Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kochanie, potrzebuję dziecka - powiedział Harry do Louisa podczas kolacji w ich małym domu. Minęło pięć miesięcy od dnia ich ślubu i życie nie mogłoby być lepsze.

Louis uniósł swój wzrok. - Co powiedziałeś?

Harry również na niego spojrzał. - Dziecko, dziewczynkę.

Louis skinął głową. - Jak?

Harry wzruszył ramionami. - Ty wybierz, który z nas zajdzie w ciążę.

Louis patrzył na niego z rozszerzonymi oczami, a Harry wybuchł śmiechem. - Nie jestem lekarzem, ale nie jestem aż tak głupi. Miałem na myśli adopcję.

Louis wypuścił powietrze i uśmiechnął się, potem odłożył swój widelec i powiedział. - To wielki krok Harry, zdajesz sobie z tego sprawę?

- Tak.

- Nie mamy czasu, ledwo widzimy siebie nawzajem, jak mamy wychować dziecko?

Harry westchnął. - Mogę sobie zrobić kilka lat przerwy.

- Nie - powiedział Louis.

Harry spojrzał na niego z szerokimi oczami. Kiedy Louis zauważył jak wygląda, powiedział. - Nie chcę abyś odkładał swoje marzenia na bok, Harry, nie zrobię ci tego.

Harry pokręcił głową. - Nic mi nie robisz. Chcę tego Louis, chcę dziecka, moim marzeniem jest założenie z tobą rodziny... Potrzebuję dziecka, więc będziemy mogli ją uczyć i oglądać jak dorasta. Nie potrzebujesz tego?

Louis uśmiechnął się na tą myśl. - Oczywiście, że chciałbym, ale Harry, to nie będzie łatwe, zostanie w domu, oglądając nasze dziecko nie będzie łatwe, znudzisz się, a ja będę wiecznie w szpitalu, chodzi o to, nie mogę się teraz wycofać...

- Nie chcę żebyś się wycofywał, nie chcę abyś przestał robić to co robisz, chcę żebyś był taki sam jak teraz... wiem o co cię proszę, myślałem o tym od ponad dwóch miesięcy. Wiem co zrobimy, jeśli się zgodzisz. Pytałem o wszystko, Louis jestem gotowy.

Louis patrzył na niego, a potem. - Ledwo my się mieścimy w tym mieszkaniu.

Harry uśmiechnął. - Nad nami jest poddasze i to ma znaczenie, poza tym nie zawsze będziemy mieszkać tutaj.

Louis westchnął. - Harry, będziemy potrzebować pieniędzy na dziecko, a jeśli zostaniesz w domu... nie uda nam się to.

- Mam dużo pieniędzy, będzie dobrze, za ten dom nie musimy płacić przez najbliższe trzy lata, poza tym... - Harry wziął głęboki wdech, nim wstał i wziął folder z lady, kładąc go przed Louisem.

Louis spojrzał zmieszany na folder. - Co to jest? - Zapytał, gdy go otwierał i jęknął.

Harry uśmiechnął się. - To partnerstwo szpitalne.

Louis pokręcił głową, nie dowierzając. - Harry, to wszystkie twoje pieniądze. Włożyłeś je wszystkie w to...

Harry pokręcił głową. - Nie, mówiłem ci... Mamy wystarczająco pieniędzy na dziecko.

Louis zamknął folder. - Nie mogę... nie mogę ci się odpłacić.

- Odpłacić?

Louis spojrzał na folder i nic nie powiedział, a Harry się uśmiechnął. - Jesteś moim mężem, to twoje marzenie, pracowałeś ciężko, zasługujesz na to... Poza tym nie mam wystarczająco dużo pieniędzy, by zapłacić szpitalowi, więc przez jakiś czas będziemy wspólnikami, a kiedy będziemy mieć te pieniądze, zapłacimy za to.

Louis uśmiechnął się. - Nie wierzę, twój tata wie?

- Wie, że kupiłem połowę szpitala jego przyjaciela? Oczywiście, że nie.

Louis wciąż kręcił głową. - Harry, to zbyt wiele... zbyt wiele.

Harry uśmiechnął się. - Ale zasługujesz na to, kochanie.

Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, Harry uśmiechnął się. - Och, to Ben.

Louis zmarszczył brwi, ale nie pokazał tego Harry'emu, kiedy wstał, by otworzyć drzwi.

Louis i Ben nie dogadywali się za dobrze, zawsze coś zgrzytało, Louis nie chciał próbować mocniej, zawsze czuł, że Ben go nie lubi. Z drugiej strony Louis też go nie lubił, nie ufał mu i nie wiedział dlaczego, ale coś w nim było.

Harry otworzył drzwi, a Ben wszedł do środka. - Piździ na zewnątrz. - Harry uśmiechnął się, Ben powiedział. - W środku też.

- Grzejnik się popsuł - przyznał Harry.

Ben przewrócił oczami i nie ściągnął swojej kurtki, spojrzał na Louisa i mu pomachał. - Cześć doktorku.

Louis uśmiechnął się i skinął głową.

- Chodź, zjedz z nami - powiedział Harry.

Ben pokręcił głową. - Nie, właśnie jadłem z chłopakami.

Harry usiadł i zaczął jeść, Ben usiadł przed nimi, rozglądał się po mieszkaniu, studiując je jakiś dziesiąty raz, potem zerknął na Harry'ego, który nic nie powiedział. Louis widząc co się dzieje, po prostu odłożył swój widelec.

Harry spojrzał na niego. - Co?

Louis wstał. - Mam dość...

- Prawie nic nie zjadłeś.

Louis patrzył na Harry'ego, ignorując Bena, który zerkał na nich. - Nie, kochanie, jestem pełen. Prześpię się trochę, pracuję wieczorem.

Harry skinął głową, uśmiechając się, kiedy Louis go pocałował i poszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

Harry spojrzał na Bena, który patrzył na niego, uśmiechając się.

- Co? - Zapytał brunet.

Ben wzruszył ramionami. - Wciąż jesteś zakochany.

Harry uśmiechnął się. - Tak...

- Wiem, mam na myśli, nie zostałbyś w tym piekle gdybyś go nie kochał, właściwie to w tej lodówce.

Harry przewrócił oczami i wstał, zabrał talerze i wszedł do małej kuchni, która była dosłownie dwa kroki dalej, Ben nie opuścił swojego siedzenia. - Wciąż zasługujesz na coś lepszego.

Harry spojrzał wymownie na niego, ale Ben udawał, że nie zauważył.

- Więc, następna trasa jest za dwa miesiące, Tom zadzwonił do mnie, mówiąc, że przestałeś chodzić na próby - powiedział Ben.

Harry westchnął. - Nie robię już tego.

Ben spojrzał na niego w szoku, a Harry powiedział. - Jest nowy koleś, Timothy, cały czas kopiuje wszystko co robię, a był poza główną rolą...

- Tak no i? To nie pierwszy raz.

Harry pokręcił głową. - Pomagałem mu Ben, pomagałem mu i próbowałem nauczyć odpowiednich kroków, a potem w zeszłym tygodniu zobaczyłem jak rozmawia z Tomem o głównej roli. To moje miejsce.

- Myślisz, że Tom da je jemu?

Harry westchnął i zaczął myć naczynia. - Jest reżyserem, może zrobić to co chce.

Ben stanął za nim, jedząc banana. - Dobra, ale myślisz, że mu ją da?

Harry wzruszył ramionami i spojrzał na Bena. - Są teraz w związku.

Ben prawie się zakrztusił. - Co?

Harry zaśmiał się i skończył to co robił. - Nie jeden raz widziałem jak się całują, a teraz mieszkają razem.

Ben wciąż był zszokowany. - Wow... imponujące.

- Jak dla mnie to w porządku. Mam na myśli, będę zajęty.

Ben spojrzał na niego. - Dołączyłeś do innej grupy?

Harry pokręcił głową. - Nie, ale adoptujemy dziecko.

Ben spojrzał na niego, a potem drzwi do łazienki się otworzyły i Louis minął ich, idąc do sypialni.

Ben zerkał między ich dwójkę i nic nie powiedział, a kiedy Louis zamknął za sobą drzwi, Bben wyrzucił skórkę od banana do kosza, powiedział. - Muszę iść.

Harry zmarszczył brwi. - Wszystko w porządku?

Ben skinął głową. - Tak, tylko sobie coś przypomniałem, zadzwonię do siebie. - Potem zamknął za sobą drzwi, Harry przez chwilę był zmieszany, a potem pokręcił głową, decydując że zadzwoni do niego później.

~*~

Gdy Louis i Harry weszli do ośrodka adopcyjnego brunet był podenerwowany, to był dzień, kiedy poznają matkę, a Harry chciał zrobić dobre wrażenie.

I zrobił.

Kobieta go pokochała, była skupiona na nim i rozmawiała z nim, ignorując Louisa. Szatynowi to nie przeszkadzało, cieszył się, że widział uśmiech na twarzy bruneta.

Postanowiła oddać im dziecko na tym samym spotkaniu, nawet się nie zastanawiała i nie chciała poznać innych rodziców. Harry był wniebowzięty tymi wiadomościami i zdecydował, że podzieli się nimi z jedyną osobą, która go obchodzi.

Louis podwiózł go do jego mamy i wrócił do szpitala.

Pił swoją gorącą herbatę na balkonie, z którego niewiele było widać, to było spokojne miejsce, a Harry zawsze sobie ten spokój cenił.

Jego mama przyszła i usiadła obok niego, uśmiechając się. - Więc co chciałeś mi powiedzieć? - Spojrzał na nią z rozszerzonymi oczami, a ona poklepała jego udo. - Wiem odkąd się przywitałeś. Nie spędziłam z tobą całego swojego czasu, ale wciąż znam swojego chłopca.

Uśmiechnął się delikatnie do niej i wziął jej dłoń, całując ją. - Tego chcę mamo, więzi. - Spojrzała na niego zaskoczona, a on skinął głową. - Będziesz babcią.

Jęknęła i zakryła usta dłonią, następnie przytuliła go i pocierała jego plecy, potem spojrzała mu w oczy. - O Boże, mój mały chłopiec.

Harry zachichotał. - Będziesz musiała przestać mnie tak nazywać, będę ojcem.

Pokręciła głową. - Zawsze będziesz moim małym chłopcem, Harry. Jesteś moim światem.

Skinął głową i pocałował jej policzek oraz jeszcze raz ją przytulił.

Następnie opowiedział jej o Louisie i o wspólnictwie. Powiedziała, żeby dał znać swojemu ojcu, ale Harry nie chciał, nie chciał, aby jego ojciec oskarżył kiedyś Louisa o zabieranie pieniędzy Harry'ego, więc zdecydował się być cicho przez jakiś czas.

~*~

To był dzień, w którym Louis obronił swój doktorat. Była ceremonia na jego cześć, na którą byli zaproszeni wszyscy przyzwoicie lekarze. Chociaż miał jedynie dwadzieścia pięć lat, był bardzo mądry i udało mu się to skończyć w tak młodym wieku za pomocą wsparcia i pieniędzy Harry'ego.

Louis poszedł przed Harrym, a brunet z jego rodziną mieli za nim podążyć.

Harry miał na sobie garnitur, kiedy zaczął kaszleć. Na początku nie zwracał na to zbytniej uwagi, ale kiedy jego klatka piersiowa zaczęła się zaciskać i miał problem z złapaniem oddechu, Harry wiedział, że coś jest nie tak. Pobiegł do swojej komody i wyjął swój inhalator, ale kiedy chciał zrobić wdech, okazało się, że był pusty, serce mu niemal stanęło.

Z okropnym kaszlem i zawrotami głowy Harry próbował znaleźć zapasowy inhalator, potem sobie przypomniał, że Louis trzyma go w swojej torbie, na wypadek, gdyby inhalatora Harry'ego nie było w pobliżu.

Próbował wziąć głęboki wdech, ale nie mógł i zaczęło mu się robić słabo, panikował, a nie mógł stracić przytomności teraz, kiedy był sam w domu. Nie mógł zadzwonić po Louisa to był jego specjalny dzień i nie mógł mu go zabrać.

Oparł się o ścianę, ale nie mógł się utrzymać na nogach, więc opadł na ziemię, wciąż nie będąc w stanie oddychać. Włożył rękę do swojej kieszeni i zadzwonił do Bena, ale kiedy ten odebrał, Harry nie mógł nic powiedzieć, czuł jakby miał umrzeć, mógł myśleć tylko o Louisie i czuł ból w sercu, brunet umrze w specjalny dla Louisa dzień i będzie się za to winił. Harry zamknął oczy, próbując oczyścić myśli, próbując się uspokoić, ale to stawało się coraz bardziej bolesne i w końcu dopadła go ciemność.

~*~

Louis dziesięć razy próbował się dodzwonić do Harry'ego, ale nikt nie odbierał, żadnej odpowiedzi. Jego nazwiska zaraz miało być wywołane i nie mógł uwierzyć, że Harry'ego jeszcze tu nie ma, spojrzał na Gemmę wśród gości, a ona wzruszyła ramionami.

Louis spróbował zadzwonić do Harry'ego jeszcze raz, wtedy usłyszał swoje nazwisko i musiał wstać i podejść. Starał się uśmiechnąć, kiedy dostawał swój certyfikat, tak samo jak podczas zdjęć oraz kiedy lekarze, o których marzył mu gratulowali.

Kiedy zszedł ze sceny ponownie próbował dodzwonić się do Harry'ego, ale nie uzyskał odpowiedzi.

Następnie zauważył bladą Gemmę, która biegła w jego kierunku i wiedział, że coś się stało Harry'emu. Spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Jest w szpitalu, miał atak.

Louis nie czuł świata wokół niego, po prostu biegł, ignorując każdego kto wołał jego imię. Wskoczył do swojego samochodu razem z Gemmą, nawet nie wie jak udało mu się poprowadzić. Zostawił swój samochód i biegł póki nie był przed jego salą, a następnie zauważył Bena rozmawiającego z lekarzem.

Louis pobiegł do sali, ignorując Bena wołającego jego imię, a potem zobaczył Harry'ego śpiącego na szpitalnym łóżku. Oddycha za pomocą kaniuli nosowej, ma podłączoną kroplówkę i nie mógłby znieść więcej.

Zaczął płakać i usiadł przy Harry, biorąc jego dłoń w swoją i całując ją.

Płakał i szlochał co musiało być głośne, ponieważ Harry otworzył swoje oczy i wypowiedział jego imię. - Lou?

Louis uniósł głowę i spojrzał na Harry'ego. - Obudziłeś się, słońce?

- Co się stało? - Zapytał Harry.

Louis uśmiechnął się przez łzy. - Miałeś atak, Harry, jak mogłeś zapomnieć o nowej recepcie, kochany?

Harry zmarszczył brwi. - O mój Boże, zrujnowałem twój dzień - potem zaczął płakać.

Louis delikatnie pocierał jego włosy. - Ciii, ciii, nie płacz. Nie obchodzi mnie to, martwiłem się o ciebie. Jest dobrze, proszę nie płacz.

Harry spojrzał na niego i powiedział. - Tak bardzo przepraszam.

Louis ponownie zaczął płakać. - Harry, to ty coś dla mnie znaczysz, mógłbym umrzeć gdyby coś ci się stało.

Harry również płakał. - Nie wierzę, że zrobiłem ci to akurat dzisiaj.

Louis pocałował jego dłoń. - Proszę przestań tak mówić, powinieneś do mnie zadzwonić, Harry.

Harry wzruszył ramionami. - Nie, nie powinienem, przestraszyłbym cię, nie chciałem cię rozpraszać.

Louis pokręcił głową. - Nigdy tak nie mów, nigdy tak nie rób. Jeśli coś ci się dzieje to od razu do mnie dzwoń, kochanie. Troszczę się tylko o ciebie.

Harry uśmiechnął się. - Jak było?

Louis westchnął i uśmiechnął się. - Zgaduję, że dobrze. Czekałem na ciebie i czułem, po prostu czułem, że coś jest nie tak.

Harry uśmiechnął się, a potem pocałował Louisa tym razem w dłoń, następnie spojrzał mu w oczy i zamrugał.

- Chcesz spać, kochanie? - Zapytał Louis.

Harry skinął głową.

- Dobrze, odpocznij trochę, potrzebujesz tego - powiedział Louis. - Będę tutaj, gdy się obudzisz, obiecuję.

Harry skinął głową i zamknął oczy, szepcząc. - Razem na zawsze.

Louis uśmiechnął się patrząc na niego. - Razem na zawsze.

~*~

Kiedy Harry głęboko spał, Louis wyszedł z sali, musiał dowiedzieć co się stało, musiał wiedzieć czy z brunetem wszystko w porządku.

Zauważył, że Gemma rozmawia z Benem i krew zagotowała się w jego żyłach. Podszedł do nich, patrząc na Bena z całą złością świata. - Dlaczego do diabła do mnie nie zadzwoniłeś?

Ben spojrzał na niego zaskoczony. - Zadzwoniłem do Gemmy.

- Ja jestem jego mężem, nie Gemma - krzyknął do niego.

Ben spojrzał na niego, również wściekły. - Cóż, byłem zajęty utrzymywanie go przy życiu, umierał na moich rękach, a skoro nie zadzwonił do ciebie jako pierwszego to coś złego musiało się stać.

Louisowi gardło podeszło do gardła, kiedy usłyszał, że Harry umiera, ale nienawidził Bena, nienawidził faktu, że Harry do niego zadzwonił. - Nic złego się nie stało.

Ben warknął. - Cóż, nie wiedziałem tego, próbowałem uratować mojego przyjaciela, doktorku - następnie, sarkastycznie zachichotał. - I jakim lekarzem jesteś, jeśli nie sprawdzasz recept swojego męża? Oczywiście byłeś zajęty sobą i swoim nowym szpitalem, ale wciąż, on jest twoim mężem.

Louis zerknął na Gemmę, która patrzyła na niego zmieszana. - Jakim szpitalem?

Louis zamknął oczy, ale nie oczekiwał niczego innego, wiedział że Harry powiedział Benowi, oczywiście, że tak. Następnie westchnął i spojrzał na Gemmę. - Planował ci powiedzieć.

Gemma jedynie skinęła głową, ale to było oczywiste, że była zła. - Zgaduję, że musisz porozmawiać z jego lekarzem.

Louis spojrzał na nią zszokowany. - Co? Coś złego się stało?

- Porozmawiaj z jego lekarzem - powiedziała ponownie, nim odeszła, nie w stronę sali swojego brata, a w kierunku wyjścia ze szpitala.

Louis porozmawiał z lekarzem Harry'ego, który powiedział mu, że astma bruneta spowodowała stałe zapadnięcie się części płuc, co wiele zmieni w jego codziennej rutynie, ale jeśli będzie brał swoje leki i kontrolował swoją astmę to wszystko będzie w porządku.

Louis czuł się okropnie po usłyszeniu szokujących wieści, wrócił do sali Harry'ego i nie opuszczał jego boku.

Następnego poranka, kiedy się obudził usłyszał hałas, rozejrzał się po łóżku Harry'ego i znalazł go tam razem z lekarzem i pielęgniarką. Louis wstał i stanął przy swoim mężu, twarz Harry'ego była czerwona, widać było, że próbował się uspokoić. Lekarz powiedział Harry'emu o jego płucach, a Louis nie wiedział co powiedzieć, aby to ułatwić.

Kiedy lekarz wyszedł, szatyn usiadł przy Harrym na łóżku. - Tak mi przykro, kochanie - zaczął.

Harry spojrzał na niego. - Wiedziałeś?

Louis skinął. - Lekarz powiedział mi wczoraj.

Harry skinął głową i patrzył przed siebie, myślał.

Louis złapał jego dłoń. - Przejdziemy przez to, upewnię się, że będzie dobrze.

Harry jedynie skinął głową, a potem spojrzał na niego. - Lekarz powiedział mi, że mogę to kontrolować. - Louis skinął głową, Harry uśmiechnął się. - Potem będzie dobrze.

Louis jeszcze raz skinął głowa, a potem spojrzał brunetowi w oczy. - Harry, nie sądzę, że będziesz mógł jeszcze tańczyć.

Harry zmarszczył brwi. - Naprawdę?

Louis skinął głową, Harry zrobił to samo, a potem powiedział. - Nie myślmy o tym teraz. Obecnie mamy dziecko w drodze.

Louis uśmiechnął się i pocałował jego dłoń. - Kocham cię, Harry.

Harry uśmiechnął się do niego, a potem pocałował go, patrząc mu w oczy. - Tak długo jak mam przy sobie ciebie, nic innego mnie nie obchodzi.

Nagle otworzyły się drzwi, do środka wparował ojciec Harry'ego razem z Gemmą, kiedy zobaczył Louisa siedzącego obok bruneta, powiedział z pogardą - Oczywiście, że tutaj jesteś.

Louis spuścił wzrok, a Harry patrzył pomiędzy nimi i zapytał. - Co się stało?

Des krzyknął. - Kupiłeś mu szpital, to się stało. - Harry otworzył szeroko oczy i spojrzał na Louisa, ale Louis nie uniósł głowy, nie patrzył na bruneta. - Jemu? - Kontynuował jego ojciec. Jemu Harry? Co ze mną? Co z tym co dla ciebie zrobiłem? Zrobiłem wszystko co mogłem, aby pomóc ci się wykształcić, tak mi się odpłacasz?

Harry patrzył na swojego ojca. - Odpłacać ci się? Och, no dalej tato, wstydziłeś się mnie. Chciałeś żebym był taki jak ty i Gemma. Posiadanie tańczącego syna było dla ciebie rozczarowaniem.

Jego ojciec wpatrywał się w niego. - Wspierałem cię.

Tym razem Harry krzyknął. - Nigdy mnie nie wspierałeś tato, kogo ty oszukujesz? Nigdy nie podwoziłeś mnie na zajęcia, nie było cię na żadnym moim występie. Nigdy nawet nie pogratulowałeś mi medalu ani moich sukcesów, a byłem bardzo sukcesywnym tancerzem, tato. - Skończył, kaszląc, a Louis opadło serce, patrzył na niego z troską, ale ojciec Harry'ego nie dał mu szansy żeby cokolwiek zrobić.

- A ty? Cholernie grałeś. Wziąłeś wszystkie jego pieniądze i ...

- Tato - krzyknął ponownie Harry. - Nigdy niczego nie zrobił, to był mój pomysł.

Jego ojciec wpatrywał się w niego. - Nie powinienem ci pozwolić na poślubienie go.

Harry zachichotał. - Nie potrzebowałem twojego pozwolenia, tato...

Następnie jego ojciec spojrzał między nimi i wyszedł z sali, Gemma zerknęła na swojego brata, a potem podeszła bliżej. - Cieszę się, że z tobą wszystko dobrze.

Harry spojrzał na nią, uśmiechając się. - Myślałem, że ty też jesteś zła.

Pokręciła głową. - To twoje pieniądze, a Louis jest bardzo inteligentnym chirurgiem, więc... mam nadzieję, że jesteś całym szczęściem świata.

Następnie ktoś zapukał i drzwi się otworzyły, następnie weszła Anne, a kiedy Gemma ją zauważyła, zamarła, patrząc między dwójkę swoich dzieci, potem Gemma wstała. - Muszę iść.

Wstała, ale Harry wciąż trzymał jej dłoń, spojrzał na nią błagającymi oczami, by została i porozmawiała z ich matką, ale Gemma pocałowała jego czoło i wyszła, a kiedy ich matka zawołała jej imię, Gemma spojrzała na nią i próbowała się uśmiechnąć. - Zadzwonię do ciebie później, mamo.

Jednak wszyscy w sali wiedzieli, że to się nigdy nie stanie.

Wieczorem tego samego dnia Harry wyszedł ze szpitala, Louis nie opuścił jego boku, bali się możliwością wystąpienia kolejnego ataku, a Louis nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby to się stało.

Kiedy leżeli w łóżku, Harry był małą łyżeczką, a Louis miał twarz zakopaną w włosach Harry'ego.

- Kochanie - zaczął Harry.

- Hmm - wymruczał Louis.

- Jesteś na mnie zły?

Louisowi zajęło chwilę zanim puścił Harry'ego i usiadł na łóżku. - Dlaczego tak mówisz?

Harry westchnął i spojrzał na niego. - Nic nie powiedziałeś od poranka. Chodzi o to co mój tata powiedział?

Louis wzruszył ramionami. - Oczekiwaliśmy tego, prawda?

- Powiedział rzeczy, których nie powinien - stwierdził Harry.

- Był wściekły, rozumiem to, oczekiwał, że zrobisz coś dla niego.

Harry również usiadł obok Louisa i oparł plecy o zagłówek. - Ale to moje pieniądze i chciałem je zainwestować w ciebie. Wiem, że będzie z tobą pracował tak samo jak Gemma, ale potrzebuję ciebie, by wszystko było tutaj.

Louis uśmiechnął się. - Znasz swojego ojca, Harry, zawsze jest wściekły. Nie jestem zły na niego.

- Więc na kogo?

- Na nikogo.

- Lou... wiem, że coś jest. Prosze, powiedz mi.

Louis wziął głęboki wdech. - Myślę, że ja i Ben się nie dogadamy.

Harry zmarszczył brwi, a Louis kontynuował. - Wiem, że jest twoim przyjacielem i bardzo go lubisz, ale nie sądzę, że on za mną przepada.

Harry skinął głową. - Co takiego zrobił?

Louis wzruszył ramionami. - Nic ważnego, po prostu daje mi to odczuć przy każdym spotkaniu.

Harry ponownie skinął głową i nic nie powiedział, a Louis pokręcił głową. - Wiesz co, zapomnij, może jestem przewrażliwiony. Jestem zazdrosny, ponieważ zadzwoniłeś do niego, a nie do mnie.

Harry spojrzał na Louisa i uśmiechnął się. - Nie musisz tego robić. Rozumiem twoje uczucia. Po prostu miałem nadzieję, że będziecie mogli się jakoś dogadać.

Louis uśmiechnął się. - Może powinienem dać mu kolejną szansę?

- Proszę?

Loui zachichotał i pocałował go. - Dla ciebie wszystko.

~*~

Harry się trząsł, całe jego ciało się trzęsło, kiedy biegał po korytarzu, nie będąc w stanie się zatrzymać. Potem zauważył Louisa biegnącego w jego kierunku, kiedy go zobaczył, przytulił go i zaczął płakać.

Następnie Louis spojrzał na niego, a Harry powiedział. - Wciąż jest w środku...

Nagle usłyszeli płacz dziecka, Louis uśmiechnął się szeroko. - Czy to? O mój Boże. - Harry położył sobie dłoń na sercu i spojrzał na zamknięte drzwi, gdzie właśnie urodziła się ich córka.

Harry stał razem ze swoją matką, patrząc przez szybę na swoje dziecko, dziewczyna była przepiękna i spała.

- Jest taka śliczna, Harry, będziesz musiał teraz na nią uważać.

Harry zerknął na nią. - Będę ją chronił moim sercem, mamo.

Jego mama spojrzała na niego, kiedy on wpatrywał się szklanymi oczami w swoją córkę, uśmiechnęła się i odwróciła głowę, zerkając na Louisa rozmawiającego z lekarzem, również na nią patrzył, potem na Harry'ego i się uśmiechnął.

Kiedy wrócili do domu to tak jakby cud się ziścił. Louis i Harry spędzili dwa dni nie śpiąc, a jedynie patrząc na swoją córeczkę, karmiąc ją i zajmując się nią.

Buli bardziej niż szczęśliwi, ale również wykończeni. W ogóle nie spała i płakała przez cały czas. Lekarz powiedział, że to przez gazy.

Ktoś zapukał do drzwi, a Louis je otworzył. Za nimi znajdowała się Gemma z wielkim pudełkiem w swoich dłoniach.

Louis uśmiechnął się i ją wpuścił, nawet jeśli mieli tą, kłótnię, a Harry nie widział swojej rodziny, dwójka z nich pracowała razem w szpitalu, a Harry zrozumiał, że złość jego ojca osiągnęła limit, więc zdecydował się dać mu trochę czasu, a potem ponownie z nim porozmawia.

Kiedy Harry zauważył Gemmę, uśmiechnął się szeroko, stanęła przed nim, on trzymał dziecko i karmił małą butelką.

Podeszła bliżej, spojrzała na dziecko, uśmiechnęła się i zapytała. - Jak ją nazwaliście?

Harry odpowiedział, patrząc na swoją córkę, która otworzyła oczy na głos swoje cioci. - Bella.

- Och, jest taka wspaniała, Harry - zagruchała Gemma. - Tak się cieszę z twojego powodu.

Harry uśmiechnął się i spojrzał na swoją siostrę. - Chcesz ją potrzymać?

Wpatrywała się w niego. - O mój Boże, mogę?

Skinął głową i podał jej dziewczynkę, Gemma uśmiechała się łzawo, trzymając swoją bratanicę, Louis przytulił Harry'ego od tyłu i również przyglądał się Gemmie z zaszklonymi oczami.

- Cieszymy się, że tu jesteś Gemma.

Spojrzała na nich, a potem ponownie na małą dziewczynkę w swoich rękach, Louis powiedział. - Zrobię herbatę.

Skierował się do kuchni, a potem zakrył usta, by powstrzymać szloch. Tak bardzo tęsknił za swoją rodziną, tęsknił za swoją mamą i swoimi siostrami, wytarł swoje łzy i spojrzał w górę. - Tęsknię za tobą, tęsknię za wami wszystkimi - wyszeptał i próbował wymazać okropne wspomnienia, dowiadując się, że cała jego rodzina zginęła w tragicznym wypadku, ale teraz wie, że będzie dobrze, ma Harry'ego i ich małą dziewczynkę. Teraz ma swój cały świat.




Od tłumaczki: od nastepnego rozdziału zaczynamy z akcją właściwą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro