73.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po spotkaniu z Emmą i Chelsie poprosiłam swojego kuzyna, żeby mnie odwiedził, bo miałam do niego pilną sprawę. Nie mogłam mu odpuścić. Powinnam dowiedzieć się pierwsza, że spodziewał się dziecka i to od niego, a nie jego narzeczonej. Zranił mnie tym bardzo. Teraz dopiero naprawdę poczułam, jak zraniłam kuzyna, gdy nie powiedziałam mu od razu o swojej ciąży. Miałam nadzieję, że od tej pory oboje będziemy ze sobą szczerzy.

Landen zjawił się dość szybko. Chyba Emma wyjaśniłam mu, po co miał do mnie przyjść. Oczywiście, zanim będzie mógł ze mną porozmawiać, musiał zobaczyć się z Lilką, która ucieszyła się na widok kochanego wujka. Nie przeszkadzałam im. Czekałam cierpliwe na kuzyna w swoim niewielkim gabineciku. Akurat miałam chwilę, żeby przejrzeć maile z ofertami projektów, na które musiałam dziś odpowiedzieć. Nie miałam jeszcze wielu zleceń. Dopiero rozkręcałam swoją firmę, ale na brak pracy narzekać nie mogłam.

– Odegrałeś się pięknie. - Spojrzałam na chłopaka, który narobił sporo hałasu, wchodząc do pomieszczenia. – O to ci chodziło?

Słyszałam jego śmiech jeszcze na korytarzu. Pewnie uciekł Lilce, która nie chciała go puścić. Moja mała przylepa. Gdy dorwała swoją ofiarę, ratowało ją tylko to, że w pobliżu pojawił się ktoś inny, na kim mogła skupić swoją uwagę. W tym przypadku był to pewnie tatuś, który musiał się nią jeszcze chwilę zająć. Spędzili razem prawie cały dzień i córka na pewno wykończyła Halla. Pewnie miał jej już dzisiaj dość i liczył, że mała szybko zaśnie.

– Prawda. - Uśmiechnął się zadowolony z siebie. – Co ty na to? Za kilka miesięcy zostanę ojcem.

Nawet przez chwilę nie wątpiłam, że Landen poradzi sobie w roli ojca. Na pewno odnajdzie się lepiej w roli rodzica niż ja. Idealną matką nigdy nie będę, ale nawet się o to nie starałam.

Miałam okazję obserwować, jak mój kuzyn opiekował się Lily. Jego dziecko będzie miało super dzieciństwo. Landen i Emma się o to postarają. Poza tym będę mogła rozpieszczać ich malucha bardziej niż oni Lilkę. Jeszcze mi za to podziękują. Nie mogłam się już doczekać, gdy na świecie pojawi się dziecko mojego kuzyna.

– Będziesz świetnym ojcem. Cieszę się, że akurat z Emmą ci się udało. - Przytuliłam go. – Świetna będzie z was rodzinka.

– Też się cieszę.

– Co wasi rodzice na to? Nie wadzi im, że nie macie ślubu? - Spojrzałam na niego.

O ile cioci Selenie to nie przeszkadzało, to pewnie rodzice Emmy woleliby, żeby ich córka najpierw wzięła ślub. Skoro już zaszła w ciążę, powinna od razu zaciągnąć faceta pod ołtarz. Jakby to miało sprawić, że Landen pokocha swoją narzeczoną i dziecko bardziej. Bez tego też będą szczęśliwi. Ślub na szybko nie był niczym dobrym. Poza tym przyszli teściowie mojego kuzyna nie będą zadowoleni, gdy dowiedzą się, że był rozwodnikiem. Ich córka o ślubie kościelnym mogła zapomnieć. Chociaż dziewczynie na pewno to nie przeszkadzało. Zdecydowała się na życie z Landenem doskonale, wiedząc o jego przeszłości.

– Wadzi i to bardzo. Próbowali nawet nakłonić Emmę, żebyśmy pobrali się jeszcze przed narodzinami dziecka.

– Co ona na to?

Miałam nadzieję, że dziewczyna nie zamierzała nalegać na Landena w kwestii ślubu tylko dlatego, że jej rodzice mieli z tym problem. Nie wyszłoby z tego nic dobrego. Rodzice nie powinni mieć nic do gadania w kwestii związków swoich dzieci. Skoro im było dobrze bez papierka, który i tak niewiele zmieniał w ich relacji, to po co nakłaniać ich do małżeństwa? Moja mama jakoś do tej pory nie zapytała mnie, kiedy zostanę żoną Aarona. Jego pewnie też nie, bo na pewno by coś o tym wspomniał. Na razie wystarczyło jej, że miała wnuczkę.

– Powiedziała, że zrobi to, dopiero gdy będę gotowy. A na razie chcę tylko spokoju. Nic więcej. - Zaśmiał się. – Mamy wystarczająco stresu związanego z dzieckiem, żeby myśleć teraz o ślubie. Jest mi bez różnicy, że będzie nieślubne. Będę je kochać tak samo.

No przecież wiadomo. Dzidziusiowi też będzie bez różnicy, czy jego rodzice będą małżeństwem. Najważniejsze, że o nie zadbają. Landen i Emma będą szczęśliwą rodzinką. Dziewczyna na co dzień opiekowała się maluchami. Pewnie już dawno marzyła o swoim, tylko chciała dać czas na przygotowanie się do rodzicielstwa swojemu narzeczonemu. Na pewno nie naciskała na Landena w kwestii dziecka. Szczególnie przez to rozpadło się jego poprzednie małżeństwo. Miałam nadzieję, że Madison będzie żałować, gdy dowie się, że jej były mąż spodziewał się dziecka. Aż sama miałam ochotę jej to powiedzieć i zobaczyć reakcję kobiety na tę wieść.

– Oczywiście, że tak. - Uśmiechnęłam się.

– A u was widzę, że dobrze. Mała cały czas biega zadowolona. - Oparł się o biurko. – Przywitała mnie z wielkim uśmiechem na buzi.

Rozmowę przerwał nam mój telefon. Byłam zaskoczona, zauważając na wyświetlaczu numer telefonu matki Aarona. Kobieta zazwyczaj do mnie nie dzwoniła. Niewiele miałyśmy wspólnych tematów poza Aaronem i Lilką. Więcej rozmawiała z synem. Zdziwiona odebrałam od razu. Zastanawiałam się, co ważnego chciała mi powiedzieć Pani Hall. Chyba nie stało się nic złego?

Myliłam się. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nerwowo zaczęłam chodzić po pomieszczeniu. Musiałam jak najszybciej znaleźć Aarona i przekazać mu informację od mamy. Pani Hall nie mogła się do niego dodzwonić, co było dla mnie dziwne, bo mój chłopak zawsze odbierał telefon od swojej rodzicielki i siostry. Zawsze kładł swojego iPhone na widoku nawet podczas zabaw z córką.

– Cholera! – wrzasnęłam, gdy się rozłączyłam.

– Co się stało? - Landen spojrzał na mnie przestraszony.

Niewiele się dowiedziałam. Tylko tyle, że siostra Aarona miała wypadek i musiałam powiedzieć o wszystkim swojemu chłopakowi. Nie wiedziałam, w jakim dokładnie stanie była Lindsey, bo pani Hall mówiła chaotycznie. Nie mogła dodzwonić się do swojego syna. Dlatego spróbowała skontaktować się ze mną. Dobrze, że jej się to udało.

Musiałam natychmiast znaleźć swojego faceta i jechać do szpitala dowiedzieć się czegoś więcej o stanie zdrowia jego siostry. Pani Hall nie mogła zostać teraz sama. Potrzebowała naszego wsparcia. Zamierzałam dotrzymać jej towarzystwa i trochę uspokoić.

– Gdzie jest Aaron?

– Nie wiem.

– Lindsey... – zaczęłam, zbierając z biurka swoje klucze i portfel oraz dokumenty od auta Aarona, zastanawiając się, czy potrzebowałam jeszcze czegoś.

– Muszę znaleźć Aarona. Zostaniesz z Lily?

– Tak, ale powiedz mi, co się stało? - Położył mi dłoń na ramieniu.

– Miała wypadek. - Przetarłam twarz dłońmi. – W ciężkim stanie trafiła do szpitala. Nie wiem nic więcej. Landen, muszę iść. - Prawie wybiegłam ze swojego gabinetu.

Znalazłam Aarona w ogrodzie. Był zajęty rozpalaniem grilla. Nie byłam nawet pewna czy widział, co wyrabiała nasza córeczka. Jego telefon leżał pewnie na stole w salonie, dlatego go nie słyszał.

Lilka bawiła się w piaskownicy, nie zwracając nawet na mnie uwagi, gdy wybiegłam z domu. Byłam zdenerwowana. Nie wiedziałam, jak miałam przekazać swojemu facetowi, że jego siostra trafiła do szpitala i nie wiedziałam, co się z nią stało. Musiałam powiedzieć mu to tak, żeby się nie zdenerwował.

– Aaron – podeszłam do niego niepewnie, kładąc mu dłoń na ramieniu – muszę ci coś powiedzieć.

– Co się stało? - Spojrzał na mnie zmartwiony.

– Musimy jechać do szpitala. Teraz.

– Co? - Zmarszczył brwi i zerknął w stronę Lily, gadającej coś, co tylko ona sama rozumiała. – Co się stało?

– Lindsey.

Tyle wystarczyło, żeby odciągnąć go od grilla. Nie musiałam mówić nic więcej. Hall wybiegł z domu od razu. Nawet na mnie nie zaczekał. Nie musiał, ale i tak nigdzie nie pojedzie sam. Miałam kluczyki od jego samochodu. Byłabym głupia, gdybym pozwoliła mu teraz prowadzić. Bałam się, że mógłby spowodować wypadek. Na co dzień jeździł jak wariat, a gdy był zdenerwowany, już w ogóle nie przejmował się szybką jazdą. Wystarczyło, że jego siostra leżała w szpitalu. Nie potrzebowaliśmy więcej zmartwień.

Chciałam zabrać z ogrodu córkę, ale na szczęście zjawił się Landen.

– Idź za nim. - Stanął przede mną. – Nie pozwól, żeby odwalił coś głupiego. Obiecuję, że dopilnuję, żeby twojej córce nie stało się nic złego.

– Dziękuję. - Przytuliłam go na chwilę i ruszyłam w stronę samochodu Aarona.

Cieszyłam się, że kuzyn akurat był z nami i nie musiałam martwić się, z kim zostawię córeczkę. Nie miałam głowy, żeby dzwonić teraz do rodziców i wyjaśnić im, dlaczego musieli zająć się wnuczką. Poza tym Aaron wykorzystałby moje wahanie i kazał zostać w domu z dzieckiem, na co bym się zgodziła. On teraz potrzebował mnie bardziej. Lily na pewno nie zauważy naszej nieobecności. A nawet jeśli, wujek zrobi wszystko, żeby nie zapłakała przez chwilę. Zostawiłam córeczkę w dobrych rękach.

Na szczęście znalazłam swojego chłopaka stojącego przy samochodzie. Chyba zdał sobie sprawę, że nie miał kluczyków ani dokumentów, bo na pewno zdążył poszukać ich w domu. Dlatego czekał na mnie. Miałam dać mu jego rzeczy, ale nie brał pod uwagę, że pojadę z nim. Aaron nie mógł prowadzić w takim stanie. Był zdenerwowany i nie panował nad sobą. Pojadę z nim, ale on nie wsiądzie za kierownicę. Bałam się, że mógł spowodować wypadek. Nie mogłam do tego dopuścić. Wystarczyło, że martwiliśmy się o Lindsey.

– Masz moje dokumenty? - Wyciągnął rękę w moją stronę.

Chyba nie myślał, że mu je po prostu dam i pozwolę odjechać? Byłam pewna, że nawet nie dałby mi znać, że dojechał do szpitala. Martwiłabym się o niego przez kilka dni, zanim nie wróciłby do domu. Mieliśmy nie dopuszczać do tego typu sytuacji. Zamierzałam wspierać swojego faceta.

– Które mi się przydadzą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro