7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

so much pain for someone so young

Ostatnie dni zdawały się przepływać Rin przez palce niczym woda. Nie miała pojęcia, czy świat nagle przyspieszył, czy może to ona wcześniej nie dostrzegała jego tempa. Wszystko zlewało się w jeden ciąg, w którego czasie ani razu nie odsapnęła. Sen nie przynosił już żadnych korzyści poza przeskokiem do następnej sprzeczki w domu i dzwonkami na lekcje.

Czuła, że wariuje.

Starała się skupić na zajęciach, jednak nie była w stanie. Słowa nauczyciela zmieniały się w bełkot, którego nie rozumiała. Lekcje przynosiły taki sam skutek, jak rozmowa z obcokrajowcem w języku, którego nie zna — żaden.

— Inari? — Głos nauczyciela wyrwał ją z namysłu. Odwróciła głowę od okna, żeby spostrzec, że wzrok wszystkich w klasie spoczywa właśnie na niej. — Dobrze się czujesz? — spytał mężczyzna, odkładając wskaźnik trzymany w dłoniach na miejsce.

— Tak — odpowiedziała, przełykając gulę wstydu. Dawno nie czuła przestrachu przed pytaniem na lekcji. Zawsze starannie się przygotowywała, jednak teraz nie miała na to siły.

— Odpowiesz na zadane przeze mnie pytanie?

— ... — Osłupiała. Było jej duszno, a ręce zaczęły pocić się ze zdenerwowania. Nie wiedziała, co robić. Mimowolnie zaczęła oddychać przez usta, jednak wydawało jej się, że wokół niej nie ma dostatecznej ilości tlenu.

— Ina...

Zemdlała.

Obudziła się na kozetce w gabinecie pielęgniarki, osłonięta przez parawany medyczne. Nie wiedziała, jak długo była nieprzytomna, ani czy aktualny dzwonek jest na przerwę, czy lekcję. Denerwowała się na samą myśl opuszczenia kolejnych zajęć. Miała wrażenie, jakby jej głowa ważyła tonę i ktoś przez jej nieuwagę napchał do niej kamieni.

— Jak się czujesz? — spytała pielęgniarka, odsuwając jedną ściankę na bok.

— Dobrze — mruknęła, podnosząc się powoli do siadu.

— Jadłaś coś dzisiaj?

— Tak.

— Powinnaś zrobić sobie badanie krwi, żeby wykluczyć anemię — stwierdziła, odchodząc w stronę biurka, żeby zaraz przynieść ciśnieniomierz. — Choć pewnie to przez ten stres przed egzaminami. — Machnęła ręką, kładąc przyrząd na kozetce. — Podwiń rękaw... Ciśnienie w porządku. Wypisać ci zwolnienie z zajęć do końca dnia?

— Nie trzeba — powiedziała, poprawiając koszulę. — Wrócę na zajęcia.

— Gdybyś poczuła, że znowu ci słabo, to przyjdź  lub powiedz nauczycielowi, to wypiszę ci to zwolnienie — odparła, siadając za biurkiem.

— Dobrze. — Chwyciła za swoją torbę, którą ktoś musiał dla niej spakować, po czym przejrzała się w lustrze. Wciąż była potwornie blada na twarzy. — Dziękuję i przepraszam za kłopot — powiedziała na odchodne, wychodząc z gabinetu.

Jak się okazało trwały zajęcia. Korytarze były puste, przez co nieco jej ulżyło. Nie uśmiechało jej się spotkać Gonnosuke, choć zapewne wieść o jej omdleniu zdążyła obiec zainteresowanych. Ściskając rączki torby, ruszyła po schodach na wyższe piętro. Nie spieszyła się, ciesząc się chwilową ciszą.

— Ej. — Przymknęła na moment oczy, biorąc głośny wdech. Tylko tego jej brakowało.

— Co? — burknęła, odwracając się na pięcie, żeby spojrzeć na chudą szatynkę. Była jedną z ładniejszych dziewczyn w szkole, przez co męska część uganiała się za nią, niczym zwierzęta. Nie to jednak irytowało w niej Rin. Motofuji Saki była prawdziwą nemezis Fuyuki i przybocznym Gonnosuke.

— O co chodzi z Inabą? — spytała, grzebiąc w kieszeni spódnicy. Zaraz potem wyciągnęła stamtąd papierosa, którego ułożyła za uchem.

— Ty jesteś głupia, czy po prostu wredna? — Nerwy Inari widziały już wszystko. Nie siliła się na grzeczność, czy takt. Gwizdała na to, mając prawdziwą ochotę zepchnąć dziewczynę ze schodów. Jak nic brała udział w rozsyłaniu filmików i niewykluczone, że wiedziała więcej niż Rin.

— Uspokój się — powiedziała, wchodząc na ten sam stopień, co brunetka. — Chodź do muzycznej. — Nie czekając na odpowiedź Inari, ruszyła przodem, rozglądając się po korytarzu w obawie przed jakimś nauczycielem.

Rin nie chciała za nią iść. Wiedziała jednak, że może dowiedzieć się czegoś nowego, co mogłoby jej pomóc w sprawie Fuyuki. Dlatego też przemknęła za dziewczyną, zasuwając za sobą drzwi. Pomieszczenie było pełne podpisanych przez uczniów instrumentów, które tylko czekały na zajęcia pozalekcyjne. Saki jednak ominęła je wszystkie, po czym rozsuwając na rozcież okno, usiadła na parapecie i zapaliła papierosa. Zaciągnęła się dymem, pilnując, żeby papieros pozostawał na zewnątrz.

— Pytałam poważnie — powiedziała w końcu, przyglądając się, jak Rin siada na jednym z krzeseł.

— Hatamoto ci nic nie mówił?

— Mówił dużo — przyznała. — Ale jego słowa trzeba przesiewać, jak przez sito — dodała, robiąc ręką ruch, jakby trzymała w ręku narzędzie.

— Uważasz, że ja ci powiem? — prychnęła, chwytając za odłożoną wcześniej torbę.

— Słuchaj. — Zaciągnęła się. — Wiem, że Inaba mnie nienawidzi po tej całej sprawie z Yoru, jednak ja nic do niej nie mam.

— Obcięłaś jej włosy na lekcji — przerwała Inari, kiwając głową.

— Bo ona nałożyła mi klej na szczotkę do włosów — warknęła, wyrzucając ręce na bok. — Mogłybyśmy tak wymieniać przez kilka godzin — dodała po chwili, spuszczając z tonu. — To było rok temu i nie mam zamiaru toczyć wojny o kolesia, o którym każda z nas dawno zapomniała.

— Skąd ta nagła zmiana?

— Fuyuka nie jest święta i wiem, że tego typu filmik z jej udziałem nie jest pierwszy. — Wyrzuciła niedopałek przez okno, wyglądając czy ktokolwiek to widział. — Ale, to co pieprzy Hatamoto, robi się niepokojące. Dlatego wolałam zapytać najbardziej rzetelnej w tym wszystkim osoby, czyli ciebie.

— Najpierw powiedz, co mówi — mruknęła.

— Pomijając cały ten syf z dragami, to powiedział, że Inaba zabawiła się z jakimiś jego znajomymi z Aoba Johsai. — Dreszcz przeszedł Inari po plecach. Nie wiedziała, czy to blef, ale na samą myśl, zrobiło się jej niedobrze. — Czyli to prawda? — Jej pytanie brzmiało bardziej jak stwierdzenie. Nie słychać było jednak kpiny w jej głosie.

— Nie wiem — odpowiedziała, zastanawiając się, ile może jej powiedzieć.

— To dlaczego nie przychodzi? Chyba nie ze wstydu. — Inari westchnęła, przeczesując kosmyki czarnych włosów.

— Dlaczego oczekujesz, że powiem cokolwiek, skoro trzymasz stronę Hatamoto?

— Nie trzymam żadnej strony — wzruszyła ramionami. — Nie wierzę, żeby Inaba była do tego zdolna... — Zeszła z parapetu, a następnie zamknęła okno. — Yoru mówił, że nawet z nim nie chciała pójść do łóżka, a przecież był jej „wielką miłością" — mruknęła, robiąc cudzysłów w powietrzu. Rin puściła mimo uszu sarkastyczny ton, w jaki ta zacytowała Fuyukę. Wiedziała, że Motofuji ma dużo racji. Nigdy nie kolegowała się z Fuyuką, jednak przez rok ciągłego darcia kotów, obie zdołały na tyle dobrze poznać swoje słabe strony, żeby teraz zauważać takie niespójności.

— Ciągle próbuje się dowiedzieć, co dokładnie się stało — wyznała Rin, modląc się, żeby wysłanie Saki nie było kolejną zagrywką Gonnosuke.

— Nie wiesz, co się z nią dzieje?

— Wiem. — Westchnęła, wpatrując się w Motofuji. Miała okrągłą buzię bez najmniejszych skaz, która nadawała jej nieco dziecinny wygląd. Duże, ciemne oczy ozdobione były naturalnie gęstymi rzęsami, a niewielkie usta świeciły od błyszczyku. Była śliczna.

— Nie ogarniam już — mruknęła.

— Wiem, co aktualnie się z nią dzieje, jednak nie wiem, co wydarzyło się na imprezie, bo wyszłam wcześniej — wypaliła, czując, jak schodzi z niej powietrze. Zdziwiła się, gdy poczuła ulgę.

— Więc nie wiesz, dlaczego nie przychodzi do szkoły? — Rin milczała, a w jej głowie panował mętlik. Nie miała pojęcia, co robić.

— Wiem — powiedziała cicho, spoglądając na widok za oknem. — Jest teraz w złym stanie...

— O jasna cholera. — Odezwała się dopiero po kilku minutach, a wyraz jej twarzy upewnił Rin w tym, że ta się domyśliła. — Ktoś jej czegoś dosypał, prawda?

— Nie mów nikomu — powiedziała jedynie, wstając. — Jeśli plotka się rozejdzie, to będę wiedziała przez kogo.

— Daj spokój. — Machnęła dłonią, patrząc na nią z powagą. — Coś takiego nigdy nie powinno mieć miejsca. Nie zgłaszała tego na policję?

— Nie, a ja nie chciałam robić czegoś wbrew jej woli — odparła. — Choć może to błąd.

— Nic by to nie dało, skoro nie złożyłaby zeznań — mruknęła. — Postaram się podpytać Hatamoto i dam ci znać, jeśli się czegoś dowiem.

— Dzięki.

— Nie robię tego dl...

Drzwi gwałtownie się rozsunęły, sprawiając, że Rin podskoczyła w miejscu. Motofuji cofnęła się gwałtownie, po chwili układając dłoń na klatce piersiowej. Obie odetchnęły z ulgą, jednak żadna z nich nie odezwała się już do siebie słowem. Saki wyszła, nawet nie patrząc na chłopaka, który z jawnym szokiem przypatrywał się obu dziewczynom.

— Co tu robisz Inari-chan? — spytał w końcu Eita, robiąc niepewny krok w przód. — Myślałem, że jesteś jeszcze u pielęgniarki.

— Zrobiło mi się lepiej — mruknęła, nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie. Zgarnęła torbę i wstała z miejsca. — Wiesz, kto mnie spakował?

— Clarke.

— Tak myślałam — odparła, wychodząc z sali i pozostawiając zaskoczonego chłopaka samego.

Do końca lekcji nie dawało mu to spokoju. Można byłoby to porównać z zobaczeniem wyginiętego gatunku. Nawet jeśli komukolwiek by tym powiedział, to i tak mało kto by mu uwierzył. Z jednej strony nie chciał zawracać sobie tym głowy, jednak po rozmowie w restauracji z Satorim zaczął dostrzegać zmianę wśród uczniów. Liceum było jak odrębny świat. Jeden znajdował się w jego obrębie, a drugi tworzyła złożona społeczność bogatszych dzieciaków, których życie i problemy były na językach zainteresowanych. Jakimś cudem, kiedy coś miało miejsce w ich towarzystwie, to wpływało na całą szkołę. Żadna kłótnia nie obeszła się bez echa.

— Guzdrzesz się strasznie — stwierdził Leon.

— Huh?

— Co z tobą SemiSemi? — Twarz rudowłosego gwałtownie znalazła się przed jego, przez co odchylił się do tyłu, uderzając o szafki. Syknął, łapiąc się za bolące miejsce.

— I tak mi nie uwierzycie — mruknął pod nosem, zdejmując spodnie, żeby zmienić je na spodenki.

— W co takiego? — spytał Ōhira, zakładając przed siebie ręce.

— Inari zemdlała dzisiaj na historii — zaczął, w międzyczasie się przebierając. — I nie było jej na japońskim, na który mieliśmy napisać wypracowanie. Przez przypadek zostawiłem teczkę z tym wypracowaniem w muzycznej, więc przed końcem zajęć poszedłem po nią i była tam Inari z Motofuji.

— Motofuji? — Goshiki spojrzał zdezorientowany na trzecioklasistów, nie do końca wiedząc jeszcze, kto w szkole jest kim.

— Motofuji Saki z 3-2 — zaczął Leon.

— Top trzy naszej szkoły — wtrącił Yamagata.

— Nie no przesadziłeś — odpowiedział brunet. — Może top pięć, ale nie trzy.

— O czym oni mówią? —  Tsutomu zerkał to na jednego, to drugiego, jak wymieniali między sobą spojrzenia.

— O tym, która z dziewczyn w szkole jest najładniejsza — wyjaśnił Eita z niezadowoleniem.

— Więc ta ładna była z Inari w muzycznej zamiast na lekcji?

— Tak. — Samopoczucie jasnowłosego nieco się polepszyło, kiedy zauważył, że ktoś go słucha.

— Możesz to zgłosić przecież — odparł cicho, na co Semi westchnął.

— Nie chodzi o to.

—  Nasza królowa pszczół nie cierpi Motofuji — wtrącił Tendō, zarzucając młodszemu koledze rękę na barki.

— Dokładnie! — zawołał Eita. Ulżyło mu, że wreszcie ktoś to powiedział.

— Dlaczego?

— Gdybyś przyszedł rok wcześniej do nas, to byłbyś świadkiem najbardziej nieczystych zagrań w historii — powiedział Leon z sentymentalnym uśmiechem. — Inaba z Motofuji prowadziły prawdziwą wojnę.

— Wszystko szło w ruch — przyznał Hayato. — Motofuji trafiła nawet do szpitala.

— C-co?

— Inaba dosypała jej do jedzenia sproszkowane orzechy, na które ta ma uczulenie.

— Dlaczego?

— Miłość, to niebezpieczna rzecz — stwierdził Satori, ciągnąc chłopaka ku wyjściu z szatni.

— Nadal nie rozumiem, dlaczego Inari nie lubi Motofuji — mruknął ze zmarszczonymi brwiami.

— Królowa pszczół przyjaźni się z Inabą — wyjaśnił rudowłosy. — To jej robotnica — zarechotał.

— Nie mów tak o niej — westchnął Eita, podążając wraz z resztą na sale.

— Co w ogóle znaczy „królowa pszczół"? — spytał młodszy brunet.

— Wyobraź sobie, że nasze liceum to ul. — Ręka Tendō poszybowała do przodu, robiąc teatralny łuk. — W każdym ulu jest królowa, która dba o równowagę i zapobiega chaosowi.

— Inari dba o spokój w szkole?

— Gdyby się nad tym zastanowić, to trochę tak — mruknął Semi, drapiąc się po brodzie.

— Nieco trzyma w ryzach „bananów" — dodał Yamagata.

— Bogatych uczniów — szepnął wyjaśniająco Satori.

— Aha — mruknął Goshiki.

— To ona skończyła wojnę Inaby z Motofuji — dodał Leon, rozciągając się.

— I pewnie teraz też wszystko naprawi — stwierdził Satori z dziwnym wyrazem twarzy.

— Dlaczego jeszcze się nie rozgrzewacie?

Wystarczyło krótkie pytanie kapitana, żeby wprowadzić wśród obecnych zamieszanie. Na sekundę zdębieli, żeby po chwili w błyskawicznym tempie zacząć się rozciągać. Wiedzieli, że Ushijima da im za to popalić. Że będą biegać, aż nie padną ze zmęczenia i odbijać piłki, dopóki ich organizm im na to pozwoli. Pocieszało ich tylko to, że trener się spóźnił i ominęło ich zbiorowe karcenie.

•••

Jej rodzice znowu wyjechali, zostawiając ją samą. Po raz pierwszy jednak poczuła z tego powodu ulgę. Nikt nie zwracał jej uwagi na temat nieobecności na balecie, czy w juku. Dostawała wiadomości od matki, jednak odpisywała na nie półsłówkami. O wiele lepiej przychodziło jej kłamanie mailowo. Nie musiała skupiać się na mimice, czy odpowiednim doborze słów. Została sama ze swoimi myślami.

Długo zastanawiała się nad powiedzeniem Fuyuce o tym, co powiedziała jej Motofuji. Może blondynka zdołałaby coś sobie przypomnieć? Albo w ten sposób wywołałaby tylko kolejną sprzeczkę. Mogła równie dobrze poczekać na to, co szatynka jeszcze mogła się dowiedzieć, jednak nie było pewności, że tej się uda. Po raz kolejny wszystko stało pod znakiem zapytania.

Westchnęła, poprawiając przylegającą czarną sukienkę. Kiedyś lepiej na niej leżała. Sięgała kostek Rin, a rozcięcie do połowy uda pozwalało na swobodne chodzenie. Była prosta i pozbawiona zdobień, jednak w tym momencie z pewnością by się one przydały. Inari nie mogła znieść widoku wystających żeber nad piersiami. Potwornie odznaczały się, nadając jej wygląd przegłodzonej. Cienkie ramiączka podkreślały odstające obojczyki i ramiona. Sporo schudła przez ostatni miesiąc. Miała ochotę się przebrać, jednak nie pozostało jej wiele czasu do wyjścia.

Umówiła się z Inabą na wieczorny spacer i za nic nie zamierzała się spóźnić. Było to dla niej jak niewielkie święto. Chciała dać przyjaciółce namiastkę wcześniejszego życia, dlatego umalowała się i ułożyła włosy. Miała nadzieję, że spotkanie przebiegnie inaczej niż to ostatnie. Nie myśląc więcej, zgarnęła niewielką torebkę, do której zapakowała telefon, po czym poszła w kierunku drzwi.

— Sorki za spóźnienie — sapnęła Fuyuka, ciężko opadając na ławkę. Dyszała, machając dłonią przed twarzą, starając się ochłodzić. — Autobus odjechał mi sprzed nosa.

— W porządku — odpowiedziała brunetka, lustrując sylwetkę przyjaciółki. Nie wyglądała lepiej niż ostatnio, choć  była u fryzjera. Nie miała już odrostów i platynowy kolor pozbawiony był żółtych prześwitów.

— Ładnie wyglądasz — stwierdziła, przyglądając się Rin.

— Ty też. — Blondynka uśmiechnęła się lekko, choć jej oczy tego nie wyrażały.

— Idziemy zjeść coś dobrego? — Wstała, otrzepując krótkie spodenki z niewidocznego pyłku.

— Sushi?

— Czytasz mi w myślach.

Ich ukochana knajpa znajdowała się na dziewiątym piętrze wieżowca. Widok nie był zbyt zachwycający, bo wychodził na o wiele wyższe biurowce, jednak wnętrze było pełne wspomnień. Kiedyś bywały tu co kilka tygodni, kiedy tylko udawało im się zgarnąć od rodziców większe kieszonkowe. Za każdym razem szły później pograć na automatach lub na karaoke, choć żadna z nich nie miała za grosz talentu.

— Myślałam nad powrotem do szkoły — powiedziała blondynka, zaskakując Inari. Kawałek ryżu utkwił jej w przełyku, zmuszając ją do rozpoczęcia walki o każdy oddech.

— Przepraszam — mruknęła w stronę siedzących obok gości i obsługi, która zwróciła na nią uwagę. Straciła też apetyt na dalsze jedzenie. — Spróbuj może najpierw nadrobić zaległości — odpowiedziała, starając się ukryć niepewny ton głosu. Jak wcześniej chciała, żeby Fuyuka wróciła na lekcję, tak też teraz zaczęła się tego obawiać. Szkoła nadal była podzielona i znaczna część nawet się z nią nie witała. Przerażała ją myśl, że Inaba z dnia na dzień doświadczy tego wszystkiego, co ona w ciągu tygodni. Do tego wszystkiego dochodziły plotki i rozesłany filmik.

— Myślałam, że mogłabyś mi pomóc — mruknęła, na co Rin zaniemówiła. Jak miała jej pomóc, skoro sama nie wiedziała, co się dzieje na lekcjach?

— Pewnie — odparła zamiast tego.

— Moi rodzice mogą wrócić z dnia na dzień — oznajmiła.

— Zorientowali się, że nie chodziłaś na zajęcia?

— Na razie nic na to nie wskazuje — mruknęła z pełnymi ustami. — Jak się uda, to o szkole mogą się nie dowiedzieć. Gorzej z szermierką i juku.

— Zostały trzy tygodnie do egzaminów — przypomniała brunetka, na co blondynka pokiwała głową.

— Wiem. — Zapadła niezręczna cisza, podczas której żadna z nich na siebie nie patrzyła. Niezręczność wraz z tłumionymi emocjami wisiały w powietrzu niczym gilotyna, która ledwo trzymała się na cieniutkim sznureczku. Obie były przekonane, że jeśli ten się przerwie, każda z nich straci głowę. — Ten hotel jest niedaleko stąd — wypaliła blondynka, pochylając się, żeby schować twarz. Z tej perspektywy Rin widziała, jak dolna warga zaczyna jej drżeć, a cała twarz wygina się w gwałtownych spazmach, powstrzymując szloch i płacz.

— Jak się nazywa? — spytała cicho. Wiedziała, że wykorzystuje chwilę słabości Fuyuki dla własnego śledztwa. Jednak nic nie było w stanie zburzyć jej ugruntowanego przekonania, że jej wybory są robione dla wyższych celów. Dla Fuyuki i jej bezpieczeństwa.

— S-sweet love — szepnęła, na co Inari zmuszona była schować zaciśnięte w pięści ręce pod stołem.

To nie była nazwa zwykłego hotelu.

Żaden normalny budynek nie pozwoliły sobie na tak tandetną nazwę. Istnie jednak kategoria noclegów, która posługuje się tylko takimi. Hotele te służą tylko i wyłącznie do schadzek kochanków i są stworzone, aby dać odwiedzającym komfort prywatności, którego brak w zwyczajnych kwaterach.

— Wiem, że cokolwiek nie powiem, nie będzie to wystarczająco dobre, żebyś poczuła się lepiej — zaczęła Rin, jednak Inaba na nią nie spojrzała. — To, co się stało, nie jest twoją winą. Odpowiedzialność zawsze jest po stronie sprawcy. — Fuyuka spojrzała w bok, ocierając łzy. — Ktoś zgotował ci piekło i musi za to odpowiedzieć. Nie możesz pozwolić, żeby ten ktoś wygrał. A zrobisz to, jeśli zamkniesz się w sobie i przestaniesz szukać pomocy. — Wyciągnęła spod stołu dłoń, żeby wysunąć ją w stronę blondynki. Fuyuka spojrzała najpierw na nią, a następnie na twarz Rin. — Płacz, jeśli to pomaga, ale nie wmawiaj sobie, że nic się nie stało...

W końcu po dłużących się w nieskończoność minutach Fuyuka chwyciła jej dłoń, uśmiechając się smutno.

— Powiedz mi... — zaczęła blondynka, mocniej ściskając jej rękę. — Jaką cenę płaci się za noszenie maski doskonałości przez całe życie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro