Zamówienie: Żółty Kieł x Oszronione Futro✔️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamglony od łez wzrok błękitnych oczu przeleciał przez klanową polanę. Pociągnęła nosem. Nadal do niej nie docierało to, co się właśnie stało. Jej córka... Rozżarzona Łapa... ona została poszkodowana przez tego głupiego Potwora z Drogi Grzmotu. W dodatku doszły ją słuchy, że Tygrysi Pazur maczał w tym palce. Gdy tylko będzie mogła rozmówić się z nim na osobności... dowie się prawdy, przysięgła sobie.

Chociaż od tragedii minęło już dość sporo czasu — podajże księżyc temu, bowiem kotka straciła już poczucie czasu — nadal była przygnębiona i roztrzęsiona. Jej ostatnią nadzieją była myśl, że córka dojdzie do siebie przy pomocy medyczki. Na pewno da radę wyleczyć ją ze stanu, który ta — oczywiście nie w jej obecności — nazwałaby wręcz krytycznym. Ale mimo to wszyscy mieli nadzieję.

Usłyszała kroki i się odwróciła. W jej kierunku szła przygnębiona Żółty Kieł. Jej ciało zadygotało na myśl, że stan Rozżarzonej Łapy mógł się pogorszyć. Nie, to nie możliwe. Medyczka już od dłuższego czasu taka była i pewnie nic się nie zmieniło, prawda?

— Cześć, Oszronione Futro. Jak się trzymasz? — zagadnęła i usiadła obok niej, unikając jej wzroku. Wojowniczka poczuła w brzuchu nieprzyjemne uczucie, jakby jednak coś się wydarzyło.

Wzruszyła ramionami i przeszła do konkretów.

— Jest ok. Jak Rozżarzona Łapa? Poprawia jej się, prawda? — zapytała z nadzieją. Nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłoby się stać inaczej. Żółty Kieł milczała jeszcze przez chwilę a następnie spojrzała na nią swoimi nieodgadnionymi, pomarańczowymi oczami.

— Oszronione Futro, nie będę owijać w bawełnę ani cię okłamywać... ja... mi... — zamilkła na chwilę, zastanawiając się, jak ubrać tą informację w słowa. Ale wojowniczka już domyślała się ich znaczenia. — Ja nie zdołałam jej uratować, Oszronione Futro — szepnęła, a w jej głosie słychać było ból. Pewnie była przyzwyczajona do śmierci swoich pacjentów, ale zawsze przychodziło jej to z trudem. — Przepraszam.

Ale ten ból nie równał się w żadnym stopniu, jak ten Oszronionego Futra. W jednej chwili poczuła, jakby ktoś przebił jej gardło ostrymi pazurami i szkarłatna krew spływała masowo w dół tułowia. Niekończący się krwisty strumień wypływający z jej ciała, powodując tylko cierpienie.

____________________________

— Oszronione Futro, proszę, zjedz tego drozda — nalegała medyczka. — Chociaż kawałek.

Od śmierci Rozżarzonej Łapy minęło już ćwierć księżyca. Po tym zdarzeniu kotka wydawała się być jeszcze bardziej przygnębiona, ale nikt nie mógł mieć do niej o to pretensji.

— Nie możesz nic nie jeść, bo doprowadzisz się do jeszcze gorszego stanu. Pamiętaj, że masz jeszcze trójkę dzieci: Ciernistą Łapę, Jasną Łapę i Paprociową Łapę! Jestem pewna, że Rozżarzona Łapa nie chciałaby, żebyś się tak zachowywała — syknęła Żółty Kieł. Brak już jej było cierpliwości do Oszronionego Futra. Ona musiała się wreszcie wziąć w garść.

— Wiem, ale... nie potrafię! Jestem teraz taka samotna od jej śmierci! Nie mam z kim o wszystkim pogadać, komu się wyżalić, nie...

— Nie, to ty posłuchaj! — medyczka weszła jej w słowo. — Sama pogrążasz się w tym stanie, a masz z niego wyjście! Zrozum, powtórzę to jeszcze raz, że trójka uczniów, którzy są twoimi dziećmi, też mogą się tak czuć i oczekują twojego wsparcia, sami gotów je odwzajemnić! Dla jasności: masz ich, i, jakby ci było mało, masz też mnie, więc przestań się nad sobą użalać!

Żółty Kieł patrząc na Oszronione Futro zdała sobie sprawę, że nie ubrała tego w słowa tak, jaki miała zamiar. Zrobiła łagodniejszy wyraz twarzy.

— Przepraszam, nie chciałam, żeby wyszło to tak ag...

— Nie, masz rację — przyznała wojowniczka i wyprostowała się. Spojrzała medyczce w oczy. — Muszę się wziąć za siebie... za resztę dzieci. One też pewnie ciężko przezywają stratę siostry, ale dają sobie radę. Muszę wrócić do normalnych obowiązków.

Szczerze mówiąc na te słowa Żółty Kieł poczuła ulgę. Nie chciała spierać się z Oszronionym Futrem, a gdyby nie udało się jej przekonać do dalszego normalnego życia, po prostu by sobie odpuściła. Wstała i odwróciła się ku legowisku medyków. Miała sporo do roboty, więc nie mogla marnować czasu.

— Żółty Kle — zatrzymała ją jeszcze biała kotka. Ta uniosła pytająco brew. — Co miałaś na myśli mówiąc, że mam jeszcze ciebie?

Medyczka nie odpowiedziała.

— Bo... ty jesteś medyczką, co nie?

Żółty Kieł ponownie westchnęła. To nie była taka prosta sprawa, jaka wydawałaby się być. To było bardziej... skomplikowane. I nie dało się tego tak od razu zrozumieć.

— Oszronione Futro — zaczęła. Postanowiła, że kiedyś musi wyznać to białej wojowniczce. Lepiej walić prosto z mostu. — Kocham cię. Zauroczyłam się w tobie już jakiś czas temu.

Jakiej reakcji się spodziewała? Że śnieżnobiała kotka wybałuszy swoje błękitne oczy i zacznie się z niej śmiać, albo zaniemówi. Ta druga była nieco bardziej prawdopodobna. Jedną z gorszych opcji byłoby również to, gdyby kotka powiedziała to klanowi — plotka rozniosłaby się niesamowicie szybko wśród kocich mieszkańców całego lasu. Ale Oszronione Futro nie zrobiła żadnej z tych rzeczy.

Uśmiechnęła się szeroko.

— Też mi się podobasz, Żółty Kle. Jesteś niesamowita.

____________________________

Eeeee skończyłam właśnie kolejny oneshot! ✨🍃🤪🍄

Ten był jak dotychczas najkrótszy — 770 słów. Ale to chyba nie jest mało xd

Ponownie nie sprawdzałam tego oneshota wiec mogą być jakieś błędy

Ten ship był na zamowienie Flatlander__ , od której jest właśnie większość zamówień xd

Przewidywałam, ż skończę to dopiero za kilka dni, ale miałam trochę wolnego czasu i postanowiłam go na to wykorzystać.

Mam nadzieję, że wszystkim się spodobało.

Piszcie komentarze! :p

~ slonecznika✨🍃🍄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro