◾Rozdział V◾

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I mówisz, że to właśnie tutaj się wtedy zapodziałeś? - rzuciła z wątpliwościami Słonecznikowa Łąka. Niezapominajek zaprowadził ją w miejsce, gdzie trafił po spadnięciu z drzewa. To właśnie tam nabył zapach dwunożnych na swojej sierści.

- Tak - odparł pewnie.

Stali na skraju lasu przed ogromnym, białym legowiskiem. Słonecznikowa Łąka wiedziała, że to dom Dwunożnych. Zgodnie z opowieścią Niezapominajka, w tym domu powinien mieszkać także jakiś kot.

Poszli tam właściwie tylko dlatego, że Wojowniczka Klanu Rzeki zjadła coś, co nieco jej zaszkodziło. Przez cały poprzedni dzień, tuż po tym, jak próbowała nauczyć Niezapominajka polować (przypominam, że byli w lesie, a Słonecznikowa Łąka była z Klanu Rzeki, który bardziej specjalizuje się w łapaniu ryb, ale młodziak uparł się, że chce najpierw zapolować w lesie) zjadła wiewiórkę, która najwyraźniej nie służyła jej organizmowi. W koncu brzuch tak ją już bolał, że Niezapominajek powiedział jej o tym, jak został wyleczony i nakarmiony przez Dwunożnego.

Oczywiście pierwszą, wyraźną i stanowczą odpowiedzią wojowniczki było nie. To wbrew kodeksowi wojownika i przeciw jej dumie - jaki klanowy kot dobrowolnie poszedłby do domu Dwunożnych, by dać się jeszcze przez nich wyleczyć?

Ale w końcu ustąpiła i jej towarzysz zaprowadził ją pod dom mieszkającego tam jeszcze innego kocura.

- Był miły i przyjazny - opisał go wcześniej. - Dał mi własne jedzenie, które nie było tak dobre, jak to w obozie, ale dało się je zjeść. Było mi to tym bardziej przydatne, bo nie umiem jeszcze polować - przypomniał. Myśl o tym, że mógłby paść z głodu na środku lasu była... przerażająca. - Poza tym, gdy odmówiłem dzielenia z nim jego posłania, pozwolił mi umościć się wygodnie w krzakach na podwórzu! Jego Dwunożny nie protestował.

Słonecznikowa Łąka znowu skuliła się pod wpływem skurczu w brzuchu, a Niezapominajek ostrożnie przecisnął się przez szparę w płocie.

- Zaraz wrócę - obiecał. - Pójdę tylko poszukać Neila.

Neil był tym pieszczochem.

Młody kot rozejrzał się po ogrodzonej polance na terenie "nieprzyjaciela". Ponieważ nigdzie nie zauważył Neila, musiał zajrzeć do środka. Ostrożnie podreptał do dziwnego, dużego prostokątu w którym w dolnej części mieściła się dziwna klapka. To coś jak wejście dla kotów. Dwunożni się tam nie mieszczą, więc korzystają z całego prostokąta.

Wsunął głowę przez klapkę, zmuszając się, by nie zawrócić spowrotem. Wilgotny dotyk na karku stworzonej przez Dwunożnego rzeczy powodowała, że przechodziły go ciarki.

Czyli pomimo spędzenia u domowników i pieszczocha jakiegoś czasu, mieszkając u nich, czuł jakąś niechęć i miał w sobie coś z klanowego kota.

- Myślisz jak mysi móżdżek - skarcił się. - Jesteś w całości klanowym kotem, pochodzisz z Klanu Pioruna.

- Neil? - miauknął głośno.

Przez chwilę nic się nie działo, ale w końcu Niezapominajek zobaczył, jak w jego kierunku idzie smukły kot o ciemnej sierści. Jego zielone oczy świeciły, nawet w oświetlonym pomieszczeniu.

Zatrzymał się głośno. Najwyraźniej nie przyszedł na jego miauknięcie, przechodził tędy przypadkiem.

- Niezapominajek? - zdziwił się. - Co ty tu robisz? Twój klan wyzdrowiał?

Kot niecierpliwie pokręcił głową i gestem dał mu znać, by wyszli na zewnątrz. Neil niepewnie rozejrzał się po swoim domu po czym wyszedł przez klapkę za Niezapominajkiem.

Niezapominajek pobiegł dalej, tuż za płot. Ponieważ kot domowy był za duży, by tak jak on przecisnąć się przez szparę w płocie, wskoczył na niego i zgrabnie opadł na drugą stronę.

Gdy zauważył Słonecznikową Łąkę, podskoczył z przestrachu i cofnął się o kilka kroków. Wojowniczka warknęła, także robiąc krok do tyłu tylko, że skuliła się nieco przy tym. Neil zobaczył jej ból w żółtych oczach i Niezapominajek wiedział, że zastanawia się, co się stało. Przebywał z Neilem na tyle długo, by wiedzieć, że jest kotem bardzo troszczącym się o innych.

- Kim ona jest? Pochodzi z twojego klanu? Coś jej dolega? - spytał niepewnie.

Niezapominajek podszedł wpierw do Słonecznikowej Łąki.

- Jest z Klanu Rzeki - odparł, pomagając kotce utrzymywać się w pozycji stojącej. - Spotkaliśmy się po tym, jak od ciebie odeszłem. Resztę opowiem ci później. Neilu, ona zjadła coś, co jej zaszkodziło i teraz cierpi. Wiesz, co może jej pomóc? - spytał z nadzieją. Jego niebieskie oczy błyszczały; tak bardzo pragnął, by jakiś medyk z klanów ocalał. Słyszał, co takie koty potrafią uczynić z kawałkami specjalnych liści.

Ku jego rozczarowaniu kot domowy pokręcił głową.

- Nie, ale może mój dwunożny coś na to zaradzi - miauknął.

Słonecznikowa Łąka natychmiast się otrząsnęła; wszystkie wcześniejsze wątpliwości jak i wpajana od urodzenia niechęć do pupilków oraz ich Dwunożnych do niej wróciły. Zaczęła żałować, że zgodziła się na pomysł Niezapominajka. Ale wiewiórka, którą zjadła, najwyraźniej była jakaś zatruta, a czasu cofnąć się nie dało.

Będzie musiała przezwyciężyć własne myśli.

- Słonecznikowa Łąko, proszę, nie wygłupiaj się i daj sobie pomóc. Neil ani jego właściciel nic ci nie zrobią.

- No... dobrze - odparła w końcu, ale ciągle z wahaniem. Poszła niepewnie za pieszczochem, prosto do gniazda Dwunożnych. - Nie wierzę, że to robię - mruknęła.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro