umarła. Wpatrywała się smutno w rozgwieżdżone niebo kiedy niespodziewanie u jej boku pojawił się Czarny Kot. przysiadł obok a jego nogi zwisały w dół z krawędzi. 
- Co się dzieje? - zapytał bez cienia jakiejkolwiek emocji co sprawiło, że jej oczy zwilgotniały od nagłej chęci płaczu. Tęskniła za jego wesołym brzmieniem głosu. W zasadzie to nawet wolała go wściekłego, byleby tylko ukazywał jakiekolwiek emocje. On tym czasem zachowywał się zupełnie jak Felix a to sprawiało, że jej serce zaczynało krwawić.
- Nie radzę sobie z kolejnym ćwiczeniem - powiedziała cicho - za bardzo boję się, że mogę się udusić - dodała ze wzrokiem wbitym we własne kolana.
- Pomogę ci - powiedział Chat wstając i wyciągnął do niej dłoń.
- Ale wtedy... - spojrzała na niego przerażona.
- Nie będę patrzył. Obiecuję - powiedział spoglądając na nią. Biedronka jednak nadal wahała się pomiędzy przyjęciem pomocy a odmówieniem, by nie ryzykować wyjawienia swojej tożsamości. Wiedziała, że potrzebowała czyjegoś wsparcia ale jednocześnie nie była gotowa by podzielić się z nim swoją tajemnicą.
- Zaufaj mi - rzekł a jego zielone oczy przeszyły ją na wylot. Ufała mu, zawsze mu ufała. Podała Kotu swoją dłoń a on poprowadził ją na bezpieczną odległość od krawędzi. Usiedli na przeciw siebie po turecku, stykając się kolanami. Czarny Kot chwycił ją za ręce i spojrzał na nią ze spokojem wypisanym na twarz. Użyła Szczęśliwego trafu a kolczyki zaczęły odmierzać pięć minut. 
- Teraz zamknę oczy i nie będę podglądać, a ty spróbujesz nawiązać więź ze swoim Kwami. Gdyby coś zaczynało się dziać pamiętaj, że cały czas tutaj jestem i nigdzie się stąd nie ruszam. Absolutnie nic ci nie grozi - zapewnił - Gotowa? - zapytał mocno trzymając jej drżące dłonie, na co niepewnie przytaknęła. Chat zamknął oczy tak jak obiecał a ona skupiła się na nawiązaniu połączenia.
- Jesteś pewna Bridgette? - usłyszała głos Tikki w swoim umyśle.
- Ufam mu, a jeśli on mi nie pomoże to nikomu się to nie uda - powiedziała tym razem pewnie - Tikki działaj - nakazała. Kwami zaczerpnęło trochę energii a Biedronka poczuła jakby ktoś jednym uderzeniem, pozbawił ją z płuc całego powietrza. Zaczęła spazmatycznie oddychać a jej tęczówki rozszerzyły się w rosnącej panice. Poczuła na swoich dłoniach mocny uścisk rąk Czarnego Kota. Kolczyki zaczęły wydawać dźwięk oznajmiający kończący się powoli czas co ją dekoncentrowało. 
- Tylko spokojnie - powiedział z zamkniętymi oczami - oddychaj powoli, będzie dobrze.
Biedronka uspokoiła oddech, czując się jakby miała lekką zadyszkę. 
- Bardzo dobrze - pochwalił ją z lekkim uśmiechem na ustach - kontynuuj.
Tikki tym razem pobrała więcej energii, a czarnowłosa poczuła się jakby ktoś nagle zabrał jej powietrze i zablokował możliwość oddechu. W naturalnym geście obronnym chciała wyrwać się z rąk Chata, i przyłożyć swoje dłonie do gardła jakby to miało jej w czymś pomóc. Czarny Kot jednak nie pozwolił jej na to.
- Spokojnie, jestem tu z tobą, nic się nie dzieje, tylko oddychaj - powiedział, kiedy zaczęła haustami nabierać powietrza do płuc. Jej oddech stał się miarowy jednak tak świszczący, jakby miała atak astmy wywołany paniką. 
- Skup się na moim głosie i dotyku, nie jesteś sama - mówił. Czarnowłosa mocniej zacisnęła swoje dłonie na jego, wsłuchując się w łagodne tony jego głosu pozwalając im się prowadzić. Czuła jego smukłe palce i kolana stykające się z jej własnymi, a bicie jej serca zaczynało powoli wracać do normy i zrównało się z jego własnym. Gdzieś z tyłu głowy czuła cały czas obecność Tikki. Dzięki Czarnemu Kotu zdołała się uspokoić, ale jej ciało wydawało się takie ociężałe i niesamowicie zmęczone. 
- Słyszysz? - spytał Chat otwierając powoli oczy.
- Co mam słyszeć? - zapytała nie bardzo rozumiejąc co miał na myśli - przecież absolutnie nic nie słychać.
- No właśnie - przytaknął z szerokim uśmiechem.
- moje kolczyki.... milczą... Chat jesteś niezastąpiony! - wykrzyknęła i rzuciła mu się spontanicznie na szyję, co jak na Biedronkę było czymś zupełnie nowym - Dziękuję! - powiedziała mocno go do siebie tuląc. Chat delikatnie wyswobodził się z jej uścisku, na co zawstydzona spłonęła szkarłatnym rumieńcem.
- Gratulacje - powiedział dosyć sztywno - to ja będę zmykał. Tyle chyba na dziś wam wystarczy - powiedział i wstał przygotowując się do skoku.
- Chat! - zawołała za nim niepewnie, a gdy obrócił się w jej stronę podeszła bliżej niego i złożyła na jego policzku delikatny pocałunek - dziękuję - powiedziała po raz kolejny.
- Nie ma za co - odparł pogodnie i przy pomocy swojego kija zeskoczył na ziemię. Biedronka dotknęła swoich warg, które przed chwilą musnęły jego skórę sama nie rozumieją co się właściwie przed chwilą wydarzyło. Nagle okazało się, że Chat zajmował w jej umyśle bardzo ważne miejsce a ona jak dotąd nie zdawała nawet sobie z tego sprawy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro