Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~*Ulf*~
Już od dwóch godzin szykujemy "Czaplę" do wypłynięcia. Chyba szykuje się jakaś przygoda, bo Hal powiedział, że odpowie na nasze pytania po wypłynięciu. Ciekawe o co chodzi. Na pewno to ważne, skoro pominął większość szczegółów.

Jest popołudnie, pewnie trochę po czternastej. Zauważyłem, że dwie osoby idą przez port w naszym kierunku. W jednej z nich rozpoznałem mojego Skirla, druga szła obok. Stawiała lekkie, ale pewne kroki. Postaci delikatnie rozmazywała się za sprawą peleryny. Taką samą miał Gilan, więc ta osoba z pewnością, też jest zwiadowcą, ale co ją tu sprowadza.

Na chwilę wiatr zawiał mocniej i kaptur zsunął się z głowy towarzysza Hala, a raczej towarzyszki. Wyglądała jak anioł. Jej blond loki opadały na ramiona. Kiedy byli bliżej można było zauważyć jej hipnotyzujące, morskie oczy. Miała śniadą cerę, a policzki i nos dziewczyny zdobią piegi. Jej postawa była pewna i poruszała się z gracją.

Moje przemyślenia przerwał Jesper, który trzepnął mnie w tył głowy. Spojrzałem na niego z pod byka, ten jednak tylko wzruszył ramionami i szepnął do mnie:

- Ślinisz się.

Poczerwieniałem ze wstydu i szybko wytarłem buzię. Obdarzyłem mojego bliźniaka spojrzeniem i spostrzegłem u niego identyczną reakcję. Nie ma mowy. Nie będzie do niej zarywał. Przez niego odrzucała mnie każda dziewczyna do której chciałem zagadać, bo myślała, że jestem nim i się narzucam. Ona nie jest z tąd, może z nią mi się ułoży? Co ja gadam! Przecierz nawet jej nie znam! Ale to da się zmienić...

~*Cynthia*~

Razem z Halem podeszłam do "Czapli". Młody skirl zeskoczył gładko na pokład łodzi zobaczyć, jak się mają przygotowania do wypłynięcia. Po chwili zorientował się, że dalej stoję na pomoście i odwrócił się w moją stronę z pytającym spojrzeniem.

- Można?- spytałam wskazując głową w stronę łodzi. Przyjaciel skinął mi głową w ramach potwierdzenia.

Starałam się lekko przeskoczyć przez burtę, ale zamiast tego potknełam się o jakąś wystającą linę. W porę przed upadkiem złapał mnie Stig. Właściwie to cieszę się, że na niego wpadłam. Wiem, że jesteśmy przyrodnim rodzeństwem i wcześniej nie miał pojęcia o moim istnieniu, więc może się czuć niepewnie w moim towarzystwie.

Dzięki Bogu, że jestem zwiadowcą skandyjskiego pochodzenia, bo moja szybkość bez zmysłu równowagi, by mi się nieprzydała na łodzi, w którą uderzają fale. Moja wewnętrzna równowaga została zachwiana. Byłam wściekła, że dałam się podejść marnemu kawałkowi sznurka. Czułam jak złość we mnie zawrzała.

Szybkim wzrokiem omiotłam załogantów i z moim szczęściem, lub nie, wszyscy obserwowali moją wpadkę. W oczy żucił mi się chłopak oparty o maszt nieudolnie próbujący zamaskować śmiech, który z wielką siłą żucał mu się na usta. Ofiara wybrana.

Podniosłam się do pionu i pewnym siebie krokiem szłam przez rozchybotany pokład w kierunku śmieszka. Na mojej twarzy wymalował się szyderczy uśmieszek, a moje oczy zdawały się mówić: uciekaj póki masz szansę synek, bo zaraz nie będzie ci tak do śmiechu. Pewna siebie postawa chłopaka prysneła jak bańka i przyglądał mi się niepewnie.

- Co ci tak do śmiechu śmieszku? Dobry chociaż ten kawał? Mogę ci opowiedzieć jeden.- zagadałam do niego po skandyjsku. -Wiesz co robi osoba która podpadła zwiadowcy? Zaparza mu kawę i szybko spisuje testament. Dzisiaj masz taryfę ulgową, bo jesteś przyjacielem Hala, ale nie licz, że od tak ci odpuszcze.- powiedziałam łapiąc go za jego koszulkę i za jej pomocą przyciągnełam go do burty, mimo jego szarpaniny, by wyzwolić się z żelaznego uścisku. Spojżałam na sternika z pytaniem w oczach: mogę?

W odpowiedzi na nieme pytanie skinął mi delikatnie głową, jako znak na przyzwolenie. Uśmiechnełam się do niego najbardziej czarującym uśmiechem i z całych sił cisnełam niszczęśnikiem do wody. Wylądował około dwóch, trzech metrów od statku.

Zadowolona z siebie otrzepałam ręce z niewidzialnego kurzu i rozejżałam się. Reszta patrzyła na mnie zdziwiona z szeroko otwartymi dziobami. Już wiem skąd nazwa Czaple. Pomyślałam i zaśmiałam się w duchu z trafnego skojażenia. Jedyną osobą, która zdawała się być tym nie wzruszona, to Thorn. Stał oparty o burtę uśmiechając się pod nosem.

- Coście tacy zdziwieni?- spytałam.

- Masz jeszcze jakieś ukryte talenty?- zapytał Stig całkowicie ignorując moje wcześniejsze pytanie.

- Tego nie wiesz.- odpowiedziałam mu z tajemniczym uśmiechem i wyjżałam zobaczyć jak Jesper (Hal opowiedział mi wsześniej kto jaki jest i jak wygląda) poradził sobie z pływaniem w całkiem zimnej wodzie. Okazało się, że zdązył już podpłynąć do burty. Wychyliłam się za krawędź i wyciągnełam w jego stronę rękę. Zawachał się i spojżał na mnie nieufnie.

- Chceż wyjść z wody, czy nie?- spytałam. Chłopak wciąż niepewnie chwycił moją dłoń i pomogłam mu z powrotem wejść na pokład. Zaśmiałam się cicho. Oby żeglowali lepiej niż pływają. Przemkneło mi przez głowę. Założyłam kaptur głęboko na twarz i schodząc na pomost żuciłam za sobą:

- Widzimy się o zachodzie słońca gotowi do wypłynięcia.
Ciekawe co im powie Hal. Nieżle go wkopałam...

[ Hej ludzie. Wróciłam! Ostatnio mam niezły wycisk w szkole i ledwo znajduje czas na pisanie. Możecie planować zemstę i moją śmierć. Niestety nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale nie zawieszam. Po prostu nie będą się pojawiać regularnie. Bardzo wam dziękuje za 380 oczek. Jesteście wielcy. Liczę, że ten rozdział wam się spodobał.
Do następnego! ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro