65.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aaron przed chwilą wrócił do domu. Ucieszyłam się na jego widok. Mimo że spędziłam spokojnie czas, to jednak brakowało mi hałasu, który robiła córeczka. Lily przywitała mnie piskiem i wyciągniętymi w moją stronę rączkami. Zadowoliło mnie, że córeczka cieszyła się na mój widok. Od razu mocno ją przytuliłam. Moje kochane maleństwo. Stęskniłam się za nią. Byłam pewna, że oprócz mnie, u babci nie brakowało jej niczego. Poza tym tatuś był na każde zawołanie Lilki.

– Cześć – odezwała się Chelsie.

– Hej. - Mój facet spojrzał na nas zaskoczony. – Nie przeszkadzam? Babskie spotkanie?

– Można tak powiedzieć. - Zerknęłam na Aarona. – Chelsie dziś z nami zostanie, nie masz nic przeciwko?

Nie chciałam rozmawiać z nim o tym teraz. Wyjaśnię Hallowi wszystko, gdy zostaniemy sami. Na pewno zrozumie, że nie chciałam zostawić przyjaciółki samej. Mogłaby zrobić coś głupiego, a ja miałabym wyrzuty sumienia, że jej przed tym nie powstrzymałam. Poza tym byłam pewna, że Chelsie nie będzie sprawiać żadnych problemów.

– Nie. - Uśmiechnął się. – Zajrzę do Lindsey. Wyszła z pokoju, chociaż na chwilę?

Ku mojemu zaskoczeniu siostra Aarona nie wygoniła mnie, gdy poszłam zapytać jaką pizzę chciała. Nie pytałam, czy była głodna, bo wtedy na pewno by mnie zbyła. Nie zauważyłam, kiedy zabrała swoją porcję, ale przynajmniej mogłam spać spokojnie z myślą, że pod nieobecność Halla nie zagłodziłam Lindsey.

– Zjadła obiad, więc chyba tak.

– Ok. To wam nie przeszkadzam. - Pogłaskał Lily po główce i wyszedł.

Oczywiście moja przyjaciółka chciała się wymigać i uciec, ale jej na to nie pozwoliłam. Aaron również. Gdzie niby miałaby pójść? Zostanie z nami, dopóki czegoś nie wymyślimy.

Mimo że Hall był zaskoczony wizytą Chelsie, o nic nie pytał. Nie miał problemu, żeby została na noc. Nawet zaproponował, żeby moja przyjaciółka spała w wolnym pokoju, który szykowaliśmy dla córki. Na razie nie było tam nic poza ciuszkami i komodą. Miałam ochotę wycałować swojego faceta, za to, że nie dał odczuć Chelsie, że nie była u nas mile widziana, ale poczekam do wieczora. Na razie musiały mu wystarczyć podziękowania.

– Przepraszam, że cię nie uprzedziłam. - Spojrzałam na swojego faceta, który przyszedł do sypialni z wykąpaną Lily. – Nie miałam kiedy.

– Nic się nie stało. - Wsadził córkę do łóżeczka, podając jej misia. – Mała będzie musiała jeszcze trochę poczekać na swój pokoik.

Chyba nie myślał, że córeczka teraz zaśnie? Za chwilę upomni się o jedzenie. Dopiero później będzie mogła spać spokojnie.

– Czyli Chelsie może zostać na dłużej? Tylko na jakiś czas. Pomogę jej znaleźć pracę, ale ona mnie teraz potrzebuje. Jej rodzice nie mieszkają w Nowym Jorku. Nie ma tutaj nikogo.

– Rozumiem. - Podszedł do mnie. – Może zostać, ile chce. Może dogada się z moją siostrą.

Akurat. Lindsey nie chciała gadać z nikim, kto miał ze mną cokolwiek wspólnego. No wyjątkiem był Aaron, ale był jej bratem. Jego była w stanie tolerować. Nie rozumiałam, czemu dziewczyna odgradzała się od wszystkich. Całymi dniami siedziała sama w pokoju, a jak wyszła to tylko na chwilę. Chcieliśmy dla niej dobrze. Kiedy w końcu zda sobie sprawę, że Aaron chciał dla niej lepszego życia?

Zerknęłam na uśmiechniętą córeczkę, która pakowała do buzi pluszaka, który był tylko połowę mniejszy od niej. Dostała misia pewnie od babci, bo nie przypominałam sobie, żeby miała go wcześniej. Już wiedziałam, że to będzie jej ulubiona zabawka. Nie rozstawała się z misiem, odkąd wróciła do domu. Będziemy musieli pilnować pluszaka, żeby mieć go zawsze przy sobie, gdyby akurat Lilka sobie o nim przypomniała.

– Była grzeczna?

Obawiałam się trochę puścić Aarona samego w podróż z córką, ale zapewnił mnie, że da sobie radę. Wątpiłam w to, ale skoro był pewny, nie zamierzałam mu odmówić, przecież to też jego córka. Najwyżej przekonałby się, że Lilka czasami potrafiła pokazać rogi. Chyba że tylko mi robiła na złość, a przed innymi zgrywała aniołka. Wcale bym się nie zdziwiła. Ta mała istotka czasami potrafiła mnie nieźle zaskoczyć.

– Marudziła przez całą drogę. - Uśmiechnął się. – Zatrzymywałem się chyba trzy razy. Zasnęła dopiero pod domem. Zrobiła to celowo?

Nie wiedziałam, dlaczego, ale miałam wrażenie, że Lily nie lubiła jeździć samochodem. Szkoda, bo będzie się musiała przyzwyczaić do częstych podróży. Chyba że spała wtedy było jej wszystko jedno. Może to dlatego, że nie lubiła długo siedzieć sama. W domu również ktoś ciągle musiał przy niej być, bo inaczej płakała. Potrzebowała dużo zainteresowania.

– Na pewno. - Roześmiałam się, kucając przed łóżeczkiem Lily. – Hej, mój maluszku.

Spojrzała na mnie zadowolona, ale nadal więcej uwagi poświęciła nowej zabawce. Nawet nie chciała mi jej pokazać. Musiałam pogodzić się, że pluszak był tylko Lily. No jakżeby mogło być inaczej? Najważniejsze, że mała była spokojna, mogliśmy jeszcze chwilę porozmawiać. Pogłaskałam ją po główce i odwróciłam się do Aarona.

– Mama nie chciała mi jej oddać. - Przyciągnął mnie do siebie. – Musiałem wyrywać jej Lily z rąk. Wyobrażasz to sobie? Chciała mi zabrać moje własne dziecko, własna matka. - Roześmiał się. – Nie chcę już tej ciszy, która panowała tutaj bez Lilki.

Zdawałam sobie sprawę, że Pani Hall chciałaby częściej widywać się z wnuczką. Nie chciałam jej utrudniać kontaktu z Lily, bo wiedziałam, że ją pokochała. W ostatnim czasie odcięliśmy się z Aaronem trochę od rodziców, ale to dlatego, że chcieliśmy nacieszyć się sobą. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Nadrabialiśmy czas, który spędziliśmy osobno.

– Postaramy się odwiedzać ją częściej. - Uśmiechnęłam się.

Chciałabym, żeby nasi rodzice mieli jak najlepszy kontakt z wnuczką. Lily potrzebowała czuć, że miała dużą kochającą ją rodzinę. Poza tym nikt nie bronił naszym rodzicom do nas przyjeżdżać. Też mogli nas odwiedzać, kiedy chcieli. Zapewne z miłą chęcią by się trochę porządzili na naszym terenie. Landen nie miał problemu ze zwracaniem uwagi Aaronowi i nie chodziło wcale o córkę.

– Koniecznie. - Pocałował mnie. – Tęskniłaś chociaż trochę?

Nie było ich tylko dwa dni, ale odczułam, że brakowało mi towarzystwa Aarona i naszej córki. Lily nie robiła wokół siebie wielkiego hałasu, ale cisza, jaka panowała bez niej, była dziwna. Chociaż mogłam się w końcu wyspać. Nikt nie budził mnie w nocy. Odbyłam nawet jedną rozmowę z Lindsey, która niewiele zmieniła w naszej relacji, ale to zawsze coś. Może dziewczyna dostrzegła w końcu, że nie chciałam być jej wrogiem i nie zamierzałam już skrzywdzić jej brata. Zależało mi na szczęściu Aarona.

– Tęskniłam bardzo. - Wtuliłam się w niego. – Jak się bawiliście beze mnie? - Uniosłam głowę, żeby spojrzeć Aaronowi w oczy.

– Dobrze. Lily chyba nawet nie zauważyła, że cię z nami nie było. Znaczy do momentu, gdy wsadziłem ją w fotelik. Co ona ma do jazdy samochodem?

– Nie mam pojęcia. - Pokręciłam głową. – Może jeździsz za szybko?

Wiele razy upominałam Aarona, żeby starał się jeździć wolniej, szczególnie gdy woził ze sobą córkę. Udawał, że słuchał. Przy mnie starał się dostosowywać, ale nie wiedziałam, czy stosował się do moich upomnień, gdy jeździł sam. Nie wybaczyłabym mu, gdyby coś jej się stało. Musiałam mieć pewność, że Lily była bezpieczna ze swoim tatusiem. No i martwiłam się o niego. Czasami naprawdę przesadzał z prędkością, aż strach było z nim wsiąść do samochodu.

– Boję się dnia, kiedy policja zatrzyma mnie za zbytnie przestrzeganie przepisów. - Zaśmiał się. – Byliby chyba bardziej zdziwieni ode mnie.

To się nigdy nie stanie. Aaron nie byłby w stanie zrezygnować z szybkiej jazdy, szczególnie gdy jechałby gdzieś sam.

– Niemożliwe.

– Poważnie. - Spojrzał na mnie. – Zawsze z Lily jeżdżę przepisowo.

– Chciałabym to zobaczyć.

– Ok, na pewno jeżdżę lepiej od ciebie. - Zaśmiał się.

W to nigdy mu nie uwierzę. Z nas dwóch na pewno byłam lepszym kierowcą i Aaron to wiedział. Po prostu lubił mnie wkurzać. Poza tym nie powinien mieć do mnie pretensji, bo to on uczył mnie prowadzić samochód. Wiele razy się śmiał, gdy jeździłam zbyt wolno. Więc w końcu pokazałam mu, na co mnie stać i trochę mi się spodobało, ale nie łamałam przepisów. No przynajmniej jeszcze nie zostałam na tym przyłapana.

– Przeginasz. - Szturchnęłam go.

– Nie. - Odsunął się. – Idę się wykąpać. Zerknij na dziecko.

Nie musiałam. Cisza oznaczała, że Lily usnęła. Pierwszy raz udało jej się to bez najmniejszego problemu. Musiała być bardzo zmęczona, bo nie upomniała się nawet o jedzenie. Nie cieszyłam się, bo to oznaczało, że czekała mnie nieprzespana noc. Mała na pewno jeszcze upomni się o jedzonko. Musiałam być czujna.

Ustawiłam elektroniczną nianię i zeszłam do Chelsie, zobaczyć czy zdążyła się już zadomowić. Chciałam, żeby czuła się tutaj swobodnie. Nikomu nie przeszkadzała jej obecność, a siostrą Aarona nie musiała się przejmować. Dziewczyna była niemiła dla każdego. Dało się z nią wytrzymać.

– Wszystko ok? - Zajrzałam do pokoju, gdzie ulokowaliśmy Chelsie.

– Tak. - Uśmiechnęła się. – Nie mówiłaś, że pomalowaliście już ściany.

– Aaron zrobił to dwa dni temu. - Spojrzałam na wprost na duże kotki namalowane na ścianie.

Mój facet uznał, że bardzo zadowolą córeczkę, bo wydawało mu się, że lubiła koty. Wywnioskował to po tym, że za każdym razem pokazywała je w książeczkach, które jej czytaliśmy.

– Ładnie mu to wyszło.

To prawda. Miła talent do rysowania. Nawet nie potrzebował żadnego szkicu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro