Czas na powiedzenie prawdy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Lana pov*
Obudziłam się w pięknym różowym pokoju. Na ścianach były plakaty z ksiezniczkami. Obok łóżka,które przypominało zamek stała szafa. Duża różowo-niebieska szafa. Na półkach były zabawki. Dużo misiów,lalek,kolorowanek. Było cudownie. Zaraz. Gdzie jest Justin? Pewnie na dole. Wyszłam z pokoju i udałam się. No właśnie. Dokąd? Wiem. Zawołam go.
-Tatusiu,gdzie jesteś?-krzyknełam.
-Już skarbie idę.
Zauważyłam jak wychodzi z jakiegoś pokoju. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
-O jak miło. -powiedział -chodź porozmawiamy.
O nie. A jak on wie o moich bliźnich i żyletkach, które wzięłam. Udaliśmy się podajże do salonu. Mój tatuś (tak go będę nazywać,żeby go zadowolić) usiadł na sofie. Poklepał swoje kolana,dając mi znak żebym usiadła na nich. Tak zrobiłam. Usmiechnełam się.
-Skarbie,wyjaśnię Ci zasady. Po 1. Nie uciekasz. Wtedy dostaniesz karę. Składać się ona będzie z klapsów. Czym bardziej przeskrobiesz tym kara będzie większa. Po 2. Nazywasz mnie tatusiem. Ale to chyba wiesz. Po 3. Nie dotkne Cię bez twojej zgody. Wszystko będzie powoli. Nie ma pośpiechu. Po 4. Nie ruszasz swojej myszki bez mojej zgody. Po 5. Nie przeklinasz. Bądź grzeczną córeczką tatusia. -pocałował mnie w nosek. - A teraz odpowiedź mi na pytanie. Dlaczego się do kurwy tniesz?!-krzyknął. Przestraszylam się trochę. Więc jednak wiedział. Musiał zabrać mi żyletki. Czas na powiedzenie prawdy.
-Ja... Nie mogę. -zaczęłam płakać.
-Księżniczko,nie płacz. -przytulił mnie. -Powiedz tatusiowi co się stało.-powiedział cicho.
Odsunęłam się trochę od niego.
-No to.. Jak miałam 12 lat mój ojciec... On przychodził do mnie w nocy. Dotykal mnie. I.. Ja nie jestem dziewicą. Tne się od 12 roku życia. Tatusiu,przepraszam..
-Skarbie,tak mi przykro. Teraz już Ci nic nie grozi. Ja Cię nie skrzywdze. Nigdy. Nie pozwolę aby ktoś Cię skrzywdził. Przytul się.-rozłożył ramiona. Od razu skorzystałam z propozycji. Płakałam w jego koszulkę. Brzydze się siebie.
-Tatusiu,nie brzydzisz się mnie?-zapytałam dalej płacząc.
-Nie. Oczywiście,że nie. Kocham  Cię.
-Mogę się położyć spać?-odsunęłam się aby spojrzeć na jego piękna twarz.
-Oczywiście. Położyć się z Tobą? -zapytał z troską w głosie.
Kiwnęłam głową na tak. Wstalismy i skierowaliśmy się do mojego ślicznego pokoju. Otworzyliśmy drzwi. Rzuciłam się na łóżko. Justin położył się obok i przykrył nas kołdrą. Poczułam jego ręce na mojej talii. Zaczął mi śpiewać do ucha. Jak on pięknie śpiewa. Boże. Usnęłam bardzo szybko. Przy nim czuję się bezpieczna. Mam nadzieję,że mnie nie skrzywdzi. Jestem ciekawa czy mam jakieś żyletki w walizce. Jutro sprawdzę. Chociaż spałam bardzo długo poprzedniego dnia czuję jak jestem zmęczona. Teraz Justin wie o mnie trochę więcej. Ale nie wie wszystkiego. Niech tak będzie do czasu. Jak zagram mu bardziej powiem mu wszystko o sobie. Ciekawe jak zareaguje na to. I kiedy mu zaufam do tego stopnia. Musi się bardzo postarać. Nie łatwo ufam ludziom. Jak już mówiłam nienawidzę ich. Po prostu boję się ludzi. Ja teraz chce jego trochę poznać. Ile miał coreczek przede mną. Czy kochał ję tak bardzo ja mnie. Po prostu chce wiedzieć więcej. Będzie mi tutaj dobrze. Czuję to. Nie miałam pojęcia,że mój tatuś jest tak opiekuńczy i wyrozumiały. Zaczynam go bardziej lubić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro