7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dźwięk budzika obudził rudowłosą, która niechętnie podniosła się z łóżka. Przetarła zaspane oczy, po czym się przeciągnęła i wstała z ciepłego łóżka. Ruszyła w stronę szafy, otwierając ją na jednym z drzwi wisiało duże lustro, w którym zaczęła się dokładnie przeglądać.

- Gdyby wiedźmy żyły w naszych czasach, to z pewnością wyglądałyby tak jak ja teraz. – zaśmiała się dziewczyna sama z siebie, dotykając przy tym swoje splątane włosy.

Wzięła mundurek pod pachę po czym ruszyła w stronę łazienki. Odłożyła ubrania na toaletę po czym wskoczyła pod prysznic, uwielbiała poranne prysznice, ponieważ pomagały jej całkowicie się przebudzić. Kiedy skończyła umyła zęby po czym zaczęła rozczesywać włosy. Męczyła się przy tym nieźle, ponieważ przez sen tak się jej włosy poplątały, że teraz ni sposób je rozczesać.

- Jakby nie patrzeć, faktycznie mają kolor marchwi... – mruknęła, po czym uświadomiła sobie co właśnie powiedziała. – co ja gadam! To wszystko wina tego idioty zbutwiałego!

- Niech tylko go dorwę, to urwę mu łeb! – pomyślała zdenerwowana czesząc nadal splątane włosy. 

Po dziesięciu minutach włosy miała związane w koński ogon, ponieważ gdyby miała rozpuszczone włosy podczas testów, mogłyby jej przeszkadzać. Wychodząc z łazienki, wróciła się do pokoju by wziąć łańcuszek z zegarkiem oraz torbę, po czym zeszła do kuchni. Witając się z kucharzem oraz ciocią usiadła i zaczęła jeść śniadanie.

- Podobno masz mieć dzisiaj testy do drużyny, prawda? – zapytał Henry który aktualnie mył naczynia.

- Zgadza się, – dziewczyna właśnie kończyła jeść swoje tosty. – tylko teraz pytanie czy w ogóle się dostanę. 

Ciocia Diana zaśmiała się pod nosem.

- Ciebie mieliby nie przyjąć? – zapytała odnosząc pusty kubek po kawie do zlewu. – Przecież jesteś świetna w piłkę.

Cornelia pokręciła lekko głową zarumieniona. 

- Są na pewno osoby z lepszymi zdolnościami niż ja. – wyjaśniła po czym wstała i również odniosła naczynia do zlewu.

- A tam – brunetka machnęła dłonią na słowa siostrzenicy. – ja doskonale wiem, że się dostaniesz i pokażesz tym pajacom gdzie raki zimują!

Rudowłosa uśmiechnęła się na te słowa. Ciocia ma racje, da sobie radę! Poza tym nie będzie tam sama, będą przecież również Arion i JP, w trójkę sobie poradzą! Podziękowała za posiłek po czym chwyciła torbę i ruszyła w stronę wyjścia. Wychodząc włożyła sobie do uszu słuchawki po czym ruszyła w stronę szkoły. 

Tym razem w słuchawkach leciała piosenka Confident od Demi Lovato. Szła powoli, ponieważ miała jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia lekcji. Po krótkim dystansie zobaczyła, że przed nią idzie Sky więc wyłączyła muzykę, ściągnęła słuchawki i szybko pobiegła do niebieskookiej. 

- Dzień dobry Sky! – zawołała na co wyższa dziewczyna się do niej odwróciła.

- Cześć! – odpowiedziała uśmiechnięta niebieskowłosa. – Nie wiedziałam, że mieszkasz w tej okolicy.

Cornelia odwzajemniła uśmiech.

- Skoro tak się sprawy mają, to możemy razem chodzić do szkoły, co ty na to? – zaproponowała na co Sky tylko skinęła ochoczo głową.

Idąc do szkoły rozmawiały o wszystkim oraz poznawały siebie lepiej. Cornelia była szczęśliwa, ponieważ w końcu znalazła koleżankę, która się jej nie boi oraz jest miła. A na prawdę trudno jej było znaleźć kogoś takiego w szkole podstawowej, więc nie wyniosła stamtąd żadnej trwałej znajomości. Właściwie żadnej znajomości nie wyniosła. 

Kiedy doszły pod gimnazjum od razu poszły w stronę swojej klasy. Rudowłosa była zestresowana, ponieważ wczoraj nie przyszła na lekcje organizacyjną, bo leżała nieprzytomna u pielęgniarki. Sky zobaczyła niepewną minę koleżanki po czym położyła swoją dłoń na jej ramieniu.

- Spokojnie – mówiła z pokrzepiającym uśmiechem na ustach. – wszyscy w naszej klasie wyglądają na miłych, na pewno cię polubią.

- No nie wiem Sky – westchnęła cicho piwnooka. – nie wszyscy są tacy jak ty, Arion czy JP.

Niebieskooka powiedziała jej jeszcze kilka słów pocieszenia, ale rudowłosej nie chciało się w to wierzyć. Może i Sky miała racje, ale co jeśli znów wszyscy będą traktować ją jak wroga? To jednak nie jest miłe, kiedy dziewięćdziesiąt procent klasy ma do ciebie problem o to kogo nazwisko nosisz.

Kiedy weszły do klasy, obie spostrzegły, że nie ma jeszcze JP oraz Ariona. Było już dużo uczniów, którzy nawet nie zwrócili na dziewczyny uwagi, co bardzo cieszyło Cornelię. Sky pokazała jej gdzie siedzi ona i Arion, oraz oznajmiła, że koło JP jest jedno nie zajęte miejsce na którym rudowłosa może usiąść. Dziewczyna podchodząc bliżej stolika zauważyła, że leży na nim mała, biała koperta, niepodpisana ani nie zaadresowana.

Podniosła ją w dłonie i odwróciła na drugą stronę, by sprawdzić czy tam też nie ma podpisu.

- Co tam masz? – zapytała zaciekawiona Sky podchodząc do rudowłosej.

- Nie mam pojęcia od kogo to – przyznała wkładając kopertę do torby. – potem się tym zajmę.

Po tych słowach zadzwonił dzwonek na lekcje, a dziewczyny coraz bardziej się zastanawiały nad tym gdzie jest Lapin i Sherwind. Przecież dzisiaj są testy do drużyny, niemożliwe by się nie zjawili! Jednak po chwili odetchnęły z ulgą, gdy wbiegli zdyszani chłopcy. Przeprosili nauczyciela, który tylko kazał im usiąść na swoich miejscach. Uśmiechnęła się do JP który usiadł w ławce obok niej. I takim oto sposobem rozpoczęła się lekcja chemii, która nie za bardzo interesowała rudowłosą, więc postanowiła zobaczyć co jest w tajemniczej kopercie. 

Kiedy ją otworzyła, wyciągnęła małą karteczkę na której były tylko dwa słowa.

Brudna krew.

Myślała, że w tym momencie zemdleje. Wiedziała, że najpewniej się powtórzy sytuacja z poprzedniej szkoły, ale żeby od razu w drugi dzień szkoły? Chwyciła się za głowę po czym zaczęła gorączkowo myśleć. 

- Uspokój się, może to nie do mnie... – załamana położyła czoło na ławkę. – co ja gadam! Przecież jak byk widać, że to do mnie! Nikt inny w tej szkole nie ma ojca mordercy! Brudna krew to nawiązanie do niego!

Poczuła jak ktoś tyrpnął ją w ramię, podniosła głowę i zobaczyła zmartwioną twarz JP. Żeby nie przeszkadzać w lekcji, uśmiechnęła się lekko do niego i pokiwała głową dając mu znać, by się nie martwił. Dobrze, że ją tyrpnął ponieważ nauczyciel zaczął chodzić po klasie, już po pierwszej godzinie z nim mogła stwierdzić, że jest dość wymagający i surowy.

***

Po dwóch pierwszych lekcjach cała czwórka udała się na boisko, by sobie poćwiczyć. Cornelia, JP oraz Arion ustawili się w formacje przypominającą trójkąt po czym zaczęli do siebie podawać piłkę. Sky stała za czymś w rodzaju ogrodzenia i przyglądała się pozostałej trójce uważnie.

- Chciałbym by było już po lekcjach... – stwierdził Arion przyjmując piłkę. 

- Spokojnie, już niedługo, – Cornelia przyjęła bez problemu piłkę od chłopaka po czym kopnęła ją do chłopaka w opasce. – do ciebie JP!

Mały przyjął ją bez problemu po czym podał do Sherwind'a.

- Musimy świetnie wypaść na testach! – zawołał JP na co rudowłosa i niebieskooki zawołali razem radośnie. 

Grając tak cała trójka nie miała pojęcia, że starsi koledzy z drużyny obserwują ich ze swoich klas. W tym obserwowała ich trójka drugoklasistów - chłopak z goglami na czole, chłopak z bordowymi włosami oraz białymi okularami oraz ciemnoskóry chłopak o niebieskich włosach. 

- To Arion Sherwind oraz Cornelia Haggard, prawda? – zapytał z uśmiechem chłopak w goglach.

- Po co chcą dołączyć do drużyny w takiej sytuacji? – tym razem zadał pytanie chłopak w białych okularach. 

Niebieskowłosy uważnie przyglądał się pierwszoklasistą, ale był głównie skupiony na dziewczynie. Po wczorajszym meczu mógł określić jej obecny poziom, który do najgorszych nie należał, jednak jeśli chce być w drużynie musi jeszcze wiele rzeczy poprawić. Zmarszczył lekko brwi, coś czuł, że ta dwójka może nieźle namieszać w drużynie Raimon'a.

- Trochę mnie irytują. – przyznał po czym poszedł z stronę swojej ławki.

- A to czemu? – chłopak w goglach stanął koło ławki kolegi, który akurat w tym momencie wyciągał książki do geografii.

- Swoim podejściem – przyznał nawet nie podnosząc wzroku na czarnowłosego. – są zbyt entuzjastyczni i myślą, że jak będą rzucać motywującymi tekstami na lewo i prawo, to magicznie cały świat footballu się polepszy.

Wtedy odezwał się okularnik.

- Sam entuzjazm nie wystarczy – przyznał smętnie po czym również usiadł w swojej ławce. – niestety, świat piłki nożnej nie jest tak kolorowy jak im się wydaje.

Takim oto akcentem zakończyła się rozmowa drugoklasistów.

***

- Arion! JP! Cornelia! – zawołała Sky, klaszcząc przy tym swoimi dłońmi. – zaraz zaczyna się następna lekcja!

Cała trójka spojrzała w jej stronę po czym bez żadnego sprzeciwu podbiegła do niebieskowłosej, która nie stała sama. Koło niej stała opalona zielonooka dziewczyna, której czerwone włosy sięgały za plecy a na głowie miała zawiązaną dużą, morską kokardę. Była również wysoka, nawet wyższa niż Sky.

- Nareszcie mogę poznać dziewczynę, która postanowiła walczyć razem z Arionem – powiedziała zielonooka po czym wystawiła swoją dłoń do piwnookiej. – jesteś Cornelia, dobrze zapamiętałam? Nie zdążyłam się wcześniej z tobą zapoznać, ponieważ wzięli cię do pielęgniarki.

Rudowłosa skinęła głową po czym niepewnie chwyciła wyciągnięta dłoń.

- A ty kim jesteś?

Czerwonowłosa dziewczyna się uśmiechnęła.

- Mów mi Jade. – przedstawiła się po czym całą piątką ruszyli w stronę wejścia do szkoły.

Szli marszem, ponieważ za niedługo zacznie się lekcja, a musieli jeszcze dojść do swoich klas. Cornelia podczas tego rozmawiała trochę z Jade, o której dowiedziała się kilku podstawowych rzeczy, takich jak na przykład, że jest z drugiej klasy. W pewnym momencie Arion, który był na przedzie grupy, zatrzymał się i spojrzał się na bok. Rudowłosa zaciekawiona również się tam spojrzała i dostrzegła tego chłopaka, którego nie chciała już nigdy więcej widzieć na oczy.

Zobaczyła opartego o ścianę Victora Blade'a, który pisał coś na swoim telefonie.

Sherwind podszedł do niego, ale Cornelia nie miała zamiaru się denerwować tego dnia. Powiedziała JP oraz Sky, że idzie od razu do szkoły i spotkają się w klasie, na co ci tylko skinęli głowami. Szybkim krokiem weszła do budynku po czym od razu poszła do swojej klasy, w której miała mieć teraz matematykę. Zdążyła wejść do klasy idealnie z dzwonkiem, więc na spokojnie usiadła na swoim miejscu, ale wtedy znów na ławce leżała koperta.

Taką samą jak wcześniej małą, białą kopertę. 

Poczuła jak kropla potu spływa jej po czole z zdenerwowania. Uniosła ją w dłonie po czym rozejrzała się po klasie, by sprawdzić, czy ktoś jej się nie przygląda. Nie miała pojęcia, kto jest autorem tej jak i poprzedniej wiadomości, jednak był to najpewniej ktoś z klasy. Drżącymi dłońmi rozerwała kopertę po czym przeczytała jej zawartość.

Jej źrenice pomniejszyły się ze strachu, gdy przeczytała wiadomość.

Ile masz już morderstw na koncie?

Chciało jej się płakać. Dlaczego ktoś pisze takie rzeczy? Przecież ona nie odpowiada za błędy swojego ojca! Dlaczego wszyscy wrzucają ją do tego samego worka? Czym sobie zasłużyła? Wrzuciła karteczkę do torby po czym starała się uspokoić.

- To ktoś z klasy – pomyślała rozglądając się po uczniach. – tylko kto by się mnie uczepił już drugiego dnia szkoły?

Kiedy nauczycielka matematyki chciała już zamknąć drzwi, do klasy wbiegli zdyszani JP, Arion i Sky. Usiedli na swoje miejsca po czym zaczęła się lekcja, na której Cornelia nie mogła się w żaden sposób skupić. 

***

Kiedy wybił dzwonek który kończył lekcje, Arion razem z JP oraz Cornelią jako pierwsi wybiegli z sali, by jak najszybciej dobiec na stadion. Nie zwracali uwagi na to, że potrącili kilku uczniów z innych klas oraz dwóch nauczycieli, w tym momencie najważniejsze było dla nich jak najszybsze dostanie się do siedziby klubu. 

Odłożyli rzeczy w szatni po czym przebrali się w dresy drużynowe, zestresowani stawili się na boisku. Oprócz nich na testy stawili się również trzej inni chłopcy, których Cornelia nie znała. Spojrzała na siedzącą na ławce rezerwowych Sky, która uniosła zaciśnięte kciuki do góry, dając tym samym znak, że życzy całej trójce powodzenia na testach.

- Zaczynamy, – Trener Travis zabrał głos. – Oto lista uczestników.

Spojrzał na listę po czym zaczął odczytywać na głos.

- Arion Sherwind! – brązowowłosy zgłosił się.

- Jean Pierre - Lapin! – niziutki chłopak się zgłosił.

- Cornelia Haggard! – rudowłosa uniosła pewnie głowę po czym również się zgłosiła.

Trener odczytał jeszcze imiona i nazwiska pozostałych chłopaków którzy się stawili na testy, po czym ogłosił, że ich dzisiejsza gra zadecyduje czy zostaną przyjęci do drużyny. Koło mężczyzny stał również kapitan Riccardo, który patrzył na nich uważnym wzrokiem. Dalej uważał, że dołączenie nowych członków do zespołu nic im nie pomoże.

Cornelia słyszała wołanie Sky oraz Jade, które mówiły im słowa wsparcia, jednak nawet to nie pomagało dziewczynie w opanowaniu zdenerwowania. Może ona jednak się nie nadaje do drużyny Raimon'a? Nie! Nadaje się i właśnie dzisiaj na tym teście ma zamiar to wszystkim udowodnić! Poradzi się w końcu, jak to mówi ciocia Diana, nazywa się Cornelia Haggard i ze wszystkim sobie da radę.

Trener Travis kazał ustawić się całej szóstce po jednej stronie boiska oraz wytłumaczył zasady testu. Mieli zmierzyć się z chłopakami z drugiej i trzeciej klasy. Cornelia pewnie spojrzała w oczy wszystkich zawodników, którzy zostali w drużynie, po czym wzięła głęboki wdech. Przypomniała jej się piosenka, którą słuchała rano, zanim spotkała się ze Sky

- Co jest złego w byciu pewnym siebie? – zacytowała cicho tekst piosenki, po tym rozległ się gwizdek rozpoczynający mecz.

Zrobi wszystko by się dostać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro