Rozdział drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


JUPI! Wzięłam się i opublikowałam. Cieszcie się chwilą. Bo następny rozdział nie wcześniej niż w poniedziałek! Na górze jest Cytrynowa Łapa. 



Minął księżyc. Czarnemu zawsze pomagał Wilczy Trop, a kociak był szczęśliwy mogąc się pochwalić swoim słuchem. Pewnego dnia kocurek obudził się. Obok niego zaraz pojawiła się Księżyc, mała szaro srebrna kotka, urodzona przez Jarzębinowy Blask. Kotka nie miała jeszcze księżyca, ale zawsze dreptała przy boku Czarnego. Mała poruszyła pyszczkiem.

- Nie słyszę cię. - powiedział Czarny, nieco wystraszony. Zawsze słyszałeś... Mała napisała pazurkiem.

- Bo wiesz, ja urodziłem się głuchy. Nic nie słyszałem i wszyscy pisali pazurem na ziemi. No i pewnego dnia spotkałem Wilczego Tropa z Klanu Gwiazdy i on zawsze mi mówił co ktoś mówił. I dziś... Dziś mi nie podpowiada. - westchnął Czarny. Ojej. Przykro mi. Księżyc napisała i spojrzała na niego współczująco.

- Nie musisz. Muszę sobie sam poradzić. - Czarny westchnął. Zerknął w stronę legowisk uczniów. Krowia Łapa właśnie patrzyła w jego stronę, coś mówiąc i się z niego śmiejąc. Czarny zwiesił ze smutku głowę. W sumie, to przywykł do podpowiedzi kocura z Klanu Gwiazdy. Księżyc spojrzała na niego słabo. Dawni towarzysze ze żłobka często dokuczali młodemu kocurkowi. Powiedzieć ci co mówią? Napisała srebrna kotka.

- Nie, nie trzeba. Potrafię określić, że się ze mnie śmieją. - Czarny westchnął. Choć, zjemy mysz. Może się choć odrobinę uśmiechniesz smutasie. Księżyc pobiegła do stosu zwierzyny i zaraz wróciła z myszą sterczącą z pyska. Podzielili się nią. Księżyc pobiegła na chwilę do Jarzębinowego Blasku żeby się na chwilę zdrzemnąć, a Czarny mył się przy żłobku. Cześć przyszły medyku! Z nikąd pojawił się Cytrynowa Łapa i wyrył pazurem w ziemi. Czarny podskoczył i fuknął. Prawda, że zostaniesz medykiem? Napisał jeszcze.

- Nie! Będę wojownikiem! - Czarny warknął. Nie sądzę. Głuchy kociak wojownikiem? Cytrynowa Łapa zaśmiał się. - Przestań! - Czarny zjeżył sierść na karku, ale Cytrynowa Łapa nadal tarzał się ze śmiechu. Czarny rzucił się na niego, tak jak zawsze podpatrywał siostrę. Cytrynowa Łapa był wyraźnie zdziwiony. Odskoczył w bok i parsknął. Coś powiedział, ale wyraźnie nie był tak głupi, żeby pisać. Czarny wybił się z tylnych łapek i uczepił się jego futra na grzbiecie. Cytrynowa Łapa wciąż prychał i fuczał, ale Czarny trzymał się pazurkami jego futra. Na pomoc bratu przybiegł Motyla Łapa. Zębami zdjął z karku Cytrynowej Łapy kociaka i postawił go na ziemi. Szybko i niestarannie napisał na ziemi. Nie bij się ze starszymi, kociaku. Czarny prychnął.

- Nie dokuczajcie młodszym, starszaki. - warknął. Motyla Łapa spojrzał na niego z pogardą. Nie przemęczaj się, bo nie starczy ci sił na rozdzielanie ziółek. Na jego pysku pojawił się ohydny uśmiech.

- Nie będę medykiem! Będę wojownikiem! - Czarny wysyczał. Spojrzał wrogo na dwójkę uczniów. Nie znam jeszcze głuchego wojownika. A ty Cytrynowa Łapo? Motyla Łapa zaśmiał się drwiąco. Nie, nie widziałem. Cytrynowa Łapa pokręcił głową i z nienacka trzepnął Czarnego w ucho. Strasznie słabo się broni. Zauważył jasny kocurek z uśmiechem.

- To było z zaskoczenia! - Czarny fuknął. Teraz był już poirytowany. A co, myślisz, że koty Klanu Rzeki podejdą. Powiedzą: Uwaga, będę cię bił? Cytrynowa Łapa napisał pazurem.

- Nie. Ale raczej będę wiedział, kiedy wejdą do obozu. - kocurkowi wpadł do głowy pewien pomysł. A na patrolu myślisz, że co. Zawołają: Uwaga, nadchodzimy! Motyla Łapa zaśmiał się głośno. To przywołało Krowią Łapę. Kotka również zaczęła się śmiać. Czarny wybuchł. Doskoczył do Motylej Łapy i ugryzł go mało delikatnie w łapę. Kocur wrzasnął i zaczął nerwowo lizać łapę, Czarny wzruszył tylko ramionami.

- Koty z Klanu Cienia też nie mają zamiaru informować o atakach. - prychnął i odszedł. Natknął się na wychodzącą ze żłobka Księżyc. Kto tak krzyknął?

- Motyla Łapa. Ale nie martw się, nic się złego nie stało. - Czarny zapewnił ją. Jesteś pewien? Zapytała niepewnie.

- Tak! Motylom czasem zdarza się zrobić niewłaściwy krok. - Czarny spojrzał z triumfem w oczach na rudego ucznia. Pobawimy się w coś? Zapytała Księżyc.

- Jasne! Ja będę wojownikami Klanu Rzeki! - Czarny uśmiechnął się. A ja będę wojownikami Klanu Wiatru. Najlepszego z najlepszych! Księżyc zaśmiała się szczerze i delikatnie szturchnęła kocurka w brzuch. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro