Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry czuł, że długo już nie wytrzyma.
Tortury każdego dnia. Brak normalnych posiłków. Dementorzy przywołujący najgorsze wspomnienia. Wizje. I to co było przed uwięzieniem.
To właśnie sprawiało, że chłopak tak uważał. Ale nie mógł umrzeć. Musiał przecież zabić Voldemorta, bo cały świat właśnie tego oczekiwał. Musiał ochronić przyjaciół, tych, którzy jeszcze żyli. Miał też nadzieję, że nikt nie dowiedział się, że został porwany. Gdyby Zakon dowiedział się, wyruszyliby po niego i narażali swoje życie. A Harry tego nie chciał. Więc myślał nad tym, jak się wydostać z Riddle Manor. Ale, jako iż myślenie nie było najmocniejszą stroną chłopaka, ten nic nie wymyślił.
Gdy do wieczora nie został zaciągnięty do sali audiencyjnej, stwierdził, że coś musiało być nie tak i pewnie Voldemort szykował się do zabicia go.
I wtedy otworzyły się drzwi i wszedł Rudolf Lastrange. Potter wiedział, że coś się faktycznie stanie, bo śmierciożerca był zadowolny, bardziej niż zwykle. Podniósł Harry'ego i popchnął przed siebie. Całą drogę do Sali Tortur kopał i szarpał chłopaka.
Gdy weszli, młodszy rozejrzał się.
Śmierciożercy stali w kręgu, a pośrodku nich, w centrum stał Czarny Pan. Wykrzywił się na widok Pottera i gestem pokazał Lastrange'owi, aby wepchnął chłopaka do kręgu. Gdy już się tam znalazł, Voldemort powiedział:
- Harry Potter. Wybraniec. Zbawiciel całego magicznego świata. Stoi przed nami, wyczerpany, bez różdżki, bez przyjaciół, którzy umarliby za niego. Któż mu pomoże? Nikt. Zostanie zabity. Ale jeszcze nie dzisiaj - chłopak, o którym była mowa właśnie dziękował i jednocześnie przeklinał los - dziś, z racji udanego ataku i braku czasu wcześniej, pobawimy się nim. Pozwolę każdemu z was rzucić na niego klątwę. Ale Bellatrix, Avery, Nott, wy nie będziecie brać w tym udziału.
- Panie! Dlaczego nie? Z pewnością byśmy się nim dobrze zajęli... - prosiła Lastrange.
- Wy, Bello, zajmiecie się w tym czasie młodym Malfoy'em. Jego próba nadal trwa. - w żołądku Dracona coś się przewróciło - i, nie zapominaj, z kim masz doczynienia. Moich rozkazów się nie kwestionuje.
Zaczynajcie.

Po tych słowach zabawa się zaczęła. Harry słyszał, jak Malfoy krzyczy, choć stara się tego nie robić. Sam również się starał i także bez powodzenia. Krzyczeli obaj, aż ich gardła były zdarte. Co prawda Harry został obdarowany większą liczbą klątw, ale był bardziej wytrzymały i więcej przeszedł. Dla Malfoy'a to była nowość, przynajmniej według Pottera. Nie był on przecież prześladowany przez nikogo. Aż do teraz. Więc Harry rozumiał jego ból. A Draco rozumiał jak się czuje Potter. Może nie dokońca, ale w większości. Rany z ostatnich dni były niezagojone, a podczas tortur robiły się kolejne. Draco zastanawiał się jednak, jak to możliwe, że Potter jeszcze żyje. I odczuł do niego coś, na kształt szacunku.
Po skończonej sesji tortur, Harry został zaciągnięty do swojego lochu, a reszta śmierciożerców, łącznie z ledwo przytomnym Draconem, aportowała się.
Ostatnią myślą, zanim Harry zemdlał w lochu było: jutro też jest dzień, więc jutro też będą tortury...

•••

2,25 tyś. wyświetleń! Nie mogę w to uwierzyć. Dziękuję kochani :*
Rozdział pojawi się szybciej, jeśli zobaczę jakieś komentarze ^.^
Bookeczka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro