10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Przepraszam, – zaczęła zwracając na siebie uwagę wszystkich zawodników oraz pani Hills. – ale gdzie ja się mam przebierać?

Było jej głupio pytać o coś takiego, bo de facto mogła się po prostu przebrać w łazience, ale ma co trening latać tam i z powrotem po rzeczy? Nie widziało jej się też przebieranie przy płci męskiej, zwyczajnie w świecie czułaby się niekomfortowo, jak właściwie każda dziewczyna której przypadnie zaszczyt przebierania się koło chłopaków.

- No cóż, – pani Hills chyba sama nie pomyślała o tym wcześniej. – możesz zawsze korzystać z łazienki albo jeśli ci to nie przeszkadza, to możesz przebierać się tutaj.

Wtedy rozległ się śmiech Kaisera.

- Wiesz marchewko, nie musisz się krępować przebierając z nami, bo i tak nie masz niczego do pokazania. – przyznał przez co rudowłosa czuła jak pali ją od środka z gniewu.

Na prawdę ten chłopak ją irytował do takiego stopnia, że gdyby mogła ukręciłaby mu łeb. Jak wkurzał ją Victor pierwszego dnia szkoły, to teraz uważała, że Kaiser zaczyna mu dorównywać pod tym względem. Poza tym dlaczego się śmiał z czegoś takiego? Zwyczajnie zapytała a ten stwierdził, że nie miałaby czego pokazać?

- Nie jestem modelką by cokolwiek pokazywać. – powiedziała twardo, patrząc przy tym odważnie w ciemne oczy niebieskowłosego.

Kaiser chciał już coś dodać, jednak przerwał mu głos Samguka.

- Ostatnia szafka przy ścianie jest wolna, – wskazał swoim palcem na wcześniej wspomnianą szafkę. – jesteś niska i drobna, więc jeśli schowasz się za drzwiczkami to bez problemu się przebierzesz. Również, jeśli się zdecydujesz na tą opcje, żaden z nas nie będzie śmiał cię podglądać. Prawda panowie?

Bramkarz spojrzał na resztę drużyny, z czego każdy skinął głową na jego słowa. Cornelia uśmiechnęła się ciepło w stronę bruneta, po czym za jego radą stanęła za wskazaną szafką. Każdy z zawodników zaczął się przebierać i mimo, że nikt nie patrzył w stronę rudowłosej to dalej miała pewną barierę by się przebrać. To naprawdę był niecodzienny widok, dziewczyna która przebiera się w szatni pełnej chłopaków.

- Spokojnie, – wystawiła głowę za drzwiczki szafki w stronę głosu, wtedy ujrzała uśmiechniętego Ade'a. – naprawdę nie musisz się krępować.

- Łatwo ci mówić – westchnęła po czym schowała głowę by ubrać wreszcie koszulkę. – ty jesteś chłopakiem i nie masz takiego problemu.

Czarnowłosy się krótko zaśmiał po czym zamknął swoją szafkę.

- Może i nie mam, ale jak już raz się przebierzesz przy nas, z każdym następnym razem będzie ci tylko łatwiej. – przyznał po czym ponownie się do niej uśmiechnął. – A teraz zakładaj gatki i idziemy na trening, bo kapitan się wkurzy!

Skinęła głową po czym ubrała niebieskie spodenki oraz buty. Po tak krótkiej wymianie zdań, polubiła Ade'a i doceniła przy tym jego troskę. Kiedy wstała z swojej ławki i zamknęła szafkę, spojrzała na strój który dostała. Mimo zapewnień pani Hills, że to najmniejszy możliwy rozmiar to było widać, że wszystko na niej wisi. Ale co miała narzekać? Dołączyła do klubu piłkarskiego by grać w piłkę nożną a nie by wyglądać ładnie w stroju.

***

Trening przebiegał niby zwyczajnie, jednak dziewczyna dalej nie mogła się nadziwić tym, jaki poziom mają zawodnicy pierwszego składu Raimon'a. Starała się jak mogła, by odebrać piłkę komukolwiek, jednak kończyło się to porażką. Ale nie poddawała się, raz nawet udało jej się wykiwać Subaru Hondę.

- Nieźle Cornelia! – zawołał z podziwem czarnowłosy, na co ta się do niego uśmiechnęła.

- Dzięki Subaru! – odpowiedziała szczęśliwa.

- Mów mi Rusty, tak jak wszyscy, – stwierdził po czym odebrał dziewczynie piłkę spod nóg. – a teraz wracaj do pracy!

Rudowłosa bez żadnego sprzeciwu wykonała polecenie starszego kolegi, po chwili podał do Riccarda który podał piłkę do Doug'a. McArthur podbiegł bliżej bramki po czym wykonał swoją specjalną technikę nazwaną Soniczny Strzał. Piwne oczy Cornelii zabłyszczały z ekscytacji, ponieważ był to naprawdę piękny strzał, ale obrona Samguka również była na bardzo wysokim poziomie. Po chwili piłka wylądowała pod jej nogami a przed sobą zobaczyła biegnącego Kaisera.

Chłopak zablokował jej przejście, jednak ona miała na to sposób. Chciała zrobić to co wczoraj, czyli wyskok i przejście do góry, jednak niebieskowłosy przewidział jej zamiary. Gdy ta już była w górze, sam wyskoczył i podał głową do stojącego niedaleko Riccardo. Cornelia wylądowała na ziemi po czym spojrzała jak kapitan wykonuje strzał na bramkę.

- Następnym razem wymyśl coś innego, jeśli chcesz zaskoczyć przeciwnika marchewko. – stwierdził Kaiser po czym odbiegł od dziewczyny.

Jej twarz powoli czerwieniała, jednak nie ze zmęczenia a ze złości.

- Ja ci zaraz dam marchewkę... – mruknęła do siebie po czym wróciła do biegania.

Nie miała nawet pojęcia kiedy zaczęło zachodzić słońce, wtedy to trener Travis ogłosił koniec treningu. Rudowłosa była zmęczona, mimo iż nie pokazała dzisiaj pełni swoich umiejętności, to i tak czuła w całym swoim ciele, że dała z siebie dzisiaj wszystko. Idąc w stronę szatni dostała pochwały od Ariona i JP, na co ta im skwitowała tym samym. Otwierając drzwi do pokoju klubowego, dziewczyna przez pierwsze sekundy myślała, że zemdleje. 

Śmierdziało gorzej niż w oborze.

- Boże, czemu nie mogą uchylić okna?! – pomyślała zakrywając rąbkiem swojej koszulki nos. 

Pierwszy jej reakcje zauważył Ade, który roześmiał się na cały głos.

- Koleżanka chyba nie przyzwyczajona, prawda? – zapytał ściągając z siebie koszulkę.

Rudowłosa przemknęła między spoconymi zawodnikami, po czym otworzyła drzwi swojej szafki i schowała się za nimi. Dobra, sama nie pachniała jakoś niesamowicie świeżo, no ale do ciężkiej cholery mogliby używać perfum albo chociażby dezodorantu. Wtedy sobie uświadomiła w głowie, że najpewniej większość z nich nawet nie wie jak tego używać. Szybko wyjęła z swojej torby małą próbkę perfum, po czym zaczęła nimi psikać dookoła siebie, by chociaż trochę zniwelować smród.

- Cornelia, co ty właściwie robisz? – zapytał zdezorientowany Arion, pochodząc bliżej rudowłosej.

- Psikam perfumami, by chociaż trochę ładniej pachniało. – przyznała na co wszyscy chłopcy w pomieszczeniu się roześmiali.

Ta nie wiedziała co było w tym śmiesznego, przecież nikt nie chce siedzieć w smrodzie więc dlaczego wszyscy się z niej śmiali?

- Patrzcie panowie, jaka wrażliwa – zaczął mówić Doug, biorąc przy tym swoją torbę. – przykro mi to mówić, ale musisz się przyzwyczaić do tego zapachu.

Wiedziała, ze będzie musiała, jednak sama myśl o tym, że prawie codziennie będzie musiała wdychać ich smród doprowadzał ją do załamania nerwowego. Szybko przebrała się w swój mundurek, po czym jak najszybciej się ulotniła z tego miejsca, przed wejściem do siedziby klubu czekali na nią jej koledzy z klasy.

- Dzięki, że poczekaliście – uśmiechnęła się ciepło po czym ruszyli w kierunku swoich domów.

- Wszystko dobrze Cornelia? – zapytała Sky przyglądając się rudowłosej. – Wyglądasz jakbyś co najmniej zobaczyła ducha.

Załamane piwne oczy dziewczyny spojrzały w te niebieskie należące do Sky.

- To było gorsze niż jakikolwiek duch, – przyznała ze spuszczoną głową. – ten smród mógłby zabijać. To mogłaby być broń biologiczna Sky!

***

- Oni naprawdę mają wysoki poziom! – zawołał JP wychodząc na przód grupy. – Widzieliście, jak Rusty świetnie broni?!

- Tak! – Arion był nie mniej zachwycony niż niższy chłopak. – A do tego te magiczne kiwki Ade'a, też chciałbym tak umieć. Dwóch zastąpiło mu drogę a praktycznie tylko mignął im przed oczami.

- Wasze dobre humoru są trochę na wyrost, – przyznała Sky idąc razem z Cornelią z tyłu grupy. – nikt z waszej trójki przecież nie popisał się dzisiaj żadną dobrą akcją.

Tutaj rudowłosa musiała zgodzić się z koleżanką. Faktycznie, dzisiaj nie zrobili niczego zaskakującego na treningu, ale to też był ich pierwszy trening z drużyną. Z każdym  następnym będzie lepiej. Poza tym starała się tak samo jak Arion oraz JP.

- Nie chce nic mówić, ale to nie jest poziom na podstawowy skład, – powiedziała niebieskooka. – musicie się podciągnąć. 

Wtedy mały JP się zatrzymał i na głos się zastanawiał, czy odbiorą im koszulki oraz przyznał ze spuszczoną głową, że nie są tak dobrzy jak reszta drużyny. Wtedy to wszyscy stanęli i spojrzeli na niziutkiego chłopaka. Rudowłosa zrozumiała jego zachowanie, trochę schyliła się po czym położyła dłoń na plecy JP. Tym gestem chciała mu dodać otuchy, a kiedy bordowe oczy Lapina spojrzały w te piwne, to po chwili na jego twarz wskoczył mały, prawie niewidoczny uśmiech.

- Nic nie szkodzi – Arion z uśmiechem spojrzał na swojego przyjaciela. – będziemy trenować.

Cornelia skinęła głową na słowa wyższego chłopaka. 

- Wszystko się ułoży, zobaczysz. – zapewniła po czym zabrała rękę z pleców chłopaka.

Na początku JP dalej nie wyglądał na przekonanego, ale już po chwili przyznał przyjaciołom rację oraz powiedział, że jutro będą się jeszcze bardziej starać. Dziewczyna zaśmiała się cicho pod nosem, naprawdę ciekawiło ją skąd w JP oraz Arionie jest tyle zapału i entuzjazmu. Po przejściu dłuższego dystansu, pożegnała się z całą trójką po czym ruszyła prosto w stronę domu.

***

Wchodząc przez drzwi do domu, zastała ciocię Dianę, która gorączkowo chodziła tam i z powrotem. Z punktu widzenia osoby trzeciej mogłoby to wyglądać wręcz komicznie, jednak takie zachowanie kobiety w teorii Cornelii może znaczyć jedną z dwóch rzeczy. Albo ciotka wpadła na nowy świetny projekt, albo chodzi tak podekscytowana przez to ile się już ubrań sprzedało. Rudowłosa mieszkała tutaj na tyle długo, że zdążyła poznać w pełni zachowanie swojej opiekunki w takich sytuacjach.

- Cześć ciociu! – przywitała się z kobietą, ściągając przy tym buty.

Brunetka na dźwięk jej głosu odwróciła się w stronę drzwi wejściowych, po czym szeroko uśmiechnięta podeszła do dziewczyny.

- Jak po pierwszym treningu? – zapytała stając na przeciwko swojej siostrzenicy. – Jak się dogadujesz z kolegami z drużyny?

Rudowłosa się lekko uśmiechnęła do kobiety.

- Nie było aż tak źle, oprócz tego, że przebieram się z chłopakami w jednej szatni. – w tym momencie kobieta zaczęła się głośno śmiać, na co dziewczyna zmarszczyła brwi. – Czemu się ze mnie śmiejesz?!

Kiedy kobieta przestała się śmiać, poprosiła dziewczynę by dokończyły rozmowę w kuchni przy kubku ciepłej herbaty. Cornelia skinęła głową na jej prośbę, po chwili już stały w kuchni i czekały aż woda w czajniku się zagotuje. Dowiedziała się, że ciocia chodziła tam i z powrotem ponieważ bardzo ekscytowała się tym, że za niedługo do sprzedaży wejdą jej nowe perfumy oraz mgiełki dla kobiet. Rudowłosa wiedziała, że kobieta od dawna miała w planach wypuścić nową kolekcje, więc bardzo cieszyła się z jej szczęścia.

Diana zaczęła nalewać wodę do kubków.

- Czyli mam rozumieć, że reszta zawodników z drużyny jest dla ciebie w porządku? – zapytała dosypując sobie cukier do napoju.

- Wszyscy wydają się mili, poza jednym chłopakiem – stwierdziła rudowłosa wzruszając przy tym ramionami. – cały czas nazywa mnie marchewką.

Ponownie tego dnia ciocia Diana się roześmiała, jednak przestała widząc poważny wzrok swojej podopiecznej.

- Rozumiem, że mam włosy w kolorze marchwi, ale to nie jest powód by mnie tak nazywać! – kontynuowała zdenerwowana, na co kobieta się ciepło uśmiechnęła w jej stronę.

- A może po prostu mu się spodobałaś? – zapytała niewinnym tonem, na co policzki dziewczyny lekko się zaróżowiły. – Czasami chłopcy w twoim wieku, żeby zaczepić dziewczynę, jej dokuczają.

Cornelia myślała, że się przesłyszała. Że niby Kaiser ją wyzywa od marchwi i jest dla niej taki jaki jest bo mu się spodobała? Prędzej uwierzy w to, że jej ojca puszczą z więzienia za dobre sprawowanie niż w taką bzdurę. Poza tym, nawet jeśli byłoby w tym ziarenko jakieś prawdy, w co naprawdę wątpi, to niebieskowłosy nie jest w jej typie jeśli chodzi o wygląd oraz charakter.

Wzięła kubek z herbatą po czym oznajmiła cioci, że musi jeszcze odrobić lekcje po czym skierowała się do swojego pokoju. Kiedy weszła do swojego królestwa, nie wzięła się wcale do odrabiania lekcji. Odłożyła parujący kubek na swoje biurko, po czym wzięła pewną rzecz która stała przy ramce ze zdjęciem jej mamy. Chwyciła przedmiot w obie dłonie, po czym poczuła jak w jej oczach stają łzy.

Był to pluszowy brudny kangurek, którego dostała gdy miała jakieś trzy, maksymalnie cztery latka. Był zrobiony z brązowego materiału a jego biały brzuszek był puchaty. Rudowłosa pogłaskała maskotkę, czuła jak łzy lecą jej po policzku jednak nie starła ich. Przejechała palcem po prawym boku kangurka, który był lekko ciemniejszy niż pozostała część maskotki.

- Tak bardzo chciałabym cię zobaczyć mamo, – jej wzrok spoczął na zdjęciu w ramce, z jej oczu poleciało jeszcze więcej łez. – nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak bardzo za tobą tęsknie.

Przytuliła do siebie kangurka po czym odłożyła go na miejsce koło ramki, przetarła łzy z policzków po czym usiadła do biurka i odrobiła lekcje. Była wykończona dzisiejszym dniem, więc kiedy tylko uporała się z zadaniami z matematyki oraz japońskiego, od razu poszła wziąć prysznic po czym postanowiła jeszcze usiąść na parapecie i pooglądać gwiazdy. Na swoim telefonie włączyła sobie piosenkę Faded od Alana Walker'a. 

- I'm faded... – śpiewała cichutko refren piosenki, kiedy ta się skończyła ruszyła w stronę swojego łóżka, ułożyła się wygodnie i zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro