Rozdział XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Savage i Tonks szli w kierunku swojego biura, jednak nie było im dane wspólnie się tam pojawić.
— Tonks! — Usłyszeli wołanie i gdy się odwrócili, ujrzeli Artura Weasleya. — Możemy porozmawiać?
   Nimfadora spojrzała się na swojego współpracownika.
— Pośpiesz się — powiedział młody czarodziej i resztę drogi przebył już sam.
— O co chodzi? — Podeszła do rudego mężczyzny.
— Wyglądasz bardzo słabo. Dobrze się czujesz?
— Chyba nie o tym chciałeś rozmawiać, Arturze. Jest jakieś zamieszanie w moim biurze, więc muszę się śpieszyć.
— Czytałem Proroka — powiedział.
— Więc stąd to zamieszanie. Wybacz Arturze, ale muszę iść — odwróciła się od niego.
— Molly kazała zaprosić cię na kolację — rzucił szybko.
— Niestety się nie zjawię! — Zawołała biegnąc do biura.
   W Biurze Aurorów na prawdę panował chaos. Gdy Dora tylko weszła to sama nie wiedziała na czym się skupić. Aurorzy biegali między kabinami i wzajemnie do siebie krzyczeli. Niektórzy łapali się za głowę przy swoich biurkach, nie mogąc skupić się w tym hałasie.
— Proutfoot! — Zawołała mężczyznę, który wyszedł z swojej kabiny. — Co się tu dzieje!?
— Tonks! — Podbiegł do niej i ją przytulił. — Chwała Merlinowi, że przybyłaś.
— Dowiem się w końcu o co tu chodzi?
— Nie czytałaś Proroka?
— Nie miałam okazji.
   Czarodziej podbiegł do pierwszej lepszej kabiny i przyniósł jej gazetę. Nimfadora zauważyła na pierwszej stronie swojego szefa, który wygłasza jakieś przemówienie. Otworzyła gazetę i zaczęła czytać.

"Dyrektor Biura Aurorów z Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Rufus Scrimgeour odpowiedział na pytania w sprawie wczorajszego tajemniczego zniknięcia.
Tak, to prawda. Wczoraj w pracy nie pojawił się jeden z Aurorów. Zaniepokoiło to nas, gdyż nie poinformował nikogo o swojej nieobecności. Wysłałem do jego domu zespół Aurorów, jednak nikogo tam nie zastali — mówił spokojnie szef Biura Aurorów.
— Czy jest możliwość, że zdradzi nam Pan nazwisko zaginionego? — Zapytał jeden z dziennikarzy.
Williamson — odpowiedział bez wahania, Rufus Scrimgeour.
— Czy to ten, który jako jeden z pierwszych mówił, że widział Sam Wiesz Kogo, który powrócił? — Zapytał następny reporter.
Tak — odpowiedział Pan Scrimgeour.
Dobrze, ale ma Pan jakieś wytłumaczenie na zaistniałą sytuację? Czy uważa Pan, że za tym zniknięciem stoi Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać? — Padło kolejne pytanie.
— Nie mam co do tego żadnych wątpliwości — odrzekł..."

   Nimfadora przestała czytać, a w zamian spojrzała na Proutfoota.
— Williamson zaginął? — Zapytała zaskoczona.
— Tak! Wczoraj nie było w pracy tylko dwóch Aurorów. Ciebie, bo miałaś dzień wolny i Williamsona. Savage udał się do Scrimgeoura, żeby się dowiedzieć czy dostał jakąś wiadomość od niego. Zaniepokoiło go to, więc wysłał nasz zespół z Shackleboltem do domu Williamsona — tłumaczył jej szybko. — Nie zastaliśmy go tam, jednak zostałem w jego domu w razie, gdyby miał się nagle pojawić. Nic takiego się niestety nie wydarzyło, więc wieczorem wszczęto śledztwo.
— Jak Prorok się o tym dowiedział tak szybko?
— Nie mam pojęcia, jednak Scrimgeour został tym zmuszony do udzielenia wywiadu z samego rana. Wyciek pojawił się już w wczorajszym Proroku Wieczornym.
— Gdzie on jest?
— W swoim gabinecie.
— Dzięki — Dora poklepała go po ramieniu i oddała mu gazetę, po czym pobiegła do gabinetu szefa.
   Zapukała, jednak nie czekając na pozwolenie, weszła do środka.
— Jesteś — spojrzał na nią nad wyraz spokojnie.
— Dzień dobry — odezwała się.
— Nie jest wcale dobry, Tonks. Czytałaś Proroka?
— Tak, Proutfoot mi wszystko opowiedział.
Proroka Wieczornego?
— Nie.
— Dlaczego? Dobrze wiesz, że to twój obowiązek. Trzeba sprawdzać na bieżąco czy nie ma przecieków z naszego biura.
— Nie czułam się najlepiej, jednak zdaję sobie sprawę z tego błędu.
— Co wczoraj robiłaś, Tonks?
   Nimfadore zaskoczyło to pytanie. Nie mogła na nie odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
— Zamierzasz mnie przesłuchiwać?
— Miałaś wolny dzień, nie zjawiłaś się po wieczornym wydaniu Proroka i przychodzisz dzisiaj do pracy dużo wcześniej.
— Nie bądź śmieszny! Jak możesz mnie podejrzewać?
— Nie unoś się, bo to nie postawi cię w lepszej sytuacji — splótł palce u rąk i zamknął oczy, jakby się nad czymś zastanawiając. — Za trzydzieści minut widzę u siebie na biurku raport z wczorajszego dnia.
— Miałam dzień wolny!
— Posłuchaj, Tonks — spojrzał na nią. — Prowadzimy śledztwo i jeśli nie będziesz robiła tego co każe to zostaniesz zawieszona w pracy do zakończenia sprawy.
— Nie możesz tego zrobić!
— Sama świetnie znasz procedury, więc zauważ, że już i tak naginam je dla ciebie.
— Niech będzie — powiedziała, jednak wciąż była oburzona.
— Następnym razem bardziej zważaj na słownictwo. Możesz już iść — dodał, a czarownica wykonała polecenie.
   Ta sytuacja była dość trudna dla Nimfadory. Szła do swojej kabiny i zastanawiała się jak to rozegrać. Usiadła przed swoim biurkiem, po czym wyciągnęła z szuflady pióro, atrament i rolkę pergaminu. Rozwinęła pergamin, zamoczyła pióro w atramencie i zaczęła pisać.
   Po dwudziestu minutach wstała zza swojego biurka i ponownie udała się do gabinetu szefa.
— Proszę — położyła na jego biurku raport.
   Mężczyzna wziął się od razu za czytanie i po chwili pokiwał głową.
— W porządku — odłożył jej raport i wziął w obie ręce kilka pergaminów. — Zajmij się tym — podał je Tonks.
— Co z Williamsonem?
— Idę właśnie na spotkanie w tej sprawie. Trochę czasu mi to zajmie, więc obejmujesz dowodzenie w Biurze Aurorów — wstał.
— Dlaczego ja? — Zapytała zmęczona.
— Widzę, że tryskasz energią, więc ją spożytkujmy dobrze — uśmiechnął się wrednie. — Czas nas goni! Do roboty, Tonks!? — Tym razem wrzasnął, a czarownica bez słowa wyszła z jego gabinetu.
   Idąc do biura starała się szybko przeczytać powierzone jej sprawy. Weszła do pomieszczenia i stanęła na podeście, wpatrując się wciąż w zapisane pergaminy.
— W porządku — mruknęła, żeby zaraz dodać już głośniej — wszyscy do mnie! AURORZY!?
   Wszyscy spojrzeli się w jej kierunku i podeszli.
— Mamy sporo pracy, więc nie ma miejsca na ociąganie się! — Zawołała, gdy już wszyscy znajdowali się przed nią. — Po wszystkim chce dostać raporty! Savage i Person — zwróciła się do nich. — Macie sprawdzić zgłoszenie w sprawie Mrocznego Znaku nad domem w Hackney — podała im jedną z kartek.
— Robi się!
— Proutfoot idź do mugolskiej policji, gdzie pracuje Harley i pomóż mu w dochodzeniu. Dokładnie chodzi o użycie czarnej magii na oczach mugola — podała mu kolejny dokument.
— Już się za to biorę.
— Gdzie są praktykanci?
— Zostali wysłani do innego...
— Idź po nich natychmiast! — Przerwała Aronowi i ten od razu wykonał jej polecenie. — Na co czekacie? — Zapytała mężczyzn, którzy otrzymali już swoje misje.
   Nic nie odpowiedzieli, a od razu pobiegli do wyjścia, gdzie minęli się z Aronem i trzema praktykantami.
— Akurat wracali — powiedział, widząc zaskoczenie na jej twarzy.
— Weź jednego z nich i zajmij się przesłuchaniem — podała Aronowi dokumenty, a ten pociągnął za sobą najbliżej stojącego praktykanta i wspólnie wyszli z biura.
   Nimfadora przyjrzała się reszcie współpracowników.
— Został tu Bruno?
— To ja — odezwał się niski brunet.
— Dawlish — zwróciła się do mężczyzny stojącego najbliżej. — Zabierz go ze sobą do pubu Pod Świńskim Łbem. Mamy podejrzenia, że znajduje się tam Śmierciożerca, więc macie działać pod przykrywką — podała mu ostatnią kartkę. — Miej na oku Bruno, żeby nie zginął nim zostanie Aurorem — uśmiechnęła się.
— Możesz na mnie liczyć — Dawlish odwzajemnił uśmiech i wraz z przerażonym praktykantem udali się na misję.
— Jesteś? — Zapytała Dora czarodzieja, który został.
— Caspar — odpowiedział chłopak.
— Znajdź Kinsgleya Shacklebolta i przyprowadź go do mnie.
   Czarodziej bez słowa wybiegł z pomieszczenia, a Nimfadora poszła do swojej kabiny. Czarownica miała nadzieję, że wszystkie powierzone przez nią zadania zostaną wykonane bezproblemowo. Co prawda Dora wciąż czuła się źle i przeklinała swojego szefa za mianowanie jej swoim zastępcą, jednak dzięki temu nie miała czasu na rozmyślanie o Remusie. Może tym samym śmiało powiedzieć, że dobrze się stało.
   Jeszcze jedna sprawa — spojrzała na biurko. — Zajmę się tym osobiście.
— Wzywałaś — w przejściu jej kabiny stał czarnoskóry mężczyzna, a za nim praktykant.
— Musimy porozmawiać — wstała i wspólnie ruszyli do wyjścia z biura. — Caspar — zwróciła się jeszcze do chłopaka. — Siedź tutaj i odbierz raporty z wykonanych misji, a następnie ułóż je na moim biurku.
— Dobrze — odpowiedział i Tonks razem z Kingsleyem zostawili go samego.
— Scrimgeour udał się na spotkanie w sprawie Williamsona i mianował mnie swoim zastępcą — wytłumaczyła przyjacielowi.
— Świetnie sobie radzisz w tej roli — stwierdził.
— Robię wszystko, żeby już mu dzisiaj nie podpaść.
— Stało się coś?
— Nie zjawiłam się wczoraj w Ministerstwie, więc prawie zostałam wciągnięta w sprawę zaginięcia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro