☆*: .。.💞 ─ Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

// jakby ktoś mógł się trochę pogubić, to teraz akcja dzieje się dalej od momentu zdarzeń w rozdziale 4, więc są to nadal wydarzenia z przyszłości (na razie)

Gdy Wrzosowa Łapa już wyzdrowiała, przeniosła się spowrotem do legowiska uczniów.

A to, co się stało potem sprawiło, że Wrzosowa Łapa miała ogromną chęć uduszenia Lisiego Futra.

Okazało się, że kotka podsłuchała całą jej rozmowę z Żółtym Blaskiem, a w dodatku opowiedziała o tym reszcie uczniów. Wiadomość ta szybko rozniosła się po obozie, co sprawiło przyjemność Lisiej Łapie i totalny wstyd Wrzosowej Łapie.

Żółty Blask nie miała lepiej. Wyszedł na jaw jej związek z kotem nie z jej klanu, a to była poważna sprawa.

Kotka poszła w mniej odwiedzane przez resztę kotów miejsce pomiędzy krzakami, by pobyć samej. Ostatnio dość często tam chodziła, nawet Żółty Blask o tym nie wiedziała. Sama była zajęta własnymi problemami.

Gdy liście krzaka poruszyły się, Wrzosowa Łapa podskoczyła z przestrachu.

A co, jeśli to jakiś lis? - pomyślała z przerażeniem.

Ale jej przypuszczenia nie były trafne, ponieważ jej oczom ukazała się biała kotka z łatami o rudości podobnej do lisiej sierści.

- W-Wrzosowa Łapo? - zaczęła cicho.

Uczennica cofnęła się. To była Jesienny Potok, wojowniczka, która chodziła z Drewnianą Kłodą, o ile dobrze kojarzyła. Nie miała jej tego za złe, szczerze mówiąc rzadko ją widywała i nie miała o niej żadnego zdania.

Ale w jaki sposób kotka ją wyśledziła i dotarła za nią aż tutaj?

- Co ty tu robisz?

- Ja... Widziałam, jak wychodzisz z obozu. Postanowiłam pójść za tobą. - Spuściła głowę i zaszurała po ściółce leśnej przednimi łapami.

Wrzosowa Łapa nie odpowiedziała. Westchnęła, po czym wstała.

- Co robisz? - spytała zmieszana Jesienny Potok.

- Ja? Wychodzę, a co mialabym robić? - zdziwiła się. Szybko wyminęła wojowniczkę, zanim zadała jeszcze jakiekolwiek pytanie. Wrzosowa Łapa nie wiedziała, czemu tak interesowała Jesienny Potok, ale na razie nie chciała się tego dowiedzieć.

Burczało jej w brzuchu, więc podreptała do obozu. Nie chciała tam wchodzić, narażając się tym samym na kolejne kpiny z jej uczuć do medyka, ale nie chciała łamać kodeksu wojownika, polując sobie osobno i jedząc upolowaną przez siebie zwierzynę.

Szybko tam pójdę, zjem, a później pójdę się przespać - postanowiła.

Wzięła mysz i zrobiła tak, jak też postanowiła. Rano obudziły ją ciche, rozbawione szepty. Gdy poruszyła się sennie, szepty ustały a Wrzosowa Łapa otworzyła oczy.

Jej całe futro pokryte były dziwną, lepką mazią. Gdy wstała na chwiejących się nogach zauważyła, że odkryta podczas spania część grzbietu była pokryta czymś ciemnym, a ogon i łapy obsmarowane były czymś czerwonym. Wokół leżały brudne od tej samej substancji liście, którymi ktoś musiał ją natrzeć. Krzyknęła z przerażenia i do jej uszu doszły te same chichoty, co podczas spania. Zza krzaka widać było czubki głów kilku klanowiczy, którzy zapewne brali w tym udział.

Powoli podeszła do wyjścia, starając się zignorować krzaki, gdzie zbierały się do pójścia na patrole koty.  Stanęła jak wryta, gdy Lisie Futro z pogardą przeleciała po niej wzrokiem, po czym krótko się zaśmiała.

Wrzosowa Łapa, mało myśląc, wycofała się do tyłu, spowrotem do legowiska. Szybko oszacowała, ile kotów ją widziało, nie licząc Lisiej Łapy i jej pomocników, która - według niej - najprawdopodobniej to zorganizowała.

Usiadła i spojrzała na swoje łapy. Łzy napłynęły jej do oczu. Czemu tak nagle się na nią uwzięli?

Niewiele myśląc wstała i najszybciej jak potrafiła pognała do wyjścia. Mało ją obchodziło to, co sobie ktoś o niej pomyśli - najważniejsze dla niej było to, by nikt nie zobaczył ani jej futra, ani jej łez.

_______________~💞~_________________

Wrzosowa Łapa pobiegła daleko, naprawdę daleko. Chociaż słońce piekło ją w ciało, które pokryte było roztapiającą się już mazią, zatrzymała się dopiero po dotarciu do Drogi Grzmotu. Przebiegła ją jeszcze z przestrachem i przycupnęła między paprociami. Gdy zaczął padać deszcz, ucieszyła się, że będzie mogła wyczyścić sobie futro - tak też zrobiła.

Następnie przyszedł czas na drzemkę. Była zbyt zmęczona ucieczką, by rozmyślać nad tą całą sytuacją.

_______________~💞~_________________

Obudziło ją szturchanie.

- Wrzosowa Łapo!

Kotka otworzyła oczy, do jej nosa dopiero teraz doszedł znajomy zapach. Ujrzała przed sobą kocura, który szkolił ją przez prawie sześć księżyców i zamarła.

- Wrzosowa Łapo, tak się cieszę, że w końcu cię znalazłem! - wysapał z ulgą. - Gdybyś uciekła dalej, przez ten deszcz bym cię nie znalazł! Twój zapach był ledwo wyczuwalny.

Wrzosowa Łapa zaniemówiła. Czy jej mentor właśnie przebiegł za nią taki kawał, by sprowadzić ją do domu?

A przynajmniej takie miała domysły. Po co Pęknięty Lód to zrobił?

Kocur westchnął i usiadł obok niej, po czym zaczął wylizywać sobie swój bark. Wrzosowa Łapa poruszyła się niepewnie, nie wiedząc, co w takiej sytuacji zrobić. 

- Wrzosowa Łapo, Lisie Futro to zorganizowała, prawda? - miauknął.

Uczennica wzruszyła ramionami.

- Tak czy siak, powinniśmy wracać, Wrzosowa Łapo - jego ton zrobił się poważny. - Jest wieczór, więc lepiej będzie poczekać, aż wzejdzie słońce, jednakże nie powinnaś była uciekać. Mam nadzieję, że wrócisz do klanu i taka sytuacja już się nie powtórzy.

- Tak, przepraszam - szepnęła, nie patrząc na niego. Odwróciła się do mentora plecami i umościła się pomiędzy paprociami, tak, jak poprzednio. Tylko, że tym razem nie była już śpiąca. Słyszała, jak Pęknięty Lód nabiera powietrze, by coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. 

_______________~💞~_________________

Podczas powrotu do domu atmosfera była dość napięta. Milczeli, co sprzyjało ponurym i nieco tęsknym myślom Wrzosowej Łapy. Gdyby nie zauroczyła się w Pokrzywowym Liściu i Bluszczowej Łapie, od dłuższego czasu już Kwitnącym Bluszczem. Kolejny przypadek miał miejsce dosłownie chwilę potem, a, na dodatek, można powiedzieć, że sama to zaczęła.

- Wrzosowa Łapo, powiesz mi może, co się wtedy pomiędzy wami stało? - spytał. Uczennica zatrzymała się w pół kroku. Wiedziała, że Pęknięty Lód mówi o sytuacji z Kwitnącą Łapą. Były to dość dawne czasy, ale Pęknięty Lód był raczej typem kota, który nie wytrzyma bez otrzymania na coś odpowiedzi. Szczególnie po dłuższym czasie. - Nie musisz mi oczywiście mówić - dodał prędko - ale... Po prostu jestem twoim mentorem i jeśli masz jakiś problem albo coś, to zawsze możesz mi o tym powiedzieć.

Kotka pokiwała głową.

- Wiem, dziękuję.

Nastała kolejna chwila ciszy. W końcu odezwała się znów Wrzosowa Łapa.

- Pęknięty Lodzie, czy zakochałeś się kiedyś?

Mentor początkowo widocznie zdziwiony był tym pytaniem, nie spodziewał się tego. Ale za chwilę przybrał poprzednią postawę mentora, który odpowie na każde pytanie, o ile jest to w jego mocy. Wyprostował się bardziej.

- Tak. Ale chyba zostałem odrzucony.

Wrzosowa Łapa wytrzeszczyła na niego oczy. Naprawdę, jakaś kotka go odrzuciła? Uczennica była bardzo zdziwiona tym, co usłyszała.

W końcu Pęknięty Lód... Właściwie można by było powiedzieć, że był ideałem kocura. Był dobrze zbudowany, dość przystojny, a charakter także mógłby być wysoko punktowany. Wrzosowej Łapie przyszło nagle na myśl, że jest o wiele lepszy od takiego Kwitnącej Łapy.

O czym ja myślę? To mój mentor! - skarciła się w myślach.

- Naprawdę? - zapytała zamiast tego.

Kocur pokiwał głową.

- Tak. Ale wcześniej miałem też partnerkę, wiesz? - Szli dalej. Wrzosowa Łapa milczała, czekając na kontynuację wypowiedzi. Była bardzo ciekawa, co takiego się stało, ale i zarówno zaskoczona tym, jak szybko zmieniły się tematy rozmowy. - Ale ona umarła. W jednej z klanowych bitew została ciężko zraniona przez jednego z wojowników Klanu Chmury, chyba Łososiowego Płomienia, o ile kojarzę.

Wrzosowa Łapa zastrzygła uszami, ale poza tym gestem nie dała po sobie poznać, że coś jej mówi to imię. Doskonale pamiętała, jak Żółty Blask opowiadała jej o swoim nowym partnerze pochodzącym właśnie z tego klanu, dodatkowo noszącego to samo, wspomniane imię. 

A potem przypomniała sobie, że Pęknięty Lód też to wie. Lisie Futro, opowiadając o ich rozmowie pewnie nie oszczędziła reszcie szczegółów. 

- Ale nie mam mu tego za złe - kontynuował. - Pomimo, że bardzo kochałem Paprotkową Zamieć, wojownicy Klanu Chmury robili to, co musieli - bronili klan. Co prawda to oni wywołali przyczynę bitwy kilka dni przed napaścią na nich, ale no cóż.

Wrzosowa Łapa pokiwała głową. Nie wiedziała o tym.

- Później spodobał mi się ktoś inny, ale nie zwróciła na mnie uwagi - powiedział cicho.

Spojrzeli sobie w oczy, a w tych należących do Pękniętego Lodu dojrzał przebłysk samotności.

- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś - powiedziała szczerze, pierwszy raz od ucieczki patrząc mu w oczy. Stali tak w bezruchu, aż Pęknięty Lód kiwnął głową i poszedł dalej. Wrzosowa Łapa zmieszała się, ale podtruchtała do kocura, dalej zmierzając ku obozowi. Kotka czuła, że teraz kolej na nią, by teraz to ona opowiedziała coś o tych wszystkich, głupich zdarzeniach, jakie miały miejsce, albo o swoich uczuciach, ale nie potrafiła z nim o tym rozmawiać.

Niedługo po tej rozmowie dotarli do obozu, a Pęknięty Lód poszedł cicho do Opadającej Gwiazdy, by anonimowo zawiadomić ją o wybryku Lisiego Futra. Przywódczyni wezwała ją do siebie na rozmowę, a ta, następnego dnia, podeszła do Wrzosowej Łapy, gdy kotka szykowała się na wyjście na patrol. 

- Czego chcesz, Lisie Futro? - miauknęła bez entuzjazmu, szykując się na kolejne docinki ze strony niedawno mianowanej wojowniczki. W odpowiedzi usłyszała zawstydzone szuranie łap.

- Przepraszam, Wrzosowa Łapo - wymamrotała, nie patrząc jej w oczy. - Szczerze. Nie myślałam, że to się tak potoczy. Ja... ja już nie będę cię prześladowała.

Wrzosowa Łapa stała jak wryta. Spodziewała się wiele, ale takich słów wypływających z ust Lisiego Futra na pewno nie. Nie wiedziała o pójściu Pękniętego Lodu do przywódczyni, ale pomimo to domyślała się obrotu zdarzeń. 

Gdy Lisie Futro podniosła na nią wzrok, Wrzosowa Łapa nie zobaczyła w jej zielonych oczach pogardy, ale szczerość. Czy to możliwe, że dokuczająca jej wcześniej z jakiegoś powodu wojowniczka tak nagle zmieniła zdanie?

- Wybaczysz mi?

- Ja... - Wrzosowa Łapa na prawdę nie wiedziała, co powiedzieć. - Dobrze. Ale nie oczekuj ode mnie przyjaźni. Nie chce, byśmy były w negatywnych stosunkach, ale przyjaźń... no... z tobą też mi nie odpowiada. 

Lisie Futro kiwnęła głową. Wrzosowa Łapa spodziewała się, że kotka teraz odejdzie, ale ta dalej stała w bezruchu na przeciwko niej.

- A propo przyjaźni... Żółty Blask na mnie czeka. Znikam! - miauknęła pośpiesznie, nie oglądając się za siebie. W duchu dziękowała Klanowi Gwiazdy za to, że przyjaciółka znalazła się akurat w pobliżu. Młoda kotka czuła się zakłopotana tym bardzo nietypowym zachowaniem Lisiego Futra, której wzrok czuła jeszcze przez chwilę na swoim grzbiecie. Wzdrygnęła się. 

- Wrzosowa Łapo! - zamruczała wojowniczka, pocierając się o nią bokiem. - Jak tylko usłyszałam, że uciekłaś przez to świństwo zrobione przez Lisie Futro zaczęłam się bać, że Pęknięty Lód nie znajdzie cię przez ten deszcz! - przy wspomince o kotce, z którą Wrzosowa Łapa przed chwilą rozmawiała, Żółty Blask wykrzywiła pysk w wyrazie grymasu. 

- Właśnie, Lisie Futro... właśnie przyszła do mnie z przeprosinami.

- Co? To na pewno jakiś blef - parsknęła Żółty Blask. 

- Pewnie tak - wtrąciła szybko, chcąc zmienić temat. - Jak sobie poradziłaś z wiedzą klanu o tobie i Łososiowym Płomieniu? 

Wzruszyła ramionami.

- Chyba rzeczywiście byli zaskoczeni i ich reakcją nie był żadnego rodzaju entuzjazm, ale, jak widzisz, raczej jest tak, jak poprzednio.

Wrzosowa Łapa pokiwała głową i się roześmiała. Czy przez chwilę naprawdę myślała, że da radę opuścić ten klan i zaszyć się gdzieś daleko? 

Pęknięty Lód zawołał obydwie kotki, które podbiegły do niego i czwartego uczestnika patrolu, Niebiańskiego Susa, który był już w pełni sprawny.

Opadająca Gwiazda zadecydowała, że Wrzosowa Łapa ma chodzić na treningi jeszcze przez kilkanaście dni, po czym w końcu mianowała ją na wojowniczkę. Kiedyś pomyślałaby, że takie przedłużenie szkolenia byłoby męczarnią, ale póki jej mentorem miał być Pęknięty Lód, Wrzosowa Łapa nie miała nic przeciwko.

Pęknięty Lód był czwartym kocurem, który spodobał się Wrzosowemu Pędowi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro