Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Czapla" powoli pruła fale w kierunku wybrzeża Araluenu. Hal powiedział mi, że przy dobrych wiatrach dotrzemy tam w tydzień. Jesteśmy na morzu od trzech dni, a ja z dnia na dzień czuje się co raz gorzej. Już jutro będzie pełnia, więc rzemyk uchyli mi rąbka tajemnicy, której strzeże. Już nie mogę się doczekać. Pewnie skakałabym z radości, gdyby nie to, że czuje się paskudnie i mam gorączkę. Nigdy nie miałam choroby morskiej, więc nie mam pojęcia czym to może być spowodowane. Edwin już od dłuższego czasu podaje mi zioła na zbicie gorączki, ale bezskutecznie. Teraz siedzę przy maszcie ostrze moje noże i miecz. Jeśli i tak muszę siedzieć, to chociaż zrobię coś pożytecznego.
- Jak się czujesz?- zapytał Edwin podchodząc do mnie.
- Nie najlepiej, ale zero poprawy. Można by powiedzieć, iż jest gorzej niż było.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Okropnie boli mnie głowa.
- Kiedy ostatnio piłaś wodę? Może to przez odwodnienie?- zapytał badając mnie.
- Niedawno.- odparłam krótko, wracając do mojego wcześniejszego zajęcia.
- W porządku. Daj znać jak ci się pogorszy, lub dojdą nowe objawy.- powiedział poważnym tonem typowego lekarza.
- Oczywiście panie doktorze.- rzuciłam odpowiedź pół sarkazmem, bo wiedziałam, że mówi na serio. Ale cóż tu poradzić? Po prostu nie mogłam się przed tym powstrzymać!
Kiedy uznałam, że broń jest odpowiednio ostra, wstałam chwiejnie i, mimo osłabienia, podeszłam do burty, by po wpatrywać się w horyzont. Z boku mogło to wyglądać jakbym wypatrywała lądu, jednak myślami byłam daleko. Błądziłam gdzieś pomiędzy Narnią, a tamtym światem. Ciekawa jestem, czy są też jakieś inne? Może dalej są w nich dinozaury? Albo są w nich inne wersje mnie? Tego nigdy się nie dowiem, choć - muszę  przyznać - to całkiem ciekawa sprawa. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam drugiej osoby opartej o burtę, wpatrującej się we mnie jakby na coś czekała. W końcu odchrząknięcie tamtej osoby wybudziło mnie z letargu. Odwróciłam się by tam spojrzeć, a moim oczom ukazał się Will. Nie mogąc w to uwierzyć przetarłam oczy, jednak, gdy znów tam spojrzałam, na miejscy zwiadowcy stał mój starszy brat.
- Coś się stało?- zapytałam, o dziwo schrypniętym tonem.
- To ja powinienem ciebie o to pytać.- odparł wyraźnie rozbawiony Stig- Od kilku godzin tępo wpatrujesz się w horyzont. Czy wszystko dobrze? Może się źle czujesz?- zapytał zmartwiony moim zamyśleniem się i "odpłynięciem". ha ha ha taki sucharek na głody...
- Chyba dostaje omamów wzrokowych.- wychrypiałam- Idę się napić czegoś, bo mam gardło suche, jak wiór.- odparłam i podeszłam do kupki zawiniątek, gdzie leżały moje rzeczy. Wzięłam moją podręczną manierkę i powoli, małymi łyczkami, dokończyłam jej zawartość, tym samym gasząc moje pragnienie. Sięgnęłam jeszcze po woreczek z suszonymi owocami. Tak, chociaż to się nie zmienia. Rodzynki są takie same, orzechy są takie same, nawet kandyzowane owoce się nie zmieniły!
Skubnęłam kilka i odłożyłam z powrotem, by przejść się zobaczyć co u innych członków załogi.

Jak zwykle: Hal siedzi przy sterze i pilnuje odpowiedniego kursu, bliźniaki Ulf i Wulf siedzą przy żaglach, Lydia - jako że ma najlepszy wzrok - wypatrywała innych statków oraz zagrożeń, np. takich jak mielizna lub skały, choć rzadkością jest spotkać to na pełnym morzu. A reszta? Jesper ćwiczy swoje umiejętności w otwieraniu kłódek i zamków za pomocą wytrychów. Thorn siedzi w kącie udając, że śpi, a tak na prawdę, to wszystkich obserwuje. Edwin czyta księgi zielarskie, Stefan udaje różne zwierzęta, ku uciesze Ingwara. Ten wielkolud uczy się rozróżniać zwierzęta za pomocą ich odgłosów plus dobrze się bawi. Stig teraz za to wpatruje się w bezkres oceanu, tak jak ja wcześniej. Chciałam podejść do Thorna, ale nagle jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa i chyba zemdlałam. Nie wiem, bo niby skąd?

~*Edwin*~

Spokojnie czytałem sobie o właściwościach naparu z fiołków, gdy nagle moją uwagę odwrócił huk. Zaalarmowany dźwiękiem, odłożyłem książkę, by zobaczyć co się stało. Podszedłem do źródła zamieszania. Zobaczyłem Cynthię. Była nieprzytomna i na jej twarzy były niezdrowe rumieńce. Szybko kucnąłem i przyłożyłem wierzch dłoni, by sprawdzić jaką ma temperaturę. Była rozpalona, jak z resztą się spodziewałem. Rozłożyłem koc pomiędzy ławkami wioślarskimi i położyłem ją tam. Szybko wziąłem się za robienie okładów i naparów, by szybko zbić gorączkę. Robiłem cuda niewidy! Mieszałem rumianek ze storczykiem i bazylią! Dodawałem fiołków i magnolii do płatków róży w odpowiednich proporcjach, by uzyskać odpowiedni wywar. W końcu po długiej pracy udało mi się zbić trochę temperaturę, ale i tak martwi mnie nagłe pogorszenie się stanu dziewczyny. Teraz tylko co jakiś czas zmieniam jej zimne okłady na czole i plecach, by utrzymać względnie niską temperaturę ciała, choć i tak wysoką.
W końcu wieczorem zmęczony, położyłem się spać, zostawiając blondynkę pod czujnym okiem Stefana.
Tej nocy jednak niebyło mi dane zbyt długo pospać, gdyż ok. północy Stefan obudził mnie, z wiadomością, że Cynthia się budzi. Wstałem trochę obolały i podszedłem do posłania morsko okiej. Faktycznie, nie spała. Nawet oczy miała otwarte i mówiła, ale jej oczy były zamglone i majaczyła.
- Willu? To ty?- zapytała cicho.
- Tak.- odpowiedziałem.
- Dobrze, że jesteś.- powiedziała uśmiechając się blado.- Pamiętasz tamtą noc, gdy byliśmy w lesie i śpiewaliśmy razem piosenki. Nie wiedziałeś w tedy, że Halt jest w krzakach i zaśpiewałeś ze mną tą naszą przeróbkę "Starego Joe Smoke'a".
- Tak. Było fajnie.- odparłem nie pewnie, nie wiedząc za bardzo co mam jeszcze powiedzieć. Dziewczyna jednak przeniosła obłąkany wzrok na Stefana i zapytała:
- A ty Gilanie? Pamiętasz, kiedy uczyłeś mnie podstaw walki na miecze? Myślałam, że się załamie, ponieważ miałam problem z utrzymaniem się za każdym ciosem w poprawnej pozycji. Zawsze ją zmieniałam i stawałam na odwrót.- zachichotała cicho. Spojrzałem na przyjaciela, ciekawy jego odpowiedzi.
- No oczywiście! Musiałem ciągle ciebie poprawiać, ale w końcu ci się udało. Gdyby nie ta postawa, to szłoby ci wtedy całkiem dobrze.- odparł spokojnie.
- Racja.- zaśmiała się.- Wiecie, gdzie jest Halt? Chciałam z nim porozmawiać?- zapytała patrząc na nas na zmianę i oczekując odpowiedzi. Razem ze Stefanem popatrzyliśmy po sobie próbując wykombinować, gdzie mógłby pojechać zwiadowca? W tym samym momencie powiedzieliśmy chórem:
- Na zamek.
- Wróci jutro.- dopowiedziałem.
- O. No dobrze.- odparła zawiedzionym głosem. Po chwili ziewnęła.- Nie czuje się dobrze...- powiedziała słabo, a jej oczy zaszły łzami.- Czemu mnie zostawiłeś? Wystawiłeś mnie. Porzuciłeś, sądząc, że robisz dobrze. Ja wiem. Martwiłeś się, że nie dam sobie rady, że mnie zabiją, ale to była moja bitwa. Teraz znów będą mnie szukać i ciebie także. Odwlokłeś to co nieuniknione. Ja po prostu się o ciebie boje. Zależy mi na tobie Willu.- zaczęła głaskać mnie po policzku, a Stefan o mało nie ryknął śmiechem. Mi nie było do śmiechu.- Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie tam brakowało. Byłam tam sama. Musiałam się tam odnaleźć. Było mi trudno bez ciebie. Zapomniałam o tym wszystkim co razem przeszliśmy. Zapomniałam rozumiesz?- zaczęła płakać, więc zabrałem i uścisnąłem jej dłoń. Cynthia potrzebowała wsparcia i tyle. O dziwo, jak zauważyłem, gorączka spadła i temperatura była w miarę normalna.
- Rozumiem, ale teraz będzie lepiej.- powiedziałem z przekonaniem.- Jest już późno. Połóż się spać.
- Nie. Wezmę pierwszą wartę.- sprzeciwiła się i próbowała wstać.
- O nie, blondi! Gilan weźmie pierwszą wartę, a ja drugą. Obudzę cię obiecuje. Odpocznij. Dobrze?
- Dobrze grajku.- odparła ze śmiechem i położyła się z powrotem.- Tylko pooozdrów Oriona.- mruknęła ziewając i momentalnie usnęła. Uśmiechnąłem się na to pod nosem i spojrzałem na Stefana, który, jak się okazało, zasnął na siedząco. Zaśmiałem się z niego po cichu i odprowadziłem go do jego posłania. Potem skierowałem się do Hala, by go zmienić. W końcu i tak ta dość nietypowa rozmowa mnie rozbudziła dostatecznie, by chwilowo nie zasnąć. Stanąłem przy sterze i spojrzałem w gwiazdy, by nie stracić kursu. Kto by pomyślał, że sam Orion wskaże mi kierunek. No cóż. Zapowiada się długa noc.

[ Oto kolejny rozdział!
Jak obiecałam i na czas! Możemy świętować! I
UWAGA!!!!
Zapisane w tekście przeze mnie mieszanki ziół i herbaty NIGDY NIE ISTNIAŁY i NIEPOSIADAJĄ wskazanych przeze mnie właściwości leczniczych, więc niech nie przychodzi wam do głowy próbowanie tego czegoś!!!
Dziękuje, że trwacie przy mnie i to czytacie. Wiem, że rozdział był dość nudny, ale to tak zwana "cisza przed burzą", ale nie bierzcie tego dosłownie. Nie mam zamiaru sprowadzać sztormu. A może jednak?
Nie istotne! Liczę, że rozdział wam się spodobał. Do następnego miśki!           ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro