61.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedziałam, że w Bostonie natkniemy się na mojego kuzyna. Spotkaliśmy go razem z Emmą przed domem rodziców. Byłam zaskoczona, gdy ich zobaczyłam. Landen nie wspomniał nic, że wybierał się do moich rodziców. Pewnie miał zdać ciotce relację z ostatniego spotkania ze mną. Nie musiał, skoro już przyjechałam.

– Śledzisz mnie? - Zaśmiał się na mój widok.

– Chciałbyś.

Liczyłam na to, że spędzę trochę czasu z Aaronem sama. Rodzice zajęliby się wtedy wnuczką. Byliby zadowoleni, że zostaną z Lily na dłużej, a my wybralibyśmy się na jakiś spokojny spacer po mieście. Mielibyśmy chwilę, żeby porozmawiać. Nie ukrywałam, że w domu Aarona nie zawsze czułam się komfortowo ze względu na jego siostrę. Nie byłam pewna, ile słyszała. Na pewno każdą naszą kłótnię.

– Wiedziałaś, że tutaj będą? - Aaron spojrzał na mnie podejrzliwie.

Pewnie myślał, że zadzwoniłam do kuzyna i poprosiłam go, żeby przyjechał. Jakbym nie miała zamiaru zostać sama ze swoim chłopakiem. Nie zrobiłam tego. To czysty zbieg okoliczności, że Landen z Emmą zjawili się tutaj w tym samym czasie.

– Nie, przysięgam. Chciałam spędzić czas z tobą i Lilką – zaczęłam się tłumaczyć.

– Ok.

Miałam wrażenie, że nie bardzo mi uwierzył i nie był zadowolony z towarzystwa mojego kuzyna. Przecież nie musieliśmy spędzać czasu z nim ani z Emmą.

– Gniewasz się na mnie? - Stanęłam przed chłopakiem. – Naprawdę nic nie wiedziałam.

– Nie. - Uśmiechnął się. – Będą mogli zająć się małą.

Gdy tylko stanęliśmy w drzwiach salonu, dopadła nas moja mama, żeby wziąć Lily na ręce. Tuliła ją do siebie z dobrych kilka minut i nie zamierzała mi jej oddać. Szkoda, że zignorowała przy tym mnie i Aarona. Chociaż wydawało mi się, że brak zainteresowania mojej mamy, chłopakowi wcale nie przeszkadzał. Nie musiał się martwić, że Sophie powiedziałabym mu coś złego. Jakże by śmiała, skoro dał jej uroczą wnuczkę?

– Idźcie do pokoju. Ogarnijcie się trochę czy coś. - Mama zerknęła na nas. – Zawołam cię, gdy mała będzie głodna.

– Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niej i popchnęłam lekko Aarona w stronę schodów.

Rozejrzałam się po swoim pokoju w nowym domu, który został ukończony jeszcze przed narodzinami Lilki. Rodzice zadbali, żebym miała tutaj dużo miejsca, chyba licząc na to, że zostanę z nimi na dłużej. Wtedy mogłabym im częściej pomagać w prowadzeniu hotelu. Niestety miałam inne plany. Nie mogła zostać tutaj z Lily, szczególnie że Aaron chciał, żebyśmy mieszkały z nim. Przynajmniej miałam swoje miejsce, gdy przyjadę w odwiedziny do rodziców. Nadal czułam się tutaj mile widziana.

– Wezmę prysznic. Chodź ze mną. - Przyciągnął mnie do siebie.

– Muszę pogadać z Landenem.

Chciałam dowiedzieć się, czemu nie poinformował mnie, że wybierał się do moich rodziców. Nie zamierzał się ze mną spotkać? Cóż, nie udało się. Będzie musiał się ze mną przemęczyć kilka dni.

– Poważnie? - Zaśmiał się. – W takiej chwili wybierasz jego?

– Przestań. - Szturchnęłam go rozbawiona. – Dla ciebie znajdę czas wieczorem. Wytrzymasz?

– Dam sobie radę. - Pocałował mnie w czoło.

Zostawiłam na chwilę chłopaka samego i udałam się do pokoju gościnnego, gdzie siedział kuzyn.

Emma kręciła się pewnie gdzieś przed domem albo doglądała moją córkę i siedziała w salonie, dyskutując z moją mamą. Dziewczyna Landena czuła się jak członek naszej rodziny i moi rodzice tak właśnie ją traktowali. Chciałabym, żeby z Aaronem też tak było. Tylko że jemu nie zależało na niczyjej akceptacji.

Mój kuzyn oczywiście nie przyjechał bez powodu. Zaplanował to sobie i nic mi nie powiedział. Powinnam się na niego obrazić, ale przecież wywinęłam mu gorszy numer i mimo wszystko mi wybaczył. Musiałam być cierpliwa. Na pewno za chwilę powie, co wymyślił.

– Co ty wyprawiasz? - Spojrzałam na niego zaciekawiona.

Stroił się, jakby miał wyjść, nie wiadomo gdzie. Co on wykombinował? Czy Emma o tym wiedziała? Może wybierali się do jej rodziców i Landen chciał zrobić na nich dobrze wrażenie. Nie musiał się zbytnio starać. Mój kuzyn był typem człowieka, którego lubili wszyscy.

– Szykuję się na randkę życia. - Uśmiechnął się szeroko.

– Żartujesz sobie?

– Nie. Będą rodzice Emmy. Ubierz się ładnie. - Zerknął na mnie, nadal się uśmiechając.

Nie no teraz to mnie zaciekawił jeszcze bardziej. Chciałam wiedzieć, co kombinował. Poza tym wcześniej chyba nie miał w planach mnie zapraszać, więc czemu teraz chciał, żebym poszła z nimi?

– Nic wcześniej nie wspomniałeś.

– Ok. Czyli jesteśmy kwita. - Spojrzał na mnie zadowolony.

Już wiedziałam! Dupek! Nie dość, że chciał mi zrobić na złość, to jeszcze zamierzał oświadczyć się dziś Emmie. Myślałam, że po nieudanym małżeństwie nie będzie myślał o kolejnym. Jednak Emma była odpowiednią kobietą dla niego. Byłam pewna, że dziewczyna nigdy go nie zrani. Tylko by spróbowała. Chciałam szczęścia Landena i wydawało mi się, że znalazł je u boku Emmy.

– Pokaż pierścionek. - Stanęła przed nim zniecierpliwiona.

– Nie.

– Dlaczego? - Zmarszczyłam brwi.

– Zobaczysz go dopiero na palcu Emmy.

– Długo zamierzasz mnie karać? - Zrezygnowana opadłam na łóżko.

– Masz szczęście. To ostatnia rzecz, którą ci odbieram. Możesz przyjść na ślub. - Rzucił we mnie poduszką. – Wyślę zaproszenie.

Jeśli uważał, że to był zabawne, to musiałam go rozczarować.

– Dzięki – burknęłam, odpychając ją od siebie.

– Oh, czyżbyś nie chciała? - Przysiadł obok mnie. – Bo wiesz, nie zamierzałem brać Ibe na świadka drugi raz, przecież to mogłoby przynieść mi pecha. Rozpadłoby się moje drugie małżeństwo, a wiesz, że tego bym nie chciał.

Naprawdę brał mnie pod uwagę? Tego w ogóle się nie spodziewałam. Oczywiście byłam zadowolona, że będę mogła być świadkiem na jego ślubie. Tak bardzo, że rzuciłam się na kuzyna, żeby go przytulić, przez co o mało nie spadliśmy z łóżka.

Poza tym Landen nie mógł mieć pretensji do siostry o rozpad swojego małżeństwa. Jego była żona to pieprzona egoistka. Myślała tylko o sobie, a męża miał tylko po to, żeby na nią zarabiał i spełniał jej zachcianki. Dobrze, że Landen w końcu przejrzał na oczy. Ciekawe czy jego była żona już znalazła sobie jakiegoś naiwniaka, który będzie spełniał każdą jej zachciankę. Oczywiście nie życzyłam jej źle, ale współczułam facetowi, który się z nią zwiąże na stałe.

– To nie była jej wina, tylko tej suki, Madison.

– Naprawdę mogłabyś już odpuścić sobie ubliżanie jej.

Może i tak, ale nikt tak, jak ona nie działał mi nigdy na nerwy.

– Nie ma mowy. - Zaśmiałam się.

– Oczywiście do Emmy nie masz zastrzeżeń? - Spojrzał na mnie.

Żadnych. Dziewczyna była zakochana w Landenie. Widziałam to. Nie oczekiwała od niego, że rzuci wszystko i przeprowadzi się do Bostonu tylko dlatego, żeby być bliżej niej. Nie narzucała mu, że powinien zmienić pracę, bo w tej mało zarabiał ani że najwyższa pora na założenie rodziny. Chciała szczęścia swojego chłopaka. Poza tym wydawało mi się, że ona też nie była jeszcze gotowa na założenie rodziny.

– A ty masz wątpliwości? - Podniosłam się i przysiadłam bliżej niego. – Nie, nie masz. Inaczej byś się nie oświadczył.

Chyba nie wątpił w to, że Emma była dla niego idealną partnerką? Gdyby tak było, nie kupiłby pierścionka. Musiał już dokładnie przemyśleć swoją decyzję.

– Jeszcze tego nie zrobiłem.

– Emma to fajna dziewczyna. Wydaje mi się, że na niej się nie zawiedziesz. Poza tym polubiła Lilkę. - Uśmiechnęłam się. – Tym sobie kupiła mnie najbardziej.

– Abi, nie wiem, kiedy będę chciał być ojcem i czy w ogóle będę chciał. - Przetarł twarz dłonią. – Może za jakiś czas, ale co jeśli ona zapragnie dziecka wcześniej? Co, jeśli przestanę jej wystarczać?

– Nie martw się tym. - Wtuliłam się w niego. – Jestem pewna, że Emma liczy się z twoim zdaniem. Poczeka na ciebie, ile będzie trzeba.

– Rozmawiałyście na ten temat? - Przyjrzał mi się dokładnie.

Nie. Owszem miałam dobry kontakt z dziewczyną Landena, ale nie rozmawiałyśmy dużo o ich związku. Przeważnie dlatego, że Emma zapewniała mnie, że była szczęśliwa ze swoim chłopakiem i nie chciała nic zmieniać. Wierzyłam jej. Poza tym miałyśmy wiele innych tematów, a przeważnie pytałam ją o rady związane z dzieckiem.

Po urodzeniu Lily bałam się, że sobie nie poradzę, ale dzięki Emmie jakoś przestałam się bać, że mogłabym zrobić krzywdę swojej córeczce.

– Nie. Mam podpytać?

Jeśli dzięki temu Landen będzie spokojniejszy i pewniejszy, to przepytam jego dziewczynę o plany na przyszłości. Chociaż nie uważałam tego za koniecznie. Dużo ze sobą rozmawiali i mój kuzyn na pewno wiedział o swojej dziewczynie dużo więcej, niż byłabym się w stanie od niej dowiedzieć.

Może ja z Aaronem też powinnam częściej rozmawiać o sprawach istotnych, a nie tylko o tym, co działo się w naszym życiu z dnia na dzień. Ostatnio najbardziej skupiliśmy się na Lily.

– Nie. - Pokręcił głową i wziął głęboki oddech. – Oświadczę jej się mimo wszystko.

– I dobrze. - Uśmiechnęłam się. – Jestem pewna, że Emma będzie zachwycona.

– Zabierz ze sobą Aarona. - Spojrzał na mnie. – Twoi rodzice zajmą się Lily wieczorem?

– Będą o to błagać. - Zaśmiałam się. – Kiedy przyjedzie twoja mama?

Miło będzie się z nią w końcu spotkać. Ostatni raz widziałyśmy się, jeszcze zanim urodziła się Lily. Ciocia nie chciała przyjechać, odwiedzić mnie u rodziców, ponieważ nie miała ochoty na rozmowę z siostrą. Szkoda. Wcześniej nie miałam okazji, żeby pojechać do mamy Landena, ale zrobię to, gdy będziemy wracać z Aaronem do Nowego Jorku. Na pewno się ucieszy.

– Pewnie za godzinę. - Zerknął na zegarek.

– Świetnie. - Wstałam. – Pójdę się przygotować. Daj znać, o której wychodzimy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro