.3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Syriusz siadł do zadań jakie dał mu wcześniej nauczyciel. Przyjrzał się starannie napisanym liczbom. Remus nie był tym nieogarniętym i nieułożonym matematykiem, miał bardzo przejrzyste pismo.

Patrzył się w cyferki dobre kilka minut zanim w ogóle zaczął podejmować jakieś działania.
Zabrał się za pierwszy przykład. To przecież nie może być takie trudne. Popatrzył koślawo na wielką cyfrę pięć na środku. Skrzywił się.

Zrobił co tylko umiał dodając do siebie podobnie wyglądające wyrażenia. Nabazgrał coś, podkreślał i pół godziny później otrzymał trzy wyniki wywalczone jak na niego największym możliwym wysiłkiem.
Sam nie wierzył w to, że spędził nad tym tyle czasu.
Położył długopis na biurku i przyjrzał się wynikom. Wzruszył ramionami. Będzie co będzie.

Odłożył je na bok i wrzucił książki potrzebne na jutro do plecaka. Rzucił się na łóżko. Nawet nie zauważył kiedy zasnął. Obudził się dopiero jak słońce zaczęło oświetlać mu twarz.  Wstał powoli zdezorientowany i spojrzał na ekran telefonu.

Była za dziesięć ósma. Zerwał się i zrozumiał, że właśnie spóźnia się do szkoły. Ponownie na pierwszą matematykę.

Zszedł na dół mając nadzieję, że jego mamy tam nie będzie i ominie pierwszą godzinę. Ale niestety się mylił.

- Syriusz, na którą masz?

- No...

- Synu.

- Na ósmą.

- Przecież ty nie zdążysz. Zawiozę cię- uśmiechnęła się przebiegle.

- Mamo nie trzeba, możesz iść już do pracy.

- Nie gadaj tylko jedz- postawiła przed nim naleśniki.- Masz pięć minut, będę czekać w samochodzie.

Chłopak westchnął i włożył całego naleśnika do buzi przeżuwając go powoli.

Zdążył tylko zmienić ubrania na przypadkowe z racji, że we wczorajszych zasnął. Pomalował oczy co było oczywiste i wyszedł na dwór.
Popatrzył się przed siebie zaspanymi oczami. Słońce dopiero unosiło się ku górze oświetlając wszystko mocno pomarańczowymi promieniami. Wziął głęboki oddech dalej stojąc w miejscu. Było nawet ładnie. Podobało mu się to, poranek był bardzo klimatyczny, alw naprawdę nie chciał iść na lekcje z Lupinem. Bardzo nie chciał znowu go widywać.

Założył kaptur na głowę i władował się do samochodu w którym już czekała na niego mama.

- Ciesz się, że jeszcze byłam w domu. Myślałam, że masz na później, następnym razem zbudzę cię jeśli to się powtórzy.

- Tak, duże szczęście- wymruczał opierając się o okno samochodu.

Reszta droga minęła bez słowa. Pani Black wysadziła syna tuż przy wejściu do szkoły.

Syriusz władował się do środka, ale było już po dzwonku. Zegar na środku wskazywał dziesięć po.
Ostatnie czego chciał to zwracanie na siebie uwagę.

Pchnął drzwi wejściowe klasy i pochylił głowę tak, że włosy zasłaniały mu twarz.

- O, Syriusz. Już myślałem, że się nie zjawisz.

- Bardzo śmieszne- wyszeptał pod nosem siadając obok kolegi.

- Co proszę?

- Nic.

- Dobrze więc, jak już mówiłem dzisiaj kilka zadań na tablicy zrobi...- Syriusz miał dużą nadzieję, że jednak do tego czasu zdążył spytać kogoś innego.- Black. Może ty skoro postanowiłeś nie zjawić się na czas?

Wstał powoli odsuwając krzesło z piskiem.
Popatrzył się w oczy Remusowi na co ten nieco drgnął.

- Proszę, do tablicy.

Wręczył mu kredę i podyktował trzy równania. Takie same jakie robił w domu. Umiał je. Skupił się i przypomniał jak robił to wcześniej. Nie miał pewności czy wyniki były wtedy poprawne, ale nie zostało mu nic innego.

Przyłożył kredę do tablicy i po sali rozległ się nieprzyjemny, piskliwy dźwięk.
Pisał to co przygotował wcześniej. Wymagało to od niego jeszcze większej pracy niż ostatnio.

- Szybciej Black- Jakiś roześmiany głos z głębi klasy dotarł do niego przez co zatrzymał się w bezruchu.

- Zabierasz nasz cenny czas. Nawet ja to już zrobiłem- po tyle przeszedł szept i śmiechy.

- Cisza. W mojej klasie nie toleruje obelg wobec innych uczniów. I tyczy się to każdego. Syriuszowi bardzo dobrze idzie.

- Ale no błagam, Profesorze. Ja ostatnio oblałem bo nie wyrobiłem się w czasie.

Syriusz nieco się wystraszył. Nie chciał, mieć żadnych problemów.

- Nie moja wina, że się nie nauczyłeś. On już prawie kończy. I żebym więcej nie słyszał takich rzeczy. Pisz dalej.- Zwrócił się do chłopaka łagodniej.

Syriusz skończył równania i odłożył kredę stając przodem do nauczyciela. Lupin wyprostował się i zaczął czytać. Podszedł do Syriusza patrząc się mu głęboko w oczy po czym wyminął go i kredą dostawił minusa do dwóch z wyników.

- Zapomniałeś o wyniku przeciwstawnym- dopisał drugi wynik obok pierwszego.- Bardzo dobrze- uśmiechnął się.- Siadaj, trzy.

Syriusz szybko usiadł w swojej ławce i odetchnął głęboko.

- Nie wierzyłem, że to zrobisz- James zaśmiał się poklepując przyjaciela po ramieniu.

- Sam nie wierzyłem. Weź nawet mi nie mów.

- Mówiłem ci, że Lupin nie jest taki zły.

- Dobra dobra, zaczekamy to sam zobaczysz jak jest.

Syriusz dalej był bardzo uprzedzony. Ale teraz cieszył się z tego, że pierwszy raz od naprawdę bardzo dawna dostał, można powiedzieć, pozytywną ocenę. Mimo, że nie była do końca sprawiedliwa.

Reszta lekcji minęła bardzo szybko. Pod koniec Lupin tylko zadał nieobowiązkowo pare równań do poćwiczenia tego co było na lekcji. Równo z tym jak skończył mówić zadzwonił dzwonek. Syriuszowi niespecjalnie się spieszyło, więc zaczął składać powoli swoje rzeczy kiedy większość zdążyła już wyjść.

Do nauczyciela podszedł Evan Rosier i wykrzywił się niezadowolony.

- Chciałem spytać o Syriusza.

- Myślę, że nie ma o czym rozmawiać.

- A ja myślę, że jednak jest. Uważam, że został on potraktowany przy tablicy lżej niż ja. Nie uważam, żebym umiał mniej.

- Chwila, czy to jest jakiś zarzut? Oceniam każdego tak samo. I proszę więcej tego nie podważać- zdenerwowany zmarszczył brwi.

- Zobaczymy Profesorze Lupin. Będę zwracał na to uwagę.

- Dobrze, dobrze. Nikt ci tego oczywiście nie broni.

Chłopak wyszedł z sali a Remus opadł na krzesło podpierając się ręką. Wyglądał na... smutnego? Podparł twarz dłonią skupiając pusty wzrok na kartkówkach czekających na sprawdzenie. Ubrany był w beżową marynarkę i ciemny sweter. Faktycznie był młody, teraz wydawał się młodszy niż zwykle.

Syriusz dalej cały czas stał niemal niezauważalny z boku klasy. Zasunął za sobą krzesło na co nauczyciel drgnął wystraszony.
Popatrzyli na siebie głęboko otwartymi oczami. Remus chciał coś chyba powiedzieć, ale nie zdążył. Black wybiegł z sali nie zamykając za sobą drzwi.

Cały dzień chodził poddenerwowany. Wyraźnie widział to co zaczęli zauważać i inni. Niesprawiedliwość.

- Syriusz!

- Co?

Siedzieli na stołówce, ale chłopak nic nie jadł. Wpatrywał się jak ciemna postać Remusa siada przy nauczycielskim stole i bierze do ręki parujący kubek kawy.

- Mówiłem o tym, że w sobotę wychodzi nowy Batman. Moglibyśmy iść.

- Będzie chujowy James.

- Też tak myślę, ale warto iść i mieć chociaż porównanie.

- Mogę iść.

- Super, zadzwonię do ciebie jeszcze w piątek wieczorem.

- Mhm- nie do końca docierało do niego to co mówił Potter. Patrzył się na uśmiechającego się Remusa, ktory nieśmiało rozmawiał z anglistką. Poczuł jak pięści powoli mu się zaciskają.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro