Błaszczykowski/Piszczek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kuba?

- Słucham. - Oparł głowę na moim ramieniu. Mimowolnie zacząłem gładzić jego blond włosy.

- Powodzenia w nowym klubie. - Patrzył na mnie ze smutkiem w oczach. - Może w Wolfsburgu cię docenią. - Moje oczy się zaszkliły ze wzruszenia. - Będę za tobą tęsknić. - Wtulił się we mnie i zaczął łzami moczyć moją koszulę.

- Ja też.

Pocałowałem go w czoło. Uśmiechnął się do mnie smutno.

- Nie zostawisz mnie, prawda?

Spojrzał na mnie z nadzieją. Kciukiem otarłem jego łzy. Uśmiechał się smutno, a kąciki jego ust unosiły się nieznacznie, tworząc wokół nich drobniutkie zmarszczki. Wyglądał uroczo.

- Piszczu, głuptasie... - Pokręciłem głową z niedowierzaniem. - Oczywiście, że nie.

- Naprawdę?

Pocałowałem go, chcąc zapewnić go o swoim uczuciu. Nasze usta spotkały się w delikatnym tańcu, który miał symbolizować moje uczucie do Łukasza. Przecież czyny mówiły więcej niż słowa.

- Tak - powiedziałem w końcu, kiedy przerwałem nasz mały, słodki pocałunek.

- Kuba? - Spojrzałem na niego wyczekująco. - Kochasz mnie?

- Łuki, głuptasie... Oczywiście, że cię kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś najważniejszą osobą dla mnie. - Uśmiechnąłem się. - Oczywiście oprócz dziewczynek. Czy tego chcesz czy nie, ale zajmujesz kluczowe miejsce w moim serduchu.

- Ty w moim też.

Ponownie się pocałowaliśmy. Tym razem dużo bardziej namiętnie.

- To dobrze - wysapałem, nie mogąc złapać tchu.

- Starzejesz się...

Zaśmiałem się.

- Piszczu, ty też... ty też...

- Czyżby ci mój wiek nie odpowiadał?! - Położył ręce na piersi, udając obrażoną księżniczkę. Wyglądał uroczo. Chciało mi się śmiać, ale wiedziałem, że to nie byłby dobry pomysł. Inaczej spałbym na kanapie...

- Łuki. Jesteś jak wino. Czym starsze tym lepsze...

- Kuba, bo się zaraz zarumienię jak piwonia.

Wzruszyłem ramionami. Słodko wyglądał, kiedy jego policzki płonęły czerwienią. Znów go pocałowałem. Uwielbiałem go całować.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też. Nie miałbyś ochoty pobaraszkować trochę.

Miałem, ale nie mieliśmy czasu.

- Aga zaraz przywiezie dziewczynki - oznajmiłem, skradając mu kolejny pocałunek.

- Zupełnie o tym zapomniałem. Później się odkujemy - szepnął mi do ucha, poprawiając swoją pogniecioną koszulę.

Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi, które szybko otworzyłem. Trzy małe kobietki rzuciły mi się na szyję.

- Tata! - krzyknęły.

Uśmiechnąłem się.

- Cześć - przywitałem się z byłą żoną, z którą rozstałem się za porozumieniem stron.

- Cześć. - Pocałowała mnie w policzek. - Bawcie się dobrze - powiedziała i poszła.

- Tato, idziemy na lody?

Spojrzałem, wyczekująco na Piszcza.

- Bierz kurtkę i idziemy! - krzyknął Piszczu.

Moje dziewczynki rzuciły się mojemu ukochanemu na szyję. Wyglądali przeuroczo. Uśmiechnąłem się. Prawdziwa rodzina.

Wszystkie osoby najważniejsze dla mnie razem.

Piękny obrazek.

- Kocham cię - szepnąłem mojemu ukochanemu do ucha.

Roześmiał się.

- Ja ciebie też.

Wyszliśmy na dwór i udaliśmy się na obiecane dziewczynkom lody.

Piękne, rodzinne wyjście.

Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak dziś.

-------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że Wam się podoba. Dzisiaj nie będzie rozdziału "Ciernistej drogi". W związku z pisaniem opowiadania (betowania) na profilu MadafakaTeam nie zdążyłam napisać ósmego rozdziału. Pojawi się jutro.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro