16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odeszliśmy kawałek od willi tego skurwiela i stanęliśmy na środku drogi, Thomas był cały czas wystraszony i aż nie mógł iść.

- Dylan, co tu się... - zaczął patrząc na mnie.

- Chodź, spadamy stąd. Wieczorem już na spokojnie porozmawiamy. 

- Dlaczego się mnie nie posłuchałeś? - spytałem podtrzymując chłopaka, był blady jak ściana i bałem się, że zasłabnie.

- Bałem się o ciebie i chciałem sprawdzić czy dotarłeś do tego mieszkania - usprawiedliwił się, a mi się aż zrobiło ciepło na sercu, że ktoś się o mnie martwił, jednak postąpił nieodpowiedzialnie.

- Przepraszam, że musiałeś tam siedzieć i być świadkiem tego wszystkiego - wymamrotałem mu do ucha i przytuliłem. Chłopak nadal drżał.

- Ja naprawdę nic nikomu nie powiem - powiedział cicho, a ja pogłaskałem go po głowie.

- Wierzę ci - powiedziałem i poprowadziłem chłopaka do samochodu.

Nie był w stanie prowadzić, więc to mi dzisiaj przypadła ta rola. Wziąłem resztę moich rzeczy z mieszkania Alexa i wsiadłem do auta. Tommy siedział oparty głową o szybę.

- Masz prawo jazdy? - zapytał.

- Mam, spokojnie nie zabiję nas - powiedziałem i zapiąłem pasy najpierw sobie potem chłopakowi.

- O której cię porwali? - zapytałem gdy właśnie wyjeżdżaliśmy z miasta.

- Nie wiem, było jakoś po dwudziestej drugiej - odpowiedział chłopak.

- Zrobili ci coś? - spytałem bojąc się odpowiedzi.

- Nie, tylko mnie w głowę ktoś jebnął, że straciłem przytomność a potem się obudziłem w jakimś pokoju - powiedział zachrypniętym głosem.

- Przepraszam, że musiałeś przez to przechodzić.

- Nie, to moja wina bo ja zwykle musiałem się wtrącać w nieswoje sprawy - powiedział blondyn.

Chwilę potem zatrzymaliśmy się żeby coś zjeść, Thomas jeszcze dzisiaj nic nie jadł i nie wyglądał zbyt dobrze, był wykończony, na pewno nie spał całą noc jak się obudził w obcym pomieszczeniu.

Gdy jechaliśmy do Ottawy, zauważyłem, że Thomas zasnął przytulony do szyby głęboko oddychał, zjechałem na chwilkę na pobocze żeby go przykryć bluzą, bo było jakoś chłodno.

Z tego co zaszło kilka godzin temu wynikałoby, że będę miał spokój z Peterem i jego interesami, aczkolwiek jeżeli rzeczywiście kiedyś będą mieli do czynienia z policją nie wątpię, że te zdjęcia trafią w ich ręce i będę miał przejebane, jak zawsze zresztą.

Zacząłem się martwić tymi zdjęciami, to są dowody nie do podważenia. Nie chcę wracać znowu do więzienia po tym jak zaczęło mi się układać. 

Na dworze robiło się ciemno, pewnie za sprawą nadchodzącej burzy. Ostatnimi czasy pogoda była ponura, nagle zaczęło padać, dobrze, że już byliśmy blisko Ottawy.

Zaparkowałem pod mieszkaniem chłopaka, nadal spał. Delikatnie pogładziłem go po policzku, powoli otworzył oczy, i się uśmiechnął na mój widok.

- Gdzie jesteśmy? - spytał zaspany.

- Na miejscu - powiedziałem i wysiadłem z auta.

Chłopak siedział przez chwilę zakładając bluzę, otworzyłem mu drzwi, po chwili wysiadł i przypatrywał się jak wyjmuję z bagażnika nasze rzeczy.

- Pomogę Ci - powiedział i wyrwał mi z ręki jedną z toreb.

Gdy tylko weszliśmy do mieszkania chłopak poszedł wziąć prysznic i się ogarnąć, ja z tego co było zrobiłem tosty, bo tylko tyle było w lodówce. Po zjedzonym obiedzie, wiedziałem że nadszedł ten czas, by szczerze i bez żadnych kłamstw porozmawiać. Chłopak patrzył na mnie wyczekująco, wiedziałem, że w tym momencie chce tylko prawdy.

- Dobrze, wszystko Ci opowiem - powiedziałem.

Poszliśmy do salonu aby usiąść wygodnie na kanapie. Wiedziałem, że czeka mnie długo monolog. 

- Widzisz, miałem trochę ciężko. W domu ojciec wyżywał się na mnie i mamie. Mama się powiesiła. Mój ojciec, się strasznie wkurzył, pobił mnie wtedy, zabrał telefon nie mogłem do ciebie zadzwonić. Przez tydzień nie wychodziłem z domu bo miałem siniaki, i nie byłem w zbyt dobrym stanie psychicznym... Zostałem sam z tym katem. Też się chciałem zabić, nie widziałem sensu życia. Ale wziąłem za mało tabletek, obudziłem się. Ojciec ogarnął co chciałem zrobić, znowu mnie pobił. W końcu zdecydował, że zmienimy miejsce zamieszkania, bo jakaś tam sąsiadka widziała mnie jak wieczorem szedłem do sklepu i miałem siniaki. Bał się, że się wyda że mnie leje bo to największa plotkara w okolicy. Przeprowadziliśmy się do jakiegoś małego miasteczka. Cały czas go obwiniałem o śmierć mamy. Pewnego razu, jak zaczął mnie wyzywać i mówić, że to przeze mnie mama się powiesiła, nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego i pobiłem. Wiedziałem, że muszę uciekać bo jak się ocknie to mnie zabije. Wróciłem do Toronto, bo znałem to miasto. Nie miałem do kogo iść, bo żadnej rodziny tu nie miałem oprócz dziadków którzy by mi nie uwierzyli bo kiedyś próbowałem im powiedzieć co się dzieje w domu, ale stali za swoim synem.  Mieszkałem w melinie z jakimiś narkomanami i przez przypadek poznałem Petera, który tam się pojawił bo miał tam swojego człowieka który jak się okazało zaćpał się w piwnicy. Zapytał czy chce zarobić, nie obchodziło mnie to że to nielegalne, zgodziłem się. Byłem w stanie zrobić wiele, żeby się stamtąd wyrwać. Zaoferował, że będzie mi opłacał nieduże mieszkanie w zamian za pracę. Praca czyli pożyczanie pieniędzy na bardzo duży procent, groźby, jak trzeba było to kogoś pobiłem i nachodziłem. Tak pracowałem. Jakimś cudem policja mnie złapała, ktoś na mnie doniósł. Peter podejrzewam, że zastraszył wszystkich świadków aby zeznali że to tylko ja tym kierowałem. A moje słowo przeciwko słowom tyłu ludzi to nic, w końcu wziąłem winę na siebie i dostałem krótszy wyrok. Nie chciałem wychodzić z więzienia bo się bałem. Bałem się, że będzie chciał żebym dla niego pracował, a ja mam już dość. Zresztą nie miałem mieszkania, nic nie miałem. Jak zeznawałem nie podałem żadnych nazwisk. Nigdy w życiu bym na nich nie doniósł, prawdopodobnie by mnie zabili, dlatego tak chciałem zostać w więzieniu bo tam byłem w miarę bezpieczny. Ostatnio ktoś od niego się ze mną skontaktował, wróciłem tam tylko dlatego bo się bałem że tobie coś zrobią. Resztę już wiesz... To wszystko... - powiedziałem i poczułem się jakbym z siebie zrzucił coś co od dawna na mnie ciążyło.

Thomas patrzył na mnie przez chwilę, chyba mu zabrakło słów. Wstał i usiadł mi na kolanach, mocno przytulił i pocałował w głowę.

- Teraz już mamy wszystko jasne, nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne, że to właśnie mi o wszystkim powiedziałeś. Jest mi strasznie przykro... Tyle przeszedłeś.

- Było, minęło. Nadal mam wyrzuty sumienia, że oni ci coś mogli zrobić i że wtedy kilka lat temu... No wiesz... Ale byłem wtedy dzieciakiem, miałem trochę inne myślenie - powiedziałem łamiącym się głosem.

- Już okej, ważne że jesteś tu ze mną - szepnął Tommy. Po tym ciężkim dniu poszliśmy spać.

Tyle na dziś, do poniedziałku! 🔥😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro