17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mecz z Akademią Gwiezdnej Drogi nastąpił szybciej niż rudowłosa się tego spodziewała. Przez kilka ostatnich dni ciężko ćwiczyła na treningach by móc pomóc drużynie podczas tego meczu, ale miała też świadomość, że może znów całe spotkanie spędzić na ławce rezerwowych. Widziała, że część zawodników dalej jest za tym by słuchać się Sektora, ale Cornelia razem z JP oraz Arionem mieli zamiar zrobić swoje. Zamierzali grać by wygrywać, nawet jeśli reszta zespołu jest temu przeciwna.

Właśnie w tym momencie obie drużyny stały na przeciwko siebie, Gwiezdni mierzyli swoich przeciwników kpiącym spojrzeniem. Wiedzieli doskonale, że dzisiejszy mecz należy do nich ale chcieli jeszcze przed tym trochę pośmiać się ze swoich rywali.

- No dzieciaki z gimnazjum Raimon'a, bądźcie posłuszni i grzecznie przegrajcie żeby widownia miała czym się ekscytować. – powiedział jeden z zawodników z szerokim uśmiechem. 

Cornelia zacisnęła ze złości swoje dłonie w pięści. Nie dość, że drużyna jest podzielona to jeszcze grają z jakąś bandą nadętych buców. Jak tylko wejdzie na boisko, to pokaże im gdzie raki zimują! O ile w ogóle będzie dzisiaj mogła grać, ponieważ ostatnio grzała ławkę rezerwowych. Ale przecież zmienił się trener, może Mark Evans pozwoli jej wyjść w dzisiejszym meczu? Na ostatnich treningach naprawdę mocno się starała, dlatego miała cichą nadzieje na to, że nie spędzi całego meczu na ławce.

- Panie trenerze – zwróciła się do brązowowłosego mężczyzny. – jaki jest dzisiaj skład wejściowy?

Mark tylko uśmiechnął się do rudowłosej dziewczyny.

- Spokojnie Cornelia, zagrasz w dzisiejszym meczu, – kiedy to powiedział to uśmiech na twarzy rudowłosej się poszerzył ze szczęścia. – ale wejdziesz dopiero w drugiej połowie i zmienisz się wtedy z JP.

Cornelia gdyby mogła, to by ze szczęścia rzuciła się na szyje trenera. Tak bardzo się cieszyła, że dzisiaj wreszcie wejdzie na murawę i zagra prawdziwy mecz! Kiedy zobaczyła, że cała drużyna ustawia się na swoich pozycjach, w myślach zaczęła kibicować swoim kolegom z klasy. Gwiezdni będą trudnym przeciwnikiem, ale przecież nie ma takiego muru którego nie da się przeskoczyć co nie? Rudowłosa usiadła na ławce i czekała na gwizdek, który miał rozpocząć mecz, ale zauważyła coś co ją trochę zaniepokoiło. 

Zauważyła dość dziwne zachowanie Kaisera, chłopakowi trzęsły się dłonie a jego klatka piersiowa unosiła się szybciej raz w górę raz w dół. Nigdy wcześniej nie zauważyła by się tak zachowywał, nawet podczas treningów. Zmarszczyła lekko brwi, jednak nie mogła dłużej przyglądać się niebieskowłosemu, ponieważ sędzia zagwizdał co oznaczało, że mecz już się zaczął.

Zaczynali Gwiezdni.

***

Pierwsza połowa trwała i Cornelia czuła, jak krew buzuje jej w żyłach. Zawodnicy Raimon'a praktycznie się nie starali, jedynie Arion i JP starali się cokolwiek zrobić. Ale miarka się przebrała gdy dziewczyna zobaczyła, że jeden z zawodników Gwiezdnych podłożył Arionowi nogę przez co chłopak się przewrócił. Rudowłosa zacisnęła dłonie w pięści, miała wielką ochotę wyjść na to boisko i porządnie ochrzanić swoją drużynę, ale wiedziała doskonale, że nie może tego zrobić w tym momencie. Ale najwyżej zrobi to jak będzie przerwa.

- To nie ma sensu – powiedziała do siebie. – obrońcy, nie licząc JP, w ogóle się nie starają bronić! Jaki jest sens gry w takim razie?!

Kapitan Gwiezdnych był przy piłce i już chciał strzelić pierwszego gola dla swojej drużyny, jednak ktoś mu w tym przerwał. Piwne tęczówki dziewczyny rozszerzyły się ze zdziwienia, ale i ze szczęścia gdy zobaczyła kapitana Riccardo, który przejął w powietrzu piłkę. Widziała, że jeden z zawodników drużyny przeciwnej coś do niego mówi, jednak jedyne co Di Riggo mu odpowiedział to to, że nie ma zamiaru już słuchać się Piątego Sektora oraz, że dzisiaj walczy o zwycięstwo.

- Kapitan też chce walczyć... – rudowłosa dalej była w szoku, ale kiedy minął zaczęła z uśmiechem na ustach wołać do chłopaka. – Dajesz Riccardo! Pokaż tym pajacom gdzie raki zimują!

Faktycznie Riccardo zaczął zgrabnie omijać zawodników przeciwnej drużyny, po chwili dodał do Kaisera jednak piłka odbiła się od murawy i poleciała na bok. Wtedy Riccardo użył swoją słynną technikę, która nazywa się Wirtuoz i dzięki niej wskazał Arionowi drogę którą piłka poleci. Cornelia słyszała o tej technice ale nie widziała jej wcześniej na oczy, ale mogła powiedzieć tylko tyle, że jest serio skuteczna.

Arion użył szybkiego powiewu by ominąć zawodnika Gwiezdnych, ale po chwili był otoczony przez innych graczy. Kopnął piłkę do góry, przez co ta przeleciała nad przeciwnikami i wtedy do akcji wkroczył JP, który główką oddał piłkę Arionowi. Sherwind postanowił podać do kapitana, któremu udało się przejąć i po chwili na boisku można było usłyszeć dwa słowa.

- Takt Fortissimo! – to była specjalna taktyka Di Rigga, dzięki której Raimon zdobył pierwszą bramkę. 

Całe trybuny zaczęły wiwatować, Gwiezdni patrzyli z szokiem na kapitana Di Riggo, natomiast reszta drużyny była zaniepokojona. Cornelia aż wstała z ławki po czym zaczęła wesoło skakać i wołać. Widziała jak Arion oraz JP również się cieszą. Jeszcze można zmienić przebieg tego meczu! Jeszcze Raimon może wygrać! Słyszała jak siedzący obok niej Victor coś mamrocze pod nosem, jednak zignorowała go.

Nadal jest nadzieja!

***

- On próbuje się wstawiać? – zapytał sam siebie Victor z kpiarskim uśmiechem na ustach. – Śmieszne.

Cornelia uważnie obserwowała kapitana, który chwilę przed słowami Blade'a powiedział, że w tym spotkaniu to Raimon zwycięży. Widziała, że drużyna jest równie zszokowana jego słowami co przeciwnicy. Ale ona była dumna z Di Rigga, ponieważ postanowił walczyć o wolny football i dzięki temu zyskał u niej jeszcze większy szacunek niż wcześniej. 

Sędzia gwizdnął co oznaczało, że gra została wznowiona. Gwiezdni byli przy piłce, kapitan nakazał krycie przeciwników, jednak poza samym kapitanem, Arionem oraz JP nikt z pozostałych członków drużyny Raimon'a nie raczył się ruszyć. Kiedy Riccardo chciał odebrać piłkę blondwłosemu zawodnikowi, ten go sfaulował. Cornelia poczuła jak zbiera się w niej złość, gdzie do cholery jasnej jest sędzia!

- Co jest!? Sędzia jest ślepy czy co?! – rudowłosa krzyczała w stronę boiska, a kiedy zobaczyła, że kolejny zawodnik sfaulował tym razem Eugene'a, jeszcze głośniej zaczęła krzyczeć. – Oni specjalnie ich faulują! 

Siedzący koło niej Victor tylko prychnął rozbawiony jej krzykami.

- Tak się kończy, gdy ktoś postanowi sprzeciwić się Piątemu Sektorowi. – stwierdził, a piwne tęczówki dziewczyny spojrzały prosto w te jego pomarańczowe.

- Zamknij się Victor! – dziewczyna zacisnęła pięści tak mocno, że aż jej knykcie stały się czerwone. – Wygramy i będzie ci łyso!

Chłopak się roześmiał, co wprawiło rudowłosą w małe zakłopotanie. Co go niby tak rozśmieszyło? Akurat teraz powinien jej rzucić jakiś wredny komentarz, ale zamiast tego się śmiał. Kiedy się uspokoił w jego oczach tliły się iskry złośliwości ale i też zaciekawienia. Cornelia z każdą kolejną minutą czuła coraz większy niepokój spowodowany jego zachowaniem.

- A więc spójrz na to tak karzełku, – tu głową wskazał na boisko. – ten wasz kapitan jest zwyczajnie w świecie żałosny. Nie ważne, że jest wirtuozem skoro nikt nie zamierza go słuchać. 

- Victor! – zawołała wkurzona już do granic możliwości dziewczyna, jednak granatowłosy kontynuował.

 - Jedyni którzy sprzeciwiają się Piątemu Sektorowi to wasza czwórka – zauważył z kpiącym uśmiechem. – jak niby macie zamiar walczyć przeciwko ośmiu zawodnikom z waszej drużyny, plus jedenastu przeciwnikom? 

I tutaj niestety Cornelia musiała się zgodzić z słowami Victora. Mimo, że ich czwórka postanowiła się sprzeciwić Sektorowi, to nadal większość drużyny jest temu systemowi posłuszna. Zastanawiała się, jak można ich przekonać do zmiany zdania, ale długo się nie namyśliła gdyż usłyszała, jak jeden z Gwiezdnych mówi, że ma ducha walki.

- Oto mój duch walki! – zawołał fioletowłosy napastnik, za którym zaczęło się formować coś na wzór ogromnego orła. – Oto Skrzydlaty Sokolnik! 

Wtedy akcja poszła bardzo szybko, zawodnik z duchem walki strzelił bramkę dla swojej drużyny. Samguk próbował chwycić piłkę, jednak siła kopnięcia była tak duża, że bramkarz poleciał razem z piłką do siatki. Po tym komentator ogłosił, że pierwsza połowa spotkania dobiegła końca. Cornelia zauważyła, że do klęczącego Sama podszedł zawodnik który oddał strzał, nie wiedziała co mówił do bramkarza ale wiedziała, że na pewno coś nie miłego. Zmartwiona rudowłosa zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę bramki.

Kucnęła koło bruneta, po czym położyła swoją dłoń na jego ramieniu.

- Dasz radę wstać? – zapytała troskliwym głosem, na co ciemne tęczówki bramkarza spojrzały w te jej piwne.

- Tak, nic mi nie jest. – odpowiedział, wstając na nogi po czym zaczął rozglądać się po trybunach, tak jakby kogoś szukał.

Wtedy piwne oczy nastolatki zauważyły, jak ktoś macha w ich stronę z trybun. Kiedy zmrużyła oczy zobaczyła, że jest to kobieta o bardzo podobnych rysach twarzy co Samguk. Rudowłosa znów spojrzała na bramkarza jednak ten tylko odwrócił wzrok, by nie widzieć kobiety. Wtedy Cornelia już zrozumiała.

- To twoja mama, tak? – zapytała delikatnie, na co chłopak się spiął.

- Nie chciałem by przychodziła na mecz, – przyznał smętnie po czym zaczął się kierować w stronę wyjścia z boiska. – nie chciałem by widziała, jak przegrywamy.

Po tych słowach dziewczyna została sama, podniosła głowę do góry po czym spojrzała na bezchmurne niebo. Rozumiała Sama w stu procentach, jednak powinien się cieszyć, że jego mama znalazła czas by przyjść i obejrzeć jego mecz. Ile ona by dała, by jej mama mogła obejrzeć jak gra. Gdy o tym pomyślała, łza zakręciła się jej w jednym oku więc zaczęła szybko mrugać by nie pozwolić jej spłynąć.

- Nie będę teraz płakać, mamy mecz do wygrania! – dziewczyna również zaczęła iść w stronę szatni. – Mamo, proszę trzymaj za mnie kciuki. Trzymaj kciuki za całą drużynę.

***

- Przecież to zwykły remis! – zawołała dziewczyna do siedzących na ławkach kolegów. – Jeśli się przyłożymy, to zwycięstwo będzie nasze!

- A ma być nasze? – zapytał oparty o ścianę Victor. – Nadal w to wierzysz?

- Bardzo w to wierze!

Po tych słowach dziewczyna usiadła koło Kaisera. Z zdenerwowania oparła swoje łokcie na kolanach i schowała twarz w dłoniach. W tym samym czasie Victor zaczął opowiadać o tym, że zawodnik który strzelił bramkę należy do elity Cesarskich oraz, że potrafi kontrolować swojego ducha walki na tym samym poziomie co Blade. Granatowłosy nawet wytknął kapitanowi, że on nie umie kontrolować swojego duch walki, co wyraźnie zasmuciło brązowookiego. Cornelia już chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej w tym czyiś dotyk, odwróciła głowę w stronę niebieskowłosego który trzymał ją za ramię. Jego spojrzenie nakazywało jej by nie wdawała się w dyskusje, rudowłosa niechętnie odpuściła i dalej siedziała cicho. 

Victor odepchnął się od ściany, po czym z uśmiechem na twarzy powiedział.

- Decyzja o waszej porażce już została podjęta! 

- Nikt oprócz nas, nie będzie o tym decydować! – zawołał siedzący dotąd cicho trener Evans, po czym wstał. – Jak mówiłem, czego by sektor nie żądał nie pozwolę by ustalał wyniki na długo przed meczem. Nie ma mowy!

 - Słucham? – Victor był zbity z tropu przez słowa trenera.

Mark uśmiechnął się szerzej.

- Jeśli ktoś może mieć wpływ na wygraną, to może być to tylko bogini zwycięstwa. – wyjaśnił brązowooki mężczyzna. – A ja wiem, że bogini zwycięstwa nigdy nie uśmiecha się do tych, którzy nawet nie walczą o sukces. Czy ktokolwiek z was może szczerze przyznać, lubi dzisiejszy sterowany football? 

W tym momencie mężczyzna podszedł do siedzącego ze spuszczoną głową Sama.

- Sam – chłopak podniósł głowę na głos trenera. – kazano ci przegrać a mimo to zrobiłeś wszystko, by obronić tamten strzał.

- To prawda. – przyznał niepewnie po czym spuścił głowę, trener natomiast mówił dalej. 

- To właśnie jest instynkt prawdziwego piłkarza, – po tych słowach Mark zaczął iść między zawodnikami. – ktoś strzela do bramki to odruchowo bronisz. Ktoś staje ci na drodze, dryblujesz i go wymijasz. Oddajesz mocnieje strzały niż inni. Walczysz o zwycięstwo. To czują świetni piłkarze i wiem, że wy też to czujecie!

Piwne oczy Cornelii zaświeciły się a humor od razu jej się poprawił. Uśmiechnęła się szerzej na słowa trenera co nie uszło uwadze Ballzack'a. Chłopak nie rozumiał dlaczego dziewczynie aż tak się pali do walki z Piątym Sektorem. Najwidoczniej dziewczyna jeszcze nie wie, jakie konsekwencje mogą wypłynąć przez bunt jaki wzniecają ona, jej koledzy z klasy, Riccardo oraz trener. Zmrużył swoje oczy by dokładniej przyjrzeć się dziewczynie, miała mały zadarty nos oraz pełne malinowe usta która teraz były wykrzywione w szeroki uśmiech, do jego nosa również doszedł zapach jej kwiatowych perfum. Poczuł jak policzki zaczynają go piec, a w brzuchu poczuł skurcz.

Ten skurcz nie podobał mu się ani trochę. 

- Za chwilę zaczyna się druga połowa – głos trenera wybił chłopaka z myśli. – ogłaszam zmiany w składzie. Za JP wchodzi Cornelia.

Na tą informacje Lapin podbiegł do przyjaciółki, po czym chwycił ją za dłonie i zaczął życzyć jej powodzenia podczas drugiej połowy. Niebieskowłosy gdy tylko to zobaczył poczuł w środku siebie coś dziwnego, coś czego nie czuł nigdy wcześniej. Czuł dziwną irytację względem niskiego pierwszaka mimo, że ten nie zrobił nic złego. Postanowił to zignorować i po chwili zaczął kierować w stronę wyjścia z szatni.

- Co jest? – pytał sam siebie w myślach. – Czemu czułem ten dziwny skurcz gdy się na nią popatrzyłem? Durna marchewka, same z nią są problemy! Jak nie wali tych swoich farmazonów razem z Arionem to sprawia, że czuje jakieś skurcze! 

Kiedy wszyscy stanęli na swoich pozycjach, rudowłosa czuła jak serce jej szybko bije od stresu. Wreszcie zagra swój pierwszy mecz! I to jeszcze w Szlaku Imperium! Widziała jak z ławki rezerwowych JP oraz Sky trzymają za nią zaciśnięte pięści, oraz słyszała jak mały woła jej imię oraz mówi, że w nią wierzy. Cornelia spojrzała w niebo i uśmiechnęła się szerzej do siebie.

- We could be heroes. – zacytowała tekst piosenki którą słuchała w trakcie drogi na mecz.

Nie miała pojęcia, że faktycznie w najbliższej przyszłości ona oraz jej koledzy z drużyny staną się bohaterami.

Rozległ się dźwięk gwizdka, właśnie zaczęła się druga połowa meczu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro