Rozdział II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Wskazówka w zegarze była na szczycie, a więc oznaczało to koniec pracy. Tonks z uśmiechem pożegnała się z innymi i wybiegła z biura. Przy windzie spotkała Kingsleya.
— Alastor chce, żebym to ja cię zaprowadził — nie powiedział nic więcej, bo drzwi windy się otworzyły i weszli do środka.
— Hol Główny — powiedziała i już po chwili wychodzili z windy.
— Złap się — Kingsley wyciągnął przed siebie rękę.
   Nimfadora złapała ją niepewnie. TRZASK. Poczuli niemiłe szarpnięcie w okolicy pępka i znaleźli się w jakiejś niezbyt przyjaznej okolicy.
— Dostałem to od Szalonookiego — wyciągnął z kieszeni małą karteczkę i dał ją Tonks. — Dumbledore to napisał. Jest strażnikiem tajemnicy i tylko on może przekazać, gdzie jest Kwatera Główna. Zapamiętaj to teraz i spal karteczkę.
   Tonks na nią spojrzała:

"Kwatera Główna Zakonu Feniksa znajduje się w Londynie przy Grimmauld Place 12."

   Przeczytała to kilka razy, po czym wyciągnęła różdżkę i jej koniec skierowała do karteczki, a ta w jednej chwili spłonęła. Spojrzała przed siebie. Na budynku był numer jedenaście, a tuż obok trzynaście. Czarownica przez chwilę myślała, że źle zapamiętała słowa z kartki, ale nagle między domem numer jedenaście, a trzynaście wysunął się budynek z numerem dwunastym.
— Wystarczy pomyśleć o tym przez chwilę — wytłumaczył zaskoczonej dziewczynie czarnoskóry mężczyzna.
   Przeszli przez zaniedbany ogródek i zatrzymali się przed drzwiami. Kingsley stuknął różdżką w klamkę i ta odskoczyła.
— Po schodach pierwsze drzwi — powiedział i czarownica ruszyła ciemnym korytarzem.
   Otworzyła drzwi przed sobą, wchodząc tym samym do dużego pomieszczenia. Z prawej strony była stara beżowa kanapa. Po środku stał długi wypolerowany stół, a wokół niego mnóstwo krzeseł. Z lewej strony od stołu było kilka szafek. A na ścianie na przeciwko okien był kominek. Przy stole siedziało już kilkoro czarodziejów i czarownic, którzy powitali ją i Kingsleya z uśmiechem.

— Tonks, może jeszcze jedno piwo kremowe? — Zawołał Fred.
— Dzięki, ale muszę już iść — wstała z krzesła.
— Zostań dłużej — odezwała się Molly.
— Nie mogę. Mam mnóstwo pracy. Następnym razem — uśmiechnęła się różowowłosa czarownica.
— To do zobaczenia — pomachali bliźniacy, Ginny, Ron i Hermiona.
— Do następnego — przytulił ją Syriusz.
— Miło było cię poznać — uściskała dziewczynę pani Weasley. — I pozdrów ode mnie Andromede.
— Panią również — Nimfadora obdarowała kobietę uśmiechem.
— Wpadnij kiedy będziesz miała chwilę — Bill pocałował Tonks w policzek.
— Pewnie! To na razie! — Zawołała wychodząc.
   Wyszła przed dom na Grimmauld Place dwanaście i teleportowała się prosto do swojej sypialni.
— Dora!? — Do pokoju weszła Andromeda. — Mówiłam ci tyle razy, żebyś deportowała się przed dom!
— Wybacz — podeszła do niej i podarowała jej buziaka w policzek.
— No już nieważne. Mów jak było — uśmiechnęła się kobieta.
— Świetnie! — Odparła przejęta. — Poznałam prawie wszystkich członków Zakonu, bo niektórzy byli na misji. Nie umiem się doczekać, aż ja będę miała coś do wykonania. A tak w ogóle pamiętasz Billa Weasleya? Wrócił z Egiptu, żeby przyłączyć się do Zakonu!
— To ten rudawy chłopak co się w nim podkochiwałaś w Hogwarcie? Od Molly i Artura, prawda?
— Nie podkochiwałam się w nim! — Zaczerwieniła się lekko. — Ah i Pani Weasley kazała cię pozdrowić.
— Dziękuję, a co z kolacją?
— Zjadłam w Kwaterze — odpowiedziała. — Przejrzę papiery i idę spać.
— Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to wołaj — Andromeda wyszła z pokoju córki, zamykając za sobą drzwi.
   Tonks usiadła przed biurkiem biorąc kilka papierów do rąk. Po przeczytaniu wzięła pusty pergamin i zamoczyła pióro w atramencie. Zapisała połowę i odłożyła kartkę na biurko przed siebie. Wstała z krzesła i zmęczona opadła na łóżko. Minęła chwila, a Nimfadora pogrążyła się w głębokim śnie.
— Dora! Dora! — Do sypialni młodej czarownicy wszedł Ted.
— No-oo — ziewnęła przecierając oczy.
— Przyleciała sowa od Alastora. Wstawaj!
— Już idę — Tonks rozejrzała się wokół, a jej ojciec wyszedł.
   Promienie porannego słońca przenikały przez zasłony, spoczywając na meblach. Czarownica wstała i machnięciem różdżki sprawiła, że zasłony odsłoniły widok jej ogrodu zza okna. Ubrała pierwszą lepszą bluzkę i spodnie, po czym przejechała niedbale szczotką po swoich różowych włosach. Drugi raz machnęła różdżką w stosik papierów na biurku, mrucząc pod nosem:
Evanesco! — Papiery zniknęły.
   Wyszła z pokoju i zamykając drzwi potknęła się o podwinięty dywan, lądując na podłodze.
— Super — mruknęła zbierając się z podłogi.
— Bez humoru? — Zapytała jej mama, gdy usiadła przy brązowym stole.
— Zmęczona — odparła. — Gdzie list?
   Andromeda podała jej kawałek pergaminu. Tonks rozwinęła go:

"Przyjdź do Kwatery Głównej.
Moody"

— Zjem później — położyła karteczkę na stół i wyszła.
   Tonks stała na podwórku. Letni wietrzyk owiewał jej twarz. TRZASK. Dziewczyna poczuła delikatne szarpnięcie w okolicy pępka i już po chwili stała na Grimmauld Place. Skupiła się na tym, że Kwatera Główna znajduje się pod numerem dwunastym i chwilę później szła po zaniedbanym ogródku do drzwi. Stuknęła rożdżką w klamkę i weszła do środka. Szła po ciemnym korytarzu. Poczuła nieprzyjemny zapach i wchodząc na pół-piętro zahaczyła o coś lecąc prosto na zamknięte drzwi.
— Szlag! — Wrzasnęła leżąc na ziemi już drugi raz.
   Drzwi się otworzyły i do przedpokoju wpadło światło.
— Nimfadoro! — Pani Weasley pomagała jej wstać.
— Tylko nie Nimfadoro! I przepraszam — otrzepała się z brudu i weszła za Molly do dużego pokoju.
— Tonks mówiłem, żeby być cicho na schodach! — Zagrzmiał głos Szalonookiego.
— Nie zauważyłam tego wieszaka — odparła rozglądając się.
— On tylko tam stoi i zawadza — stwierdziła ruda kobieta.
   Przy stole siedziała gromadka rudych dzieci, którzy machali z rozbawieniem w stronę Dory. Syriusz z Remusem siedzieli na kanapie i gdy tylko skończyli się głupkowato uśmiechać podeszli do niej, żeby się przywitać. Moody stał niespokojnie przy oknie.
— Co chciałeś? — Zapytała w końcu czarownica.
— Masz — do pomieszczenia wszedł Bill i podał dziewczynie poranne wydanie Proroka Codziennego. — Przeczytaj — zachęcił ją rudy czarodziej stojący obok.
   Tonks spojrzała na pierwszą stronę i przeczytała na głos artykuł, który widniał na całej stronie gazety wraz z poruszającą się fotografią Dumbledore'a:

"Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore – dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wielki czarodziej, który otrzymał Order Merlina Pierwszej Klasy. A do wczoraj nosił tytuły Najwyższego Maga Wizengamotu oraz Najwyższej Szychy Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Ministerstwo Magii uważa, że Profesor Albus Dumbledore jest w nie najlepszym stanie psychicznym co tłumaczy się jego wiekiem:
Tak, Albus przeszedł bardzo wiele w życiu. Nie jest też tym młodym, ambitnym i pełnym energii nauczycielem Transmutacji — wspomina Minister Magii, Korneliusz Knot.
Korneliusz twierdzi, że pogłoski o powrocie Sami Wiecie Kogo to kłamstwa. Jedynym na to dowodem są słowa chłopca, Harry'ego Pottera, który próbuje zwrócić na siebie uwagę... "

   Przerwała i spojrzała zaskoczona na Billa.
— Dumbledore ma to w nosie — odezwał się rudy czarodziej — mówi, że zależy mu tylko na tym, żeby go nie wyrzucono z kart czekoladowych żab.
— Bill to nie czas na żarty! — Oburzyła się pani Weasley. — Bez Dumbledore'a w Ministerstwie Zakonowi będzie dużo ciężej.
— Dlatego wezwałem Tonks — odezwał się Alastor. — Kingsley zajmuje się zbieraniem informacji od Ministra Magii, a ty zajmiesz się Scrimgeourem.
— W porządku — odparła bez namysłu.
— Pewnie nie jadłaś jeszcze śniadania — powiedziała nagle Molly. — Siadaj i reszta również!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro