Rozdział IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Pierwszy września nadszedł niespodziewanie szybko. Tonks zmusiła się do wstania z łóżka. Otworzyła oczy i gdy tylko przyzwyczaiły się do światła odwróciła głowę, żeby zobaczyć, która godzina. Budzik stał na białej szafce nocnej przy łóżku.
   Dopiero ósma? — zapytała samą siebie.
   Przez ostatnie dni Tonks budziła się wcześnie rano i nie potrafiła już dłużej spać. Co prawda było jej to na rękę, bo dzięki temu mogła więcej zrobić w ciągu dnia, jednak mimo wszystko niepokoiło ją to. Nie myśląc o tym dłużej, ruszyła w kierunku staroświeckiej brązowej meblościanki, na której stało czarne stare radio i włączyła je machnięciem różdżki. Nie znała piosenki, która aktualnie leciała, jednak nie było to ważne. Tak naprawdę włączyła radio tylko z powodu ciszy, której tak bardzo nienawidziła. Do rytmu muzyki zrobiła niezdarny obrót i podeszła do białej toaletki. Spojrzała w lustro i wydłużyła odrobinę włosy. Gdy wstała, żeby podejść do szafy potknęła się o brudno-różowy dywan, upadając na łóżko.
— Niezdara — wymruczała.
   Podniosła się i ostrożnie krocząc, zatrzymała przed szafą, uchylając jej drzwi. Szafa była duża i brązowa, a od środka na drzwiczkach było ogromne lustro, powykańczane okrągłymi wzorkami. Stała przez chwilę zastanawiając się co ubrać i w końcu zdecydowała się na białą koszulę i brązową kamizelkę. Do tego wybrała jeansowe spodnie z szerszymi nogawkami i brązowe na lekkim podwyższeniu buty. Przyjrzała się swojemu odbiciu, po czym poszła do kuchni. Jej rodziców już nie było, a więc musiała sama przyszykować sobie jedzenie. Z małą pomocą różdżki przygotowała tosty z dżemem, a do tego miskę pokrojonych owoców i kawę z śmietanką. Położyła wszystko na tacy i kierując nią różdżką, zaniosła do salonu. Siadając na kanapie zauważyła, że pilot leży po drugiej stronie salonu.
Accio pilot! — machnęła różdżką i pilot wpadł jej do drugiej dłoni.
   Czarodzieje nie oglądają telewizji, jednak jej tata jest mugolem i nie mógł się bez niego obyć. Jednym kliknięciem włączyła go i nagle głosy z telewizora zaczęły mieszać się z muzyką z radia.
— Szlag — warknęła.
   Dora zdecydowała się, jednak wyłączyć telewizor, gdyż radio było stanowczo za daleko. Po skończonym śniadaniu, zaniosła brudne naczynia do zlewu i po machnięciu w nie różdżką zaczęły się same czyścić. Tonks spojrzała na zegar, który wisiał nad drzwiami w kuchni i wyszła z domu.
   Ekspres Londyn–Hogwart wyrusza za niecałą godzinę. Różdżką zamknęła drzwi i teleportowała się niedaleko King Cross. Po wejściu na stację mijała wielu mugoli, którzy patrzyli się z odrazą na jej włosy. Rozglądając się wokół stanęła przed peronem 9 i 3/4. Przypomniała sobie swoją pierwszą podróż do Hogwartu i uśmiechnęła się sama do siebie. Ruszyła w kierunku ściany między peronem dziewiątym i dziesiątym. Kilka sekund później stała naprzeciwko wielkiego czerwonego pociągu. Zbliżała się godzina odjazdu. Na peronie było mnóstwo czarodziejów – zarówno uczniów Hogwartu jak i ich rodziców. Dora weszła do Ekspresu i schowała się w pierwszym wagonie. Zamknęła oczy i ściskając mocno powieki skupiła się na tym, żeby zmienić swój wygląd. Gdy otworzyła ponownie oczy była niską dziewczynką o brązowych, długich włosach i niebieskich oczach. Wyszła z przedziału, a na korytarzu było już mnóstwo uczniów. Szła przed siebie zaglądając do każdego wagonu. Nagle przed sobą zauważyła Harry'ego, który razem z Ronem, Hermioną i niskim, pucowatym chłopcem wchodzili do przedziału przed nią. Nim doszła do ich wagonu weszła tam także szczupła blondynka, która wyglądała na nieco roztrzepaną.
— Cześć! — Zawołała radośnie Nimfadora, wchodząc do ich przedziału. — Wszystkie miejsca są już zajęte. Mogę się dosiąść? — Zapytała już nieco spokojniejszym głosem.
— Jasne — uśmiechnął się Harry.
   Tonks usiadła przy drzwiach obok blondynki. Harry i Ron machali przez szybę do czasu, aż pociąg ruszył.
— Nie umiem się doczekać kolejnego roku w Hogwarcie — uśmiechnęła się Dora i wszyscy się na nią spojrzeli.
—  Jak się nazywasz? Pierwszy raz cię widzę — zapytała nagle Hermiona.
   Właśnie, jak się nazywam? — Spanikowała.
— Anastasia... Anastasia Mc... McCurtnay — odpowiedziała niepewnie, wymyślając na szybko imię i nazwisko. — Możecie mi mówić Ana — dodała tym razem zmuszając się do uśmiechu.
— Do jakiego domu należysz? — Zapytała czarownica siedząca obok.
— Hufflepuff — odpowiedziała tym razem pewnie.
— A... — Zaczęła znowu Hermiona.
— W tym roku zaczynam trzecią klasę — powiedziała, uprzedzając jej pytanie.
— Jeszcze się nie przedstawiłam, wybacz — uśmiechnęła się. — Hermiona Granger, Gryffindor. To jest Neville Longbottom, również Gryffindor — wskazała na pyzowatego chłopaka, siedzącego obok niej. — To jest Ron. Ron Weasley, Gryffindor — wskazała na rudego chłopaka siedzącego przy oknie. — To — pokazała na chłopaka siedzącego naprzeciw Rona.
— Harry Potter — wtrąciła Dora. — Gryffindor.
— No tak, wszyscy go znają.
— Ja jestem Luna Lovegood z Ravenclaw — powiedziała nagle jasnowłosa dziewczyna, podając jej rękę.
— Czy twój tata jest Redaktorem Naczelnym Żonglera?
— Tak — uśmiechnęła się Luna, wszyscy się na nie spojrzeli.
— Naprawdę? Często go czytam. Jest to dla mnie taka odskocznia od Proroka!
— To miłe słyszeć takie słowa — rozpromieniła się Luna.
— Nie wierzę! — Odezwał się nagle Ron. — Pierwszy raz widzę osobę, która mówi tak entuzjastycznie o tej gazecie — dodał zaskoczony i wszyscy oprócz Luny się zaśmiali.
— Wiele osób lubi go czytać! — Oburzyła się młoda czarownica.
   Czas mijał szybko i przyjemnie. Tonks jako Ana bardzo szybko zaprzyjaźniła się z uczniami Hogwartu. Zajadali się słodyczami, które kupili u Pani z wózkiem, a Dora zdecydowała się nawet na fasolki wszystkich smaków i trafiła na brzoskwinie. Ron natomiast nie miał tyle szczęścia, bo trafił na fasolkę o smaku starych skarpet. Rozmowom i śmiechom nie było końca. Kilka razy Tonks została prawie nakryta, jednak zwinnie odciągnęła od siebie uwagę.
   Gdy pociąg się zatrzymał, rozległ się szum i wszyscy zaczęli wychodzić z wagonów. Mimo, że Nimfadora siedziała przy drzwiach to ociągała się na tyle, że Harry wyszedł przed nią. Czarownica ruszyła tuż za nim. Wychodząc z pociągu, zwróciła uwagę na wysokiego, młodego chłopaka, który dołączył do niej i Harry'ego. Nimfadora nie odezwała się jednak do czasu, aż Harry wszedł do powozu.
— Wsiadaj Ana! — Zawołał.
— Pojadę następnym powozem. Poczekam na przyjaciół z mojego domu — uśmiechnęła się i pomachała do niego.
— Dobrze. To do zobaczenia! — Krzyknął, gdy powóz odjeżdżał.
— Nieźle — odezwał się chłopak, który szedł za nimi. — Zmieniłaś się w ucznia, żeby móc go lepiej przypilnować — uśmiechnął się.
— Remus?
— Za chwilę przestanie działać Eliksir Wielosokowy. Chodźmy już — powiedział ruszając w kierunku głównej drogi w Hogsmeade.
   Czarownica ruszyła za nim. W ciągu kilku następnych minut Remus odzyskał swój wygląd. Tonks w tym samym momencie się zatrzymała i również powróciła do siebie.
— Co powiesz na drinka Pod Trzema Miotłami? — Zaproponował Lupin.
— Chętnie — odparła Tonks.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro