Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Corny! Ileż można siedzieć w łazience?!

Dziewczyna głośno westchnęła. To nie była jej wina, że miała w tym momencie istną szopę na głowie, nic tylko czekać aż ptaki zrobią sobie tam gniazdo! Zaczęła szybko przeczesywać swoje rude włosy, tylko by jak najszybciej zejść na dół. Kiedy skończyła, ostatni raz przejrzała się w lustrze, chwyciła zegarek kieszonkowy na łańcuszku i wyszła z łazienki.

Zakładając łańcuszek na szyję znów usłyszała zdenerwowany głos.

- No pośpiesz się! Zaraz się spóźnisz!

- Ciociu, przecież się nie pali – powiedziała spokojnie schodząc ze schodów, zegarek schowała pod koszule. –poza tym do rozpoczęcia jest jeszcze trochę czasu.

- Ale ty chciałaś iść zapytać o tą drużynę piłkarską. – kobieta podeszła do dziewczyny i poprawiła jej kokardę którą miała na szyi.

Rudowłosa zmarszczyła brwi, nie lubiła kiedy ktoś jej coś poprawiał. Kobieta obejrzała uważnie swoją siostrzenice z wszystkich stron i uśmiechnęła się szeroko.

- Wyglądasz prześlicznie kochanie! – w tym momencie mocno przytuliła rudą do siebie.

- Dusisz – zaśmiała się cicho po czym uwolniła się z uścisku i wzięła z wieszaka małą torebkę w której miała schowane słuchawki. – będę już iść.

- Baw się dobrze! – zawołała dalej uśmiechnięta i zanim dziewczyna zamknęła drzwi, kobieta dodała. – Pamiętaj, jesteś Cornelia! Dasz sobie ze wszystkim radę!

Dziewczyna nie odzywając się więcej do cioci, ruszyła w stronę szkoły wkładając sobie przy tym słuchawki do uszu. W jej uszach zaczęła grać piosenka Dusk Till Dawn, lubiła tą piosenkę więc pogłośniła i spokojnym krokiem szła w stronę gimnazjum Raimon'a. Mimo że bardzo starała się skupić na słowach piosenki, w głowie odbijały się słowa jej cioci.

Westchnęła cicho.

Doskonale wiedziała że w tej szkole będzie tak samo jak w poprzedniej. Znów zaczną się wyzwiska, popychanie oraz wykluczenie z grupy. Naprawdę chciała myśleć pozytywnie, ale jej mózg dalej przypominał jej wspomnienia z przeszłości. A to wszystko wina tego pieprzonego nazwiska.

Cornelia Haggard.

Rudowłosa nienawidziła tego nazwiska, a to przez jej ojca, który dopuścił się tylu zbrodni, że obecnie samo wspomnienie nazwiska albo imienia mężczyzny działa na ludzi jak czerwona płachta na byka. Mężczyzna stał się jednym z najgroźniejszych przestępców w całej Japonii. William Haggard zasłużył sobie na ten tytuł dzięki licznym morderstwom oraz torturom na ludziach. Mimo że został złapany kilka lat temu, to zapisał się w historii kraju, a samo nazwisko Haggard budzi grozę i obrzydzenie wśród ludzi.

Cornelia przez to nie miała łatwo kiedy była młodsza. Może to brzmi śmiesznie, ale dzieciaki naprawdę potrafią być okrutne. Na tyle okrutne, że stała się dziewczyną która boi się wejść w głębsze relacje z innymi. Mimo że bardzo pragnęła mieć znajomych to wiedziała, że w jej przypadku to będzie raczej niemożliwe. Przecież nikt nie będzie się chciał przyjaźnić z córką mordercy.

Wyjęła spod koszuli łańcuszek z zegarkiem i zaczęła go obracać w dłoni.

- Mamo... trzymaj za mnie kciuki. – szepnęła do przedmiotu i go przytuliła do piersi.

Spojrzała przed siebie, stała naprzeciwko szkoły Raimon'a. Nie wyłączyła muzyki, ponieważ pomaga jej zachować spokój. Idąc rozglądała się za siedzibą drużyny. Po coś przecież przyszła wcześniej do szkoły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro