14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsza kłótnia w związku. Nie wierzyłam, że to Aaron ją wywoła. Wydawało mi się, że prędzej to ja znajdę powód, żeby się na niego wkurzyć. I w sumie miałam powód. Tyle że czekałam, aż wyjaśnimy sobie to na spokojnie. Udawałam, że nie ukrył przede mną swojego nagłego wyjazd do Bostonu. Po prostu nie miał wcześniej czasu, żeby tłumaczyć, co się stało. Dowiedziałam się już po fakcie i to nie od swojego chłopaka. Więc to ja powinnam być zła nie on. Ok, Aaron nie musiał mi się ze wszystkiego tłumaczyć, ale wcale nie było miło dowiedzieć się od kuzyna, że mój facet bawił się świetnie beze mnie w towarzystwie innych panienek. Gdy zapytałam Aarona, gdzie był odpowiedział, że u siostry, bo go potrzebowała. A później okazało się, że zahaczył również o klub. Świetnie.

– O co ci chodzi? - Spojrzałam na niego wściekła.

Do tej pory nawet nie wspomniał, czemu miał pretensje do mnie, a od tego powinien zacząć. Mogłabym się, chociaż zacząć tłumaczyć. Chyba nie było nic złego w tym, że pod jego nieobecność wyszłam z przyjaciółką na miasto? I to w południe bez towarzystwa obcych facetów. Może lepiej byłoby, gdybym jednak wybrała imprezę. I najlepiej o tym nie wspomniała tak samo, jak zrobił Aaron.

– Interesuje cię w ogóle coś poza sobą samą?

Oczywiście, że tak. Jak mógł mieć mnie za egoistkę? Chyba zapomniał, że byłam doskonałą przyjaciółką i mój kuzyn mógł to potwierdzić. Co, może miałam wydzwaniać do swojego chłopaka, co chwilę jak jakaś nawiedzona? Skoro musiał pomóc siostrze, zrozumiałam, że nie będzie miał czasu na nic innego. Poza tym nie wydzwanialiśmy do siebie, gdy spędzaliśmy czas osobno. Gdybym wiedziała, że aż tak się nudził, pewnie bym zadzwoniła.

– Nie wiem, o co ci chodzi. Musiałeś jechać do siostry, zrozumiałam.

– Jasne, ale kuzynowi powiedziałaś coś innego. - Podszedł do mnie wkurzony i złapał za ramiona. – Nie zdradzam cię, do cholery!

Nie? Więc czemu nie wspomniał o klubie? Nie miałam problemu, że mój facet imprezował beze mnie, dopóki o tym wiedziałam. Nie chciałam dowiadywać się od obcych ludzi, że Aaron świetnie bawił się beze mnie, ale z innymi dziewczynami.

– Nic takiego nie powiedziałam. - Spojrzałam na niego.

– Pojechałem do jakieś laski, chuj wie po co. To twoje słowa.

Cholerny Landen! Nie sądziłam, że mu to powtórzy i to aż tak dokładnie. Do tej pory nie wtrącał się w moje związki, ale widocznie czuł wyrzuty sumienia, że jego kumpel nadużył mojego zaufania. Co znaczyło, że też był zły na niego i chciał się czegoś dowiedzieć. Szkoda, że do tej pory Aaron, zamiast wyjaśnić, co się z nim działo przez weekend, oskarżał mnie o to, że podejrzewałam go o kłamstwo i że byłam egoistką.

– Wcześniej nie wiedziałam, więc miałam prawo być zła. - Wyrwałam się. – Powinieneś powiedzieć mi od razu!

– Nie jesteś najważniejsza, Abi.

Nie, oczywiście, że nie. Jakbym w ogóle mogła tak myśleć? Ale wydawało mi się, że znaczyłam coś dla swojego chłopaka. Chciałam szczerości, w zamian za to go nie ograniczałam. Kochałam go do cholery, a on śmiał powiedzieć, że nie byłam dla niego najważniejsza.

– Dobrze wiedzieć – burknęłam.

Aaron powiedział już wystarczająco dużo. Nie miałam ochoty słuchać więcej. Powinien wyjść, zanim zmusi mnie, żebym go wygoniła z domu albo po prostu się zamknąć. Dobrze, że nie będzie nalegał, żeby zostać w moim rodzinnym domu na noc. Raczej unikał spania u mnie, gdy byli rodzice.

– Poza tym nawet nie chcesz, żeby z tobą jechał do Filadelfii. Co mam o tym myśleć?

Bo ostatnie tygodnie z nim dały mi nieźle w kość. Ciągle gdzieś znikał, wracał dopiero na wieczór. Jeździł do mamy i siostry, częściej niż odkąd się poznaliśmy. Nie opowiadał nic o swojej rodzinie. I okazało się, że miał czas na imprezy z kolegami, ale nie dla mnie, gdy mogliśmy spędzić wieczór razem. Wkurzało mnie, że wielu rzeczy o Aaronie dowiadywałam się od jego znajomych. Nie byłam pewna czy nasz związek przetrwa rozłąkę, ale miałam wrażenie, że dogadywaliśmy się lepiej, gdy spędzaliśmy ze sobą mniej czasu.

– Myśl co chcesz. - Wzruszyłam ramionami.

– Powiedz mi. - Stanął przede mną. – Tak ci było źle?

Właśnie o to chodziło, że było mi dobrze z Aaronem i nie chciałam go stracić. Tyle że nie mogłam pozwolić sobie na zawalenie studiów. Przy swoim chłopaku zbyt często się rozpraszałam.

– Muszę się skupić na nauce. - Spojrzałam na niego. – Nie rozumiesz? Rozpraszasz mnie.

Wiedział o tym, bo musiał pomóc mi pisać kilka prac zaliczeniowych, z którymi bym się nie wyrobiła. Właśnie dlatego miałam swoje mieszkanie, a nie miejsce w akademiku. Gdybym musiała dzielić pokój z kimkolwiek przez cały rok, zapewne skończyłoby się moim powrotem do domu bez papierka o ukończeniu studiów. A właśnie na tym mi cholernie zależało. Aaron powinien zrozumieć, że przez najbliższy czas moje wykształcenie było najważniejsze i się dostosować, skoro mu na mnie zależało.

– Do tej pory szło ci nieźle.

– Landen był zły, że odrabiasz za mnie zadania.

– Co on ma do tego? - Zmarszczył brwi.

– Poświęcił sporo czasu, żebym zrozumiała matematykę. Gdy mam z czymś problem tłumaczy mi, dopóki nie zrozumiem. Ty odwalasz za mnie całą robotę.

– Przestanę.

Akurat. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że to nie był jedyny problem.

– Aaron, chodzi o ciebie. - Przetarłam twarz dłonią.

– To po co ze mną jesteś? - Spojrzał na mnie wkurzony. – Może od razu to zakończmy. Będzie ci łatwiej.

Nie wierzyłam, że to powiedział. Gdybym nie chciała z nim być, nawet nie dałabym mu szansy. Dopuściłam go do siebie, mimo że w planach na najbliższe lata nie miałam związku. Chciałam się skupić na nauce. Jednak Aaronowi udało się dostać do mojego życia i sprawić, że go pokochałam. Starałam się pogodzić wszystko razem, ale widać uważał, że poświęcałam mu za mało czasu. Czy naprawdę był takim debilem, że nie widział, że mi na nim zależało? Nie wiedziałam, co zrobić.

– Jesteś durniem! – wrzasnęłam.

Potrzebowałam chwili samotności, żeby zebrać myśli i zastanowić się, co z nami dalej.

– Tak, bo chcę być blisko swojej dziewczyny. - Zakpił.

Gdybym umiała się pod jego obecność skupić na czymś innym niż on, nie byłoby problemu. Naprawdę. Chciałabym być inna i poświęcić się bardziej swojemu związkowi niż skupiać na marzeniach i planach na przyszłość, ale obrałam sobie cel i zamierzałam się go trzymać. Chciałam zostać architektką, a Aaron jako mój chłopak powinien mnie wspierać, a nie to utrudniać.

– Za blisko. - Westchnęłam.

– Jak chcesz. - Wyszedł.

– Aaron! – krzyknęłam za nim, ale nawet się nie odwrócił.

Bezradna opadłam na łóżko i zakryłam twarz w dłoniach. Chyba po raz pierwszy od dawna miałam ochotę płakać i to przez chłopaka. Nie wiedziałam nawet, czy jeszcze byliśmy razem. Co, jeśli jutro zadzwoni, że wszystko sobie przemyślał i nie pasowaliśmy do siebie? Nie mógł tego zrobić! Nie w momencie, gdy zastanawiałam się, czy mieszkanie z Aaronem rzeczywiście było problemem. A może bałam się, że to oznaczało coś poważniejszego? Wkurzało mnie, że mój facet nie potrafił zrozumieć, że chciałam skupić się na studiach. Jakoś nie miałam problemu z częstymi wyjazdami Aarona poza miasto, które inną dziewczynę doprowadziłyby do szału. Szczególnie że nie zawsze odpisywał na wiadomości. Nawet nie mogłam mieć pewność, że mówił prawdę. Zaczęłam wątpić dopiero teraz, gdy nie wspomniał nawet słowem o wyjściu do klubu. Liczyłam, że za kilka dni wszystko między nami wróci do normy. Na pewno nie pierwszy raz się pokłóciliśmy, nie ostatni i nie my pierwsi. Właśnie dlatego nie chciałam mieć chłopaka przed zakończeniem studiów. Tyle że nie przewidziałam, że jeśli dopuszczę do sobie Aarona, w końcu się zakocham.

– Mogę? - Tata zajrzał do mojego pokoju.

Czasami przychodził tutaj, gdy potrzebował słuchawek, bo mama krzyczała na zbyt głośne słuchanie muzyki. Oczywiście brat miał lepszy sprzęt, ale zawsze w użyciu.

– Tam gdzieś są. - Wskazałam na biurko, a sama nakryłam się kocem, próbując udawać, że mnie nie ma.

– Nie przyszedłem po słuchawki.

A po co? Nie miałam tutaj nic więcej, co mógłby pożyczyć. Laptopa potrzebowałam do nauki, więc będzie musiał pójść do Fayna i skorzystać z jego komputera.

– A po co? - Zerknęłam na niego. – Laptopa ci nie oddam.

– Abi, twój chłopak wyglądał na wkurzonego. - Usiadł obok mnie.

– O ile nim jeszcze jest – powiedziałam cicho.

Nie sądziłam, że komuś udało się zauważyć wychodzącego z naszego domu Aarona, a co dopiero to, że był zdenerwowany. Tata nie musiał się martwić. Mój chłopak, przecież nie zrobił nic złego. Poza niepoinformowaniem mnie o swoim wyjściu do klubu i nieodezwaniem się wtedy do mnie nawet słowem. Jeśli nie oglądał się za innymi dziewczynami, nie miałam się o co złościć. Za to on dostał powód do wkurzenia się na mnie po naszej rozmowie. Sam go znalazł, a w sumie wymyślił.

– Pokłóciliście się? Może potrzebował odetchnąć, ale wróci.

– A ty od mamy uciekasz czasami?

Zawsze wydawało mi się, że moi rodzice byli zgodnym małżeństwem. Na pewno wiele razy się kłócili, ale nie było to nic na tyle poważnego, żebym musiała się martwić. Przy mnie i bracie udawali, że wszystko było dobrze, a później rozmawiali ze sobą normalnie. Chyba ze względu na dzieci starali się nie kłócić. Poza tym związek to kompromisy, a moi rodzice je wypracowali.

– Pewnie. - Zaśmiał się. – Abi, jesteście nieco innym pokoleniem niż my, ale to nie znaczy, że jedna kłótnia wszystko przekreśla. Porozmawiacie sobie jutro na spokojnie.

Miałam zadzwonić do Aarona i go przepraszać? Czy może prosić, żeby pojechał ze mną do Filadelfii? Żadne rozwiązanie na tę chwilę nie wydawało się dobre. Może tata miał rację. Potrzebowaliśmy chwili, żeby przemyśleć swoje zachowanie i wrócić do rozmowy.

– Kocham go – powiedziałam, wtulając się w tatę.

– Widzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro