Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam spokojnie do miejsca, gdzie zostawiłam Strzałę. Jednak mimo względnego poczucia bezpieczeństwa, postanowiłam zachować czujność. Dość szybko zauważyłam, że ktoś idzie za mną, jednak nie dałam tego po sobie poznać.

Bezgłośnie wysunęłam moje noże i energicznym ruchem obróciłam się w stronę nieznajomego mierząc w niego bronią. Po chwili jednak rozpoznałam w tej osobie nikogo innego, jak Hala Mikkelsona.

- Hej. To tylko ja. Zawsze czujna i w gotowości, co nie Cynthia?

- Tak. Nigdy nie wiesz kto chodzi za tobą. Może to być osoba, która planuje zaciągnąć Cię w ciemną uliczkę, poderżnąć gardło i obrobić.

- Może trochę wiary w ludzi, co?

- Nie ważne. Czemu szedłeś za mną?

- Wracam do domu i poza tym zastanawiałem się, czy nie chciałabyś może przejść się ze mną i trochę odpocząć przed wypłynięciem? Deski pokładowe to niezbyt wygodne posłanie.- wytłumaczył się chłopak.

- Nie chcę się narzucać.- odparłam.

- Nie będziesz. Poza tym mogę ci zrobić kawę.- zaproponował. Sprytnie. Ale cóż tu począć? Mam słabość do kawy!

- No dobrze.- zgodziłam się z udawaną niechęcią. Po kilku minutach spytałam:

- Macie może miód?

- A do czego Ci miód?

- Do kawy. Słodzę ją miodem, tak jak Halt, Gilan i Will.

- Pewnie znajdzie się słoik lub dwa.

- To świetnie.- odparłam entuzjastycznie na co Hal się zaśmiał i poprowadził nas do swojego domu. Kiedy byliśmy już przed budynkiem, zatrzymał i odwrócił do mnie.

- Nie wiem jaka może być reakcja mojej mamy na twoje pochodzenie, więc nie przejmuj się tym jeśli z początku Ci nie uwierzy. W porządku?- poprosił.

- Jasne. Nie ma problemu.- odparłam uśmiechając się do chłopaka próbując dodać mu otuchy. Niepewna pomysłu przyjaciela weszłam za nim do budynku. Kiedy tylko jego noga przekroczyła próg, usłyszałam ciepły kobiecy głos na powitanie.

- Wreszcie wróciłeś! I jak? Co porabiałeś dzisiaj?- po chwili ukazała nam się i właścicielka głosu. Była zdecydowanie piękną kobietą. Jej ciemne blond włosy przetykała gdzie nie gdzie siwizna. Miała je związane w luźnego warkocza opadającego na jej lewe ramię, gdzie nie sięgał dłużej niż pięć centymetrów poniżej linii ramion.

Była ubrana w odrobinę znoszoną, ciemno-granatową, sukienkę, a na niej miała przewiązany, brudny już fartuch kucharski. Była ubrana dość potulnie, jednak zdecydowanie moją uwagę przykuł nóż, który trzymała w ręce, a jego ostrze było skierowane w naszą stronę.

Moim pierwszym odruchem było wyciągnięcie saksy, ze względu na ciasną przestrzeń w pomieszczeniu, jednak przed tym ruchem powstrzymała mnie dłoń Hala, która zacisnęła się na mojej.

Spojrzałam na niego i szybko uchwyciłam jego wzrok mówiący: Nie sięgaj po to. Jesteśmy bezpieczni, to tylko moja mama. Jednak to "tylko" przerodziło się w "aż", gdy kobieta mnie zauważyła.

- O. Hal, nie wiedziałam, że przyprowadzisz gości. Mamy bałagan.- powiedziała rzucając do mnie przepraszające spojrzenie.

- To naprawdę nic takiego Pani.- odparłam i na potwierdzenie moich słów uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę. Kobieta zaśmiała się z moich słów.

- Żadna " Pani" drogie dziecko. Mów mi po imieniu. Nazywam się Karina.

- Cynthia.- przedstawiłam i rozejrzałam po wnętrzu domu. Był dość przytulny, choć jak wspomniała mama Hala, odrobinę zagracony. W kominku przyjemnym blaskiem palił się płomień, co nadało wystrojowi wyjątkowo miłego klimatu.

- Może usiądziesz?- zaproponował mi niepewnie Hal.

- W porządku.- odpowiedziałam. Zajęłam jedno z krzeseł i usiadłam na nim drętwo. Niestety musiałam przyznać, że nie czułam się komfortowo, pomimo przyjaznego nastawienia domowników.

- Cynthio masz może ochotę na kawę? Właśnie skończyła się parzyć.- powiedziała Karina. Z chęcią przystałam na jej propozycję energetycznie kiwając głową na tak.

- Poproszę!- powiedziałam z zapałem.
Obok mnie usiadł Hal i zaraz dołączyła do nas jego mama z trzema kubkami kawy. Chłopak wprost rzucił się na naczynie ze smolistym, parującym napojem. Ja natomiast spokojnie sięgnęłam po kubek i upiłam łyk gorzkiego napoju. Ach jak bardzo brakuje mi tutaj miodu... Przecież mam go w jukach! Zaraz przyniosę... ale to nie miło tak szybko wychodzić w gościach. No trudno poradzę sobie. Coś się wymyśli. Moje przemyślenia przerwał głos Kariny.

- Z kąd pochodzisz?- zapytała, a na jej twarzy wymalowana była ciekawość.

- Większość życia spędziłam w Araluenie, ale moje korzenie są Skandyjskie.

- Ciekawe. A jak masz na nazwisko?

- Peterson.

- Córka Melodii Peterson?! Powiedz mi, jak się miewa?- zapytała z nowym zapałem. Na wspomnienie o mamie zaszkliły mi się oczy łzami.

- Nie żyje.- powiedziałam trzęsącym się od emocji głosem.

- Wybacz. Nie chciałam poruszać drażliwego dla Ciebie tematu.- widać było po niej drzemiące w jej słowach współczucie i dogłębny smutek.

- To nic.- odparłam i uśmiechnêłam się delikatnie chcąc przekonać kobietę, że to na prawdę nic wielkiego.- Nie mogłaś przecież o tym wiedzieć. Znałaś moją mamę?- teraz to ja zadałam pytanie uprzednio biorąc do ust łyka zbyt gorzkiej kawy.

- Krótko, ale zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić. Spotkałyśmy pierwszy raz w Araluenie, to było jeszcze zanim poznałam Mikkela. Twoja mama przyjechała do swojej mamy, by już tam zostać. Ja i Melodia mieszkałyśmy w jednym miasteczku. Byłyśmy dobrymi przyjaciółkami.- uśmiechnęła się na to wspomnienie.- Jednak los postanowił nas rozdzielić. Ja trafiłam tutaj, znalazłam miłość i założyłam rodzinę, a ona została u brzegu Araluenu szukając jej własnego szczęścia.

Rozmowa potem zeszła na spokojniejsze tematy. Dość typowe dla kobiet plotki i opowieści o przygodach ojca Hala. Z tego co wywnioskowałam, zmarły już przyjaciel Thorna, był bardzo dobrym człowiekiem. Wiedziałam jednak, że mój czas się kończy, więc wstałam od stołu, podziękowałam za kawę i pożegnałam się z gospodarzami mówiąc, że będę na podwórku z tyłu domu.

Wiedziałam, że muszę poćwiczyć walkę na miecze, bo muszę być gotowa na wszystko, by pomóc Willowi. Wyciągnęłam miecz i zaczêłam powtarzać sekwencje w powietrzu. Gdy skończyłam powtarzać sekwencje postanowiłam poćwiczyć na manekinie do ćwiczeń, którego znalazłam w starej szopie. Ustawiłam go w odpowiedniej pozycji i zaatakowałam.

Nie wiem ile mi to zajęło, ale gdy poczułam sensacje żołądkowe, postanowiłam zakończyć na dziś i poszłam zadbać o Strzałę. Wyczesałam mojej klaczy grzywę i sierść, potem napoiłam świeżą wodą i dałam jabłuszko. Sprawdziłam cały mój ekwipunek i skierowałam się do portu.

Właśnie słońce zaczęło znikać za horyzontem i przystroiło barwnie niebo. Najpiękniejszy widok jednak czekał na mnie w Araluenie. Nagle coś mi się przypomniało. Obietnica. Dopadłam do juków jak opętana i zaczęłam w zawrotnym tempie przeszukiwać każdy możliwy skrawek przestrzeni w kieszeniach.

W końcu wzniosłam triumfalny okrzyk i znalazłam to czego tak zawzięcie szukałam. W mojej dłoni znajdował się pewien wyjątkowy rzemyk. Rzemyk obietnicy, który miał mi wyjawić sekret, gdy spełnię jego wymagania.

W urodzinową pełnię
Obietnicę wypełnię.
I ukarze Ci prawdę,
Której tak pragniesz.
Nawet nie wiesz o co prosisz.
Klucz do odpowiedzi nosisz

Będę strzegł tej tajemnicy wiernie,
Czekaj więc cierpliwie na księżyca pełnie.

Szybko zawiązałam sobie rzemyk na ręce i z powrotem ruszyłam do celu, gdzie wszyscy już czekali, by wyruszyć w kolejną podróż na morze. Z daleka dało się zobaczyć poruszenie na "Czapli" i podekscytowanie towarzyszące każdemu Skandianinowi przed wypłynięciem na morze. Pora ruszać. Pora do domu.

[ Hej! O to kolejny rozdział. Poniedziałek, wtorek i środa piszę egzaminy, więc trzymamy kciuki! :D Ale nikogo nie zmuszam. Podziwiam was, że chce wam się czytać moje wypociny. Ale kochani! Niedługo trochę się wyjaśni! Jak myślicie o co chodzi z rzemykiem i jego rymowanką? Możecie się tym ze mną podzielić w komentarzach. I ludzie moi kochani! Nie wiem jak mam dziękować wam za 500 oczek! Jesteście wspaniali, że jeszcze mnie nie zostawiliście na pastwę losu! Możliwe, że niedługo pojawi się pewien dodatek. Teraz pytanko do was: Co byście chcieli? Mogę napisać wspomnienie:
A.) Z Willem.
B.) Jak Cynthia poznaje przyjaciół Willa.
Możecie odpowiedzieć w komentarzu.
Przepraszam jeszcze raz za błędy, bo wiem, że niektórych bolą w oczy. Postaram się je niedługo poprawić i to samo zrobić z innymi rozdziałami.
No to... Do następnego kochani! :) ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro