▪︎Rozdział 15▪︎

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Mijały dni za dniem. Słońce grzało coraz mocniej. Dni robiły się coraz ładniejsze. W planie miałam jedna rzecz. Wyciągnięcie Ventiego do galerii. Wiem że jest to ryzykowne lecz kiedyś musi być pierwszy raz. Jednak był poniedziałek i zaplanowałam że pójdziemy w sobotę. Jednak szkoła to szkoła. A więc był poniedziałek. Szłam na przystanek autobusowy i rozmawiałam z Ventim:

- Rozmiawiasz z tymi archonami wogule.

- Wiesz... musisz być uważna.

- Czemu?

- Słyszałem od hydro archonki że jej podopieczny był zmuszany do wydania kto jest jego opiekunem.

- Masz na myśli że ktoś chce wiedzieć.

- Tak.

- A wiemy kto?

- Narazie nie. Osoba była wysłannikiem. Miała taką samą wizję i była z teyvatu. Jednak była tu normalnie i widział on ta osobe na codzień. 

- Dziwne...

Po tym doszłam na przystanek więc venti musiał się chować. Po chwili była aka lena i autobus.

Lena nie zaczęła ze mną rozmowy jak zawsze. Czułam że coś się stało albo się stanie. Starałam się patrzeć na każdą rzecz. Po dojechaniu do szkoły rozglądałam się ciągle czy nikt nie patrzy na mnie. Jednak każdy zajmowała się swoimi rzeczami. Po dojściu do szafki a następnie pod klasę lena podeszła do mnie.

- Pójdziesz ze mną do łazienki?

- Hmmm? Po co?

- Poprostu muszę Ci coś powiedzieć.

- Okey.

Wstałam I pokierowałam się do łazienki. Weszłyśmy do środka I nagle poczułam że coś się dzieje. Poczułam przywiew wiatru i zniknęłam z lena z łazienki. Pozostawiając Ventiego w szkole. Nie wiedziałam co się dzieje. Jak lena niby to zrobiła. Nagle wylądowałyśmy w teyvat. Wtedy dziewczyna się odezwała.

* Mini komiks*

* KONIEC KOMISKU*

Wtedy odpaliłam swojego bursta.  Podzieliłam łuk I żucilam w stronę Leny. Ona podskoczyła i zaczęła naciągać jeszcze raz strzałę. Ja też Zaczęłam naciągać strzale a że miałam szybsze 3 pierwsze naciągnięcia szybciej wycelowałam w dziewczynę. Ja trafiłam ją a ona mnie.  Przez chwili tak walczyłyśmy. Po chwili jednak trafiłam ją jeszcze 2 razy a ona mnie wcale. Wkoncu dziewczynie zadałam decydujący strzał i upadła na ziemię.

*Again mini komis*

*znów koniec mini komiksu*

Wtedy zostawiłam Lenę i wróciłam do łazienki w szkole. Spojrzałam na lustro czy nie mam żadnej rany lecz niczego nie widziałam. Jakbym wogule nie walczyła. Wyszłam z łazienki I poszłam do plecaku. Po chwili widziałam że lena też wyszła. Nie była zadowolona...

■■■■■■■■■■■

Hejo hejo stokrotki. Jak tam u was. 541 słów. Papa<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro