Jak nie pisać, czyli ciekawostki dotyczące ZK

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hej! Tym razem bardzo nietypowa część, ale chodząca mi po głowie od dawna. W końcu o każdym tekście można coś powiedzieć, czyż nie? Samo ZK za to ma dość długą i momentami całkiem barwną historię, więc zapraszam do czytania!

W starej wersji wiek ciemnych można było przeliczyć na ludzki, dzieląc podany przez nich przez około 6,5. Wiem, fajnie to wyglądało, ale uznałam, że przy pisaniu poprawionej wersji chcę usunąć niepotrzebne zawiłości, które nie wnoszą wiele do fabuły, żeby nie pogubić się w nich i móc lepiej skupić się na tym, co najważniejsze, czyli fabule, logice oraz bohaterach.

Widoczny w niektórych komentarzach kult wazonu pochodzi od faktu, że wściekły na Olfartich Mertaniel stłukł jej ulubiony wazon, który, tak na marginesie, dostała w prezencie od córki. Potem musiał go sklejać, żeby przypadkiem się na niego na wieki nie obraziła, bo miałby poważny problem, a potrzebował jeszcze jej pomocy. Zresztą w tej wersji też zaplanowałam wspomnieć nieco o tym wydarzeniu, chociaż z nieco zmienionymi szczegółami. A ta wzmianka, która dotychczas się pojawiła... cóż, jestem pozytywnie zaskoczona tym, że tyle osób to zapamiętało.

Co nieco zaskakujące, Idiahia w pierwszej wersji tekstu była dobra, a zły był jego martwy ojciec. Potem, jeszcze w trakcie pisania tamtej części, zmieniłam kilka razy koncepcję tak, że w końcu, małymi kroczkami, zrobiła się główną antagonistką. Na samym początku miała też być z Rhylisem, ale brońmy biedaka przed tą wariatką. On już ma swoją jedyną drugą połówkę i szczerze obawiam się, że Mertaniel nie tylko by go nie oddał, ale dodatkowo dźgnął macochę kilka razy, by wyjaśnić jej swój punkt widzenia.

Dzieci Nocy są całkowitym tworem mojej wyobraźni. Od samego początku wiedziałam, że chcę, aby tę „złą" stronę prezentowała jakaś inna rasa niż te typowe, znane z każdego fantasy. Dla odmiany, zamiast, jak zazwyczaj, zagłębiać się różne mitologie i podania, postanowiłam stworzyć coś własnego. Gdy uznałam, że pojawi się podział na ciemnych oraz jasnych i dwie boginie, odpowiadające nocy oraz dniowi, miałam już punkt odniesienia. Potrzebowałam, aby moje istoty były powiązane z mrokiem. Zaczęło się wymyślanie wyglądu. Szybko udało mi się wyodrębnić kilka opcji. Mogli mieć albo białe włosy, ciemne oczy i jasną skórę, co wybrałam oficjalnie, albo śniadą karnację, ewentualnie czarne włosy, jasną cerę i tęczówki. Chciałam po prostu, żeby kojarzyli się z nocą lub gwiazdami. W końcu zdecydowałam się właśnie na jasne istoty o ciemnych oczach, ponieważ były one, jak mówi sama nazwa, Dziećmi Nocy. Gwiazdy są widoczne głównie po zmroku. Olfartich to personifikacja nocy, dlatego stworzona przez nią rasa przypomina te jasne punkty na nocnym niebie. Uznałam też, że w sumie to mogliby mieć skrzydła, bo skrzydła są fajne... no i początkowo mieli latać. Przez wieki za bardzo im się utyło i teraz już nie dają rady, hah. Potem dodałam i wzory na skórze, zakryte głównie przez ubranie. Stwierdziłam też, że będą w większości magami, bo magia jakoś tak kojarzy się nieco z mrokiem i nie tylko w naszej historii prześladowano rzekome czarownice, ale i w niektórych dziełach fantasy czarownicy są tymi tępionymi. No i lubię magię, przyznaję. Nie pamiętam nawet, skąd wzięłam nazwę, ale uznałam, że będzie ładna, nieco poetycka i adekwatna do tego, kim są w rzeczywistości Dzieci Nocy.

Język elioński za to ma akcent oparty na połączeniu polskiego i niemieckiego, a pierwsze słowa powstały, gdy z nudów przetłumaczyłam sobie jakąś piosenkę dla dzieci, których podczas jazdy autem słuchała moja siostra. To było chyba Na jagody. Niby nic wielkiego, ale w ten sposób zyskałam swoistą podstawę dla języka. Kiedy zauważyłam, że a przetłumaczyłam jako i , uznałam, że przy tłumaczeniu spójnika i zrobię na odwrót. A potem wyszło, że Firmil nie umie mówić i ciągle mu się to myli.

Imię Geirny pochodzi z nordyckiego i jest swoistym odniesieniem do serii fanfiction Odin's son, Tyr's son PeaceHeather. Jedna z drugoplanowych bohaterek miała na imię Geirny i była mistrzynią złodziei oraz, oficjalnie, świetną krawcową. Moja Geirny praktycznie w ogóle jej nie przypomina, ale bardzo lubiłam tamtą bohaterkę i sam tekst.

Zdradzę Wam, że Taria zaczyna się już poważnie niecierpliwić tym, że Arwar jest w stosunku do niej taki nieśmiały. Jeśli nic się nie zmieni, to nie zdziwiłabym się, gdyby po prostu go ochrzaniła i walnęła (oczywiście za radą Dari). Jak już przy niej jesteśmy, to rodzina naszego księcia raczej ze względów klasowych nie aprobuje zbytnio ich zauroczenia sobą, ale Firmil już ma plan, żeby ich skutecznie przekonać. 

Dla odmiany ta ruda łajza ocenia wygląd tylko pod względem estetycznym i zakochałby się najpierw w charakterze oraz ogólnie wnętrzu (nie dosłownie!) innej osoby, przez co jest swoistym przeciwieństwem Mira, nawet jeśli ten drugi też jest chwilowo grzeczny. Chociaż z reguły staram się nie tworzyć bohaterów danej orientacji (Mert jest wyjątkiem, ale sam się na to uparł, ja tylko pisałam!), wydaje mi się, że Fir byłby demiseksualny. No, dlatego każdego shipującego Darmil/Daremil/Jak_Wyście_To_Nazwali przepraszam, trochę sobie poczekacie. Oni prawdopodobnie nawet nie powiedzą sobie słów "Kocham cię". Oświadczyn też nie będzie. Ups... a miałam nie spoilerować zbytnio.

Głos naszej ulubionej najady byłby oparty na głosie tej wokalistki:


Darelii na Melanii Münch, wokalistki zespołu Grove Cooverage lub Annapantsu.

A gdyby Firmil był kobietą, to zdecydowanie Lara Trautmann, chociaż początkowo myślałam o jakimś niższym głosie (które potem dopasowałam do Dari). Jako że jest jednak chłopakiem, to bardzo pasuje Per Fredrik Åsly. Nawet narodowość podobna w sumie, bo to Norweg.

Mir miałby głos podobny do Bena Phillipsa (szczególnie w utworze Sweet Things). Arwar za to przypominałby Oedo Kuipersa.

Ronul kojarzy mi się ze spokojnym głosem Jarosława Juszkiewicza. Praktycznie nikt nie jest się w stanie na niego zirytować, nawet jeśli każe zawrócić na środku autostrady i podobnie jest z Ronulem. Czy ktokolwiek poza Darelią naprawdę na niego krzyczał kiedyś?

Imiona Firmila i Rhylisa jako jedyne wybrałam z jakichś losowych generatorów imion i, co ciekawe, zostały tam wygenerowane jako damskie. Kiedy jednak poszukiwałam mian dla tej dwójki, od razu wiedziałam, że to jest to. Resztę imion wymyślałam już sama i dlatego są tak zrąbane. Za to imię Chryzofeny wzięło się od słowa chryzelefantyna, czyli starożytnej techniki rzeźbiarskiej. Na początku planowałam zrobić jakąś epizodyczną córkę rzeźbiarza, która będzie dosłownie Chryzelefantyną, ale nie wyszło. Lepiej dla niej, bo pewnie nie lubiłaby nawet swojego imienia. Zresztą Wolene też go nie lubi, w przeciwieństwie do autorki.

Akcja ZK nie ma dokładnych ram historycznych w przełożeniu na nasze, ale rozgrywa się gdzieś między renesansem a oświeceniem (tak, wiem, że to dość spora rozpiętość czasowa, ale średniowiecze też było z drugiej strony bardzo długie). Dlatego mają chociażby szyby w oknach, całkiem dobre kosmetyki i czekoladę. Jednak dokładna data u nich to 1495 rok. Ustaliłam to na szybko tylko dlatego, że Anpetka uparcie robi mi bardzo ładne, czytelne drzewo genealogiczne i zmusiła mnie do ustalania wszelkich potrzebnych dat. I dlatego byłam w niebezpieczeństwie, gdy dowiedziała się, ile rodzeństwa naprawdę miał Firmil i o innych sprawach, które dość trudno wpisać (No bo jak ustawić status Mertaniela? Jest gdzieś opcja "
„powstał z martwych"?) XDD.

Sam Elion jest oparty w pewnym stopniu na krajach skandynawskich, o których dużo nasłuchałam się już jako małe dziecko i do tej pory jestem nimi mocno zainteresowana. Resztę krajów trudno mi przypisać, jednak gdybym miała to zrobić, Irwania kojarzyłaby mi się z połączeniem terenów basenu Morza Śródziemnego i lżejszą wersją Bliskiego Wschodu (chociaż im bardziej na północ, tym chłodniej). Denestr ma klimat podobny do naszego, a Kaar nigdy nie był przeze mnie bardzo opracowywany, ale jest tam dość ciepło i sucho). Za to Morze Srebra istnieje dlatego, że nie miałam pojęcia, jak je nazwać i stwierdziłam, że dobra, po prostu do słowa morze dodam jakieś określenie, tak jak zrobili przy prawdziwych morzach.

Skrzydła Fira to skrzydła sokoła. To dlatego ten ptak jest na estetyku. Same pióra są wybierane zazwyczaj z powodów symboliki, czasem ze względów praktycznych. Przykładowo Idiahia ma skrzydła łabędzia, a te ptaki to symbol piękna, miłości, smutku i, według niektórych źródeł, zdrady. Kruki to zwierzęta magiczne, mistyczne, związane ze smutkiem i śmiercią, inteligentne, często przedstawiane jako posłańcy. Według legend są długowieczne, występowały w mitologii, (chociażby mity nordyckie). Chyba nie muszę wspominać, kto ma krucze skrzydła. Sokoły są szybkie i dość mądre, to doskonali łowcy. Ponadto najważniejsi bogowie egipscy (Ra i Horus) byli przedstawiani często właśnie jako te ptaki lub z ich głowami, ponieważ uznawano sokoły za zwierzęta królewskie (tak, lubię mitologię XD).

Przemowa królowej Almadii jest swoistym odniesieniem do fanfiction Come, my heart Lockedout, a dokładniej rozmowy przeprowadzonej między Rhaegarem a Rickardem, w której ten pierwszy bardzo dosadnie wyjaśnił, czemu uważa córkę tego drugiego za damę. Za to fragment, w którym Geirny uznaje, że myśli są jej jedyną wolnością, nawiązują do książki Grim. Pieczęć Ognia., Gesy Schwartz a dokładniej, cytatu: Nie ma nic gorszego, niż powiedzieć o myślach, że to nic więcej niż tylko myśli. Myśli to jedyna wolność człowieka. Sam tekst powstał pod pewnym wpływem powieści Prawa i powinności Kariny Pjankowej i Ciężko być najmłodszym Kseni Basztowej i Wiktorii Iwanowej, chociaż pomysł był już o wiele starszy, to były tylko bodźce do działania. Przekonały mnie też do spróbowania z przeplataniem dwóch rodzajów narracji, ponieważ sama nie potrafiłam zdecydować się na jeden, ale zewsząd wcześniej słyszałam, że to błąd (teraz uważam, że to bzdura). Za to pierwsze sceny walki opierałam nieco na opisach z Wiernych wrogów Olgi Gromyko.

Jako że jestem pasjonatką historii sztuki, nie zdziwcie się, jeżeli nie poprzestanę na tym słownictwie, które wykorzystałam, opisując momentami świątynię i wyskoczę nagle z łukiem oporowym albo czymś w tym stylu. Wiem, że niektórym nic to nie mówi, ale części architektury są tak beznadziejne do opisania, że lepiej nazwać je po imieniu, zamiast spróbować wyjaśnić opisowo tak, żeby nie wyszło to jak wycinek z jakiegoś podręcznika architektury.

Wiele tradycji, świąt i niektóre elementy świata oparłam na rzeczywistych. Co prawda, większość jeszcze nie wystąpiła, ale chociażby na eliońskich cmentarzach można znaleźć konstrukcje wzorowane na francuskich latarniach umarłych, mających rozpraszać tamtejszy mrok, w którym mogły kryć się pokutujące dusze i upiory (oraz, bardziej przyziemnie, przestępcy). Miały też wskazywać duszom drogę w zaświaty. W Polsce też takie można znaleźć, powstawały również przy, np. szpitalach. Ten pomysł jest naprawdę fascynujący i należy do kilku, które pozwoliłam sobie wpleść.

Niektórzy twierdzą, że przy pisaniu powinno się już mieć ustalone zakończenie. ZK ma zakończenia dwa, w zależności od mojego humoru. Tak samo jest to pierwszy tekst, do którego robiłam dokładne notatki, bo o ile pamiętałam randomowe ciekawostki i podstawowe fakty, wygląd niektórych bohaterów mi umykał, tak samo jak starsze wydarzenia. Co prawda, nawet notatki nie zawsze mnie ratowały (kiedyś znalazłam w nich starą rozpiskę dotyczącą magii i miałam „wtf, o co tu chodziło?!"), ale na pewno pomaga mi to bardziej ogarnąć tekst. No i ZK ma specjalny ładny notes, bo lubię notować na papierze i dodawać jakieś adnotacje na marginesach. No i po papierowych notatkach nie plącze mi się w najmniej spodziewanym momencie jakieś anonimowe zwierzę, któremu zapomniałam odebrać dostępu do pliku. I przysięgam, nigdy jeszcze nie poświęciłam tyle czasu na research do któregokolwiek z opowiadań. Mój agent FBI pewnie dostaje szoku, gdy widzi wyniki wyszukiwania w momencie, w którym jestem w trakcie do pisania. Od całkowitych szczególików, przez powstawanie szkła, rodzaje broni, sposoby walki, aż po publikacje o mowie ciała. Nadal zdarza mi się coś przeoczyć, ale zazwyczaj staram się do tego nie dopuścić.

W ogóle każda część tej historii poza potencjalnym prequelem ma tytuł składający się z dwóch słów, których pierwsze litery to z i k, przez co wszystkie skracam chwilowo w ten sam sposób.

A chwilowe okładki (wciąż w fazie leciutkich poprawek), to:

Obecnie wszystkie dorobiły się już napisów z tomami, ale te wersje siedzą gdzieś w odmętach dysku Google, a nie w galerii, a same grafiki są praktycznie takie same.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro