Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepraszam. Po prostu nie mam jak pisać. Rodzice zabrali mi telefon, a na komputer nie mogę wchodzić.

●●●

Muszę... Muszę pomyśleć... - Draco biegł przez zaśnieżone ulice Hogosmade - To... To jest dziwne. Okropne i... I dlaczego akurat Harry?! Jego Harry... Właśnie... Jego Harry..?
Tak, jego Harry. A on, Draco go zostawił. Samego, po tym co ten mu wyznał. Po tym, jak przyznał się do czegoś takiego. Jak zaufał Draconowi.
A ja go zostawiłem. Samego, wykręcając się tym, co zniszczyło mu życie. Voldemort. Wymówka, najbardziej okrutna z możliwych.
Harry został z myślą, że Draco może tam umrzeć, że mógł iść na śmierć. Że jedyna osoba, której mógł zaufać udała się na tortury. Że osoba, którą pokochał... Czy to możliwe skoro on, Draco jest takim draniem? Skoro nie mógł mu pomóc... Przytulić, zrozumieć... - chłopak ze zdziwieniem stwierdził, że stoi na środku pustej ulicy, bez płaszcza, okryty tylko Peleryną Niewidką Harry'ego, w środku zimy. Nie poznawał tego miejsca. Nie był ani w Hogosmade, ani na Pokątnej. Znajdował się na jakiejś mugolskiej ulicy.
Nagle zegar na wieży kościoła zaczął wybijać północ.

- Powinienem być z Harry'm, ale... Co jest...?- pomyślał Draco, gdy zobaczył zakapturzoną postać sunącą w kierunku cmentarza.

Ślizgon ruszył za nią. Szedł, mijając groby i wpatrując się w ciemną pelerynę.
Nagle, przy jednym z podwójnych grobów postać, którą śledził Draco zatrzymała się. Uklękła i położyła obok nagrobka kwiaty. Powiedziała coś jeszcze, lecz Ślizgon nie usłyszał co. Odwróciła się, w kierunku Dracona i spod kaptura wychyliła się twarz. Czarne zimne oczy spojrzały w kierunku chłopaka, a haczykowaty nos wychylił się spod kaptura.

- Profesor Snape? - pomyślał Ślizgon - Co on tu robi? - oparł się pokusie zapytania go o to.

W tym samym czasie Severus zamaszystym krokiem przeszedł przez cmentarz i wyszedł bramą główną. Draco teraz odważył się podejść do nagrobka, przy którym stał jego nauczyciel.

- C-co? Czy on..? On kochał matkę Harry'ego? Nadał ją kocha? Przez cały ten czas?

Odwrócił się na pięcie i pobiegł przed siebie, szukając drogi do Hogosmade, Hogwartu, Harry'ego...
A w głowie miał jedną myśl:

"Kocham Harry'ego mocno. Równie mocno jak profesor Snape jego matkę. Albo bardziej"

●●●

Przepraszam, że tylko tyle, nie wiem kiedy następny rozdział...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro