Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Oh, you're in my veins

And I cannot get you out

Oh, you're all I taste

At night inside of my mouth."

Andrew Belle "In My Veins"

PIĄTEK ~Dzień 24

Louis pojawia się przed mieszkaniem Harry'ego w piątek wieczorem z dłońmi po swoich bokach. Harry otwiera drzwi w połowie zapinania swojej koszuli i zatrzymuje się. - Dlaczego stoisz w ten sposób?

Louis przewraca oczami i wchodzi do środka. - Mówi koleś z popieprzonymi guzikami.

Harry patrzy w dół i jęczy, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że jego guziki są włożone do złych dziurek po przeciwnej stronie. Szybko zaczyna je rozpinać, a potem znowu je zapina. Louis patrzy z podziwem dla tego całego występu i powoli jest zaczarowany firmowym brzuchem Harry'ego i napiętą klatką piersiową, kiedy porusza ramionami. Szybko jego skóra jest ponownie zakryta, a Louis musi zmusić swoje oczy do wycofania. - Hej - mówi, uśmiechając się. - Miło cię widzieć. Szczęśliwego piątku.

Harry zwęża oczy. - Co się dzieje? Dlaczego wciąż tak stoisz?

Louis śmieje się, wyciągając swoje dłonie zza swoich pleców i formułując z jednej pięść. - Nic się nie dzieje.

Harry unosi brew na lewą zaciśniętą dłoń Louisa. - Tak?

- Chodzi o to, może coś się dzieje, ale nie musisz wyglądać na tak zatroskanego.

Harry krzyżuje swoje ramiona i wystawia swoje biodro, jakby czekał. Niebieska koszula i czarne jeansy nie robią nic, aby przyćmić fioletowe skarpetki, które wybrał i chociaż próbuje wyglądać groźnie, Louis wciąż się uśmiecha.

- Chciałem żebyśmy dzisiaj zrobić coś zabawnego, tak? Więc stworzyłem grę.

To kredyt dla osobowości Harry'ego, który ukazuje delikatnym entuzjazm na tą myśl. To więcej niż Louis może powiedzieć, zważając na to, że zmieniał zdanie dwanaście razy na temat tego co zrobić lub czy wygląda głupio. Wystawia swoją lewą dłoń. - Napisałem dekadę na każdym z moich palców. Wybierzesz jakiś i to zdecyduje co będziemy dzisiaj robić.

Harry marszczy nos. - To kreatywne.

- Dlaczego brzmisz na tak zszokowanego?

- Nie jestem - mówi Harry za szybko, a następnie powtarza wolniej. - Nie jestem.

Louis uśmiecha się. - Pracuję nad grafiką używając dłoni jako ptaka i piszę różne strategie do przemówienia publicznego. Ta cała rzecz - mówi, machając swoją dłonią, nie chcąc robić wyjaśnień. - Więc pomyślałem, że dla nas to też będzie zabawne.

Harry kiwa głową. - Racja. Wybieram tylko palec?

- Jakikolwiek - potwierdza Louis, wystawiając swoją pięść.

Harry bierze pięść między swoje ciepłe dłonie, jego kciuk przesuwa się uspokajająco po knykciach Louisa w niedorzecznie zadowalający sposób. Zamyka swoje oczy, jakby brał całą tą rzecz bardzo poważnie, co sprawia, że Louis jest bardzo świadomy tego jak wygląda jego dłoń i zastanawia się czy Harry'emu spodoba się to co wybierze. Wstrzymuje oddech, dopóki Harry z uśmiechem nie zatrzymuje swojego palca na jego wskazującym palcu. - Ten.

Louis już dokładnie wie co jest tam napisane, ale pozwala Harry'emu wyprostować palec, aby sam przeczytał na głos '1920' czarnym tuszem. - Chore. Musimy znaleźć bar wzorowany na latach dwudziestych?

- Już to zrobiłem - mówi Louis. - Idziemy na kolację do miejsca, które jest w piwnicy. Sekretne wejście, zespół na żywo i te sprawy.

- Naprawdę? - Oczy Harry'ego się rozświetlają, wciąż trzyma dłoń Louisa w swojej.

- Tak, naprawdę. Przygotowałem coś dla każdego palca - mówi. Rozstawia swoją dłoń, aby pokazać inne: sześćdziesiąte, siedemdziesiąte, osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte.

- Kiedy zrobimy inne? - Pyta Harry, przebiegając palcami po dekadach i sprawiając, że Louis czuje łaskotki na dłoni.

- Kiedyś - mówi Louis, kiedy cofa swoją dłoń. - Skupmy się teraz na tej jednej, dobra?

- Racja - mówi Harry, kiwając głową. - Czy dobrze wyglądam? To odpowiednie?

Louis obczaja jego wąską talię i biodra, przez uda aż do skarpetek. - Jakieś buty mogą się przydać.

Harry patrzy na swoje stopy, kręcąc palcami. - Tak, może.

Szybko udają się do lobby dziesięć minut później, stopy Harry'ego są odziane w jakieś botki Gucci. Ma na sobie czarny płaszcz, który pasuje do ciemnej kurtki Louisa i jakoś sprawia, że obydwoje wyglądają jak członkowie mafii.

~*~

Kolacja jest standardowa w przyćmionych światłach restauracji z Amerykańską sekcją jedzenia i winami. Wykorzystują swój czas na jedzenie i mówienie, cicho rozmawiając i dzieląc się kawałami. Do końca kolacji i drugiego kieliszka wina, ich kostki są złączone pod stołem, a Harry przebiega po palcach Louisa swoimi własnymi, wydaje się to być nieprzemyślane, kiedy opowiada książkę, którą czytał o gejowskiej scenie w latach siedemdziesiątych, aby dowiedzieć się, że Louis już ją czytał.

- Naprawdę? - Pyta Harry, nie przerywając wędrówki swoich palców na dłoni Louisa.

- Andrew Hollerana? - Mówi Louis. - Tak, całkowicie. Czytałem to pod koniec zeszłego roku.

- Powinieneś mi o tym powiedzieć - mówi Harry. - Mam obsesję.

- Jestem przekonany, że ci o tym mówiłem - mówi Louis. - Albo chciałem. Główny bohater przypomina mi ciebie.

- Sutherland? - Harry marszczy nos, a Louis się śmieje. - Jest ekstrawagancki i chciwy.

- Nie - mówi Louis. - Malone.

- Ten, który śpi z każdym mężczyzną z Puerto Rico, który na niego spojrzy?

Louis śmieje się, kiedy kręci głową. - Tak on, ale nie w rym. Jest cały akapit o tym jak tryska on życiem. Jak impreza się zaczyna i kończy, kiedy on przychodzi i wychodzi. - Robi koniuszkiem buta dziurę w podłodze i wzrusza ramionami. - Nie kojarzę teraz wszystkiego, ale pamiętam, że myślałem o tobie. Jesteś taki.

- To zabawne, wiem dokładnie o czym mówisz. To wtedy po raz pierwszy widzi go narrator. I właściwie - Harry robi się trochę nieśmiały, jego uśmiech jest malutki - to sprawiło, że pomyślałem o tobie.

Louis się waha, jego oczy są zmrużone, kiedy próbuje odgadnąć czy Harry jest poważny.

- To komplement - mówi Harry, przerywając ciszę.

- Nie, wiem - mówi Louis. - Dlatego powiedziałem, że przypomina mi ciebie. Po prostu nikt mi nigdy nie powiedział, że sprawiam, że ktoś się czuje w ten sposób.

Dłoń Harry'ego wciąż jest na tej Louisa. - Cóż, ja ci to mówię.

Louis jest pchnięty do następnej ciszy, nie przez siłę, ale przez brak czegokolwiek do powiedzenia, jego myśli są ciche. - Powinniśmy sprawdzić bar w piwnicy?

To wydaje się jak lamerska wymówka do tego co Harry właśnie powiedział, ale uśmiecha się, zabiera swoją dłoń i kiwa głową. - Z przyjemnością.

Pomimo tego, że bar znajduje się pod restauracją są zaprowadzeni na zewnątrz do ciemnej alejki przylegającej do budynku. Hostessa mówi, by szukali małego czerwonego światła i by przycisnęli przycisk co brzmi o wiele łatwiej niż jest w rzeczywistości.

- Przysięgam na Boga czytałem horrory o tym - mówi Harry, kiedy idą alejką, mruk ruchliwej ulicy cichnie za nimi.

Louis czuje się trochę wprowadzony w błąd, ale nie ukazuje tego, wślizgując dłoń Harry'ego w swoją i delikatnie ją ściskając. - Mamy się dobrze.

- Tak, jakby to nie była klasyczna droga w każdym strasznym filmie.

Nim Louis może się zaśmiać widzą małe czerwone światło, o którym wspomniała hostessa. - Widzisz? Nie ma się czym martwić - mówi Louis, przyciskając to.

Nic nie dzieje się od razu, ale drzwi po przeciwnej stronie się otwierają i ktoś woła krótkie. - Dobry wieczór. - Mężczyzna czeka aż się odwrócą, jest ubrany w długi płaszcz i ma szeroki kapelusz co efektywnie potwierdza, że są we właściwym miejscu. Są zaprowadzeni do mniejszego pomieszczenia a potem wzdłuż tunelu, nim są pozostawieni przed czarnymi drzwiami.

- Przysięgam, że online nie brzmiało to dziwnie - mówi Louis.

- Wow, jesteś typowym przykładem strasznych filmów, prawda?

Louis wciąż się śmieje, kiedy otwiera w końcu drzwi, światło i muzyka uderzają w nich. Stoją w miejscu, na niskiej scenie znajduje się zespół mający na sobie pończochy z mosiądzowymi instrumentami, dwoma pianinami w rogu, obraz jest zamglony od dymu i drewnianych struktur, załoga jest ubrana w sukienki rodem z wszystkich filmów z lat dwudziestych, które kiedykolwiek Louis widział.

- Więc, to jest super - mówi Harry, kiedy się rozgląda.

- Huh - mówi Louis jakby nie wątpił w swój pomysł przez ostatnie pięć minut. - Oczywiście, że tak. - Wślizguje swoją dłoń do płaszcza Harry'ego, by położyć ją na jego talii i całuje go szybko, a potem przyciska swoje paznokcie do mięśni na jego plecach, pozwalając mu iść pierwszemu.

Jest wieszak na płaszcze obok drzwi, a potem idą do baru po drinki, ich oczy powoli rozglądają się wokół. Nawet drinki są tematyczne do czasów i obydwoje zamawiają Sidecars nim ostrożnie skanują menu. Nim dostają swoje drinki, barman nalewa dwa shoty tequili i przesuwa je po ladzie. - Zdrowie za koniec prohibicji, panowie - mówi głosem prawie lubieżnym na końcach. - Na nasz koszt. - Biorą shoty, szybko na siebie zerkając. Kiedy kończą, Sidecars są gotowe i biorą je z uśmiechami i mrugnięciem od barmana.

- Czy prohibicja nie miała miejsca pod koniec lat dwudziestych? - Pyta Harry, kiedy odchodzą.

- I dlaczego jesteśmy w podziemiach, skoro już się skończyła? - Pyta Louis, zaciskając swoje wargi i udając niewzruszenie.

Harry wzdycha. - Nie mogę uwierzyć, że zabrałeś mnie do historycznie niedokładnego baru.

Louis śmieje się, kiedy bierze łyka swojego drinka. - Raz wygrywasz, raz przegrywasz jak sądzę.

Oglądają zespół, kiedy kończą swojego pierwszego drinka, bar zadowalająco się wypełnia, ale nie są ściśnięci jak sardynki w puszce. Muzyka jest żywa, ale wciąż udaje im się rozmawiać - głównie są skupieni na oglądających ludziach i próbują się nie śmiać, kiedy para obok nich tak się kłóci, że spontanicznie wylewają na siebie swoje napoje.

Po kolejnym drinku Harry zaczyna obczajać parkiet z ciekawskim uśmiechem na swoich wargach. Na początek Louis myśli, że patrzy na kogoś, ale kiedy podąża za jego wzrokiem odwołuje to. To nie tańcząca masa ludzi tak jak w klubie, ale raczej scena z filmu z samotnie tańczącymi ludźmi lub w małych grupach albo pary tańczące wokół. Kiedy Harry zerka na niego, Louis myśli, że poprosi go do tańca, ale on tylko się uśmiecha i wraca do swojego drinka.

Louis nie jest tancerzem. Harry zdecydowanie też nie. Louis lubi myśleć, że jest samoświadomy i zbyt wiele razy widział Harry'ego w klubach na przestrzeni ostatnich czterech lat, by bez wątpienia wiedzieć, że nie jest Justinem Timberlake'em. Jednak wciąż czuje jakiś nacisk w żebrach, kiedy Harry wciąż spogląda na parkiet. Coś co sprawia, że mówi. - Hej, powinniśmy zatańczyć?

Harry najpierw się śmieje, a potem kiwa głową, jego uśmiech jest tak szeroki, że widać dołeczki. - Jasne.

Louis bierze ze stołu swojego drinka, a Harry robi to samo, jego oczy są ostrożne, jakby nie wiedział czy Louis jest poważny. Louis luźno łączy ich palce, kiedy przechodzą wśród gapiów. Kończy swojego drinka jednym porządnym łykiem i odstawia szklankę na stoliku, który mijają, wie że będzie potrzebował płynnej zachęty.

Jego wcześniejsze myśli zostają potwierdzone kilka piosenek później, naprawdę nie potrafią tańczyć. Chociaż to nie ma znaczenia, znalazł czas, by przestać się śmiać. To częściowo on sam, ale głównie Harry, który wydaje się zwalniać z każdym mijający momentem, dopóki nie rozjarzony, ma drinka w swojej dłoni, a jego stopy nie stoją stabilnie. Gdzie Louis czuje jak ujeżdżał każdy bit, Harry jest przeciwieństwem - łapie ten, którego nikt inny nie słyszy i śmieje się w tym czasie.

Kiedy kończy swojego drinka, Harry sięga po dłonie Louisa, a potem poruszają się razem, kręcąc się i przeszkadzając każdemu, kiedy próbują się obracać. Louis zatraca się w chwili, a potem patrzy na Harry'ego, to jak się rozświetla, kiedy robi coś dobrze, zagłębienie jego szyi, gdy się śmieje, kiedy Louis nadepcze mu na palce.

Po raz pierwszy Louis zdaje sobie sprawę z tego co ludzie mają na myśli, kiedy mówią 'wszystko się zatrzymuje, gdy na ciebie patrzę'. Pomieszczenie jest zamglone, muzyka robi się delikatniejsza, a Harry wypełnia jego wzrok, jego uśmiech poszerza się, kiedy odwraca się w stronę Louisa. Stopy Louisa wydają się zatrzymać, a Harry z rozpędu od razu na niego wpada, ich klatki piersiowe są przyciśnięte do siebie, kiedy Louis łapie Harry'ego za talię.

- W porządku? - Pyta Harry.

- W porządku - mówi Louis, chociaż jego usta wydają się być suche. Jego umysł nagle zalewa fala pytań, zwątpienia, ogólnej troski o tym co do kurwy się dzieje pomiędzy nimi, ale potem to wszystko się ucisza, gdy Harry go całuje, delikatnie i słodko. - Kolejny drink? - Pyta, kiedy się rozdzielają, jego dłonie wciąż są na talii Harry'ego. Harry kiwa głową, a następnie ponownie go całuje, tym razem, uśmiechając się przy wargach Louisa. Biorą drugiego drinka bliżej parkietu, stojąc przy ladzie i okazjonalnie poruszając się do zespołu, oglądając kilku niechlujnych tancerzy, kiedy noc mija.

W pewnym momencie Louis musi opuścić Harry'ego i idzie do pokoju odpoczynku, a potem jest otoczony przez pewną grupę tancerzy, kiedy próbuje wrócić. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest w tanecznym kółku póki ktoś nie łapie go za rękę, a kiedy próbuje się odsunąć, kończy po drugiej stronie grupy i z dziewczyną z blond lokami, która go łapie. Obraca się chwilę później, a facet z czerwoną koszulką chwyta dłoń Louisa jako następny.

Próbuje złapać wzrok Harry'ego, by uzyskać pomoc, ale znajduje go śmiejącego się przy ich stoliku, wzruszającego oczami na błagalny wzrok Louisa. Szatyn wzdycha i decyduje się to kontynuować w imieniu bruneta, dołączając do grupy najlepiej jak potrafi, zmieniając partnerów do szybkich tańców i śmiejąc się.

Po kilku piosenkach kończy z facetem w swoim wieku z czarnymi okularami i pięknym uśmiechem. Nie jest tak póki piosenka się nie kończy i facet ma dłoń przyciśnięta trochę zbyt nisko na jego talii, zdaje sobie sprawę z tego, że grupa się rozpadła i teraz tańczył z kimś niezwiązanym przez cały utwór, kimś kto wydaje się nim być za bardzo zainteresowany.

- Och, cholera - mówi, biorąc krok w tył, kiedy zaczyna się kolejna piosenka. - Przepraszam, mo... - rozgląda się za Harrym, który nagle jest zainteresowany swoim telefonem, kiedy zaledwie chwilę temu wydawał się trząść ze śmiechu. - Moja osoba - mamrocze bez dalszych wyjaśnień. Myśli, że facet jest przyjazny z rozstaniem, ale nie jest do końca pewien, więc bez odwracania się wraca do Harry'ego.

Harry unosi wzrok, kiedy jest blisko, jego oczy są ostrożne, to przesyła nowe mrowienie do żeber Louisa. - Czy wyglądam jak Patrick Swayze w Dirty Dancing?

Stateczna twarz Harry'ego zamienia się w uśmiech, ale nie dosięga on jego oczu. - Wygląda nawet, że znalazłeś swoją Baby.

Louisowi trochę za długo zajmuje wyłapanie odniesienia, a potem uśmiech Harry'ego opada w rogach, a Louis czuje się jak kutas, kiedy go oświeca dlaczego brunet przestał oglądać jego taniec. - Hej - mówi szybko Louis, podchodząc bliżej, więc dotykają się czubkami butów. - Nie. - Harry spotyka jego wzrok, nieco w nim ostrożności. - Wcale nie, jestem tu z tobą - mówi Louis, utrzymując swój głos tak cichym jak atmosfera na to pozwala. - Tylko ty.

Harry kiwa głową i przełyka, ale wciąż coś blokuje jego twarz. Louis chce przycisnąć przycisk i zobaczyć myśli Harry'ego napisane na dysku, aby wiedzieć czy jest zazdrosny czy zdenerwowany, czy złamał sen, w którym dzisiaj byli, czy jest coś jeszcze o czym Louis nie wie.

- Tylko ty - powtarza Louis i ma nadzieję, że jest jedynym, który słyszy desperację w swoim głosie. Potem całuje Harry'ego i jest coś niczym ogień, gdzie przez cały wieczór był cukier. Jakby Louis próbował coś powiedzieć swoimi ustami, czego nie może zrobić słowami, jego język przyciska się do warg Harry'ego, kiedy dłoń bruneta znajduje się na dole jego pleców i zachęca go dalej.

- Więcej tańca? - Pyta Harry w przestrzeń pomiędzy ich wargami, przed kolejnym pocałunkiem, ich nosy się od siebie odbijają.

- Ty i to całe tańczenie - mówi Louis, delikatnie się odsuwając. - Gdybym wiedział, poszlibyśmy do baru z lat osiemdziesiątych w Tribece.

- Do jakiego baru z lat osiemdziesiątych w Tribece? - Pyta od razu Harry, a Louis całuje go, śmiejąc się i zaciągając go na parkiet.

Później, myśli Louis. Później pójdą do nowego baru, ale dzisiaj będą tańczyć tutaj. Dzisiaj, są niesamowicie blisko, kradnąc sobie pocałunki, zamiast śmiać się, ich dłonie wędrują po ich taliach i biodrach, by potem trzymać się jedynie za palce. Całuje bok szyi Harry'ego podczas jednej z wolniejszych piosenek i niczym się teraz nie martwi.

Piją trochę więcej drinków i tańczą dopóki ich skóra nie jest lepka, a twarze zarumienione, szyja Louisa jest ciepła, a koszula Harry'ego została rozpięta u góry. Dzielą spojrzenie, a potem decydują się iść, zabierając swoje płaszcze przy drzwiach i idąc przez tunel, którym wcześniej ich zaprowadzono. Nie jest tak długi lub tak ciemno jak poprzedniej nocy, coś z czego obydwoje się śmieją, zważając na o wiele zbyt dużą ilość alkoholu w ich ciała teraz niż kilka kieliszków wina do kolacji.

- Nawet nie jestem pijany - mówi Harry, kiedy Louis to wspomina. - Czuję jakbyśmy pili jakieś pięć godzin pod rząd i powinienem być teraz na ziemi.

Louis patrzy wskazująco na stopy Harry'ego, kiedy wychodzą z alejki, kilkoro innych osób przechodzi. - Ale nie jesteś.

- Prawda - mówi Harry. Łączy razem ich palce, a Louis przypomina sobie jak bardzo lubi trzymać dłoń Harry'ego. Ma mocny uchwyt, ale nigdy nie ściska jej, by uzyskać uwagę Louisa, a jego dłonie nigdy nie są śliskie ani spocone, chociaż Louis obawia się, że jego własne mogą czasami takie być.

Kiedy Harry puszcza ich dłonie i trzyma Louisa za nadgarstek, myśli że to może być jeden z tych momentów spoconej dłoni, dopóki nie zdaje sobie sprawy z tego, że Harry studiuje czarny tusz na jego palcach, jedynie trochę wyblakły od początku nocy. - Naprawdę napisałeś to permanentnym markerem, prawda? - Mówi z radosnym uśmiechem, kiedy znowu łączy ich dłonie.

- Chciałem żeby zostały do czasu aż do ciebie dotrę - mówi Louis. - To byłoby okropne gdybym pojawił się z czarnymi rękami i słowami nie do rozczytania.

- Okropne - powtarza Harry, zatrzymując się na chodniku.

Louis nie jest pewien gdzie dokładnie idą, oprócz tego, że zmierzają w stronę ich sąsiedztwa. Lubi to jak nocne powietrze gryzie jego uszy, to jak coraz bardziej puste stają się ulice im dalej idą. - To wygląda jak scena filmowa - komentuje na jednej z bocznych ulic.

- Jak La La Land - mówi Harry, rozglądając się.

- Nie to wybrzeże, kochanie - mówi Louis.

Chociaż jest jak w filmie. Jedynie samochody są zaparkowane, a o tej porze nie ma nikogo na chodnikach w mniej zamieszkałej części miasta. Są baseny złota pod latarniami i ciemne niebo wydaje się nad nimi świecić z tego powodu. Ulubiona rzeczą Louisa w miastach, które nigdy nie śpią jest znalezienie rogów i miejsc gdzie ludzie faktycznie śpią, miejsc, które przez chwilę wydają się należeć tylko do niego.

- Zatańcz ze mną - mówi do Harry'ego, sięgając po jego dłoń z uśmiechem. Harry się waha jedynie przez chwilę, a potem pozwala Louisowi przyciągnąć się pod światło lampy.

Ich taniec jest bardziej balowy niż cokolwiek innego, żadnego dźwięku, ale lekkie szuranie ich butów na chodniku, ciche chichoty, kiedy mylą kroki. To niedorzeczne i romantyczne, a Louis jest powalony myślą, że jest kilkoro osób, z którymi kiedykolwiek rozważał taniec na ulicach Nowego Jorku. Przyciąga Harry'ego bliżej, aby go pocałować, ciche dziękuję za bycie jedną z nich.

Cichy pocałunek ponownie zamienia się w uśmiechy, kiedy idą dalej, pozostawiając swój La La Land za sobą. Louis uważa to za zabawne, to jak czasami się całują, jakby zawsze byli połączeni razem z tym jak obydwoje są cicho, jakby to cały czas był pierwszy raz. Śmieje się na tą myśl, a Harry zerka na niego, otwierając usta z ciekawością. - Po prostu myślałem o całowaniu ciebie - mówi Louis, nim Harry może zapytać.

- Tak? I z tego się tak śmiejesz? - Harry nie wygląda na powalonego, co sprawia jedynie, że uśmiech Louisa się powiększa.

- Chodzi mi o to, że miesiąc temu ja całujący ciebie, to doprowadziłoby do załamania - mówi. - Mojego i twojego. A teraz jest to w porządku - pochyla się, by pocałować Harry'ego, aby udowodnić swoją rację.

- Nie sądzę, żeby to doprowadziło do załamania - mówi Harry, kręcąc lekko ich dłońmi, kiedy idą dalej. Tym razem to Louis patrzy na niego z zaciekawieniem. Harry uśmiecha się. - Co?

- Jak długo czekałeś na to, aby mnie pocałować, H?

Usta Harry'ego się wykrzywiają, trzyma wzrok prosto. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że to ja zaprosiłem cię na randkę i tak zaczęliśmy to wszystko, prawda?

Odpowiedź Louisa jest powolna, kiedy próbuje zrozumieć co Harry chce mu powiedzieć. - Tak.

- Ten pomysł nie wpadł mi do głowy tamtej nocy.

Louis nie traci chwili, ponieważ to oczywiste, nawet jeśli dopiero teraz zdaje sobie z tego sprawę, to było tu przez cały czas. - Od jak dawna? - Pyta Louis. - Od jak dawna myślałeś o tym żeby mnie zaprosić?

- Kilka miesięcy - mówi Harry, wzruszając delikatnie ramionami, kiedy odwraca wzrok.

Kilka miesięcy.

Louis zastanawia się co o tym zadecydowało, co robił lub mówił w tym czasie, że Harry chciał się z nim umówić, co sprawiło, że Harry bał się to zrobił. Kiedy brunet nie oferuje żadnych innych wyjaśnień, decyduje się nie naciskać i jedynie pogłębia swój uścisk na dłoni Harry'ego.

Jedynie chwilę później brunet się zatrzymuje, a kiedy Louis patrzy na niego, zdaje sobie sprawę z tego, że są przed budynkiem Harry'ego. Ich spacer z śródmieścia musiał zająć co najmniej pół godziny, ale czas minął jak z bicza strzelił.

- Dziękuję ci za dzisiaj - mówi Harry. - Było wspaniale. - Przygryza swoją wargę, a potem ją puszcza, gdy się uśmiecha, a Louis myśli, że może być skończony, kiedy podąża wzrokiem za jego ruchami. Powoli sięga ręką i przebiega swoim palcem po wardze Harry'ego. Brunet pozwala mu na to, nie ruszając się. Louis spotyka jest wzrok, a potem bierze krok do przodu, zamieniając palec swoimi ustami.

Tak jak nocy w taksówce, zaczyna się powoli, a potem robi się szybsze, dłonie we włosach i pod płaszczami, wszystko w pośpiechu, kiedy są spragnieni wzajemnego dotyku. Louis przyszpila Harry'ego do budynku i całuje go mocniej, aby posmakować każdej części jego ust i by zrobić to dwukrotnie. Harry wydaje miękkie dźwięki, kiedy ich języki razem się poruszają, złamane jęknięcie, kiedy Louis przechodzi na jego szyję.

- Louis - szepcze Harry, kiedy Louis łapie jego dłonie i przyciska jego knykcie do ściany, jego zęby zahaczają o jego szyję.

Louis nie odpowiada, jego umysł wystrzela białe, gorące iskry, które lądują nigdzie indziej jak w jego sercu, aby dalej biło w jego klatce piersiowej rytm 'więcej, więcej, więcej'. To za dużo i niewystarczająco w tym samym czasie i traci sens. Wszystko się zmienia, kiedy przygryza koniuszek ucha Harry'ego. Brunet wypycha swoje biodra do przodu i nagle zdaje sobie sprawę z dwóch rzeczy: Jest twardy i Harry też. Harry też musi to wiedzieć, kiedy spoglądają na siebie, ich wargi są czerwone, a ubrania zmięte. Oczy Louisa wędrują po twarzy Harry'ego, szukając odpowiedzi, a kiedy nie znajduje żadnej i tak go całuje. To samo w sobie jest odpowiedzią.

- Chcesz wejść na górę? - Pyta Harry, odchylając się, by zapytać.

Louis wykorzystuje chwilę, by odetchnąć, jego myśli wirują. - Chcę - mówi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro