Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepraszam moi kochani, że mnie nie było tak długo...
Ale miałam bierzmówkę i ten brak weny... W przyszłym tygodniu też nie bardzo będę mieć czas, bo jadę do Wrocławia na wycieczkę klasową na 3 dni. Tak więc przepraszam.
I rozdzialik wyszedł chyba trochę nudnawy...

Komentujcie, gwiazdkujcie!

•••

- Draco. Draco. - powtarzał Harry, nie wkładając zbyt wiele energii w budzenie drugiego chłopaka.
W końcu tamten niedawno zasnął, a i tak koszmary budziły go zaraz po zamknięciu powiek.
Gryfonowi ciężko było pocieszać Dracona po powrocie od Voldemorta z dwóch powodów. Po pierwsze, Ślizgon zawsze śmiał się z jego sieroctwa, a po drugie, tamten nienawidził litości. A pocieszanie przez (byłego?) najgorszego wroga wliczało się do kategorii „litość".
Ale Harry przełamał się. Przypomniał sobie śmierć Syriusza, którego znał niespełna dwa lata, a z którym zasadniczo nie był spokrewniony i co wtedy czuł. Chciał pomóc Ślizgonowi zwłaszcza dlatego, że jemu (Harry'emu) nikt nie pomógł tego przetrwać.
Powtórzył:

- Draco. Musisz wstać. - mimo iż była sobota musieli zejść na dół, na śniadanie.

- Yyymm... Nie chcę... Tu mi wygodnie... - wymruczał sennie Draco.

- Nie możemy tu zostać. Musimy iść na śniadanie. - Harry zdziwił się, że Malfoy nie wspomniał nic o swojej matce. Czy on po prostu zapomniał?

- Ty możesz iść na śniadanie. Ja tu zostanę. Bo po co mam schodzić? I tak nie mam już kogo chronić, więc mogę iść nawet do Azkabanu...

Więc nie zapomniał - pomyślał Gryfon i rzekł:
- Nie. Zejdziemy na dół, do Wielkiej Sali ty i ja. I nie pójdziesz do Azkabanu, bo musisz chronić mnie. A zejść musisz, bo to będzie podejrzane jeśli nie będzie cię na śniadaniu. Nikt nie wie o... Tym co się wczoraj wydarzyło. Więc ty przy innych musisz udawać, że nie wiesz.

- Po co? Po to by cię chronić? To bardzo egoistyczne z twojej strony.

- Nie wiesz. Nic nie wiesz - powiedział cicho Harry.

- Więc mi wyjaśnij! Jeśli powiesz mi dlaczego, to zejdę na dół i będę się zachowywać jakby wczoraj nikt mi nie ocalił życia za cenę swojego!

- Musisz mnie chronić. Nikt się nie miże dowiedzieć. Nikt nie może zginąć...

- Wszyscy mogą zginąć! Nie dociera to do ciebie?!

- Nie.

- Co nie?! Nie dociera?! Możesz wierzyć lub nie, ale w tej chwili może umierać właśnie jakiś członek twojej rodziny!

- Nie mam rodziny.

- To było trochę nie na miejscu, wiem. Ale musisz zrozumieć, że ludzie mogą zgi...

- Nie. Nikt nie zginie. Nikt więcej nie zginie przeze mnie. Ja muszę... - tu zawachał się - ... muszę go zabić. Zabić Voldemorta.

Draco zmarszczył brwi. Jak Potter ma zabić Czarnego Pana? To szesnastolatek, a Voldemort to najpotężniejszy czarnoksiężnik w tym stuleciu.

- Nie masz szans. I nie możesz ponosić winy za każdą śmierć na tym świecie. Przecież nikt nie zginął za ciebie. W przeciwieństwie do mnie... - powiedział Draco.

- Moja matka oddała za mnie życie. Tak jak twoja. Mój ojciec został zabity bo był zbędny. Voldemort chciał tylko mnie. Nie zginęliby gdyby mnie nie było...

- Dobra, fakt, twoi rodzice, ale Voldemort mógłby ich zabić nawet gdyby ciebie nie było...

- Cedric Diggory. To ja kazałem mu złapać puchar w Turnieju Trójmagicznym. Tylko ja miałem się przenieść na cmentarz. Tylko ja. A to nie ja zginąłem. Tylko on. Był tam niepotrzebny.

Draconowi zrobiło się głupio. To on śmiał się podczas turnieju z Harry'ego, rozpuszczał plotki, że to on (Potter) zabił Cedrica. A że byli teraz... Hmmm... Przyjaciółmi? Albo kimś w tym rodzaju? Cóż... To nie pomagało...

- Emmm... No bo wiesz... Przepraszam... Za te znaczki, hasła... I te plotki...

- I jeszcze... - Harry zbył przeprosiny Ślizgona milczeniem. A o Syriuszu nie chciał wspominać.

- Kto jeszcze? Ja... Nie chcesz mówić o tej osobie to nie mów...

- Syriusz Black. - powiedział cicho Harry.

- Ten seryjny morderca?

- Nikogo nie zabił. To było skomplikowane. Był moim ojcem chrzestnym. I... - i miałem z nim zamieszkać, dopowiedział w myślach Harry - nie pojawiłby się w Ministerstwie gdyby nie ja i moja głupota...

- Jak zginął?

- Bellatrix Lastragne. Zabiła go. Swojego kuzyna.

- I swoją siostrę. Ale masz jeszcze mugolską rodzinę, no nie?

- Dowiedziałeś się tego czego chciałeś. Wstawaj - chłopak wyszedł z Pokoju Życzeń.

I Draco wstał, kontemplując nad tym, dlaczego ten temat jest dla Pottera taki drażliwy. Ubrał się i zszedł na śniadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro