18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stojąc na boisku Cornelia czuła jednocześnie ekscytacje jak i strach. Mimo wielu godzin ćwiczeń czuła się tak, jakby była najmniej potrzebnym członkiem drużyny. Wiedziała, że nadal mocno odstaje od kolegów z drużyny, ale zrobi wszystko by zapewnić zwycięstwo w tym meczu! Jest obrońcą i będzie bronić swojej bramki do samego końca! Kątem oka zobaczyła, że JP oraz menadżerki krzyczą w jej stronę motywujące słowa, co dodawało jej odwagi.

Kaiser podał do stojącego w tyle Ade'a, rudowłosa zobaczyła jak Arion macha w stronę czarnowłosego i prosi go o podanie. Kebe zrobił to bez żadnego gadania a Sherwind zaczął pędzić przez połowę przeciwnika, rudowłosa wiedziała już co ma zrobić. Wybiegła z swojej pozycji mimo wołań starszych kolegów i już po chwili Arion podał zgrabnie piłkę do niej. Dziewczyna z uśmiechem na ustach zaczęła biec przed siebie, omijając przy tym zawodników z drużyny przeciwnej.

- Nie popisuj się dziewczynko! – jeden z zawodników Gwiezdnych wykonał wślizg, który spowodował, że dziewczyna się przewróciła a piłka poleciała do góry. 

- Cornelia! – zawołał przestraszony Riccardo widząc, że młodsza koleżanka leży na murawie.

- Niech cię! – zdenerwowany Arion wyskoczył do góry i odebrał piłkę głową. 

Piłka tak czy inaczej trafiła do Gwiezdnych, którzy wbiegli na połowę Raimon'a i szykowali się do oddania strzału. Cornelia kiedy to zobaczyła, szybko podniosła się na nogi i zaczęła biec na swoją połowę by móc jak coś zablokować przeciwników. Jednak była zaskoczona, i to bardzo pozytywnie, gdy zobaczyła jak Sam skacze by zatrzymać piłkę. Uśmiech na jej twarzy się poszerzył, gdy chłopak wstał na nogi a w dłoniach trzymał piłkę.

- Brawo Sam! – zawołała szczęśliwa.

- Riccardo, JP, Arion, Cornelia – zaczął po kolei wymieniać imiona osób, które jako pierwsze postawiły się Piątemu Sektorowi. – nareszcie otworzyłem oczy. Zagram tak jak przed laty, chcę znowu zobaczyć jak bogini zwycięstwa się do mnie uśmiecha. 

Sam wyrzucił piłkę do Di Rigga.

- Nie ma co się oszczędzać! – zawołał z szerokim uśmiechem. – Pełny atak z twoim Wirtuozem! Cornelia i Arion powinni utrzymać tempo twoich doskonałych podań, w końcu od dawna trenują jak nakręceni! Ja zajmę się obroną bramki! Naprzód! Wygramy mecz!

- Tak jest! – zawołali razem Arion, Cornelia i Riccardo po czym wzięli się do roboty.

Ktoś przecież musi wygrać ten mecz!

- Sam do nich dołączył? Co tu się dzieje? – kiedy rudowłosa biegła za kapitanem, usłyszała to pytanie.

Stanęła na chwilę i popatrzyła się na Kaisera. Chłopak spojrzał zdezorientowany w jej oczy, po czym spuścił wzrok na swoje buty. Cornelia westchnęła, po czym zaczęła biec za kapitanem który dzięki swojemu Wirtuozowi wskazał jej drogę, którą poleci piłka. Piłka została zablokowana przez jednego z obrońców Gwiezdnych, przez co piłka poleciała wysoko do góry. Wtedy Cornelia już wiedziała, że jest to dla niej idealna okazja. Wyskoczyła w górę i przejęła piłkę a kiedy wylądowała zaczęła płynnie omijać swoich przeciwników.

- Świetne podanie kapitanie! – zawołała z uśmiechem rudowłosa, na co Riccardo skwitował jej uśmiechem.

Jednak piłka nie była za długo w jej posiadaniu, ponieważ jeden z zawodników drużyny przeciwnej brutalnie ją odebrał. Cornelia przewróciła się do przodu robiąc koziołka w powietrzu, w tle słyszała jak przeciwnicy się z niej śmieją. Zacisnęła zęby i starała się to ignorować, ale kiedy usłyszała komentarz o tym, że córka mordercy gra w drużynie Raimon'a poczuła jak coś w środku niej się rozpada. Leżąc na murawie poczuła jak w jej oczach pojawiają się łzy, które mimo jej woli spłynęły po policzkach. 

- Nie będziemy grać w piłkę z morderczynią! – wołały dzieci w podstawówce.

- Dlaczego nauczyciele jej nie wyrzucili? Ona może kogoś zabić! – mówili jeszcze inni uczniowie.

- Córka mordercy nie zasługuje na to by mieć przyjaciół!

Cornelia wstała i wytarła oczy. Podstawówka to już przeszłość, nie może teraz myśleć o tym. Grają ważny mecz, dzięki któremu będą mogli zakwalifikować się do dalszych rozgrywek w Szlaku Imperium. Musi dać z siebie wszystko! Szybko wróciła na swoją połowę widząc, jak jeden z zawodników chce użyć swojego ducha walki do strzelenia bramki. Arion próbował zatrzymać strzał jednak bezskutecznie, nie pomógł również Avatar kapitana, więc dziewczynie jedyne co przyszło do głowy to obrona całym ciałem. Siła była tak duża, że dziewczynie zdawało się, że zaraz piłka przebije jej ciało na wylot. Wreszcie siła powaliła Cornelię, która upadła na ziemię z głośnym hukiem a w tle słyszała przerażone wołania Ariona oraz siedzącej na ławce Sky. 

- To na nic, jestem za słaba... – powiedziała rudowłosa podnosząc się z murawy.

- Nieprawda! – zawołał z bramki Samguk. – Zdołaliście osłabić siłę tego strzału! Złapię ją choćby nie wiem co!

Cornelia spojrzała w stronę bramkarza, który użył swojej techniki Zapalny Przechwyt by zatrzymać strzał przeciwnika. Uśmiech na twarzy Cornelii pojawił się gdy zobaczyła, że Sam trzyma w swoich dłoniach piłkę. Ich bramka była uratowana! Sam wyrzucił piłkę w stronę Ariona, który zaczął dryblować zawodników drużyny przeciwnej po czym podał do kapitana Di Riggo. Usłyszała nawet za sobą jak Sam krzyczy do kapitana, że wierzy w to, że opanuje swojego Avatara. Cornelia również w niego wierzyła. Wtedy za pleców Riccarda zaczęła pojawiać się postać, którą sam właściciel nazwał Maestro Arcy Dyrygent. Po chwili kapitan oddał bardzo potężny strzał, który nazywał się Harmonia Atomów. Dzięki tej technice obrona Gwiezdnych padła na murawę, a piłka znalazła się w siatce sprawiając, że Raimon zdobył drugą w tym spotkaniu bramkę.

Wtedy sędzia odgwizdał koniec meczu. Cornelia zaczęła skakać ze szczęścia, po chwili dołączył do niej Arion. Raimon przeszedł dalej! To przecież coś niesamowitego! Kiedy się w miarę uspokoiła zauważyła, że podeszli do nich menadżerki oraz JP który był nie mniej szczęśliwy od Sherwind'a i Haggard. Sky mocno przytuliła Cornelię, która na początku nie zrozumiała o co chodzi jej przyjaciółce, ale po chwili oddała uścisk.

- Gratulacje! – zawołała Sky z uśmiechem, gdy tylko odsunęła się od rudowłosej. – Byliście świetni!

Rudowłosa tylko machnęła dłonią na jej słowa.

- Nie zrobiłam za dużo. – przyznała lekko uśmiechnięta Cornelia.

- No coś ty! – do rozmowy włączył się JP. – Byłaś niezwykła! A to jak przejęłaś piłkę w powietrzu było rewelacyjne! 

Cornelia była szczęśliwa, że mogła chociaż trochę pomóc drużynie w dojściu do zwycięstwa. Wtedy sobie przypomniała o jednej sprawie, którą musiała rozwiązać. Odeszła od przyjaciół informując ich tylko, że później do nich dołączy. Wzrokiem szukała Kaisera, którego dostrzegła w towarzystwie chłopaków którzy nie poddali się rebelii o wolny football. Powolnym krokiem zaczęła iść w jego stronę, zobaczyła jak ponownie dłonie chłopaka drżą. Gdy stanęła koło niego, delikatnie poklepała go po barku chcąc dać mu znak, by ten się odwrócił. Ballzack zwrócił swoją głowę w jej stronę po czym jego ciemne niczym węgiel tęczówki zderzyły się z tymi piwnymi. Był zdezorientowany tym, że dziewczyna coś od niego akurat chce, chociaż podejrzewał w myślach o czym dziewczyna chce porozmawiać. 

- Coś się dzieje? – zapytała wreszcie spokojnym głosem. 

Niebieskowłosego zbiło z tropu to pytanie.

- A co miałoby się dziać? – Kaiser był zdziwiony tym, w jak niepewny sposób zadał to pytanie.

- Zanim zaczęła się pierwsza połowa zauważyłam, że twoje ręce całe drżały a klatka piersiowa szybciej się unosiła i opadała – zauważyła rudowłosa, powodując u napastnika szok. – teraz po zakończeniu meczu zauważyłam, że twoje ręce zaś się trzęsły. Powiedz, czy wszystko dobrze? Źle się czujesz czy jak?

Kaisera wbiło w ziemię. Czy serio ona przyglądała się jego zachowaniu podczas meczu? Dlaczego właściwie zwróciła uwagę akurat na to, co on robi? Piwne oczy uważnie patrzyły na niego, czekając na odpowiedź której Ballzack nie chciał udzielić. Zmarszczył brwi z zdenerwowania, dlaczego ona się wtrąca w nie swoje sprawy?! 

- A co cię to obchodzi?! – zapytał zdenerwowany sprawiając, że dziewczyna lekko się wystraszyła. – Nie masz własnego życia, że interesujesz się cudzym? Zajmij się wreszcie sobą Cornelia! 

Po tych słowach, nadal zdenerwowany nastolatek udał się do szatni a Cornelia ciężko westchnęła. Przecież nie zapytała o nic złego, czy naprawdę z tym chłopakiem jest aż taki problem by się dogadać? Zastanawiało ją jego zachowanie, może faktycznie jest chory tylko się nie chce przyznać przed resztą drużyny? Rozmyślała tak do momentu, gdy nie poczuła czyjeś dłoni na swoim ramieniu, na początku obstawiała, że to dłoń Ariona ale zdziwiła się gdy za sobą zobaczyła Ade'a.

- Nie przejmuj się nim. – powiedział z lekkim uśmiechem. – On już tak po prostu ma.

- Ade, wiesz może czemu tak drżały mu dłonie przed meczem? – dziewczyna postanowiła zapytać, w końcu Kebe przyjaźni się z Kaiserem.

Uśmiech zszedł z ust chłopaka, jednak pokiwał twierdząco głowom.

- To jego reakcja na stres – wyjaśnił patrząc na kierunek, w którym Ballzack odszedł. – zwykle podczas meczów nie zachowuje się w taki sposób. Zaczęło się to od momentu, gdy niektórzy z naszej drużyny postanowili się postawić Piątemu Sektorowi. Może i tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale Kaiser się martwi.

- Martwi? – zapytała zaciekawiona Cornelia. – Ale o co?

Ade smutno się uśmiechnął.

- Martwi się o to, że naszej drużynie coś się stanie przez tą rebelię. – przyznał, cicho wzdychając na koniec. 

Oczy Cornelii rozszerzyły się z szoku, po czym spojrzała w ten sam kierunek co Kebe. Więc o to chodzi. Dziwił ją fakt, że Kaiser martwi się o coś więcej niż o czubek własnego nosa. Ale kiedy w głowie przetworzyła sobie słowa czarnowłosego, to poczuła dziwne uczucie w środku siebie. Było to coś między współczuciem a zrozumieniem, jednak sama nie wiedziała co bardziej góruje. Zasmucił ją fakt, że niebieskowłosy napastnik musi przez to przechodzić sam, ale skoro nie chce pomocy to po co ma się specjalnie starać? Podziękowała Ade'owi, po czym ruszyła w stronę szatni.

***

Kiedy autobus zatrzymał się przed szkołą, Cornelia wyszła jako jedna z ostatnich. Nadal cieszyła się z tego, że wygrali mecz z Gwiezdnymi ale z tyłu głowy dalej miała słowa, które powiedział jej Ade. Naprawdę chciała pomóc Kaiserowi, przecież są drużyną a drużyna powinna się wspierać, co nie? Kiedy się nad tym zastanawiała nagle ktoś zasłonił jej oczy, przestraszona dziewczyna chwyciła napastnika za dłonie a kiedy je zdjęła odwróciła się i uśmiechnęła widząc blondwłosą czuprynę. 

- Byłaś niesamowita! – Louis przytulił ją mocno do siebie. – Oglądałem cały mecz i nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.

Rudowłosa zarumieniła się lekko.

- Nie zrobiłam za wiele w tym meczu – przyznała próbując ukryć rumieniec. – ale starałam się jak mogę.

- Jak to nie zrobiłaś zbyt dużo? – chłopak był zaskoczony. – Nie mów takich głupot! 

Rudowłosa nie podejrzewała nawet, że niedaleko stoi obiekt jej wcześniejszych myśli, który przyglądał się jej z irytacją. Znowu poczuł w sobie ten dziwny skurcz, który pojawił się podczas przerwy na meczu. Zmarszczył brwi i zlustrował blondyna wzrokiem, od góry do dołu. Kaiser widział w brązowych oczach chłopaka, że nie jest szczery w swoich słowa. Ale dlaczego go to w ogóle obchodzi? To życie i relacje Cornelii, nawet jeśli coś mu się nie podoba to przecież nie ma prawa zabronić jej rozmawiania z tym chłopakiem. 

No właśnie, nie miał prawa.

- Marchewka! – zawołał ją, przez co rudowłosa odwróciła zaskoczona głowę. – Podejdź tutaj, musimy porozmawiać!

Po co to zrobił? Sam nie wiedział, ale czuł w środku siebie, że Louis ma w tym wszystkim jakiś interes. Cornelia była zdziwiona zachowaniem Kaisera, jednak pożegnała się z chłopakiem i ruszyła w stronę ciemnookiego napastnika. Po co ją wołał? Przecież jeszcze nie tak dawno wydarł się na nią, by zajęła się własnym życiem. Louis w tym czasie mierzył Kaisera zdenerwowanym wzrokiem, jednak Ballzack to zignorował.

- Co się stało? – zapytała piwnooka, przez co cała uwaga Kaisera skupiła się na niej.

- Po prostu słyszałem, że Sky razem z JP i Arionem na ciebie czekają i pomyślałem, że cię zawołam. – wyjaśnił a widząc niepewną minę dziewczyny dodał. – Wiesz, by nie musieli na ciebie czekać w nieskończoność marchewko.

Cornelia nie była za bardzo przekonana co do jego słów. W takim wypadku dlaczego nie zawołała jej Sky albo któryś z chłopaków? Ale wolała się nie kłócić z niebieskowłosym, dlatego tylko mu podziękowała po czym się z nim pożegnała i ruszyła w stronę swoich przyjaciół. Widząc jak Cornelia odchodzi w towarzystwie kolegów z swojej klasy oraz Sky, Kaiser poczuł dziwną ulgę na sercu. Jednak spokój nie trwał za długo, ponieważ chłopak poczuł jak ktoś go mocno szarpnął za ramię.

- Myślisz, że takim zachowaniem zwrócisz na siebie jej uwagę? – głos Louis'a nie był tak przyjazny jak wcześniej. Był prześmiewczy i bardzo złośliwy.

Kaiser prychnął.

- Nie zależy mi na jej uwadze, – przyznał krzyżując swoje ramiona na klatce piersiowej. – ale nie chce by przez ciebie cierpiała. 

Kaiser doskonale wiedział kim jest Louis Ford. Chodził on do trzeciej gimnazjum, jednak nie był w jednej klasie razem z najstarszymi zawodnikami z drużyny Raimon'a. Wiedział też jaki z niego jest podły manipulator, który wykorzystuje ludzi do własnych celów. Kaiser miał już w głowie teorie, dlaczego Louis akurat teraz skupił się na Cornelii. Nie podobało mu się to ani trochę, ponieważ nie chciał by młodsza koleżanka miała później problemy.

Z zamyślenia wyrwał go śmiech blondyna.

- Myślisz, że ona cię posłucha? – zapytał z cwaniackim uśmiechem. – Dobry żart!

- Jeśli dowie się co zrobiłeś Carrie, to tak, posłucha mnie. – w tym momencie z twarzy Forda zszedł uśmiech.

Mowa tutaj o pewniej dziewczynie, która w tym roku zmieniła szkołę i przeniosła się do Akademii Królewskiej. Carrie Thompson była lubianą dziewczyną, która chodziła do tej samej klasy co Gabriel oraz Riccardo. Louis wtedy był w drugiej klasie, ona natomiast w pierwszej. Zaczęli się spotykać, ogłosili nawet w szkole, że są oficjalnie razem jednak to wszystko było tylko iluzją. Chłopak od początku manipulował dziewczyną, która dla niego zrezygnowała z swoich pasji oraz przyjaciół, co jak się później okazało wykorzystał do własnych celów. Pewnego dnia, nagle wszyscy się odwrócili od Carrie, wszystkie jej koleżanki zaczęły ją unikać a chłopcy się z niej naśmiewali. Kiedy dziewczyna się dowiedziała, że całe uczucie jakie było między nią a Fordem było tylko iluzją, załamana zmieniła szkołę. Kaiser mimo, że jej nie znał to bardzo jej współczuł i od tamtego momentu czuje ogromną niechęć względem blondyna.

- Ona ci nie uwierzy – znowu uśmiechnął się w ten swój złośliwy sposób. – pragnę zaznaczyć, że ona mi ufa. Tobie nie.

No właśnie, nie ufała mu więc z jakiej racji miałaby mu uwierzyć?

- Nie musisz się martwić kurduplu – w tym momencie blondyn wyminął ciemnookiego z uśmiechem na ustach. – przecież nic złego nie zrobię twojej koleżance. 

Po tych słowach odszedł, a Kaiser zacisnął swoje dłonie w pięści. Ten gość naprawdę go denerwował! Ale faktycznie miał racje, Cornelia mu nie uwierzy. Zdenerwowany całą tą rozmową zaczął iść do swojego domu, modląc się w duchu by rudowłosa nie dała się omamić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro