»rozdział trzydziesty siódmy«

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czasem zapominam, że robiłem to tylko dzięki quirk i bez niego nie mogę sobie bezkarnie przechodzić przez ściany. - Wysoki blondyn uśmiecha się i w międzyczasie rozmasowuje rękę, którą musiał uderzyć w drzwi. Już sam fakt tego, że uderzył pięścią w drzwi z dużą siłą jest dziwne a co dopiero powiedzieć o jego słowach. Jak to bez quirk? -

Moment. Uraraka wspominała coś, że ktoś stracił quirk w poniedziałkowej akcji. Ale czy to może być on? Przecież to...

- Naprawdę świetne wejście M-

- Mirio Togata! Jeden z uczniów nazywanych Wielką Trójką UA! Pseudonim bohaterski: Lemillion! - Wszyscy spoglądają na mnie z sporym zaskoczeniem, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię słysząc śmiech trzecioklasisty...

- A nasz mały Brokuł jak zwykle przygotowany na wszystko. - Słowa pana Majimy wprawiają mnie w jeszcze większe zakłopotanie.

- Widzę, że jednak to nie tylko nasze wsparcie jest tak obcykane w każdym temacie.

- Nie to po prostu kolega jest nieco odklejony. - Patrzę na Mei z wyrzutem, jednak ona chyba za dużo sobie z tego nie robi. Chłopaka jednak bardzo rozbawiło określenie odklejony co poskutkowało salwą szczerego śmiechu. Nieco zrezygnowany sam się uśmiecham. Jego śmiech jest na swój sposób dość zaraźliwy. Po chwili jednak przerwał mu nasz wychowawca.

- No dobrze pośmialiśmy się no to czas na przejście do konkretów. - Wraz z wypowiadanymi przez nauczyciela słowami z twarzy Mirio uśmiech zanikał coraz bardziej. - Dzięki Midoriyi dowiedzieliśmy się wielu rzeczy jednak ta najistotniejsza na chwilę obecną mu umknęła.

- W trakcie ostatniej walki został mi wstrzyknięty narkotyk wymazujący quirk. - Mimo wcześniejszych podejrzeń tego typu informacja nie szokuje ani trochę mniej... To musi być straszne, kiedy ma się quirk przez całe życie, jest się bohaterem, a potem... quirk zostaje ci odebrane wraz z marzeniami. Niby brzmi znajomo, ale jednak myślę, że odczucia są zupełnie inne... - Ale spokojnie! Rozpoczęliśmy pewien hm... Proces, który może je przywrócić.

- No dobrze, ale czemu w takim razie przyszedłeś tutaj? Bo przypuszczam, że nie tylko po to, żeby się pochwalić. – Patrzę na Mei która wygląda na zbytnio zainteresowana tym tematem.

- Razem z resztą grona pedagogicznego zdajemy sobie sprawę, że proces odzyskania quirk może trochę potrwać i nadal jest to bardzo niepewna i raczej delikatna sprawa. Dlatego zaproponowałem, że może klasy wsparcia w ramach zajęć praktycznych, zamiast się obijać spróbują wymyślić jakiś sprzęt, który przynajmniej w drobnym stopniu umożliwiłby dla Mirio działanie jako bohater. Ostatnio dla Mei poszło bardzo dobrze, jeżeli chodzi o pomoc dla Iidy, więc może i tym razem coś wymyślicie.

- A, jeżeli możemy zapytać, to jakie jest... to znaczy jakie było twoje quirk? – Niby widziałem filmiki z jego akcji, ale nigdy nie szukałem jakim dokładnie quirk włada, więc to chyba dobry moment na dowiedzenie się czegoś nowego.

- Przenikanie. Mogłem przenikać przez wszelkiego rodzaju obiekty jak ściany, podłogi, drzewa a także przez ziemię czy nawet ludzi.

Założę się, że miny całej naszej trójki nie dają za dużej nadziei na stworzenie czegoś co mogłoby pomóc... Spoglądam na przyjaciół i muszę przyznać, że się myliłem. Moja mina rzecz jasna mówi, że jest to niewykonalne. Mei i Tane są na zupełnie innym poziomie i zastanawiają się nad szansami na wykonanie czegoś takiego. Mei nagle podeszła do biurka złapała za długopis i przypadkową kartkę leżąca na biurku, i szybko zaczęła coś na niej kreślić. Po niecałej minucie podniosła kartkę i pokazała nam parę nie do końca zrozumiałych dla mnie kształtów.

- Może rękawice z wiertłami? Będziesz mógł niszczyć wszystko co przed tobą i poczujesz się jakbyś przenikał przez te obiekty! - No proszę pierwszy pomysł był dość... Szybki. Tane i Mirio podeszli bliżej. Sam zrobiłem to samo, żeby nie stać z boku jak odludek.

- Raczej się nie uda... - Teraz to Tane wziął długopis i obok projektu Mei narysował ludzika z patyków, parę trójkątów, dość spory kwadrat i kabelki. No to chyba najwyższy czas też przełączyć się na tryb myślenie projektowe. - Wiertła musiały by być naprawdę duże, żeby zapewnić odpowiednie zniszczenie. Potrzebowały przez to dużego źródła energii. Już same wiertła byłoby dość mało poręczne nie wspominając o sporym pudle zasilającym na plecach.

- Poza tym zadaniem bohaterów jest ratować ludzi wyrządzając przy tym jak najmniej szkód. Niszczenie wszystkiego na swojej drodze chyba nie jest za dobrym rozwiązaniem. - Oboje przyznają mi rację.

- Okej to może spróbujmy bardziej w ten sposób... - Mei narysowała kolejny projekt zupełnie od innego. A potem jeszcze kolejny i jeszcze kolejny i jeszcze kolejny...

Było ich naprawdę dużo jednak z wszystkimi było coś nie tak. Bo to jeden wyrządzał za duże szkody, drugi był nie praktyczny, trzeci nie możliwy do zbudowania i można by tak długo wymieniać. Faktem jednak jest, że zeszło nam na tym solidnie ponad dwie godziny lekcyjne. Dopiero po tym czasie pan Majima zaproponował, że Mirio może przejść się do innych klas wsparcia, bo z nami zostałby do wieczora a miał odwiedzić wszystkie klasy. W końcu co około dziewięciu klas to nie jedna. Może inni wpadną na coś lepszego niż my. Nasz straszy kolega podziękował nam za starania, pochwalił jeszcze nasze pomysły po czym wyszedł by szukać szczęścia w innych częściach szkoły.

Kiedy tylko to się stało w końcu usiadłem nieco już zmęczony staniem w miejscu i dopiero uświadomiłem sobie jak bardzo jestem zmęczony... Jednak taka praca umysłowa to może człowieka wymęczyć. A raczej nie człowieka tylko mnie, bo Tane i Mei nadal myślą nam jakimś sprzętem. Póki nic nie budujemy, nie da się odczuć, że tak naprawdę oboje są istnymi geniuszami w swoim fachu... Czasem zastanawiam się jakim cudem Pan Majima przyjął mnie do klasy razem z nimi mimo dzielących nas poziomów umiejętności...

- Dobrze wam poszło. - Wszyscy patrzymy na naszego wychowawcę nieco zaskoczeni. Komplementy od niego nadal zaskakują tak samo za każdym razem. - Szczerze nie spodziewałem się aż tylu pomysłów i tego, że tak szybko będziecie widzieć ich wady i nieużyteczność. Naprawdę jestem pod wrażeniem was wszystkich. - Czułem, że ostatnie zdanie miało w jakimś stopniu dotrzeć do mnie i muszę przyznać, że to udało. Może faktycznie nie jestem super daleko za nimi, jeżeli chodzi o nasz poziom?

- A może zbudujemy przenośny reaktor łukowy, który by rozkładał i ponownie składał jego cząsteczki? Będzie mógł wtedy przenikać przez ściany jak zazwyczaj to robił. - Wszyscy patrzymy tak samo zaskoczeni na Mei. Może jednak różnica poziomów jest wyższa niż kiedykolwiek przewidywałem... Co to w ogóle za pomysł?

- Może jednak tobie już podziękujemy w sprawie tego wynalazku... - Mei patrzy tylko na Majime wielce oburzona i zaczyna protestować, że nie może być tak po prostu odsunięta od sprawy. A potem nagle wpada na jakiś pomysł związany z robotem na festiwal i niemal natychmiast wychodzi z klasy i idzie do warsztatu w akademiku. - Nie wiem jak wy z nią wytrzymujecie.

- My też nie proszę pana... My też nie... - Spoglądam na Tane, jednak zamiast zrezygnowanego wyrazu twarzy wiedzę tylko uśmiech. Chłopak jeszcze spogląda na mnie kiwa głową i zaraz rusza za dziewczyną. Wielka trójka cały czas w akcji.

~~~

Od spotkania z Mirio minął tydzień. Ku rozczarowaniu Mei chłopak nie był zbyt chętny na wszczepienie w siebie prototypu reaktora łukowego zbudowanego przez różowowłosą...

Ale wracając. Do festiwalu został tydzień. Śpimy coraz mniej. Pracujemy coraz więcej, ale przynajmniej efekty są coraz bardziej widoczne. Nasz robot już niemal potrafi się ruszać. Wymaga tylko drobnych poprawek i może ogarnięcia wizualnego i schowania kabli. Ale poza tym jest niemal gotowy. Chociaż chyba nie wszyscy są na podobnym poziomie co my, bo nikt nie był zbyt zadowolony na wiadomość, że nauczyciele przychodzą dziś do dormitorium. Jeszcze nie wiemy czemu, ale po nich można spodziewać się wszystkiego co najgorsze.

Jak na zawołanie drzwi do pracowni się otwierają i kiedy tylko wyglądam zza kurtyny zakrywającej naszego robota przed resztą, widzę w drzwiach pana Majime, który mówi, że mamy przyjść na część koordynacyjną. Nie mówi jednak nic czemu mamy to zrobić, nie pospiesza nas, a co najdziwniejsze, mówi dość cicho i spokojnie co zazwyczaj w takich sytuacjach się nie zdarza. Z pewnymi obawami kieruje się w tamtą stronę jak wszyscy moi rówieśnicy.

Kiedy wychodzimy z warsztatu okazuje się, że w części koordynacyjnej czeka na nas nie tylko nasz wychowawca. Poza nim był tam jeszcze Mirio, pan Aizawa i mała dziewczynka o długich jasnych włosach. Nie czekając zbyt długo pierwszy głos zabrał Mirio.

- Tydzień temu przychodziłem do was z prośbą o pomoc i naprawdę w życiu nie spodziewałbym się jak was to zaangażuje. - Czuję szturchnięcie w ramię i widzę zadowoloną z siebie Mei z miną "zdecydował się na mój reaktor, mówię ci". Nadal w to powątpiewam, ale uśmiecham się niepewnie i przytakuje dziewczynie. - Jednak dziś to nie ja będę potrzebował waszej pomocy. - Posyłam nieco przepraszające spojrzenie Mei, jednak ta zbywa mnie machnięciem ręki i mamrocze pod nosem, że kiedyś jeszcze przyjdzie kolej jej dziecinki.

- Przechodząc do rzeczy. Potrzebujemy czegoś co ułatwiało by kontrolowanie mocy.

- Czyli typowy stymulator... Jaka to moc? Coś związanego z temperaturą? Z żywiołem? - Spoglądam na Yamamoto, który raczej nie bierze tego zadania zbyt poważnie. No cóż on akurat najbardziej przyjmuje się teraz naszym robotem, więc nic dziwnego, że ten projekt chce jak najszybciej odbębnić i wrócić do pracy nad własnymi priorytetami.

- Tak właściwie to jest to przewijanie. - Że co takiego? Chyba pierwszy raz słyszę o czymś takim... - Dar ten może przewinąć ciało przeciwnika do pewnego momentu. To on pozwalał produkować narkotyk usuwający dar.

- No... No dobrze... Tylko jak coś takiego skontrolować?

- Po to przyszliśmy do was. Wy jesteście nowym pokoleniem mającym nowe pomysły- Nie Mei. W żadnym wypadku nie wykorzystamy twojego reaktora. - Spoglądam na dziewczynę, jednak ta na słowa nauczyciela zrobiła tylko nieco obrażoną minę. - Zapraszam na obrady wielkiego stołu. - Spoglądam w stronę wskazaną przez nauczyciela i dopiero zauważam dwa stoły obiadowe złączone w jeden. Ten to ma pomysły... Już mamy siadać przy stole jednak głos wychowawcy jeszcze na chwilę nas zatrzymuje. - Yoshida pobawisz się z Eri?

Spoglądam na zmianę na wychowawcę, na Tane, na dziewczynkę i na wyraźnie niezadowolonego pana Aizawe. Z nieznanych mi powodów od jakiegoś czasu nasz matematyk ma straszny problem do blondyna. I to problem do tego stopnia, że na lekcjach Tane ma zakaz odzywania się. O ile dobrze rozumiem na razie to mężczyzna opiekuje się dziewczynką, więc raczej nie podoba mu się, że to akurat blondyn został wybrany do zabawy z nią.

- Jeżeli nikt nie ma nic przeciwko to chyba mogę się tym zająć...

- Nadal nie sądzę, że jest to najlepszy pomysł Majima. - Czyli ktoś jednak ma coś przeciwko...

- Rozmawialiśmy o tym. Nic się nie stanie. Będziemy ich mieli cały czas na oku. - Pan Aizawa tylko kiwa głową niezbyt zadowolony na co blondyn podszedł do dziewczynki i zaproponował, że może usiądą na kanapach i tam się pobawią. Dziewczynka niepewnie spogląda na Mirio, jednak on mówi, że wszystko będzie w porządku i że na pewno będzie się świetnie bawić z Tane. Po zapewnieniu Togaty dziewczynka się zgadza. Oboje idą w stronę kanap, a my siadamy przy stole, żeby coś wymyślić.

Pan Aizawa przez dobrych parę minut opowiadał nam więcej o darze dziewczynki. Powiedział między innymi o tym, że Eri jeszcze nie kontroluje swojego quirk i głównie przez to potrzebny jest stymulator. Dodał też, że moc kumuluje się w rogu, jednak na razie jest on malutki, bo zużyła dużo mocy podczas jej akcji ratunkowej. Teraz trzeba poczekać, żeby moc znowu się skumulowała, jednak nie wykluczone, że quirk może aktywować się nawet teraz. A że skutki użycia takiego quirk bez kontroli mogą być naprawdę różne, trzeba zapobiec jego używaniu przynajmniej na razie puki nikt nie wie, jak je okiełznać. Spoglądam na dziewczynę. Że też ktoś tak malutki i niepozorny nosi w sobie tak potężną i wręcz przerażającą moc...

- A może czapeczkę na róg z materiału, który by hamował moc? Jest przecież cała masa takich materiałów. Może jakiś zadziała i na takie quirk? - Patrzymy wszyscy na Kawaguchi'ego. W sumie nie brzmi to głupio, ale...

- Jeżeli zaczniemy hamować moc tylko w rogu może ona zacząć się kumulować w innym punkcie ciała, o którym nie będziemy wiedzieć. Wtedy będzie to jeszcze niebezpieczniejsze... - Pan Majima przyznaje mi rację co uznaje za mój mały sukces.

- To może zbiornik na wydostające się quirk? Będzie się kumulowało w zbiorniku i nie będzie problemu z zbieraniem się quirk w jej ciele.

- Wątpię, że to dobry pomysł ze względu na jej przeszłość, gdzie pobierano dar do produkcji narkotyku. Poza tym co byś potem zrobił z zbiornikami pełnymi takiego quirk? Coś o takiej mocy mogłoby szybko stać się celem złoczyńców.

- To może-

Kolejny pomysł został przerwany przez ogromny huk. Co dziwniejsze nie dobiegł on z warsztatu, a wręcz przeciwnie: z części koordynacyjnej. Chciałem spojrzeć w stronę hałasu, jednak silny podmuch wiatru mi to uniemożliwił. Tane? Osoby siedzące po przeciwnej stronie stołu odsunęło razem z krzesłami aż na przeciwną ścianę. Mnie przed tym samym losem powstrzymał tylko dość masywny stół.

Po chwili wiatr znika i mogę obrócić się w stronę, z której dochodził, jednak zamiast huraganu widzę powywracane doniczki i jakieś pierdołki z półek obecnie zjadające się na ziemi. Jednak zdecydowanie gorszym widokiem był wystraszony Tane z dziwnie oklapłymi włosami. Chce wstać i od razu pobiec do niego, jednak moje ciało jest jakby sparaliżowane.

- Mówiłem ci, że to tragiczny pomysł Majima. Oni nie umieją trzymać języka za zębami. - Spoglądam na pana Aizawe, którego włosy unosiły się do góry. Jacy oni? Co tu się w ogóle dzieje?

Nauczyciel też chciał wstawać i iść w stronę Eri i Tane, jednak nasz wychowawca go powstrzymał.

- Zostaw. Oboje muszą się czegoś nauczyć. - Spoglądam na pana Majime, którego twarz jak zawsze przysłania sporej wielkości maska. Jednak nawet mimo niej da się zobaczyć, że nauczyciel jest pewny swojej decyzji i nie dopuści by ktokolwiek podszedł teraz do osób, które wywołały to zamieszanie. Po chwili tylko klaszcze w ręce i odwraca się z powrotem przodem do stołu. - Wracajmy do pracy. - Włosy pana Aizawy znowu opadają na ramiona. Czyli chyba zgodził się na pomysł mojego wychowawcy.

Spoglądam jeszcze w stronę blondyna. Pasmo wiatru okrążyło go parę razy i jego włosy względnie wróciły do normalnego wyglądu. Czyli to przez quirk? Po chwili potrząsa lekko głową i zaczyna mówić coś do dziewczynki. Znając go nadal jest wystraszony, ale po prostu to ukrywa, bo obok znajduje się ktoś bardziej potrzebujący pomocy niż on.

Nadal niezbyt zadowolony obracam się w stronę stołu i widzę na twarzach wszystkich zaskoczenie i może nawet trochę strachu. No i nieco bólu, u osób którym wiatr wywrócił krzesła, kiedy ci na nich siedzieli lub popchnął ich aż pod ścianę.

Chwilę nam zajmuje ponowne skupienie się na pracy, jednak w końcu nam się to udaje i po przedstawieniu paru kolejnych pomysłów przechodzimy do warsztatu by wypróbować parę z tych które nie brzmiały tak znowu najgorzej. Każdy wybiera części, które uważa za potrzebne, ulubione śrubokręty i inne wymyślne gadżety po czym siada tam, gdzie mu wygodnie i zaczyna tworzyć namacalną wersję projektu utworzonego w jego głowie. Gorzej jak się nie ma nic w głowie... Albo jak wszystkie twoje myśli zajmuje stan pewnego blondwłosego łakomczucha... Co tak właściwie się tam w ogóle stało?

Moment chwila. Muszę się zająć projektem. Teraz to jest priorytet. Patrzę na losowe części, które wybrałem, żeby nie siedzieć z pustymi rękoma. Co ja mam niby z tego zrobić? Eh..., że też nie możemy robić tego w parę osób... Wtedy Mei podrzuciła by mi jakiś pomysł i praca poszłaby o wiele szybciej... Przewijanie... Jak niby ustabilizować coś takiego, skoro nawet nie wiem, jak to działa w praktyce?

- Pst... Izuku. - Niemal podskakuje w miejscu, obracam się w stronę, z której dobiega głos i widzę przed sobą blondyna. Co on tu przepraszam bardzo robi? - Teraz Eri. - Przesuwam wzrok na dziewczynkę o ogromnych oczach stojącą zaraz przede mną.

- Twoja bohaterka przybyła ci na pomoc. Powiedz... Ee... - Dziewczynka spogląda szybko na blondyna po czym ten podpowiada jej dalszą kwestię. - Powiedz w czym mogę ci pomóc. - Blondyn wskazuje na śrubokręt, jednak nie za bardzo rozumiem co mam z nim zrobić, więc patrzę na niego nieco tępym wzrokiem.

- Izuku bardzo chciałby żebyś przyniosła mu kolejny śrubokręt. - Eri patrzy przez chwilę na Tane jakby czegoś nie zrozumiała. Chłopak szybko bierze śrubokręt z mojej ręki i pokazuje go jej. - O takie coś. - Dziewczynka pokiwała tylko głową po czym obróciła się i szybko poszła w stronę szafki z różnymi narzędziami. - Urocza jest co? Prawie jak Hotaru. Myślę, że są nawet w podobnym wieku-

- Nie miałeś się nią czasem zajmować? - Chłopak cały czas przygląda się dziewczynce zaglądającej po kolei do następnych pudełek, jakby obserwując czy przypadkiem nie dzieję się jej nic złego.

- Zajmuje się. Jesteśmy właśnie w trakcie zabawy. - Przecież powiedział jej, żeby przyniosła śrubokręt. Gdzie w tym zabawa?

Eri odwraca się w stronę Tane i patrzy na niego jakby nie do końca wiedząc co robić. Blondyn natychmiast wstaje i idzie w jej stronę, podając jej pierwszy lepszy śrubokręt leżący na półce. Po chwili dziewczynka podchodzi do mnie i z szybkim proszę, podaje mi śrubokręt, po czym wraca do Tane. Po chwili podeszła do następnej osoby i cała sekwencja się powtórzyła z tym, że teraz to nie ona szukała przyrządów, a Tane, bo mu wychodziło to zdecydowanie szybciej i lepiej. Niemniej jednak miałem wrażenie, że w międzyczasie próbuje nauczyć jej nazw przynajmniej paru podstawowych narzędzi. Kiedy dziewczynka poszła podać dla Mei kombinerki Tane pomachał ręką żebym przyszedł do niego, więc nie czekając długo wstaje i idę w jego stronę.

Już chciał coś powiedzieć, ale ja miałem priorytetowy temat do obgadania.

- Co ci się stało wcześniej? Wszystko w porządku?

- T-Tak... Na całe szczęście dzięki szybkiej reakcji pana Aizawy nic się nikomu nie stało. - Yamamoto akurat poprosił Eri, żeby dziewczynka podeszła do niego i zaczął coś do niej mówić, więc mieliśmy krótką chwilę.

- A czemu w ogóle straciłeś kontrolę nad quirk? - W każdym wypadku, o którym opowiadał blondyn lub którego byłem świadkiem, zazwyczaj składało się na to wiele czynników. Stres, zmęczenie, smutek, złość lub cała masa innych emocji. A akurat w ostatnim tygodniu wszystko wydawało się być z nim w porządku.

- Tak naprawdę to nie ja straciłem kontrolę. To przez quirk Eri. - Co takiego?

- Tak po prostu się aktywowało? Trzeba o tym powiedzieć-

- Nie no, nie aktywowało się tak po prostu... To po części moja sprawka. - Chłopak zaczyna uciekać wzrokiem ode mnie i mówi zdecydowanie zakłopotanym tonem. Nie podoba mi się to.

- Tane... Coś ty nawywijał?

- Ten no... Że tak powiem... Eh... - Coraz bardziej czerwone ze wstydu policzki chyba wskazują jak bardzo żałuje swoich działań, jednak to, że nadal o nich nie mówi niepokoi mnie coraz bardziej. - Mogłem ją nieco wystraszyć, bo no ten... Powiedzmy, że zabawa w bohaterów i złoczyńców z dziewczynką dopiero uratowaną z rąk złodupców mogła nie być za dobrym pomysłem. - Nie... On...

- Nie zrobiłeś tego. - Mogę powiedzieć, że blondyn niemal zapada się pod ziemię ze wstydu i byłoby to jak najbardziej trafne określenie... Niemal natychmiastowo chowa twarz w dłoniach.

- Nawet nie wiesz jak teraz jest mi głupio... Hotaru uwielbia tą zabawę, więc z przyzwyczajenia to była pierwsza rzecz jaka mi przyszła do głowy. - Z jednej strony chce mi się śmiać, a z drugiej nadal nie może dotrzeć do mnie co on tak właściwie zrobił...

- Coś się stało Tane? - Spoglądam na dziewczynkę stojącą przede mną i przyglądającą się dla blondyna. Mimo tego, że całą uwagę skupia na chłopaku to nadal ciężko jest odczytać z jej twarzy jakiekolwiek emocje, którymi mogłaby się kierować. Chłopak szybko potrząsa głową, zabiera ręce od twarzy i uśmiecha się do Eri.

- To nic takiego. Jaka jest twoja misja bohaterko? - W oczach dziewczynki pojawiły się jakieś iskierki, jednak nadal nie widziałem by chociaż raz się uśmiechnęła...

- Potrzebuje śrubokrętu krzyżyk osiem. - Krzyżyk osiem? Chłopak potrzebuje nieco mniej czasu na zrozumienie o co chodzi i po chwili podaje dziewczynce odpowiedni śrubokręt, a ta idzie w stronę Yamamoto i podaje mu przedmiot.

- Mówiłeś, że się bawicie... Co to tak właściwie za zabawa? Podaj odpowiedni śrubokręt?

- Nie... To... Na początku przed „małym wypadkiem" zapytałem, czy chciałaby być bohaterką, a ona zapytała czy wtedy będzie mogła pomagać innym tak jak Mirio. I kiedy potwierdziłem ona odpowiedziała, że tak. Było to dla mnie raczej jasne, że w tym przypadku ja będę robił za złoczyńcę, jednak, kiedy ta zabawa okazała się nie wypałem wytłumaczyłem jej, że bohaterowie nie tylko walczą ze złoczyńcami, ale czasem też pomagają w zwykłych rzeczach. I kiedy zapytała, jak ona może pomóc zaproponowałem jej pomoc w warsztacie na co ona się zgodziła. Widać, że się w to zaangażowała... - Spoglądam na dziewczynkę i faktycznie była skupiona na swoim zadaniu nawet jeżeli było to tylko noszenie zwykłych rzeczy dla wybranych osób.

Chociaż myślę, że akurat dla niej żadna z rzeczy, których teraz doświadcza nie jest zwykła. Jednak to co musiała przeżywać zdecydowanie odbiega od jakichkolwiek norm... Pomyśleć, że to wszystko przez moc... Zawsze chciałem mieć jakąś, jednak nigdy nie miałem pojęcia, że można mieć przez nią tyle problemów...

- Jest naprawdę słodka i miła... Ale jej quirk jest straszne. - Patrzę z powrotem na chłopaka. Można by rzec, że ta moc wyciągnęła z niego to co najgorsze i to czego boi się najbardziej. Tak szczerze to jest to naprawdę cud, że małej nic się nie stało. - Ten wiatr był potężniejszy niż wcześniej. O wiele potężniejszy... Nie wiem dokładnie jak działa jej moc, ale trzeba z nią coś zrobić... - On naprawdę się jej bał. Co więcej boi się jej cały czas...

~~~

Słyszę pukanie w drzwi. Nadal nie otwierając oczu przewracam się na plecy licząc, że jednak mi się przesłyszało. Ten dzień był wystarczająco męczący nie potrzebuję jeszcze nieprzespanej nocy.

Samo przyjście Eri, próba pomocy jej, „mały wypadek", potem inne zabawy z dziewczynką, praca nad robotem i wieczorne oglądanie filmu, bo "dawno już tego nie robiliśmy"... To wszystko wymęczyło mnie bardziej niż mógłbym przewidywać...

Mimo najszczerszych chęci znowu usłyszałem ten sam dźwięk. Wzdycham nieco od niechcenia i powoli wstaje z łóżka jeszcze wolniej człapiąc w stronę drzwi. Nawet nie otwierając oczu idę w stronę drzwi. Dopiero kiedy znalazłem się we właściwym miejscu lekko rozchylam powieki, żeby zobaczyć kto zawitał do mnie w środku nocy. I z jednej strony trochę się spodziewałem tego, że to może być Tane, bo to jednak najczęściej on mnie budzi w nocy, ale jednak jego zmartwiona mina i uciekający wzrok mi się nie podobają.

- Możemy porozmawiać? Proszę? - Jest środek nocy i jego nagle wzięło na rozmowy? Ogólnie wzięło mu się na rozmowy? Zazwyczaj bez mojej interwencji nie chce mówić o żadnych trudnych dla niego rzeczach... Chociaż może to coś z quirk? Mówił, że dziś było potężniejsze niż wcześniej, więc może teraz coś mu się przez to stało?

- Jasne. Możemy porozmawiać w części wspólnej? - Chłopak przytakuje co sprawia mi sporą ulgę wiedząc, że mój pokój raczej nie jest obecnie w stanie, do którego mógłbym zaprosić gości. - To schodź już na dół. Ja tylko ubiorę bluzę i kapcie, i zaraz do ciebie zejdę. - Blondyn znowu przytakuje i rusza w stronę schodów.

Zamykam drzwi i idę w stronę szafy po wcześniej wspomnianą bluzę po czym podchodzę do łóżka po kapcie. Ile ja bym teraz dał, żeby móc się spokojnie zagrzebać w kołderkę i spać dalej... Ale są ważniejsze rzeczy na głowie. Nakładam kapcie i już bez zbędnego myślenia schodzę do części koordynacyjnej.

Chwile mi zajęło dostrzeżenie chłopaka po ciemku, jednak jego jasne włosy nawet teraz odznaczają się w ciemności wskazując, że siedzi wciśnięty w sam brzeg kanapy. Zamiast pójść od razu do niego najpierw idę do kuchni zrobić coś do picia. Dam mu jeszcze trochę czasu. Wstawiam czajnik na gaz, otwieram szafkę, odruchowo łapię za herbatę i odwracam się w jego stronę chcąc zapytać, czy mu to pasuje.

Jednak moje słowa stanęły w gardle, kiedy na miejscu, gdzie przed chwilą siedział Tane teraz zobaczyłem małego, blondwłosego chłopca z podkulonymi pod brodę nogami, obwiązanego długim żółtym szalikiem i trzęsącego się ze strachu... Szybko potrząsam głową i patrzę jeszcze raz w to samo miejsce. Teraz znajduje się tam już dobrze znany mi blondyn, jednak w porównaniu z poprzednim opisem zmienił się tylko wiek postaci.

Mój mózg nie potrzebuje długiej chwili by przypomnieć sobie wszystkie sytuacje w których Tane zachowywał się jak małe dziecko i by uświadomić sobie jedną bardzo ważną rzecz. Mimo że Tane jest mądry, odpowiedzialny, odważny i umie się odpowiednio zachować w różnych sytuacjach, to tak naprawdę ma w sobie najwięcej dziecka porównując całą naszą trójkę, a może i inne klasy wsparcia. Dlatego niektóre rzeczy tak bardzo go przytłaczają, dlatego czasem zachowuje się tak, jak się zachowuje, dlatego potrzebuje tak dużo snu i dlatego tak dobrze dogaduje się z dziećmi... Po prostu sam w głębi siebie nadal jest tylko małym chłopcem dalej poznającym świat... Świat, który ma tendencje do ramienia go.

Poza herbatą dla siebie wyjmuje jeszcze kakao i wlewam mleka do rondelka. Po chwili oba napoje są już gotowe, więc powoli niosę je w stronę chłopaka. Podaje mu kakao na co on tylko dziękuję i bierze ode mnie kubek. Siadam obok niego i sam nie do końca wiem, jak zacząć rozmowę...

- A więc... Co się stało? - Chłopak powoli bierze łyk ciepłego napoju i jeszcze przez chwilę myśli, jak odpowiedzieć. - Jeżeli potrzebujesz jeszcze trochę czasu to nie musisz się śpie-

- To... To może zabrzmi dziwnie i przepraszam, że budzę cię z takiego powodu... Ale... chodzi o zły sen... - Koszmar? Po dzisiaj bałem się, że to może być coś gorszego... No cóż... Jak i tak już tu jestem to nie mogę tego zignorować.

- Chciałbyś mi go opowiedzieć? Może wtedy będzie ci się łatwiej z nim oswoić? - Tane kiwa głową, odstawia kubek na stolik przy kanapie i obejmuje podkulone nogi przeciskając je jeszcze bliżej tułowia i tworząc tym samym z siebie jeszcze mniejszą kulkę.

- No więc... Najpierw po prostu stałem po środku niczego i myślałem, że po prostu nic szczególnego nie będzie mi się śniło...- Chłopak robi krótką przerwę jakby chciał z powrotem zebrać myśli. - Potem przede mną pojawiła się Mei. Była zła... Zaczęła mówić, że mam się do niej nigdy więcej nie zbliżać, że przynoszę same problemy... Potem obok niej pojawił się Yutaka, chłopak Haru, mówiąc, że gdyby nie ja to mógłby żyć normalnym życiem, mieć dzieci, żonę i nie musząc się przed nikim wstydzić. Był nawet bardziej zdenerwowany niż Mei. Zresztą wszyscy byli zdenerwowani, wkurzeni lub wściekli na mnie... - Wszyscy? Coraz bardziej zaczyna mi się to nie podobać. - Zaraz obok niego pojawił się tata i mówił, że gdyby nie ja, to miłość jego życia byłaby dalej z nim. - Po każdym zdaniu jego głos trząsł się coraz bardziej, a w oczach było coraz więcej strachu. - Babcia zaczęła krzyczeć, że zabrałem jej córkę, męża i wnuka, i że teraz przyszła kolej na mnie. Dziadek oskarżał o to, że przeze mnie babcia go nienawidzi. Haru krzyczał, że to przeze mnie zmarła mama, że to ja rozbiłem naszą rodzinę, że gdyby nie ja oni wszyscy mogliby żyć normalnie. Hotaru krzyczała, że wolałaby żyć w domu dziecka niż mieszkać ze mną. Nawet Yoshi na mnie szczekał. W końcu... W końcu pojawiła się nawet mama i mówiła... Że to ja ją zabiłem...

- Tane... - Chłopak tylko zamknął oczy najwyraźniej chcąc powstrzymać łzy.

- Te wszystkie głosy, krzyki, oskarżenia zaczęły się na siebie nakładać i... I zacząłem od tego uciekać. Ale to wszystko było coraz głośniejsze i głośniejsze, i głośniejsze... - Blondyn przerwał na chwilę, żeby złapać głębszy oddech. - Aż w końcu wpadłem na twoje plecy i wszystko inne ucichło... Cieszyłem się, że cię widzę, bo myślałem, że to ty mnie od tego wszystkiego obronisz, że przy tobie nic mi nie grozi. Ale... Ale ty się odwróciłeś i... Twoje ręce były całe we krwi, podobnie jak szyja... Miałeś całe zakrwawione oczy. Z ust też ci wypływała krew i... I powiedziałeś...

Bez namysłu zrywam się z miejsca i przytulam chłopaka najmocniej jak umiem uniemożliwiając wypowiedzenie mu następnych słów.

- To nie jest twoja wina. - Myślałem, że to będzie jakiś durny koszmar, ale to... To przeszło moje najśmielsze pojęcie... - To nigdy nie była i nie będzie twoja wina. Zupełnie jak wszystko to co wypominali ci twoi bliscy w tym koszmarze. Nic z tych rzeczy nie było twoją winą. - Jednak nawet jeżeli nie było... To czy on faktycznie zadręcza się tymi wszystkimi rzeczami? Bo nie mogło się to wziąć znikąd...

Czuję, jak chłopak puszcza nogi i zamiast nich obejmuje mnie. Okazuje się, że nie tylko jego głos się trząsł, ale całe jego ciało też.

- Tak bardzo się bałem... - Czuję jak moje oczy zaczynają się szklić. Przytulam go jeszcze mocniej, żeby pokazać mu, że nie jest sam, że za nic go nie obwiniam, że prawdopodobnie nikt za nic go nie obwinia. Poprawka. Nikt poza nim samym za nic go nie obwinia. I nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale postaram się zrobić coś, żeby choć trochę mu pomóc...

Siedzieliśmy tak do czasu aż chłopak trochę się uspokoił co zajęło dobrych parę minut. Nie żebym się dziwił, bo jednak nadal ciężko jest mi pojąć jak wiele negatywnych myśli i poczucia winy gromadzi się w kimś takich jak on. Kimś kto stara się rozweselić wszystkich i sam też ukrywa się pod maską wiecznego szczęścia.

Dopiero kiedy chłopak zabrał swoje ręce z moich pleców ja zrobiłem to samo i nieco się odsunąłem. Widziałem po jego twarzy, że jest zmęczony i ze na szczęście trochę mu ulżyło, kiedy mi o tym opowiedział.

- Dziękuję Izuku. - Dopiero teraz spojrzał mi prosto w oczy. O ile zazwyczaj nie miałem problemu z odczytaniem z nich emocji o tyle teraz nie miałem pojęcia co czuje chłopak. Po prostu było to coś czego nigdy wcześniej nie widziałem w jego oczach.

- N-Nie ma za co... Ty też wielokrotnie mi pomagałeś. - Chłopak uśmiecha się i zamyka oczy nieco zjeżdżając z kanapy.

- Tak to chyba prawda... Ale i tak ci dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. - Każde kolejne słowa wydają się coraz bardziej odległe jakby po prostu zasynał rozmawiając.

- To co? Może wrócimy już do pokojów? - Trzeba go przekonać, bo jakoś nie uśmiecha mi się nieść go na piętro do jego pokoju. - Oboje dobrze wiemy, że jak nikt inny potrzebujesz snu. - Chłopak przysuwa się nieco w moją stronę i opiera swoją głowę o moje ramię.

- Jedyną rzeczą, której potrzebuje bardziej niż ktokolwiek inny jesteś ty. - H-He?

Seeeey yo!
Czy to nowy rozdział po nieco ponad miesiącu? Cooo? Przecież to niemożliwe... A jednak moi drodzy, a jednak!
Mam szczerą nadzieję, że z następnym pójdzie mi tak samo szybko co z tym, a przynajmniej będę za to trzymać kciuki.
A na razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam dobrego dnia, trzymać kciuki by ten rozdział wam się spodobał i mieć szczerą nadzieję, że wytrzymacie tu ze mną jeszcze parę rozdziałów ^^
Do następnego, bye bye i tradycyjnie:
Shine~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro