0; intro. [ ❀ ]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Worki pod oczyma, prześwitujące zza korektora; nierówno spięte warkocze, pierwsza lepsza sukienka. Ich właścicielka każdego dnia i nocy nie mogła do końca przeboleć czy rozpoznać tego widoku, więc wolała wysyłać swoje monologi z lustra duchom bliskich oraz nieco dalszych umarłych.

Ranek zagląda do okna, a nasza lokalna kwiaciarka jakieś kilka godzin temu wkroczyła w dorosłość. Przyjęła pośpieszne życzenia od nowej matki, od nowego ojca – z prawdopodobnie szczerym uśmiechem na ustach, po czym zabrała bułkę, butlę soku i zbiegła na parter trochę obcej kamieniczki. Najpierw szybko załatwi swoje sprawy i ubierze się najładniej, jak tylko potrafi. Nawet po starym życiu nie opuściła przecież gromady osób dbających o otoczenie i względną etykietkę.

I wybierze się tam, gdzie zawsze.

••• [0]

Stali w soczystej zieleni, która delikatnie muskała ich kostki kroplami porannego chłodu. Ona – z kwiatami pośród włosów – zezowała ciekawsko w jego błękitne oczy, mrużąc swoje własne; a on wydawał się patrzeć w to, co niewidoczne. Jakby niechętnie pokazując, że nie wszystko może pozostać w należytym porządku.

Siostra ma na imię Sonia, a bratem był Antoni.

❀.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro