16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cornelia od samego rana nie czuła się najlepiej. Bolała ją głowa, była niewyspana oraz czuła nieprzyjemne skurcze w brzuchu. Szła obecnie przez korytarz szkolny ze spuszczoną głową, by nikt nie widział jej ogromnych cieniów pod oczami. Najgorsze było to, że za niedługo miała mieć poranny trening z drużyną a czuła się jakby przejechał ją pociąg. Arion, JP oraz Sky poszli wcześniej bo chcieli jeszcze obejrzeć zeszłoroczny finałowy mecz, a ona w tym czasie wolała się przejść do biblioteki szkolnej po materiały potrzebne do zrobienia zadania z historii, które jej klasa miała oddać na następny dzień.  

Kiedy wypożyczyła wszystkie książki które potrzebowała, zastanawiała się w myślach nad sensem tego zadania z historii. Co ją obchodzą starożytne Chiny?! Naprawdę czasami uważała, że nauczyciele dają prace domową tylko po to by zrobić uczniom pod górkę. Kiedy szła w stronę klubu czuła się gorzej, było jej zimno mimo, że na dworze była bardzo ładna słoneczna pogoda. Po niedługiej chwili poczuła, że do kogoś dobiła przez co musiała unieść wyżej głowę, by zobaczyć na kogo trafiła.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię – powiedział nieznajomy chłopak po czym dokładniej przyjrzał się rudowłosej. – nic ci się nie stało?

Przed nią stał średniej wysokości chłopak, mógł być tego samego wzrostu co Arion. Jego blond włosy były ułożone w nieładzie, a brązowe oczy spokojnie wpatrywały się w te piwne należące do Cornelii. Rudowłosa nie kojarzyła by był z jej rocznika, najpewniej był to chłopak z drugiej lub trzeciej klasy. Ale musiała przyznać, że był ładny.

Nawet bardzo ładny.

- Spokojnie, nic mi nie jest. – uśmiechnęła się do niego przyjaźnie po czym wystawiła w jego stronę dłoń. – Nazywam się Cornelia Haggard.

Brązowe oczy chłopaka rozszerzyły się z szoku.

- Więc jednak to prawda, że Cornelia Haggard chodzi do naszej szkoły – zdumiony chłopak uśmiechnął się do niskiej dziewczyny i uścisnął jej dłoń. – miło cię poznać, nazywam się Louis Ford. – Dokąd idziesz Cornelio? 

- Na trening piłkarski, na który jestem już spóźniona – zaśmiała się cicho po czym odwróciła się plecami do blondyna. – wybacz Louis ale muszę już lecieć.

Nie chciała iść, ale jak bardziej się spóźni to najpewniej dostanie ochrzan od trenera albo od kapitana. O ile w ogóle dzisiaj przyszedł.

- Czekaj! – chłopak chwycił rudowłosą za ramię, na co ta odwróciła głowę zdezorientowana. – Czy mógłbym dostać od ciebie numer telefonu?

Cornelia zdziwiła się pytaniem chłopaka. Chce jej numer? Pierwszy raz w życiu chłopak prosi ją o numer telefonu! Skinęła jedynie głową po czym poprosiła by ten podał jej swój telefon, na którym wpisała swój numer. Blondyn uśmiechnął się gdy ta oddała mu telefon oraz powiedział, że napisze do niej wieczorem. Kiedy się pożegnali, rudowłosa była tak szczęśliwa, że przez chwilę zapomniała o swoim słabym samopoczuciu. 

Kiedy się przebrała w strój do treningu i weszła na boisko zauważyła, że znów nie ma kapitana Riccardo. Uśmiech zszedł z ust dziewczyny na ten fakt, może rzeczywiście ich porzucił przez ostatni mecz. Starała się jednak tym nie zadręczać, więc po przywitaniu się z trenerem oraz resztą zespołu zabrała się za ćwiczenia. Cieszyła się, że trener Evans nie ochrzanił jej za spóźnienie ponieważ nie miała ochoty się tłumaczyć, że spóźniła się z powodu spotkania ładnego chłopaka.

- Co ja najlepszego myślę? – zapytała się w myślach, dryblując w między czasie pomiędzy pachołkami. – Gadałam z nim jakieś niecałe pięć minut! Ale fakt faktem, że jest ładny... Cornelia, ogarnij się!

Kiedy odpędzała od siebie myśli o Louisie, nie skupiła się na tym, że biegnie przed siebie kompletnie nie patrząc na drogę. Skończyło się na tym, że wpadła na Ariona który aktualnie ćwiczył podania z JP.

- Corny, nic ci nie jest? – brązowowłosy wyciągnął w jej stronę swoją dłoń, chwyciła ją po czym wstała na równe nogi.

- Spokojnie nic mi się nie stało – lekki uśmiech wszedł na usta dziewczyny. – wybacz, że na ciebie wpadłam.

- Nic nie szkodzi przecież, – zaśmiał się po czym dokładniej się przyjrzał dziewczynie. – wyglądasz na zmęczoną.

Rudowłosa machnęła tylko dłonią na słowa przyjaciela.

- Zdaje ci się tylko, po prostu się dzisiaj nie wyspałam. – po tych słowach odbiegła od kolegów i znów zajęła się ćwiczeniem dryblingu.

Jednak podczas ćwiczeń znów dopadły ją dreszcze, które tym razem były silniejsze niż te wcześniejsze. Czuła się jeszcze gorzej niż przed przyjściem na trening i nie wiedziała co jej dolega. Przecież jeszcze wczoraj czuła się świetnie! Głowa zaczęła jej pulsować z bólu, przez co dziewczyna upadła na kolana i kurczowo się za nią trzymała. Czuła jak ból rozsadza jej czaszkę, do tego stopnia, że musiała się położyć na ziemi ponieważ nie dawała rady utrzymać się na kolanach. Po chwili jednak ból zmniejszył się, ale za to całe ciało rudowłosej ogarnęło zimno. Członkowie drużyny, razem z trenerem oraz menadżerkami, zauważyli jej zachowanie dlatego po chwili wszyscy się zebrali koło leżącej dziewczyny.

- Co się dzieje?! – zawołał wystraszony JP.

Pani Hills przyłożyła swoją dłoń do czoła dziewczyny, było rozpalone.

- Ma gorączkę! – zawołała po czym zwróciła się do trenera Evansa. – Idę zadzwonić do jej opiekunki by po nią przyjechała!

Mark skinął tylko głową po czym spojrzał na zawodników.

- Pójdę ją zwolnić z reszty zajęć. – powiedział po czym spojrzał na Garcie. – Gabrielu, zanieś ją do gabinetu pielęgniarki, dobrze?

- Jasne! – odpowiedział różowowłosy, po czym podniósł dziewczynę na tak zwaną pannę młodą.

Zdziwił się tym, jak Cornelia jest lekka, podniósł ją bez żadnych problemów. Kiedy szedł w stronę pielęgniarki szkolnej, w pewnym momencie się przyjrzał się dziewczynie której powieki same opadały a sama rudowłosa cały czas się trzęsła. Mimo wszystkiego, Gabriel stwierdził w myślach, że Cornelia jest ładna. Przez tą myśl lekki rumieniec wpłynął na jego twarz, powiększył się gdy osłabiona dziewczyna wtuliła nieświadomie swoją głowę w jego klatkę piersiową. Widząc, że jej stan się pogarsza przyśpieszył kroku by jak najszybciej dojść do pielęgniarki. Modlił się w myślach, by jak najszybciej ktoś ją zabrał do domu.

Po Cornelię przyjechał Henry, ponieważ ciocia Diana miała bardzo ważne spotkanie związane z nową kolekcją ubrań przez co nie mogła przyjechać. Gdy dotarli do domu, pomógł rudowłosej położyć się w łóżku po czym dał jej leki przeciwgorączkowe oraz przeciwbólowe. Kiedy dziewczyna je zażyła postanowiła się przebrać w piżamę i trochę przespać, gdyż od tego wszystkiego powieki same jej się zamykały. 

***

Cornelia obudziła się dopiero koło szesnastej, kiedy usłyszała jak ktoś wchodzi po schodach. Podniosła się do siadu, po czym przetarła zaspane oczy, czuła się trochę lepiej niż w szkole ale nadal była osłabiona. Przynajmniej leki w jakimś stopniu pomogły. Spodziewała się, że do jej pokoju wejdzie ciocia albo Henry, ewentualnie ktoś z jej przyjaciół z rocznika ale nigdy nie przypuszczałaby, że w drzwiach stanie Gabriel Garcia. Zdziwiona dziewczyna patrzyła na niebieskookiego, który jako pierwszy się odezwał.

- Mogę wejść? – zapytał na co rudowłosa tylko skinęła głową.

Kiedy Gabriel zamknął drzwi zaczął rozglądać się po pokoju dziewczyny. Był według niego ładnie urządzony oraz pasował do osobowości rudowłosej. Cornelia powiedziała drugoklasiście, że może usiąść na krześle obrotowym które miała przysunięte do biurka. Różowowłosy podszedł bliżej biurka by zabrać krzesło, ale wtedy jego wzrok utkwił w ramce ze zdjęciem. Widział w nim kobietę oraz małą dziewczynkę, którą najpewniej była Cornelia ale w takim wypadku kim była kobieta obok? 

- Gabriel, wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona dziewczyna widząc, że chłopak stoi w miejscu.

Wtedy Garcia przypomniał sobie, że przecież ta na niego czeka.

- Już idę! – szybko przysunął krzesło bliżej łóżka po czym na nim usiadł. – Lepiej się czujesz?

- Powiem ci, że tak. – odpowiada z lekkim uśmiechem. – Czuje się osłabiona ale przynajmniej już głowa mnie aż tak nie boli. 

Gabriel również uśmiechnął się w jej stronę.

- Cieszę się, ponieważ martwiłem się o ciebie.

Cornelii oczy rozszerzyły się ze zdziwienia na słowa chłopaka. Martwił się? Przecież praktycznie oboje się nie znali. Ich interakcje ograniczały się do powiedzenia sobie cześć na treningu. Ale zrobiło jej się ciepło na sercu, to było urocze, że się martwił mimo, że nie musiał. Uśmiechnęła się szerzej, przez co twarz różowowłosego spłonęła rumieńcem. Mimo iż leżała chora w łóżku, nieuczesana i ubrana w piżamę nadal według chłopaka wyglądała ładnie.

- Co się ze mną najlepszego dzieje? – pomyślał nie spuszczając ani na chwilę wzroku z rudowłosej. 

- Gabrielu, mam pytanie. – głos dziewczyny doszedł do uszu Garcii. – Dlaczego postanowiłeś mnie odwiedzić?

- Jak wspomniałem wcześniej, martwiłem się o ciebie i wolałem sprawdzić, czy czujesz się już lepiej. – wyjaśnił chwytając ją za dłoń.

Jednak kiedy zrozumiał co właśnie zrobił, szybko ją puścił na co ta jedynie cicho się zaśmiała. Po krótkiej chwili rozmowa się rozwinęła, dwójka nastolatków coraz lepiej się poznawała, rozmawiali o swoich zainteresowaniach oraz marzeniach. Gabriel również opowiedział jej, że Riccardo złożył rezygnacje z klubu co bardzo zasmuciło rudowłosą. Cornelia naprawdę dobrze się czuła w towarzystwie chłopaka, on najwidoczniej też. Kiedy tak rozmawiali nie zauważyli, że na dworze robi się coraz ciemniej.

- Będę się musiał już zbierać do domu, – westchnął cicho, wstając przy okazji z krzesła. – bardzo miło mi się z tobą rozmawiało Cornelio.

- Mi również! Dziękuje, że mnie odwiedziłeś! – zawołała szczęśliwa. – Uważaj na siebie jak będziesz wracać do domu.

Gabriel jedynie skinął głową po czym wyszedł z pokoju równocześnie się żegnając z piwnooką. Dziewczyna z uśmiechem na ustach położyła się na plecach, wtedy usłyszała dźwięk przychodzącego SMS, więc chwyciła leżący na półce telefon i zobaczyła kto do niej napisał. W wiadomości było napisane zwykłe hej, wtedy dziewczyna przypomniała sobie o tym, że Louis miał do niej wieczorem napisać. Uśmiech poszerzył jej się jeszcze bardziej. Rozmowa zaczęła się zwyczajnie, od pytań pokroju ulubiony kolor aż doszła do opowiadania sobie śmiesznych historii z życia. Jednak kiedy zegarek pokazywał, że jest już po północy Cornelia ze smutkiem wysłała ostatnią wiadomość i położyła się spać.

Jednak w głowie dalej miała blondwłosego Louisa Forda.

***

 Cornelia wróciła do szkoły dwa dni później, wolała posiedzieć w domu dłużej by mieć pewność, że na pewno jest już w pełni zdrowa. Cała drużyna się ucieszyła gdy znów zobaczyli ją na boisku, a ona cieszyła się, że znów może grać. Cieszyła się również z faktu, że kapitan Riccardo jednak nie zrezygnował z klubu bo jeśli by to zrobił, to Raimon straciłby niesamowitego zawodnika oraz przy okazji nie mieliby kapitana. 

Właśnie teraz cała drużyna siedziała w pokoju klubowym i rozmawiali o Turnieju Szlaku Imperium, był to turniej który miał wyłonić najlepszą szkolną drużynę piłkarską w całym kraju. Cornelia dowiedziała się dopiero rano, że w ogóle ich drużyna ma zamiar wystąpić w tym turnieju ale podobał jej się ten pomysł. Może wtedy reszta drużyny przekonała się, że warto walczyć o wolny football. Trener Evans ogłosił z kim Raimon zmierzy się w pierwszym meczu Szlaku, będzie to drużyna z Akademii Gwiezdnej Drogi. W tle rozniosły się rozmowy na temat tej drużyny oraz tego, że słyną z brutalnej i nieczystej gry oraz, że zawsze grają na granicy faulu. 

- Nawet jakby grali czysto, to nadal są silnym przeciwnikiem – powiedział w pewniej chwili Eugene. – i ja się ich boję!

- Eugene, z całym szacunkiem ale ty się wszystkiego boisz. – pomyślała rozbawiona Cornelia.

Okazało się, że Gwiezdni zazwyczaj grają we formacji ze wzmocnioną obroną i żeby się przebić przez środek przydatne mogę być podania na daleko oraz podejścia skrzydłami. Rudowłosa widziała, jak Arion oraz JP się cieszą z tej informacji, ponieważ ostatnio ciężko ćwiczyli właśnie dalekie podania. Uśmiechnęła się w ich stronę ciesząc się ich szczęściem, ale po chwili wróciła do słuchania tego co trener ma do powiedzenia. Riccardo postanowił jednak zapytać Evansa o coś innego niż taktyka, a mianowicie zapytał się czy mężczyzna już dostał wiadomość od Piątego Sektora z ustalonym wynikiem. W pomieszczeniu zaczęły z ust zawodników wychodzić milion pytań. Ustalono już wynik? Kto ma wygrać? Czy Raimon ma już przegrać w pierwszym meczu?

- Gwiezdni wygrają – powiedział uśmiechnięty szyderczo Victor. – wynikiem dwa do zera.

- To nie sprawiedliwe! – stwierdził Wan Chang patrząc z wrogością na Blade'a.

- Wiecie co – głos tym razem zabrał Ade. – w tamtym roku zajęliśmy drugie miejsce w Japonii. Nie będzie to podejrzane, jeśli przegramy od razu w pierwszym meczu?

Cornelia westchnęła cicho. Chciała odpowiedzieć czarnowłosemu, że będzie to w cholerę podejrzane ale postanowiła się nie odzywać. Ale w świecie gdzie piłka nożna jest manipulowana wszystko jest podejrzane.

- To kara za to, że nie wykonaliśmy polecenia w meczu z geniuszami – jęknął Eugene po czym spuścił w dół swoją głowę. – no bo co innego?

- Tak to się kończy, kiedy niektórzy bezmyślnie robią co im się podoba. – dodał Kaiser, który podpierał głowę na jednej dłoni i patrzył karcącym wzrokiem na Ariona.

Cornelia chciała coś mu powiedzieć ale przerwał jej w tym Samguk. Bramkarz zapytał trenera dlaczego ten postanowił zataić przed nimi informacje z wynikiem, Evans jedynie wytłumaczył, że nie widział takiej potrzeby oraz, że chce ten mecz wygrać. Cornelia słyszała zza siebie jak Victor kpi z słów mężczyzny, jednak ten się nie przejął i dalej mówił o swoim celu. Cornelii rozszerzyły się oczy z niepokoju, gdy usłyszała jak Samguk mówi o tym, że ich szkolny klub poniesie karę za sprzeciwienie się Piątemu Sektorowi, ale trener Evans był nieugięty powiedział, że nie pozwoli by ktoś ustalał wynik meczu jeszcze przed gwizdkiem.

Arion podniósł się z swojego miejsca.

- Sam damy radę! – zawołał Sherwind z uśmiechem na twarzy. – Pan trener wie co mówi, wyjdziemy i zagramy prawdziwy football!

- Nawet nie waż się mówić takich rzeczy! – Han odwrócił zdenerwowany głowę w stronę niebieskookiego, przez co i Arion i Cornelia się trochę wystraszyli. – Ja też chce wygrywać! Tak samo jak reszta, ale tu nikt nas nie pyta o zdanie.

Cornelia przymknęła oczy by zebrać myśli, w tle nadal słyszała rozmowę bramkarza drużyny z trenerem. Fakt, że trener nie zrobił dobrze zatajając wynik meczu przed nimi, ale przecież chciał dobrze. Poza tym, wizja walki o wolny football to według dziewczyny dobry pomysł, ponieważ miała takie samo zdanie jak trener Evans, że nie można ustalać wyników przed meczem. Nagle starsi zawodnicy zaczęli podnosić się z swoich miejsc i kierować do wyjścia, wtedy Cornelia zrozumiała, że nie ważne jak trener będzie długo ich przekonywać to ci i tak będą się słuchać Sektora.

- Chwila! – zawołał zaskoczony Arion patrząc na wychodzących kolegów. – A co z treningiem?!

Kaiser tylko zlustrował go chłodnym spojrzeniem od góry do dołu.

- Ten mecz i tak przegrywamy do zera, więc po co trenować? – zapytał ze zmarszczonymi brwiami a kiedy zobaczył, że Cornelia szykuje się by dodać swoje trzy grosze powiedział na koniec. – Marchewka nawet nie próbuj nic dodawać, bo i tak nie przekonasz nikogo z wychodzących by został.

Doskonale to wiedziała, że by nie przekonała ale chciała chociaż spróbować. Za próby nie zabijają, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro