»rozdział trzydziesty drugi«

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I jak tam nastroje dzieciarnia? - Czuję że z mojej twarzy dopiero zaczyna schodzić zielony kolor, chociaż ręka nadal nie ma odwagi by puścić trzymadełko nad drzwiami. Tak to jest jak pan Majima jeździ szkolnym autkiem. Na nasze szczęście okazało się, że w taki sposób jeździ tylko i wyłącznie po szkolnych drogach, natomiast na tych publicznych jedzie nad wyraz przepisowo. Nie zmienia to faktu, że wizja jechania z tak nieprzewidywalnym kierowcą jeszcze przez dwie godziny nie jest zbyt przyjemna.

Ale na jaką Syberię tak dokładnie wywozi nas nasz wychowawca? A no na taką gdzie mamy zdawać swoje licencje o których dowiedzieliśmy się dziś z rana. I to o dziwo nie temu, że nauczyciel zapomniał nas o tym poinformować. Powód jest jeszcze lepszy. Stwierdził, że drugie klasy są tak nieudolne, że już my sobie lepiej poradzimy, więc dziś z rana wpakował do samochodu nas i nasz sprzęt, i wywozi nas w tylko sobie znane miejsce. No nie powiem by była to najwspanialsza propozycja na spędzenie sobotniego dnia. Tym bardziej, że nasz wychowawca tak właściwie nic o tym egzaminie nie powiedział poza tym, że mamy do niego przystąpić.

- Mój nastrój mówi, że ma ochotę na rzyganko. - Patrzę na Mei, która nadal zakrywa swoje usta ręką. Czyli jej żołądek jeszcze się nie uspokoił po driftach między szkolnymi drzewkami. Nie żeby mój miał się o wiele lepiej, ale jednak nie czuję już resztek śniadania w gardle.

- Oj spokojnie. Do trzeciej klasy się jeszcze przyzwyczaicie. - O ile w ogóle dożyjemy do tej trzeciej klasy... No dobra, ale chyba czas w końcu dowiedzieć się czegokolwiek o tym egzaminie.

- A powie nam pan może jak w ogóle ma ten egzamin wyglądać? - Mam ten przywilej, że siedzę od trony kierowcy i widzę w lusterku jego twarz na którą to wstępuje blogi uśmiech.

- Nie mam bladego pojęcia. - Że co proszę? - Co roku jego forma się zmienia, więc nikt nie wie co Komisja przygotuje tym razem. - On tak na poważnie? - Zazwyczaj było to wykorzystanie swojego sprzętu w jakiegoś rodzaju walce drużynowej albo prezentacja i budowa sprzętu w różnej formie. Co będzie w tym roku? Nie mogę wam dokładnie powiedzieć, jednak na pewno nie ma się czego bać. Zazwyczaj jest to dość proste i po jakichś dwóch godzinach i integracyjnym obiadku zbieramy się z powrotem do domku. - Nie powiedziałbym, że nie ma się czego bać skoro nic tak naprawdę nie wiemy o tym egzaminie.

- A jaka- - Dziewczyna szybko zatrzymuje dzisiejsze naleśniki przed wydostaniem się na powierzchnię i dopiero po chwili kontynuuje. - A jaka jest zazwyczaj zdawalność? - Majima chyba zauważając, że dziewczyna nie czuję się za dobrze wjeżdża na najbliższy parking przy sklepie i odwraca się w naszą stronę.

- Ogólnie jakieś pięćdziesiąt procent, ale z naszej szkoły zawsze dla stu procent uczniów udawało się zdawać. - Nauczyciel szturcha ramię Tane na co jego głowa przechyla się na drugą stronę. On zemdlał?! Mężczyzna potrząsa nim raz jeszcze na co chłopak podnosi głowę i zaczyna przecierać oczy. Jakim cudem mógł spać w takich warunkach?! - Idź do sklepu po coś na wymioty. - Chłopak przetwarza jeszcze jakże ciężko zakodowaną wiadomość po czym wychodzi i idzie w stronę sklepu.

- Więcej nie wsiadam do auta kiedy pan będzie kierował. Dojadę choćby i pociągiem, ale do auta nie wsiądę. - Pan Majima uśmiecha się nieco głupkowato i potem w ciszy czekamy na Tane, który miał przynieść coś co mogło pomóc.

Wszyscy spodziewaliśmy się jakichś tabletek i wody, jednak chłopak chyba znał lepsze sposoby, bo jak się po chwili okazało zamiast wcześniej wspomnianych tabletek blondyn niósł parę papierowych i foliowych worków oraz butelkę wody. Patrzę nieco zrezygnowany kiedy ten podaje wszystko dla równie zdezorientowanego pana Majimy, a sam układa się na fotelu do dalszego snu.

- B-Brokuł weź może ty przynie-

- Nie trzeba. Jak poczuje na karku naleśniki to może się przynajmniej obudzi. - Nie wiem czy to ze złości czy z jakiegoś innego powodu, ale na twarz dziewczyny w końcu zaczęły wracać normalne kolory, więc chyba w pewnym stopniu jakoś udało mu się pomóc.

~~~

- Nadal nie wierzę, że kiedy miałeś przynieść coś na wymioty przyniosłeś reklamówki zamiast jakichś tabletek! - Słucham tej kwestii już piąty raz w ciągu ostatnich trzydziestu minut, kiedy to w końcu obudził się Tane i nieco już mnie zaczyna boleć głowa od tych krzyków.

- Nie wiń mnie za coś czego nawet nie pamiętam! - No tak... Blondyn twierdzi, że był tak senny, że nawet nie pamięta jak wyszedł z samochodu, zrobił zakupy i wrócił do nas. Nie wiem na ile jest to możliwe, ale szczerze to zazdroszczę takiego snu.

- Ja tam dalej nie wierzę, że mogłeś zasnąć w takich warunkach. - Tane odwraca się w moją stronę z wzrokiem typu "i ty Brutusie przeciwko mnie?".

- Jak byłem mały Haru tak trząsł wózkiem żebym szybciej zasypiał i się udawało. Nie dziw się że jestem przyzwyczajony. - Próbuje sobie wyobrazić starszego Yoshide stojącego przy wózku i trzęsącego nim z małym Tane ułożonym w środku. Co ciekawsze nie mam żadnych problemów z wyobrażeniem sobie tego obrazka i wydaje się on dla mnie jak najbardziej realnym.

- No i wszystko jasne. Któregoś razu musiałeś wypaść i to dlatego jesteś takim płaskomózgiem. - Chłopak nie wie jak odpowiedzieć natomiast ja i nasz wychowawca nie potrafimy powstrzymać śmiechu przez co zostajemy ścięci wzrokiem blondyna. Jak się można spodziewać nie wywołało to żadnych skutków.

Po jakimś pewnym czasie wszystkie śmiechy i oburzenia odchodzą na bok, kiedy to wychowawca informuje, że ogromy budynek przypominający stadion ma być miejscem w którym będziemy zdawać testy na licencje. Wszyscy momentalnie milkniemy i przyglądamy się budynkowi. Na parkingu stoi masa autobusów i samochodów osobowych, którymi to pewnie przyjechała cała reszta zdających. Nie wiem jak u reszty moich przyjaciół, jednak moje ręce zaczynają się porządnie trząść. Przez chwilę nawet mam nadzieję, że to jakichś żart ze strony pana Majimy i zaraz ominiemy ten stadion i wjedziemy do jakiejś kanciapki gdzie będzie jeszcze jakieś dwadzieścia osób poza nami, jednak ku mojemu rozczarowaniu tak się nie dzieje i wjeżdżamy na ogromny parking gdzie po chwili szukania miejsca nasz wychowawca parkuje.

Nic nie mówiąc Majima wychodzi i idzie w stronę bagażnika po sprzęt, a my dołączamy do niego po której chwili podczas której jeszcze nie mogliśmy się nadziwić skalą całego wydarzenia.

Kiedy już wyszliśmy nauczyciel przekazał nam plecaki ze sprzętem i wspólnie ruszyliśmy w stronę budynku. Chwilę potem zobaczyliśmy resztę uczniów. Pomyłka. Całą masę uczniów. Nie wiem ile jest ich tu dokładnie, ale coś przeczuwam, że nie mieścimy się w tysiącu osób. Takie zgromadzenia są w ogóle legalne?

- Dobra dzieciaki. Idźcie się pointegrujcie z resztą albo po prostu ustawcie się gdzieś bliżej nich, a ja pójdę do reszty nauczycieli podpytać może oni będą coś wiedzieli na temat konkurencji. - Kiwamy tylko głowami po czym wychowawca znika z naszego pola widzenia.

Słyszę tylko głos Tane mówiący żeby lepiej się nie rozdzielać i przytakuje podobnie jak Mei. Razem ruszamy w stronę reszty tłumu, jednak miejscami przechodzenie między ludźmi jest dość ciężkie. Zwłaszcza, że zdaje mi się, że większość osób tu jest od nas o przynajmniej rok starsza i o głowę wyższa, więc pole widzenia zarówno moje jak i Mei jest dość ograniczone. Z tego powodu idziemy za Tane niczym kaczuszki. On jako jedyny z nas ma szansę zobaczyć coś więcej niż plecy ludzi wokół. Mimo to i tak nie jestem pewien czy blondyn wie dokąd tak właściwie idzie. Nagle jednak chłopak zatrzymuje się i prawie nie wywraca do tyłu zupełnie jakby coś pociągnęło go do tyłu. Przez chwilę nie wiem o co chodzi, ale kiedy ten się odwraca i patrzy niezbyt zadowolony na Mei widzę w jej ręce jeden z końców szalika blondyna.

- Wytłumaczcie mi czemu tu jest tyle chłopa! - Patrzę na Tane z zapytaniem, jednak on też lekko wzrusza ramionami nie wiedząc o co chodzi dziewczynie, która jest obecnie niemal miażdżona przez dwóję nieznanych nam chłopaków stojących z jej dwóch stron. - Proszę mi nie gadać, że jestem tu jedyną dziewczyną! Tak się nie robi! - Z jednej strony ma trochę racji i jest to nieco dziwne, że nie widzieliśmy jeszcze ani jednej reprezentantki płci piękniejszej poza Mei, ale z drugiej strony... niewiele dziewczyn decyduje się na taki kierunek. - Izuku weź mnie na barana. Muszę się rozejrzeć. - Że co?! Nie zdążyłem nawet zaprotestować kiedy to dziewczyna rzuciła dla Tane swój plecak. Co w nią tak nagle wstąpiło?! Dobra nie to jest teraz ważne. Muszę jej wybić ten pomysł z głowy.

- A nie lepiej na Tane? On jest wyższy. - Przecież wszyscy się zaczną na nas gapić jak ona na mnie wejdzie...

- No właśnie. I ciężej się na niego wspiąć. - No dobra... wyczuwam w tym trochę sensu. Ale i tak nie do końca rozumiem sens i cel tego działania.

Patrzę pytająco na chłopaka, jednak ten po raz kolejny tylko wzrusza ramionami i nie chcąc narażać się dziewczynie drugi raz tego samego dnia zakłada na ramie drugi plecak i podsadza dziewczynę tak by ta znajdowała się na moich ramionach. Chyba nie tak działa siedzenie na barana... Co i tak nie zmienia faktu, że jednak spodziewałem się, że dziewczyna będzie cięższa. No dobra po przytrzymywaniu Iidy dwa dni z rzędu każdy by się wydawał lżejszy niż jest naprawdę.

- No już już... gdzie jesteście? Niech przyciągnie was zapach jajników... - Czuję jak cała moja twarz zamienia kolor na soczystą czerwień. Nie musi mówić takich rzeczy kiedy i tak wszyscy się na nas patrzą jak na idiotów.

- Raczej wątpię, że znajdziesz tu jeszcze jakieś-

- Jest! Tam! - Patrzymy w stronę wskazaną przez dziewczynę. To znaczy to raczej Tane patrzy, bo kiedy ja próbuje widzę tylko plecy jakiegoś zaskakująco obrośniętego chłopaka. No cóż... quirk mają swoje wady i zalety. - Prowadź Deku! - Ona tak serio? Nie chce mi się w to wierzyć jednak przy pierwszym pociągnięciu za włosy odruchowo podnoszę nogę i czuję się jakbym był tym kucharzem z bajki Ratatuj.

Chcę już ruszać w tamtą stronę byle unikać kolejnych szarpnięć za moje zielone kudełki, jednak jakimś cudem w całym gwarze rozmów prowadzonych dookoła dociera do mnie prawie niesłyszalny szept mówiący jedno "nie". Zdezorientowany odwracam się w stronę szeptu mimo szarpania w przeciwną stronę i od razu w moje serce wlewa się cała fala niepokoju.

Tane jest przerażony.

Z jego twarzy zniknęły wszystkie kolory zastąpione przez pojedyncze kropelki potu. Z oczu znikły jakiekolwiek iskierki, a usta były dziwnie wykrzywione. Nogi prawie się pod nim uginały.

- T-Tane... co z tobą? - Na dźwięk mojego głosu dziewczyna patrzy w stronę blondyna. Widząc, że coś tu nie gra szybko i sprawnie zeszła z moich ramion i stanęła z drugiej strony chłopaka przejmując jeden z bagaży. Drugi wziąłem ja. Blondyn zaczął kręcić głową i powtarzać jak mantrę "nie" z coraz to większym przerażeniem cofając się do tyłu i cały czas wbijając wzrok w jeden konkretny punkt. Próbowaliśmy go jakoś uspokoić z marnym skutkiem.

W jednej chwili chłopak zerwał się biegiem w drugą stronę przepychając się przez wszystkich zebranych. Nie zważając na Mei pobiegłem przodem, ale słyszałem, że biegła za mną. Przepychanie nie szło mi już tak dobrze jak dla blondyna z powodu mniejszych rozmiarów i zamieszania jakie spowodował chłopak, ale jeszcze nie szło tak źle. Mogłem sobie tylko wyobrazić w jakiej sytuacji została postawiona Mei. Ale ona nas znajdzie. W tym momencie bardziej martwiłem się o Tane.

Przyspieszyłem nieco, olewając wszystkie uwagi i niezadowolone pomruki. Po chwili wybiegłem z tłumu i zacząłem się rozglądać dość spanikowany. Cały czas widziałem jego plecy, więc nie mógł daleko- Jest! Podbiegam do chłopaka, który ciężko oddychając stoi oparty o drzewo.

- Co ci-

- To była ona. - Chłopak odwraca twarz w moją stronę. Bladą pomimo zdyszenia, zlaną potem twarz. Nadal z przerażonymi oczami teraz nieco zaczerwienionymi. - To Minori. - Próbuje sobie przypomnieć kto to taki lub skąd mogę go znać. Poprawka. Ją. Skoro jest tutaj musi być na wsparciu... Tane ją zna...

Nagle sobie przypominam. Kiedy byłem u niego po raz pierwszy i zmusiłem go do gadania wspominał coś o niej. Pamiętam jedynie, że żałował czegoś związanego z nią. Potem nocując u mnie mówił jej imię przez sen kręcąc się jakby miał jakieś koszmary. Tylko tyle wiem, ale po jego zachowaniu mogę stwierdzić, że to co stało się między nimi nie było niczym przyjemnym.

- Mogę się dowiedzieć co tu się dzieje? - Podbiega do nas Mei. Nawet ona jest nieźle zaniepokojona całą tą akcją. Tane przeniósł na nią swój wzrok i w jednej chwili stał miażdżąc dziewczynę w uścisku. - Co do-

Kiwam przecząco głową do Mei, która stając na czubkach palców ledwo mogła zobaczyć coś poza cielskiem Tane. Na moje kiwanie dziewczyna tylko zaczyna gładzić blondyna po plecach nie wiedząc chyba co innego robić. Ten jednak nie płacze. Nie uronił ani jednej łzy. Po prostu stoi jakby nigdy nic wtulony w Mei, jakby chciał się po prostu wyzbyć strachu.

Czując się skrępowany oglądaniem tej sytuacji odwracam wzrok i rozglądam się dookoła. Nikt chyba nie zwrócił za bardzo uwagi na to co się właśnie stało. Przynajmniej tyle dobrego. Wyjmuje telefon i spoglądam na jego wyświetlacz. Wedle tego co powiedział nam pan Majima, kiedy tu jechaliśmy oficjalne rozpoczęcie ma się zacząć za parę minut, ale raczej nic się nie stanie jak po prostu będziemy słuchać z brzegu grupy.

- Hey hey hey... wszystko w porządku małe czopki? - Patrzę się w stronę nadchodzącego głosu. Co on tu robi? Podbiegam do wychowawcy idącego w naszą stronę żeby niepotrzebnie nie stresować Tane i Mei.

- Nie miał być Pan na jakimś spotkaniu wychowawców by dowiedzieć się jak ma wyglądać egzamin?

- Byłem. - Nauczyciel wskazuje kciukiem w stronę parkingu. Patrzę mu przez ramię i faktycznie widzę paru bohaterów i parę zwyczajnie wyglądających osób. A więc to tam było to super tajne spotkanie? Między busami i samochodami? Kurde sprytnie. - To oni zauważyli, że coś się dzieje i pobiegłem do was. A więc? Co się dzieje? - Nie powiem dla Majimy co się dzieje. Co ja gadam? Przecież ja sam nie wiem o co tu chodzi. Jedyne co wiem to tyle, że wśród całej masy chłopaków znajduje się tu dawna znajoma Tane.

- To nic takiego. Sytuacja jest już opanowana. - Majima zerkał to na mnie to na moich przyjaciół z tyłu. W końcu jego twarz przybrała wyraz: "Ty chyba masz mnie za debila." Dla własnego bezpieczeństwa nie odpowiem na to pytanie. - Za chwilę naprawdę będzie w porządku... - Nauczyciel nadal patrzy na mnie bez przekonania. Trzeba zmienić temat. - Dowiedział się pan czegoś ciekawego?

- Nic a nic. W sumie wiedzą tyle co ja czyli tyle, że wszytko co roku się zmienia, więc sorry dzieciarnia, ale nie mogę wam pomóc. - Kiwam tylko głową. Nie dobrze... - Wszystko jedno. Co będzie to będzie. Nie przejmujcie się. Nie musicie zdobyć tych licencji konkretnie w tym roku. Macie jeszcze sporo czasu. I... trzymajcie się tam jakoś, co? - Oglądam się za siebie i obserwuje punkt w który znowu patrzy pan Majima. - Jeżeli jednak działoby się coś poważnego mówicie od razu. - Przytakuje. Stoimy tak chwilę w ciszy patrząc na plecy Tane i poruszające się po nich ręce Mei. Po chwili Pan Majima się żegna i odchodzi, a ja w tym czasie ruszam w stronę moich przyjaciół.

I kiedy jestem już dosłownie kawałek za nimi Tane jak strzała nagle się wyprostował.

- Już w porządku. - Miny moja i Mei muszą być po prostu piękne. Chłopak uwolnił się z rąk Mei, która nadal go obejmowała i ruszył w stronę tłumu. Spojrzeliśmy po sobie z Mei równie zaskoczeni tą nagłą zmianą sytuacji i po chwili już goniliśmy blondyna o dziwo ani razu nie wymawiając ani nazwiska, ani imienia. Tak na wszelki wypadek.

~~~

Witamy wszystkich nauczycieli i uczniów, którzy będą dziś brali udział w egzaminie na licencje tymczasowe.

Wzdrygam się nieco na znudzony głos dochodzący z głośników. Na szczęście razem z pojawieniem się głosu Tane nagle się zatrzymał, więc wszyscy mogliśmy się skupić na słowach prowadzącego.

Przechodząc do rzeczy. Egzamin nie będzie szczególnie trudny. Dzielicie się na grupy po trzy lub cztery osoby. Każda grupa dostanie losowo przydzielone części z których będzie musiała zbudować przynajmniej dwa samodzielne wynalazki w przynajmniej trzech sztukach. W skrócie na każdego mają przypadać dwa oddzielne automaty.

Czyli łącznie sześć automatów na trzy osoby. Na razie nie wydaje się to aż tak trudne, jednak kiedy pomyśli się, że mamy ograniczoną ilość części i to losowo dobranych nie wygląda to już tak kolorowo. Musimy wymyślić co zbudować, zaprojektować to na szybko i jeszcze do tego to zbudować. Ciekawe ile będzie na to-

Na wykonanie zadania macie dwie godziny.

Dwie godziny?! Przecież to zdecydowanie za mało czasu! Zarówno według mnie jak i według setek ludzi szepczących wokół mnie.

Uwierzcie, że naprawdę nie obchodzi nas co o tym myślicie. Większość z was jeżeli nie zda dzisiaj będzie miała szanse za rok. A jak ktoś nie będzie miał takiej szansy... No cóż kto nie zda, ten nie zda i trudno. Wracając. Dwie godziny. Potem będzie prezentacja dla egzaminatorów. Za każdą część zaczynając od projektu, po wykonanie, funkcjonalność, prezentacje, a nawet wygląd będą wam przyznawane punkty. Jeżeli przekroczycie ustalony pułap zdajecie. Gratulacje. Jak nie to nie jest nam przykro. Weźcie się w garść i zróbcie to za rok.

To nie jest normalne. Liczyłem... Tak szczerze to nie wiem na co. Że potraktują nas jak ludzi? Że może chociaż życzą nam powodzenia albo cokolwiek? Ja cię... Przecież jak będziemy musieli prezentować te wynalazki osobom z takim nastawieniem i nie mówiącym nic od siebie to pójdzie mi fatalnie... Patrzę na Mei i Tane. Dziewczyna jest podobnie zdezorientowana całą tą sytuacją jak ja, natomiast chłopak wydaje się w ogóle tym nie interesować. Cholipka... Jeżeli się nie ogarnie to będzie krucho zarówno dla niego jak i dla nas.

Swoje plecaki i wszelkie inne niepotrzebne rzeczy zostawicie w szatniach przy wejściu. Potem wyjdziecie na arenę i zostaną wam przydzielone stoliki. Gdyby ktoś chciał się przebrać albo skonsultować z wychowawcami macie na to 15 minut. Szatnie znajdują się po lewej stronie podestu. To chyba tyle.

Po tym słychać już tylko wyłączenie mikrofonu. Żadnego powodzenia, żadnego dacie radę czy trzymam za was kciuki.

- Macie zamiar się przebierać? - Patrzę na dziewczynę, która pytająco patrzy w naszą stronę. Kiwam zaprzeczająco głową. Blondyn nie robi nawet tego. Niby powiedział, że już wszystko w początku, jednak tak nie jest. Jest za to naprawdę okropnie... - W takim razie chodźcie pogadać z panem Majimą. Może on nam coś doradzi. - Popieram pomysł dziewczyny i ruszamy w stronę obrzeża tłumów uważnie patrząc czy aby na pewno masz przyjaciel nie został nigdzie w tyle ani nigdzie się nie zatrzymał.

Wychodzimy z tłumu ludzi i rozglądamy się dookoła w poszukiwaniu naszego nauczyciela. Ten na szczęście szybko nas zauważył i sam zaczął kierować się w naszą stronę by już po chwili znajdować się zaraz przy nas.

- Coś się stało? – Dobrze wie, że tak jest. Mimo to w jakimś stopniu to miłe z jego strony, że nie próbuje z nas tego nachalnie wyciągnąć.

- Chcieliśmy zapytać o to czy może ma pan dla nas jakieś rady? Jakiekolwiek? - Wychowawca patrzy na mnie zdziwiony. Zazwyczaj nie prosimy go o coś takiego i to z taką desperacją Tym bardziej mężczyzna musiał się domyśleć, że coś jest nie tak.

- Na pewno to abyście się nie stresowali. Faktycznie zadanie jest bardzo trudne, jednak kluczem do wykonania go jest spokój. Poza tym przypomnę to jeszcze raz. Nigdzie się wam nie śpieszy. Nie musicie zdobyć tej licencji w tym roku. Wziąłem was tu żebyście doznali czegoś nowego, poznali ludzi po fachu, a nie dlatego, że musicie zdobyć tą licencję, bo jak wam się nie uda to mogiła. - Patrzę na naszego wychowawcę, który jest aż zadziwiająco spokojny, a i jego uśmiech w takiej chwili nieco poprawiał nastrój.

Przez chwilę nawet miałem wrażenie, że faktycznie nie pojedzie nam tam źle. A potem spojrzałem po moich przyjaciołach i zobaczyłem nie kontaktującego Tane. Nauczyciel chyba widząc, że jego poprzednia przemowa za bardzo nic nie dała kontynuuje.

- A z takich bardziej technicznych rzeczy to tak... Jeżeli nie wpadniecie na nic sensownego popatrzcie co robią inni albo przypomnijcie sobie co robiliście w szkole. Może uda wam się stworzyć replikę lub coś podobnego? Pamiętajcie też, że nie musicie wykorzystywać wszystkich części, ale też nie macie limitu części jakie macie pozostawić na blacie. Wykorzystajcie tylko te, które faktycznie będą wam potrzebne. Nie dodawajcie jakichś zbędnych ulepszeń. Pamiętajcie: lepszy jest prosty sprzęt, który działa niż super skomplikowany, który nie działa. Rozumiemy się Hatsume? - Uśmiecham się lekko na to spostrzeżenie, jednak dziewczyna udaje, że jej to w ogóle nie dotyczy. - I ostatnia rada. Wspierajcie się nawzajem. - Nieco zaskoczony patrzę na pana Majimę, który z kolei patrzy na nas nad wyraz miłym i potulnym wzrokiem. Czyli w drodze powrotnej będziemy musieli mu wszystko wyjaśnić... Miejmy tylko nadzieję, że do czasu drogi powrotnej sami dowiemy się nieco więcej o problemie.

Przytakujemy i chcemy podziękować za rady, jednak wtedy zabrzmiał sygnał sugerujący, że mamy się udać do punktu zostawiania bagażu. Pan Majima jeszcze tylko krzyknął, że będzie patrzył z trybun i życzył nam powodzenia, a my ruszyliśmy razem z resztą tłumu w stronę niezbyt przestronnego przejścia.

I na nasze nieszczęście już wtedy pojawił się jeden znaczący problem. Ludzi idących w tym samym kierunku było tak dużo, że nie byliśmy w stanie iść we trójkę razem i zostaliśmy rozdzieleni. Na festiwalu było niemal identycznie. To tylko pierwsza przeszkoda. Będzie dobrze. Spotkacie się po oddaniu bagażu. Nie może się przecież stać nic złego w czasie jakichś pięciu minut rozłąki. Prawda, że nie może?

Wedle zakładanego planu zaraz po odłożeniu bagażu i otrzymaniu numeru uczestnika, który to mieliśmy przyczepić na koszulkę, znalazłem Mei co nie było jakimś szczególnie trudnym wyzwaniem. Gorsze było to, że nigdzie nie mogliśmy znaleźć Tane. Obserwowaliśmy ludzi w tłumie jak i tych dopiero wychodzących z pokoju bagażowego, jednak nigdzie nie mogliśmy znaleźć tego żółtego szalika, który obraliśmy za najłatwiejszy do dostrzeżenia element. W pewnym momencie nawet zaczęliśmy pytać ludzi w tłumie czy aby na pewno go nie widzieli zakładając, że trudno jest przeoczyć trzymetrowy szalik, jednak jak można się było tego spodziewać nikt nie był nam w stanie pomóc.

- Kiedy już wrócimy do dormitorium to tak go zleje, że popamięta mnie do końca życia. - Patrzę na zdenerwowaną i zestresowaną jednocześnie Mei. Faktycznie nie chciałbym się znaleźć na miejscu Tane.

- A więc tu jesteście. - Słysząc dobrze znany mi głos za plecami czuje jak cały niepokój odchodzi w niepamięć. Odwracam się w jego stronę i niemal automatycznie zamieram. - Nieco ciężko was było wypatrzeć w tym tłumie.

On. Nie. Ma. Szalika.

- G-Gdzie jest twój szalik? - Przecież nie opuszczał go na krok. Nigdy. Ba! Nawet będąc chorym panicznie szukał po wszystkich stacjach pomiędzy moim, a jego domem byłe go tylko znaleźć. Nie mógł go tak sobie po prostu zdjąć!

- Zabrali ci go przy oddawaniu bagażu? Mamy po niego pójść razem? - Z dziewczyny zeszła cała złość i teraz jest tylko i wyłącznie przestraszona. Ani trochę się jej nie dziwię, bo czuje się dokładnie tam samo.

- Nie... Sam go tam zostawiłem-

- Ty zrobiłeś CO?! - Zarówno słowa moje jak i dziewczyny zlewają się w jedno, jednak w obecnym momencie nie jest to dla nas ani trochę zabawne.

- Gdybym tego nie zrobił poznałaby mnie... - Moment... Nie odstępował go na krok, ale teraz przez jedną dziewczynę postanowił go dobrowolnie ściągnąć? Coś mi tu śmierdzi. I to bardzo porządnie śmierdzi.

Chłopak spuszcza wzrok i dopiero teraz zwracam uwagę na rękę, którą trzyma na szyi starając się zakryć bliznę na jej prawej stronie. Mimo dość sporych dłoni chłopaka te nie mają szans zakryć całej blizny i z dwóch stron dłoni nadal widać jej końce. Bez tego szalika wydaje się być jakaś strasznie duża... Moment... Czy ta Minori ma jakiś związek z tą blizną?

- Możesz nam w końcu wytłumaczyć o co w ogóle chodzi z tą dziewczyną? - Spoglądam na wyraźnie zirytowaną i zarazem zmartwioną Mei. Jej emocje zmieniają się jeszcze szybciej niż zazwyczaj co jest dość niebywałe. Chociaż nie ukrywam, że też chciałbym się już tego dowiedzieć.

- Zrobię to jak tylko wrócimy do dormitorium, a na razie skupmy się na tych licencjach. Co wy na to? - Słyszę w jego głosie niemal desperację i sam nie wiem co mam o tym myśleć.

- Pff... Powiedział to ten najbardziej skupiony. - Dziewczyna nagle odwraca się na pięcie i rusza w tylko sobie znanym kierunku. Chyba nie widząc naszej reakcji na chwilę się zatrzymuje i odwraca w naszą stronę. - Zbierają się tam ludzie czyli prawdopodobnie zaczęli już przydzielać stanowiska albo części. Nie wiem jak wy, ale ja mogłabym się już im przyjrzeć żeby mieć więcej czasu na skręcanie. - Dziewczyna znowu rusza przed siebie. Spoglądam na Tane, a on chyba czując to ogląda się w moją stronę, uśmiecha się lekko i wymuszenie po czym rusza za Mei.

Doskonale widzę, że nie podoba mu się ta cała sytuacja i najchętniej by już odjeżdżał z tego miejsca albo przynajmniej zrezygnowałby z egzaminu byle nie narażać się na kontakt z nieznaną mi dziewczyną. Nie robi tego ze względu na nas. Grupy mają być co najmniej trzyosobowe, a znalezienie jednej osoby do kompletu wśród zupełnie nieznajomych osób może nie być łatwym zadaniem...

Próbuje odrzucić od siebie te myśli i ruszam za dwójką przyjaciół. Tym razem nie dajemy się tak łatwo rozdzielić i aż do momentu kiedy doszliśmy do początku swego rodzaju kolejki staliśmy razem. Na początku kolejki spisali nasze numery chyba żeby zakodować, że jesteśmy w jednej drużynie po czym podali nam numer stolika do którego mieliśmy być przydzieleni w sali obok. Potem jakiś mężczyzna w garniaku otworzył nam drzwi i kiedy tylko wyszliśmy okazało się, że nie bez przyczyny ten budynek wydawał się taki wielki z zewnątrz. Przed nami ukazało się ogromne pole z rozstawionymi stołami na których leżą jakieś najpotrzebniejsze narzędzia i stoją pudełka prawdopodobnie z przeznaczonymi częściami. Wokół tego pola wnosiły się wysokie ściany, a zaraz na nich trybuny gdzie od czasu do czasu w różnych odstępach dało się zauważyć nieduże grupy ludzi składające się chyba z wychowawców.

- Są też jakieś osoby w garniakach. - Spoglądam to na Mei to na trybuny, jednak nie dostrzegam żadnych osób w garniturach. No dobra z tej odległości to ledwo dostrzegam czy ktoś tam siedzi, a nie w co jest ubrany, więc to pewnie przez to. W takich sytuacjach qurik Mei jest aż nadto przydatne.

- Pewnie będą nam przydzielać punkty za pracę nad automatami. - Dziewczyna przytakuje na słowa blondyna, jednak nie przestaje wpatrywać się w trybuny. Dopiero po chwili się uśmiecha i spuszcza wzrok. - Co tam zobaczyłaś?

- Minę pana Majimy kiedy zobaczył ciebie. - Z jednej strony nieco szkoda mi naszego wychowawcy przez to, że nie chcemy mu mówić co się tak właściwie dzieje, ale z drugiej strony... Też chciałbym zobaczyć tą minę.

Po tym ruszamy do przydzielonego nam stolika i sprawdzamy co tam tak właściwie znajdziemy. Masa różnych narzędzi od śrubokrętów czy wiertarek do lutownic i opalarek, ogrom różnych kabli do poprowadzenia elektroniki, całe pojemniki śrubek, nakrętek i podkładek rzecz jasna w różnych rozmiarach. Są tu nawet trytytki w razie potrzeby zamontowania czegoś na szybko. No dobra jest tu tego faktycznie dość sporo i to do dość różnych zastosowań. A części z którymi mamy pracować? No cóż one są schowane w skrzynkach stojących na środku całego blatu.

Widząc, że jeszcze sporo stolików jest pustych i pamiętając jak długa kolejka była ustawiona za nami siadamy na podwyższanych krzesełkach i obserwujemy ludzi wchodzących do środka obecnej areny. No dobra drobna poprawka. Ja i Mei ich obserwujemy, bo Tane stwierdził, że on woli się zdrzemnąć. I w pewnym momencie na "stadion" faktycznie wchodzi dziewczyna. Jej miętowe włosy są splecione w dwa niezbyt długie warkocze, jednak to nie one zwracają największą uwagę. Robią to jaskrawo zielone oczy, które są tak nasycone kolorem i radością, że wydają się niemal świecić.

- Tane mówił ci coś o niej? - Nadal nie spuszczam wzroku z dziewczyny śmiejącej się wesoło wśród grupki chłopaków. Mei przez chwilę spojrzała w moją stronę po czym z powrotem skierowała swój wzrok na Minori o ile dobrze zapamiętałem jej nazwisko. A może to imię?

- Nic a nic. Jedyne co o niej wiem to to, że była jego znajomą z klasy. A ty wiesz coś więcej?

- Nie bardzo. Po reakcji Tane można tylko wnioskować, że chyba nie rozstali się w najlepszych relacjach. Dodatkowo kiedy u mnie nocował mówił jej imię przez sen. - Dziewczyna tylko przytakuje po czym wraca do cichego wpatrywania się w dziewczynę. Mnie za to coraz bardziej nurtuje to co musiało się stać między tą dwó-

- To musi być nieprzyjemne, kiedy twój chłopak przez sen wypowiada imię jakiejś nieznanej ci dziewczyny. - Patrzę zaskoczony na dziewczynę, jednak ta tylko perfidnie się uśmiecha nie parząc w moim kierunku.

- J-Jak możesz mówić o takich rzeczach w takim momencie?! - Dziewczyna wybucha śmiechem, a ja próbuje jakoś ją uspokoić nie spalając w tym czasie buraka. Jak można się było spodziewać nie wyszła mi ani jedna, ani druga czynność przez co znowu dostaliśmy miano tych najbardziej zwracających na siebie uwagę. To chyba już stały element każdej ważnej uroczystości z naszym udziałem.

Proszę o uwagę.

Wzdrygam się na dźwięk znudzonego głosu dochodzącego z głośników. Rzucam Mei ostatnie niezadowolone spojrzenie i szturcham blondyna byle tylko ten się obudził. O dziwo udaje się to zaskakująco szybko i nawet po pobudce wyglądał na spokojnego. Potem zobaczył, że nie ma szalika, przypomniał sobie czemu i znowu siedział cały zestresowany. Zdecydowanie nie będzie to jego najlepszy dzień w życiu.

Po usłyszeniu sygnału możecie podnieść nakrywkę skrzyni. Od tego samego momentu liczymy czas. Równe dwie godziny. Potem odsuwacie się od stolików, a do was podchodzą oceniający, oglądają każdy sprzęt, zadają pytania i wpisują daną sumę punktów. Na tym będzie polegała prezentacja.

Uff... Czyli nie będzie to jak egzamin wstępny. Całe szczęście.

Mam jeszcze parę uwag. Nie możecie kontaktować się z osobami z innych grup. Nie możecie się wymieniać, ani kraść komuś jego części. Jeżeli zostaniecie na tym przyłapani cała grupa od razu odpada. Nie łudźcie się, że uda wam się zrobić to niezauważenie. Każda grupa ma przydzielonego obserwatora na trybunach, który skrupulatnie obserwuje wszystkie wasze posunięcia. Pamiętajcie, że macie stworzyć po dwa sprzęty na każdego zawodnika. Jeden z nich ma służyć do komunikowania się drugi ma być w jakiś sposób kompatybilny z waszym quirk ewentualnie po prostu taki którego wy będziecie mogli bez problemu użyć i pokazać pełnię jego możliwości. To wszystko. Czas zaczynać.

Do naszych uszu dostaje się bardzo głośny i na pewno niezbyt przyjemny dźwięk oznaczający start. Szybko zdejmujemy nakrywkę skrzyni i bez zbędnych ceregieli postanawiamy wyrzucić wszystko na stół by w ogóle zobaczyć co mamy. Okazało się być tego nadzwyczaj dużo w naprawdę różnych kategoriach i rozmiarach. Jak najszybciej posortowaliśmy ułożyć wszystko kategoriami i jak się okazało mamy cztery mini mikrofony i cztery mini głośniczki. Reszta części była bardziej różnorodna.

- Okej mam plan. - Patrzę zdziwiony na blondyna i już chcę go pytać o szczegóły, jednak przerywa mi różowowłosa.

- Jak to się mówi w mojej rodzinie. Ty masz swój plan, ale ja mam lepszy. - Tym razem zarówno ja jak i blondyn patrzymy na dziewczynę, jednak ta tylko się uśmiecha i zaczyna szukać odpowiednich śrubek i śrubokrętów. - Takie komunikatory robiłam w czwartej klasie. Róbcie to co ja, a po 15 minutach mini słuchaweczki będą gotowe. - W czwartej klasie... Przecież ja wtedy sprawdzałem kto zapala światło w lodówce, a nie myślałem o takich rzeczach!

~~~

Rozbrzmiał identyczny dźwięk jak na początku, tym razem oznajmiając, że czas się już skończył. Odchodzę od stanowiska w sumie zadowolony z samego siebie zresztą tak samo jak reszta moich przyjaciół. Okazało się, że faktycznie dzięki Mei komunikatory zrobiliśmy w około piętnaście minut, a resztę czasu spędziliśmy nad projektem własnym.

Zainspirowany festiwalem sportowym i wynalazkiem Mei zrobiłem coś podobnego do jej odrzutowych butów tylko na nieco mniejszą skalę, bo niestety w moim przypadku były to tylko nakładki. Oj, ale zawsze to coś, a zastosowań ma wiele. Mam tylko nadzieję, że nie dadzą mi dużo minusowych punktów za to, że są montowane trytytkami... Ale to ich wina, bo nie dali żadnych pasków do mocowania sprzętu!

Tane nie mogąc się za bardzo skupić wyprodukował swego rodzaju klasyka, bo był to pistolecik, tym razem wypluwający nie elektryczne dyski, a sieci zrobione z połączonych ze sobą na szybko kabli. Dodatkowo przy dwóch obciążnikach na końcu sieci dodał dwa akumulatorki, które pozwalały na przesyłanie przez kabelki prądu co prawda o niewielkim napięciu, ale jednak.

Mei za to jak zwykle popisała się zarówno kreatywnością jak i produktywnością. Nie dość, że zrobiła działający megafon z pozostałych kawałków blachy i skrawka membrany to jeszcze w międzyczasie machnęła automat, który zakłada się jak rękawice, a działa tak, że po każdym ciosie wymierzonym w przeciwnika, nawet tym niezbyt mocnym, rękawica automatycznie wyprowadza jeszcze drugi cios tym razem o wiele mocniejszy. No i nie oszukujmy się. Nawet jeżeli cios nie jest zbyt mocny, to jednak kiedy ktoś ma na sobie metalową rękawicę to i tak nieźle zaboli.

Zrzucamy resztki części z krzeseł i siadamy niego wypompowani. Dwie godziny na takie coś zdecydowanie wykracza poza moje tempo i możliwości. Z szeptów które da się usłyszeć wokół nas stwierdzam, że nie tylko dla mnie to było problemem, bo w sumie niemal każdy narzeka, że to było za mało czasu. No poza jedną osobą.

- Widzicie chłopcy? Jak chcecie to możecie. - Patrzę niemal z nienawiścią w oczach na dziewczynę, która wydaje się być zaskakująco zadowolona, jednak co najgorsze nadal ma pełna zasoby energii. Coś czuję, że gdybyśmy mieli do dyspozycji więcej części to mogłaby stworzyć jeszcze kolejne cacuszko na boku.

- Jesteś potworem. - Przytakuje chłopakowi siedzącemu obok. Mei jakby zlewa ten komentarz i wywala się na krześle zakładając nogi na stół. Tane mimo takich komentarzy rzucanych od czasu do czasu nadal jest strasznie cichy i zamyślony.

Mam nadzieję, że przez to nie zrobił żadnego głupiego błędu przy budowaniu, jednak jeszcze większą nadzieję mam na to, że jak już opuścimy to miejsce to to wszystko się skończy i chłopak znowu będzie taki jak zawsze. No i rzecz jasna na to, że opowie nam o co chodzi z tą cała Minori.

- Hatsume Mei, Midoriya Izuku oraz Yoshida Tane o ile się nie mylę? - Podnosimy szybko wzrok na mężczyznę w garniturze trzymającego podkładkę z jakimiś kartkami. Prawdopodobnie są na nich tabelki w które ma wpisywać nasze punkty. Okej tylko spokojnie... wszystko będzie dobrze...

I jak sobie pomyślałem tak też było. Opisaliśmy mu do czego służy dany sprzęt pokazaliśmy czy działa czy też nie i na ile spełnia swoje założenia. Po tym mężczyzna powpisywał sobie szybko jakieś informacje podziękował nam za włożony wysiłek i odszedł. I właściwie to tyle go widzieliśmy. Rozejrzałem się jeszcze tylko szybko czy z innymi grupami też poszło tak szybko i w sumie to tak. Spora część z nich już siedziała dyskutując o tym jak się zaprezentowali.

Dobrze... Wszystkie osoby które przeszły już proces oceniania mogą udać się do wyjścia po prawej stronie areny na poczęstunek przed rozstrzygnięciem wyników. Po wynikach będzie jeszcze zorganizowany obiad integracyjny. Zapoznajcie się nieco z waszymi rówieśnikami, którzy to w przyszłości będą waszymi kolegami po fachu. Na razie możecie sobie z tego nie zdawać sprawy, jednak w naszej branży jest to naprawdę ważne.

Zaraz po tym głośnik się wyłącza, a my i jeszcze parę innych grupek uczniów wstajemy od stołów i zmierzamy w stronę wskazanych drzwi. Szybko się rozglądam i widzę, że dziewczyna której tak obawia się Tane nadal czeka na ocenę, więc na razie jeszcze jesteśmy bezpieczni. Bardziej dziwi mnie fakt, że jej oczy są mleczno-fioletowe... Mrugam parę razy oczami żeby upewnić się czy na pewno nic mi się nie przywidziało, jednak jej oczy nadal są fioletowe. Na 100% wcześniej były zielone. Może nie powinienem pytać teraz o dziewczynę, ale to jest silniejsze ode mnie, więc nieco niepewnie pytam o jej quirk.

- Widzi przyszłość. - He? - Kiedy zamyka oczy widzi to co dzieje się dwie minuty do przodu. Dotyczy to jednak tylko jej osoby. Nie może przewidzieć czyjejś przyszłości. Dodatkowo obraz jest z jej perspektywy. Zawsze bardzo na to narzekała. - Chłopak wydaje się nieco rozbawiony, jednak jego oczy mówią co innego. Nie podoba mi się, że próbuje ukrywać przed nami swoje emocje. Ale wracając do oczu...

- A co mają do tego jej oczy? W sensie... Zabrzmi to głupio, ale czy one zmieniają kolor?

- Tak. - Z jednej strony oznacza to, że z moim wzrokiem wszystko w porządku, ale z drugiej strony... nadal brzmi to dziwnie. - Zmieniają się w zależności od emocji. Kiedy jest szczęśliwa są zielona, kiedy jest zła to czerwone i tak dalej.

- A takie mleczno-fioletowe?

- Stresuje się. - No i nie wiem co na to odpowiedzieć. Patrzę na Mei myśląc, że może ona uratuje sytuację. Uświadamiając sobie co zrobiłem przez chwilę boję się, że dziewczyna zaraz mu wyjedzie z jakimś niestosowym pytaniem, jednak ku mojemu zaskoczeniu nie mówi nic takiego.

- Strasznie to nudne. - Zarówno ja jak i Tane patrzymy zdziwieni na różowowłosą, jednak ta nawet na nas nie spogląda. - Co to za zabawa, kiedy jak na tacy masz podane to co czuje druga osoba? Każdy z nas chciałby coś ukryć i zachować to tylko dla najbliższych osób albo tylko i wyłącznie dla siebie. I to jest właśnie najciekawsze w znajomości. Te odkrywanie skrywanych przed innymi sekretów i uczuć danej osoby. Kiedy nie ma tego elementu znajomość staje się dość nudna. Ja tam na przykład bardzo lubię odkrywać co tam się czai w waszych środeczkach. - Dziewczyna uśmiecha się w naszą stronę pogodnie i czuję jak przepełnia mnie radość z tego, że mam przyjaciółkę, która tak bardzo potrafi nas podnieść na duchu nawet w tak ciężkiej sytuacji.

- Po prostu odkrywasz nasze czułe punkty i "środeczki" żeby nas potem szantażować. - Ej to nie miłe mówić coś takiego zaraz po tym co powiedziała nam Me-

- Dokładnie. - Patrzę z powrotem w stronę Mei i widzę jej diabelski uśmiech, a wyobraźnia sama z siebie dorysowuje jej małe różki. A ja dałem się jej tak łatwo nabrać...

~~~

Poczęstunek między ocenianiem i ogłoszeniem wyników minął zaskakująco szybko i spokojnie. Zaraz po nim zostaliśmy zwołani na główną arenę by zobaczyć czy cały ten dzisiejszy stres był w ogóle czegoś warty. Jeszcze nie wszyscy zdążyli wyjść z pomieszczenia w którym odpoczywaliśmy, a już było słychać szum włączanego mikrofonu

Na ekranie wyświetlą się nazwiska osób które zdały.

Jak na zawołanie ekran się włącza, a na nim pojawia się cała masa nazwisk. Zauważając, że na szczęście są alfabetycznie od razu szukam chociaż sąsiadujących sylab i ku mojemu zdziwieniu znajduje nawet nazwisko zaczynające się zupełnie jak te moje. I kończące się tak samo jak moje. Moment... To ja... Zdałem!

- Prościzna. - Spoglądam najpierw w stronę Mei, a potem jeszcze w stronę tablicy i zaskakująco szybko udaje mi się znaleźć jej nazwisko. Nie słysząc reakcji Tane z sporym przerażeniem szukam też jego nazwiska i na całe szczęście znajduje je po dłuższej chwili. Strasznie dużo tu tych nazwisk na Y. Patrzę na chłopaka, jednak zamiast przesadnej radości widzę u niego tylko lekki zmęczony uśmiech.

- Jej też się udało... - Czyli jednak cieszy się jej szczęściem... A to znaczy, że prawdopodobnie to nie tak, że się nienawidzą, a po prostu coś stało się między ich dwójką.

Gratulujemy wszystkim którym udało się zdać. Zapraszamy do biura. Podacie nam informacje potrzebne do wydania licencji. Na obiad dojdziecie po podaniu danych. Wszystkich innych zapraszamy z powrotem do sali z przekąskami zaraz zostanie tam podany bardziej syty posiłek.

Uśmiecham się wesoło na fakt, że faktycznie nam się udało. I to nam wszystkim nawet mimo takiej sytuacji! Słyszymy wołania jakichś mężczyzn, którzy mówią, że mają nas zaprowadzić do biura i ruszamy w ich stronę. Rzecz jasna nie tylko my, bo rusza nas naprawdę spora grupa, jednak zważając, że zdawało ponad tysiąc uczniów, a faktycznie zdało tak max sześciuset to i tak dość sporo z nich test oblało. No ale nie to jest teraz najważniejsze. Najważniejsze jest-

- Ciekawe co podadzą na obiad... - Patrzę na uradowaną i dumną z siebie Mei. No tak to jest właśnie najważniejsze... Krąg życia został zachowany. - Zjadłabym takie ciepłe, pyszne tayaki z czekoladą... - Na samą myśl zaczyna mi burczeć w brzuszku.

- Kulki ryżowe z czekoladą? - Patrzę na szczerze zaskoczonego Tane. No tak kiedy on jest głodny to w głowie ma tylko jedno i żadne inne dania ani słodycze go nie przekonują.

- Ta-ya-ki! Takie przepyszne... Albo chociaż krepy! – Poproszę choćby i teraz.

- Ale jak w środku nie ma ani ryżu, ani mięska to się nie najesz! - No i się zaczyna. Odwieczna walka Tane i Mei: kulki ryżowe czy czekolada. Widząc, że Mei chce już zaczynać kłótnie szybko się wtrącam.

- A może katsudon? - Wchodzimy do jakiejś sali razem z resztą grupy. Mei nadal nie jest zbyt zadowolona z braku czekolady, ale pasuje jej to bardziej niż zwykłe kulki ryżowe. Tane natomiast chyba się obraził czytaj założył ręce, wydął policzki i odwrócił wzrok. To za to, że nie obroniłem kulek ryżowych? Ale przecież tu też jest i ryż i mięso według-

- Strasznie mi się nie podoba ta nazwa. - Patrzę na niego jakby nie rozumiejąc co się właśnie stało. Czy on się obraził tylko dlatego że nazwa mu przypomina o Katsu?

- Oo... Nasz bobas jest zazdrosny o swojego brokuła. - Patrzę na Mei i próbuje ją zaciukać wzrokiem. Jak zwykle mi nie wychodzi. - Wolałbyś by jego ulubioną potrawą był Tansudon?

- Wolałbym aby to były kulki ryżowe.

- No tak wtedy moglibyście jeść tylko i wyłącznie je i nie musiałbyś się dzielić swoim brokułkiem z jakimś-

Wypowiedź Mei zostaje przerwana przez nagły harmider wywołany na sali. Przysłuchujemy się i poza podniesionymi głosami setek ludzi słuchać jeszcze syczenie jakby do środka pomieszczenia dostawał się jakiś gaz. A kiedy się już dokładnie przysłuchaliśmy rozmowom ludzi okazało się, że to właśnie z powodu gazu powstało te zamieszanie. Dokładnie tego samego ciemnego gazu, który pokrywa już całą podłogę i podnosi się coraz wyżej.

- Co do- - Mei nie kończy, bo jej wypowiedź zostaje przerwana przez straszny kaszel.

Niedługo później ten sam kaszel dopada również mnie. Poza nim czuję jak wiotczeją mi mięśnie, a powieki stają się jeszcze cięższe. Ostatkami sił spoglądam jeszcze w stronę przerażonego blondyna i film zupełnie mi się urywa, a przed oczami widzę już tylko ciemność.  

Seeey yo!
Chociaż może dziś powinnam przywitać się inaczej? A więc... Prawa komora jak się bawicie? Lewa komora nie słychać was!
To znowu ja i zaskakująco szybki rozdział! Jak zwykle moje plany zostały pokrzyżowane i zamiast licencji na jeden rozdział rozciągnęło się to na (mam nadzieję tylko) dwa rozdziały...
Poza tym to chyba tyle co mam do powiedzenia ^^' Wszystko będzie wyjaśnione w następnym rozdziale tak, więc trzymajmy kciuki by moje tempo się utrzymało i by udało się znowu wrzucić rozdział za tak korki czas
A tymczasem mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, wołają mnie już dogrania,  więc życzę miłego dnia/wieczoru i bayo
Shine~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro