11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Thomas:
Była godzina pierwsza w nocy, Dylana ciągle nie wrócił do domu. A jak on i Brenda... Brenda to dziwka, tak twierdzi Ki Hong, wobec z tego w mojej głowie pojawiały się różne scenariusze. Chodziłem w kółko po pokoju ciągle nasłuchując, czy aby Dylan nie wrócił. Postanowiłem zadzwonić do azjaty i spytać o jego siostrę.

- Halo - usłyszałem w słuchawce zaspany głos chłopaka.

- Cześć, spałeś już? - spytałem.

- Słusznie użyłeś w tym zdaniu czasu przeszłego. SPAŁEM - powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo. 

- Słuchaj, bo twoja siostra umówiła się z Dylanem do kina, a jego nie ma nadal. Co prawda pokłóciliśmy się lekko, ale ona już wróciła do domu? - spytałem bez wyrzutów  sumienia, na daną chwilę interesowało mnie tylko to gdzie przebywa brunet.

- Ona już nie mieszka tutaj. Ma swoje mieszkanie więc nic nie wiem.

- Jak to?? To gdzie ona mieszka!?! - krzyknąłem zdenerwowany, o tym to on mi nie wspominał.

- No wyniosła się. Znalazła coś w promocyjnej cenie, a rodzice jej dołożyli, ale czemu Dylan się z nią spotkał?  spytał chłopak.

- Bo jest pojebany- powiedziałem i się rzuciłem na łóżko.

- On jest w niebezpieczeństwie,  mam  nadzieję że ona go nie zgwałci na ulicy - powiedział i się zaczął śmiać.

- To nie jest kurwa śmieszne, w ogóle to czemu on nie wie, że ona jest jebnięta, czemu mu nie powiedziałeś? - zapytałem.

- No właśnie nie wiem, z reguły staram się o niej nie myśleć. Musiała przyleźć dzisiaj do warsztatu, jak mnie nie było. Pewnie go już wcześniej wyczaiła i  czekała aż mnie nie będzie. 

- Dobra, wracaj do spania. Poczekam na niego - postanowiłem i się rozłączyłem. Z chęcią bym jeszcze z nim pogadał, ale niech się wyśpi chociaż on.

Jakieś czterdzieści minut później usłyszałem przekręcanie klucza w drzwiach. Szybko zgasiłem w sypialni światło, żeby nie pomyślał, że na niego czekałem. Nasłuchiwałem co się dzieje, stawiał jakieś dziwne kroki, usłyszałem jakiś głośniejszy dźwięk. Po cichu zszedłem z łóżka i uchyliłem drzwi. Zobaczyłem jak chłopak próbuje zdjąć buty, był pijany tak że ledwo stał na nogach.

Wróciłem z powrotem do łóżka, nie będę mu pomagał. Chciał się alkoholizować z Brendą, to proszę bardzo. Leżałem i patrzyłem przez  niezasłonięte okna na okrągły jasny księżyc i zachodzące co chwilę na niego chmury. Drygnąłem na głośniejszy dźwięk z salonu, to chyba ten kretyn upadł na łóżko. Dyskretnie wyjrzałem z sypialni. Przez uchylone do salonu drzwi zobaczyłem jego zwisającą swobodnie z łóżka rękę, czyli trafił do łóżka. Przekręciłem zamek w drzwiach, bo oczywiście on tego nie był w stanie zrobić i skradając się na palcach wróciłem do mojego łóżka. Przez długi czas nie mogłem zasnąć, na dworze już świtało, i dopiero wtedy przyszedł sen.

Zbudziłem się i  natychmiast zerwałem do pozycji siedzącej, byłem zdezorientowany.

- Kurwa - szepnąłem pod nosem i spojrzałem na zegarek. Godzina dziesiąta, czyli wcale długo nie spałem. Usłyszałem jakieś szmery z przedpokoju, szybko otworzyłem drzwi. To był Dylan, ubrany w jakieś dresy i wyszykowany do wyjścia.

- A ty idziesz.... Jeżeli oczywiście można wiedzieć - powiedziałem naburmuszony.

- Idę do pracy - odpowiedział, zauważyłem że był blady i ogólnie nie wyglądał najlepiej. Pewnie miał kaca.

- Niedziela dzisiaj - powiedziałem oschle.

- Bywa - odpowiedział i wyszedł. Co za bezczelny typ. Nie dość, że zostałem sam w domu to nadal nasz lekki konflikt jest otwarty i żadne z  nas nie zamierza czegoś z tym zrobić. Nie poczułem się do odpowiedzialności by go przepraszać, nie powinienem mówić pewnej rzeczy, ale jednak Dylan mnie wkurzył, że mimo moi zastrzeżeń poszedł z Brendą.

Dylan:
Powinienem mieć dzisiaj wolne, ale miałem takiego kaca, że chciałem być wszędzie tylko nie w mieszkaniu z Thomasem. Gdy zobaczyłem jego naburmuszoną minę to wiedziałem, że o dobra decyzja.

Ki Honga bardzo ucieszyło, że odwalę dzisiaj kawał roboty, od kiedy u niego pracuje jest coraz więcej pracy i klientów. Po drodze dzwoniła do mnie Brenda, ale nie odebrałem, jeszcze by się chciała spotkać. Szedłem zamyślony o wczorajszej sytuacji, gdy nagle ktoś mnie szarpnął i wciągnął do jakiegoś ślepego zaułka.

- Co jest kurwa - warknąłem szarpiąc się z napastnikiem. Po chwili zdjął kaptur, ale jego twarz nadal mi wiele nie mówiła.

- Nie było cię łatwo namierzyć O'Brien  - powiedział mężczyzna trzymając mnie mocno za ramię.

- Weź tę łapę na początek, a potem mów czego chcesz - warknąłem i wyrwałem rękę z uścisku.

- Jestem od Petera, szuka cię - powiedział.

- Niech da mi spokój, nie będę już dla niego pracował - powiedziałem wkurwiony.

- Mieszkasz z gliną - powiedział pogardliwie.

- On nie jest policjantem.

- Jeszcze nie jest - rzekł facet i zaczął się przyglądać mojej twarz. - A jak mu coś powiesz, zacznie węszyć i prawda wyjdzie.

- Nie będzie niczego takiego, zresztą kurwa odsiedziałem za was wszystkich i jeszcze źle? - warknąłem wkurzony, wiedziałem, że od tamtych spraw nie będzie mi łatwo się uwolnić. 

- Peter chce cię mieć na oku żeby ci nic do głowy nie strzeliło, pracować w dawnym fachu już raczej nie będziesz, bo siedziałeś za to i znów cię mogą złapać. Ale coś znajdziemy dla ciebie - powiedział i poklepał po plecach jakbyśmy byli dobrymi znajomymi.

- Przekaż mu, że ja nie będę już dla niego pracował, nikomu nie powiem prawdy i niech się odczepi od Thomasa - powiedziałem i wyszedłem ze ślepej uliczki, jednak facet mnie dogonił i z całej siły wymierzył z pięści w mój nos, tak że polała się krew. Skuliłem się z bólu i patrzyłem jak krew sącząca się z mojego nosa ląduje na ziemi.

- Zastanów się lepiej. Zrywasz kontakt z gliną i wracasz do Toronto - powiedział i przycisnął mnie do ściany.

- Kurwa mać, nie powiem nic nikomu, dajcie mi już spokój - powiedziałem błagalnie i poczułem smak krwi w ustach

- Wracasz tam skąd przyjechałeś, masz trzy dni na to żeby przygotować na to tego policjancika, żeby cię nie szukał. Masz się nie kontaktować z żadną policją, wolimy cię mieć na oku - zarządził mężczyzna po czym założył kaptur na głowę i poszedł.

Stałem chwilę próbując powstrzymać płynącą z nosa krew. Szybko poszedłem do warsztatu, bo nawet nie miałem przy sobie chusteczek aby coś z tym zrobić. Wpadłem do pomieszczenia i udałem się do prowizorycznej łazienki. Spojrzałem w lustro, nos nie wyglądał zbyt dobrze. Udało mi się powstrzymać krwawienie, najgorsze jest to że Thomas zauważy i będzie pytał, a ja muszę znowu go zostawić i spierdolić jak to według niego mam w zwyczaju.

Teraz naprawdę nie mam wyjścia, a nie chcę żeby jemu się coś stało. Jakbym mu o wszystkim opowiedział, to pewnie chciałby z tym coś zrobić i bym go niepotrzebnie naraził.

Wróciłem wieczorem do domu, chciałem szybko przemknąć do łazienki i może jakoś doprowadzić do normalnego stanu ten nos, bo w prowizorycznej łazience w warsztacie nie było żadnych plastrów ani nic w tym stylu. Chłopak oparł się o drzwi łazienki z założonymi rękami. Popatrzyłem na niego, nadal był wściekły za wczorajszą akcję z Brendą. Jego wzrok od razu powędrował na mój nos.

- Co ci się stało? - zapytał zaniepokojony, a jego twarz z wkurwionej przemieniła się w zatroskaną.

- Nic takiego... W warsztacie... - zacząłem kręcić, ale on się nie dał nabrać.

- Kto ci tak wpieprzył? - zapytał i zaciągnął mnie do łazienki, i posadził na koszu na pranie.

- Nikt mi nie wpieprzył, Thomas - powiedziałem obserwując go. Schylił się do szafki i wyjął z niej wodę utlenioną i jakieś waciki.

- A co, sam sobie to zrobiłeś? - zapytał i ujął w dłonie moją twarz, przyglądając mi się z góry. Jedną ręką wziął wacik nasączony wodą utlenioną, a drugą nadal podtrzymywał mi głowę. Zaczął przemywać mi nos, na co wykrzywiłem się, bo piekło jak cholera.

- Aaał - powiedziałem cicho.

- Kończę już - powiedział skupiony na wykonywanej czynności. - Pytam jeszcze raz, kto ci to do cholery jasnej zrobił - powiedział i widziałem, że jest wkurzony bo nie chcę z nim rozmawiać. Gdy skończył usiadł na przeciwko mnie na wannie i patrzył wyczekująco. Czułem, że się nie wykręcę, wyglądał na zdeterminowanego i wkurzonego.

- Po prostu... Eh.. Ja muszę wrócić do Toronto. Thomas, jest mi strasznie przykro ale muszę tam wrócić i zamknąć pewne sprawy - powiedziałem wbijając wzrok w podłogę.

- Ktoś z tych dla których pracowałeś? Grożą ci? - dopytywał blondyn, poczułem się jak na przesłuchaniu, w sumie chłopak był przyszłym policjantem. 

- Proszę cię nie mieszaj się w to. Nie pytaj. Wyjadę, i będziesz bezpieczny.

- Żartujesz chyba - powiedział i wstał.

Popatrzył na mnie z góry, widziałem że intensywnie myśli jak przeprowadzić rozmowę żeby mnie przekonać abym został.

- Pomogę Ci to załatwić, jakoś damy radę. Mogę z tobą pojechać i...

- Nie Tommy, nie! - przerwałem mu i wyszedłem z łazienki.

Zacząłem się w pośpiechu pakować, nie widziałem sensu kontynuować z nim tej dyskusji, on nie zrozumie, a liczy się czas. Może jakoś uda mi się przekonać Petera, że będę trzymał język za zębami i będę się trzymał z daleka od Thomasa skoro mu tak zależy.

- Nie, nie nie KURWA NIE! - krzyknął blondyn i przycisnął mnie z całej siły do ściany jak ten gościu co mi wjebał.

- NIE ZOSTAWISZ MNIE ZNOWU, ROZUMIESZ?! - krzyknął i jakby się nagle opamiętał cofnął się ode mnie. Pokręcił głową, chyba jego zachowanie było niezamierzone. Poszedł do łazienki, trzasnął drzwiami a mieszkanie wypełniła głucha cisza.

Stałem chwilę w bezruchu powoli analizując co się właśnie wydarzyło. On chyba naprawdę się do mnie przywiązał, ja do niego też, ale nie mogę go narażać. Poszedłem pod łazienkę, i zapukałem. Cisza.

- Thomas, porozmawiajmy na spokojnie - powiedziałem cicho.

- Nie ma sensu rozmawiać... Jedź jak masz coś do załatwienia - powiedział ledwo słyszalnym głosem.

- Wrócę - powiedziałem pewnym siebie głosem i poszedłem się pakować. Nie wiem czemu mu to powiedziałem, nie wiem czy uda mi się załatwić powrót tutaj aby nikomu nic się nie stało. Spakowany, stałem już w drzwiach.

- Już wychodzę - powiedziałem.

Chłopak nadal siedział w łazience, nic się nie odezwał. Byłem wkurzony, że po tym wszystkim nie mogę prowadzić normalnego życia, nie obchodzi mnie jak ale musze się wyrwać od tamtych typów i wrócić do Thomasa, który mi w cholerę dużo pomógł, zresztą podobało mi się moje życie które tu prowadziłem, miałem pracę, Thomasa, Ki Honga którego bardzo polubiłem. Zrobię wszystko żeby tutaj wrócić.

Lekki obrót akcji 🔥 jutro next! 🌈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro