11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mała dziewczynka siedziała w swoim pokoju i próbowała się skupić na czymkolwiek innym, niż kłótnie jej rodziców. Przytuliła do siebie pluszowego kangurka po czym przymknęła ze strachu oczy. Który to już raz słyszała, że jej tata krzyczy na mamę bez żadnego powodu? Nawet tego nie liczyła, ponieważ było za dużo takich sytuacji. 

W pewnym momencie usłyszała okropny krzyk, który należał do jej mamy. Często słyszała jej krzyki, ale ten był inny niż wszystkie. Brzmiał jakby cierpiała z ogromnego bólu, słyszała też przy tym śmiech jej ojca. O co chodziło? Dlaczego się śmiał z tego, że mamę coś boli?

Najciszej jak umiała otworzyła drzwi, po czym powoli ruszyła w stronę salonu. Niepokój rósł w niej z każdym kolejnym krokiem, w tym samym czasie do jej nosa dochodził obrzydliwy zapach którego nie mogła rozpoznać. Kiedy weszła do salonu jej cały świat się zawalił a serce rozbiło się na milion kawałków.

Ciało jej mamy leżało w dużej kałuży krwi, która leciała litrami z wielkiej rany w brzuchu. Jej niebieskie oczy były otwarte a jedyne co wyrażały to czysty strach. Jej ogniste włosy były do połowy zanurzone w karmazynowej cieczy a skóra była blada jak u trupa. 

Pluszak wypadł dziewczynce z dłoni, ta natomiast szybko zerwała się do biegu i po chwili już klęczała przy martwym ciele rodzicielki.

- Mamo... – mówiła cicho a łzy leciały jej strużką po policzkach. – mamo wstań, proszę.

Potrząsała ciałem kobiety, tak jakby za raz miała się obudzić. Jednak dziewczynka wiedziała, że kobieta już nie wstanie. Nie chciała do siebie dopuścić tej myśli, że jej mama odeszła.

- MAMO! – krzyk rozpaczy opuścił gardło małej Cornelii.

***

Cornelia podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej, jej serce biło bardzo szybko oraz trudno było jej unormować oddech. Czuła jak w oczach zbierają się jej łzy, szybko pomrugała oczami by nie pozwolić im się bardziej nagromadzić. Znów ten sam sen, który nawiedzał ją co jakiś czas, przypominając ten okropny dzień.

Dzień, w którym jej mama została zabita przez własnego męża. 

Spojrzała na swój budzik, obudziła się dziesięć minut przed ustalonym czasem, więc postanowiła już pójść się ogarniać do szkoły. Chwyciła swój mundurek po czym poszła do łazienki by wziąć prysznic i zrobić poranną toaletę. W nocy cały czas się wierciła, więc jej włosy były teraz bardziej poplątane niż normalnie, rozczesanie ich zajęło jej niecałe dziesięć minut. Założyła na siebie swój wisiorek z zegarkiem po czym spojrzała w lustro.

- Chyba w miarę dobrze wyglądam – przyznała oglądając się uważnie w lustrze.

- Corny! – usłyszała wołanie cioci Diany zza drzwi. – Dzisiaj podwiozę cię do szkoły! 

- Jasne! – odpowiedziała wychodząc z łazienki i kierując się w stronę kuchni. 

Schodząc po schodach napisała szybką wiadomość do Sky, że dzisiaj nie da rady pójść z nią do szkoły. W kuchni już czekało na nią przygotowane na talerzu kanapki z żółtym serem oraz kubek zielonej herbaty. Przywitała się z Henry'm po czym zabrała się za jedzenie.

- Smakuje? – zapytał miło mężczyzna na co rudowłosa kiwnęła twierdząco głową.

Kiedy skończyła jeść wróciła na górę po swoją torbę po czym poszła wiązać swoje buty. Chwilę poczekała na ciocię i razem wyszły z domu w stronę garażu. Cornelia dalej czasami nie mogła uwierzyć w to, że jej ciocia jeździ bardzo ładnym czarnym mercedesem, ale skoro ma tyle pieniędzy to czemu miałaby sobie nie pozwolić na taki samochód? Po niedługiej chwili kobieta odpaliła pojazd i ruszyły w drogę.

***

Rudowłosa szła spokojnie w stronę swojej klasy starając się przy tym ignorować spojrzenia innych uczniów, jednak było to dla niej dość trudne. Kiedy była już blisko i chciała otworzyć drzwi, przed nią stanęła pewna grupka dziewczyn. Na czele tej grupy stała brunetka z długimi, prostymi włosami oraz szarymi oczami, Cornelia nie kojarzyła by była z jej rocznika więc najpewniej była z drugiej bądź trzeciej klasy. Za nią stały dwie dziewczyny, jedna blondynka z brązowymi oczami wysoka jak wieżowiec, druga natomiast szatynka z niebieskimi oczami która była niewiele wyższa niż Cornelia.

Kiedy rudowłosa spróbowała wyminąć grupkę dziewczyn, te jej to uniemożliwiły.

- A wam o co chodzi? – zapytała w pewnym momencie zirytowana zachowaniem trzech obcych dziewczyn. 

Brunetka zmarszczyła gniewnie brwi.

- Grzeczniej trochę krasnoludku – powiedziała na co piwnooka wywróciła tylko oczami z irytacji. – ty jesteś Cornelia Haggard, prawda?

- Tak, a co dusze sprowadza? – zapytała sarkastycznie, na co brunetka tylko mocniej ściągnęła brwi w dół.

Wtedy odezwała się wysoka blondynka.

- Mówiłam, że ona chodzi tu do szkoły! – zawołała głośno, po chwili chwyciła stojącą na przedzie grupy dziewczynę za ramię. – Może lepiej z nią nie zadzieraj Avril.

Niebieskooka tylko prychnęła na słowa koleżanki.

- Posłuchaj, mam tylko jedną informacje do przekazania, – powiedziała przez co rudowłosa uniosła lewą brew z zaciekawienia. – nie wchodź mi w drogę, wtedy nic ci się nie stanie. To, że jesteś córką mordercy wcale nie zwalnia mnie z faktu by cię o tym powiadomić.

Cornelia w tym momencie wybuchła głośnym śmiechem, czym zbiła trzy dziewczyny z tropu. One serio myślą, że tym razem pozwoli sobą pomiatać jak w poprzedniej szkole? Obiecała sobie, że będzie iść do przodu i nie będzie się martwić ludźmi, a w szczególności ludźmi takimi jak te trzy stojące przed nią idiotki. Widząc jak mina Avril zmienia się w coraz bardziej wściekłą, rudowłosa coraz więcej się śmiała, nie mogła brać na poważnie randomowej laski która podchodzi do niej i stawia jej jakieś śmieszne warunki.

Jednak przestała się śmiać gdy poczuła, że brunetka unosi ją za koszule do góry, a jej wzrok wręcz płonął istną wściekłością. 

- I co już nie jest ci do śmiechu? – zapytała wrednym tonem, patrząc przy tym odważnie w piwne oczy niższej dziewczyny.

- Nudzi ci się bardzo, Avril? – niebieskie oczy dziewczyny spojrzały w kierunku rozchodzącego się głosu.

Cornelia również w tą stronę spojrzała i ujrzała kapitana Riccardo, który patrzył na całe zamieszanie swoim uważnym wzrokiem. Dwa koleżanki Avril uciekły w pośpiechu, zostawiając brunetkę zupełnie samą. Ta patrzyła to raz na Di Rigga to na Cornelię, którą wreszcie puściła, ale kiedy odchodziła od niej szepnęła tylko, że stworzy jej największe piekło w tej szkole. Cornelia zaczęła poprawiać swój mundurek po czym spojrzała w brązowe oczy kapitana.

- Zrobiły ci coś? – zapytał podchodząc do niej bliżej. – Nie martw się nimi, one tylko tak głośno szczekają ale tak naprawdę są nieszkodliwe.

- Nie, nic mi nie zrobiły, – odpowiedziała zgodnie z prawdą po czym uśmiechnęła się z wdzięcznością do Riccarda. – ale i tak dzięki za pomoc kapitanie.

- Drobiazg. – również się uśmiechnął do niższej koleżanki, po czym się z nią pożegnał i ruszył w stronę swojej klasy. 

Cornelia wchodząc do klasy zobaczyła swoją grupkę przyjaciół, którzy o czymś ze sobą rozmawiali. Kiedy Sky dostrzegła rudowłosą pomachała jej na przywitanie, co rudowłosa odwzajemniła. Gdy stała już koło nich zauważyła, że Lapin oraz Sherwind są z czegoś bardzo zadowoleni, gdy zapytała o co chodzi to odpowiedział jej uśmiechnięty Arion.

- Przyszliśmy dzisiaj specjalnie z JP wcześniej do szkoły by czekać na tego co przynosi ci koperty! 

Niska dziewczyna rozszerzyła zaskoczona oczy. Specjalnie wstali wcześniej i przyszli do szkoły tylko i wyłącznie by czekać aż ktoś zostawi kopertę? Kiedy o tym pomyślała spojrzała się na swoje biurko, nie leżała na nim żadna nowa koperta, przez co poczuła wielką ulgę. Spojrzała z wdzięcznością wypisaną w oczach na Ariona oraz JP, nie musiała nic mówić by wyrazić swoje uczucia. A oni doskonale o tym wiedzieli.

Po chwili zadzwonił dzwonek, Cornelia usiadła na swoim miejscu i wreszcie mogła się w pełni skupić na lekcji.

***

Kiedy skończyły się lekcje, cała czwórka szła spokojnie w stronę siedziby klubu piłkarskiego. Postanowili nie powtarzać swojego zachowania z poprzedniego dnia i nie biegli na złamanie karku, ponieważ najpewniej zaś byliby pierwsi. Jednak okazało się, że cała drużyna łącznie z trenerem Travisem oraz panią Hills już czekali.

- Dzień dobry! – zawołał jako pierwszy Arion. – Co tu się dzieje?

- Wszyscy już są? – zapytała Cornelia zaniepokojona smętnymi minami kolegów z drużyny.

Kapitan wyjaśnił, że czeka ich mecz towarzyski z drużyną geniuszy, co trochę zaskoczyło rudowłosą. Wiedziała, że ta szkoła zawsze słynęła z bardzo wysokiego poziomu nauczania ale w ostatnim czasie zbudowała sobie silną pozycję sportową. Cornelię zastanawiało dlaczego reszta zespołu jest taka ponura, przecież geniusze to nie jest jakaś wymagająca drużyna do pokonania. A przynajmniej ona tak sądziła.

- Koledzy, dajcie z siebie wszystko – Arion uśmiechnął się pokrzepiająco do starszych zawodników. – będziemy was gorąco dopingować! 

- Jak to będzie ich dopingować? – pani Hills zwróciła się w ich stronę. – Przecież wy też zagracie.

- Naprawdę? – cała trójka nowych zawodników była zaskoczona słowami kobiety.

Pani Hills oznajmiła, że bez nich będzie za mało zawodników. Zważywszy na to, że na murawę może wyjść jedynie jedenastu graczy, jedna osoba będzie musiała siedzieć na ławce rezerwowych. Cornelia wtedy zaczęła przeczuwać, że raczej nie zagra w tym meczu, ale przecież mogą być zmiany składu w trakcie przerwy, co nie? Jedyne co może w tym momencie zrobić, to mieć nadzieje, że chociaż wyjdzie na jedną połowę. 

Ale mimo tego faktu się cieszyła, że będzie jakiś mecz. Nawet jak ma być to zwykły mecz towarzyski to może być ciekawie.

- Zaraz zaczynacie trening – głos trenera zwrócił uwagę wszystkich zawodników. – idźcie się już przebrać.

***

Trening znów zakończył się wtedy, gdy słońce zachodziło za horyzont. Tym razem Cornelia weszła jako jedna z pierwszych osób do szatni by się przebrać, pomyślała sobie, że jak zdąży się przebrać szybciej od pozostałych to przynajmniej nie będzie musiała czuć tego okropnego smrodu. 

Po chwili usłyszała koło siebie głos Ade'a.

- Cornelia, bo właściwie nie pytałem wcześniej – zaczął wieszając swoją koszulkę na wieszaku. – ale na jakiej pozycji grasz?

- Czuje się dobrze na każdej, z wyjątkiem bramkarza. – wyjaśniła chowając swój strój do szafki.

Wtedy wszyscy zawodnicy zwrócili na nią zaciekawiony wzrok, przez co dziewczyna poczuła się niekomfortowo. Przecież nie powiedziała niczego złego, więc o co im chodzi? Spojrzała błagalnie na Ade'a, by ten coś zrobił albo powiedział, bo na chwilę obecną wszyscy się na nią gapili jakby co najmniej kogoś okradła.

Ciszę przerwał głos Gabriela.

- Więc mamy dodatkowego zawodnika na obronę lub atak – powiedział po czym lekko się uśmiechnął do rudowłosej. – przyglądałem się trochę na treningu twojemu stylowi gry, masz bardzo dobre predyspozycje by zostać obrońcą. 

- Tak mówisz? – zapytała wiążąc swoje buty, jednak nie dostała odpowiedzi zwrotnej od Garcii, tylko usłyszała głos Kaisera.

- Nie wiemy jeszcze jak marchewka poradziłaby sobie w ataku, – niebieskowłosy wszedł jako ostatni do szatni, jego ciemne tęczówki spotkały się z tymi piwnymi dziewczyny. – ale sądząc po twojej sylwetce oraz błędach jakie popełniasz na treningach, to raczej marny byłby z ciebie napastnik. 

Wtedy piwne oczy Cornelii niebezpiecznie zapłonęły ze złości. Mogła znieść przezwisko marchewka, mogła znieść jego złośliwe odzywki podczas treningu ale to, że według niego ma złą sylwetkę jest już zwykłym przegięciem! Po pierwsze, jej sylwetka była odpowiednia, nie za chuda ale też nie gruba. A po drugie, podczas treningu nikt nie zwrócił jej uwagi, że robi coś źle, nawet dostała pochwałę od Samguka! Więc o co mu chodzi z tymi błędami?

- Skoro według ciebie popełniam błędy, to może mi łaskawie powiesz jakie to błędy? – zapytała zdenerwowana podchodząc bliżej chłopaka.

Ten tylko zmierzył ją chłodnym wzrokiem.

- Jesteś za wolna oraz za długo zajmuje ci czas reakcji na to co się dzieje dookoła – stwierdził chowając swoją koszulkę do szafki. – jeśli będąc w obronie idzie ci z tym ciężko, to jako napastniczka tym bardziej będziesz mieć trudności.

Rudowłosa myślała, że się przesłyszała. Serio, tylko o takie małe bzdety mu chodzi? To są takie małe niedociągnięcia, które można bez problemu poprawić. Poza tym, co on się spodziewał po dwóch treningach? Rudowłosa doskonale wie, że bardzo dużo jej brakuje by dogonić starszych kolegów, ale to nie jest tak, że nic nie robi na tych treningach! Stara się jak może, tylko by ich dogonić, robi wszystko by ulepszyć swoje umiejętności. 

- Kaiser, daj spokój – powiedział zirytowany zachowaniem kolegi Gabriel. – to dopiero jej drugi trening, poza tym my również robimy błędy.

Ciemnooki tylko zruszył ramionami.

- Jestem zwyczajnie w świecie szczery, – mówił zakładając przy tym górę od mundurka, po czym spojrzał prosto w piwne oczy Cornelii. – po prostu uważam, że marchewka nie nadaje się na napastnika i tyle. 

Kiedy odwrócił w stronę wyjścia przebrany w mundurek szkolny, poczuł uścisk na swoim ramieniu. Odwrócił głowę i zobaczył Cornelię, która z zaciętą miną nakazywała tym gestem by poczekał. Zrobił to dość niechętnie, ale zrobił. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, wtedy to Kaiser pomyślał, że pierwszy raz widzi tak ładny kolor piwnego, za co skarcił siebie w myślach. Po chwili Cornelia puściła jego ramię po czym wróciła do swojej szafki, niebieskowłosy z nie małą ciekawością czekał na rozwój wydarzeń. Rudowłosa wyciągnęła swój komplet do treningów i z odwagą w głosie powiedziała do chłopaka.

- Skoro jesteś tak wybitnym napastnikiem, nie popełniającym żadnych błędów oraz z idealną sylwetką, to może mi to pokażesz?

Sama się zdziwiła tym jakiego tonu użyła względem starszego kolegi z drużyny. Normalnie by się tak nie zachowała, ale Kaiser zwyczajnie przebrał miarkę! Zamierzała sama się z nim zmierzyć i zobaczyć, czy faktycznie on sam nie popełnia żadnych błędów. A poza tym, dzięki temu może się czegoś sama nauczy? Kto to wie.

Kaiser uniósł z zaciekawienia jedną brew do góry, akurat tego się nie spodziewał, że dziewczyna będzie chciała się z nim zmierzyć. Odłożył swoją torbę na ławeczkę po czym również otworzył swoją szafkę, zanim zaczął się przebierać zwrócił się jeszcze do Ade'a oraz Eugene'a.

- Nie czekajcie na mnie. – powiadomił ich na co tylko dwójka drugoklasistów skinęła głową i wyszła z pomieszczenia.

Cornelia to samo powiedziała Arionowi oraz JP, po czym zaczęła się przebierać w strój treningowy. Pomieszczenie zaczęło pustoszeć, większość drużyny zignorowała małą sprzeczkę między Kaiserem a Cornelią, więc po chwili zostali już sami w pomieszczeniu. Rudowłosa odłożyła do torby jeszcze zegarek po czym gotowa spojrzała na niebieskowłosego, który kończył wiązać buty.

- Gotowa? – zapytał od niechcenia.

- No pewnie. – odpowiedziała twardo.

Po tej krótkiej wymianie zdań udali się bez żadnego słowa na stadion. Cornelia była zdeterminowana by udowodnić Kaiserowi, że nie ma racji względem niej. Jednak kiedy stanęła na przeciwko niego na murawie, poczuła jak cała pewność siebie ucieka z jej ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro