26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Plagg od kilkuset lat wytrwale próbował zaprosić Tikki na randkę, a ta uparcie odmawiała. Wreszcie jednak nadeszły bardzo sprzyjające dla niego czasy, kiedy Biedronka i Czarny Kot zamieszkali razem i założyli własną rodzinę. Plagg miał wtedy Tikki na co dzień i nie pamiętał kiedy ostatnio czuł się taki szczęśliwy. Był w niej zakochany od wieków, ale Kwami Biedronki przez cały ten czas było dla niego niedostępne. Ostatnio jednak coś w ich relacjach posunęło się do przodu i choć Tikki zaprzeczała, on już dobrze wiedział, że zdołał rozgościć się w jej sercu na dobre. Szkoda tylko, że nie chciała przyznać tego na głos.
- Plagg ty nie kochasz nikogo i niczego bardziej niż spleśniały ser - Powiedziała rozgniewana Tikki, gdy po raz kolejny próbował zaprosić ją na randkę.
- Ranisz moje uczucia Cukiereczku - powiedział z niewinną miną - Ty jesteś ważniejsza od jakiegoś tam sera - Dodał z dumą w głosie, unosząc wysoko swój pyszczek.
- Plagg? przyszedł twój dziesięcioletni ser Holenderski! - Zawołał jego właściciel.
- dziesięcioletni!? - zawołał - Pani wybaczy - rzucił szybko i zniknął pod podłogą. Tikki westchnęła a w jej niebieskich oczach zaszkliły się łzy. Tyle lat mamił ją swoimi uczuciami aż wreszcie mu uległa, jednak wiedziała, że nie była ważniejsza od byle sera. Plagg nigdy nie wychodził z domu głodny i bez zapasowego kawałka swojego przysmaku. Strasznie bolało ją takie traktowanie, ale nic nie mogła na to poradzić. Plagg już taki był. Sass który znał go równie długo uznał, że jeżeli nadejdzie dzień w którym Plagg poświęci swój ser dla czyjegoś dobra, to będzie wiadomo, że faktycznie się zakochał. Tikki jednak nigdy takiego dnia nie doczekała. Z tego względu ukrywała przed nim swoje uczucia, które i tak nie miały sensu skoro dla Plagga istniał tylko Camembert. Musiała się zdecydowanie przewietrzyć i uspokoić, zanim Kwami Kota wróci i zobaczy jej smutek. wyfrunęła przez okno i przycupnęła na suchej gałęzi drzewa. Tym czasem Plagg wrócił do pokoju niosąc w łapkach swój ser Holenderki, kiedy zobaczył jastrzębia próbującego złapać w swoje szpony bezbronną Tikki. Zdjął go strach widząc jak jego ukochana walczy z olbrzymim ptaszyskiem. Nawet przez chwilę się nie zastanawiał, kiedy wyfrunął przez okno lecąc prosto na nich. Zamachnął się sporym kawałkiem swojego sera i rzucił nim prosto w łeb ptaszyska. Jastrząb stracił równowagę i ledwo uratował się przed zderzeniem z twardą ziemią. Tikki spoglądała na niego oniemiała z otwartą buzią, kiedy Plagg nawet przez chwilę nie pomyślał o serze który wyrzucił, a zamiast tego wziął Tikki na swoje łapki i zaniósł do pokoju.
- Plagg Twój ser. Ty go wyrzuciłeś!?? - wykrzyknęła.
- A nie mówiłem Ci, że jesteś ważniejsza od nawet najlepszego kawałka sera? - odparł pytaniem na pytanie - ser mogę dostać drugi ale ty jesteś jedna cukiereczku - dodał puszczając jej oczko. Tikki czuła jak po jej policzkach spływają łzy radości i rzuciła się w ramiona zaskoczonego czarnego Kwami. Plagg był jaki był i nic tego nie zmieni podobnie jak tego, że naprawdę ją pokochał. Teraz to wiedziała.
- Kocham Cię Plagg - wyszeptała a Kwami Kota poczuło, że się rumieni.
- Ja też cię Kocham Tikki - wyznał.
- Bardziej niż ser? - spytała zadziornie odsuwając się na tyle, by spojrzeć mu w oczy.
- Bardziej niż ser - przyznał i zetknął ich pyszczki ze sobą. Nagle przestrzeń pomiędzy ich małymi ciałkami zamigotała oślepiającym blaskiem aż od siebie odskoczyli. świetlista mała kulka unosiła się w powietrzu pomiędzy nimi, by po chwili opaść na łapki Tikki. Plagg podfrunął bliżej by przyjrzeć się temu dziwnemu czemuś a kiedy światło zniknęło, zobaczył wpatrującą się w niego parę malutkich błękitnych oczu, umieszczonych w kociej twarzy.
- Tata? - zwróciła się do niego mała istotka - Mama? - powiedziała do Tikki.
Oboje spojrzeli na siebie zaskoczeni. Kwami rodziły się wtedy gdy na świecie pojawiało się nowe uczucie, jednak świat był już na tyle stary i wypełniony emocjami, iż na pojawienie się zupełnie nowych, nie było można już liczyć od stuleci. Jednak nigdy wcześniej ani nigdy później, żadnych Kwami nie połączyła miłość. Tikki i Plagg byli pierwszymi takimi w historii świata a co za tym idzie, było to nowe niespotykane dotąd uczucie które zrodziło nowe Kwami. Tak oto na świecie pojawiła się Jing stanowiąca równowagę po między dwoma najsilniejszymi Kwami na całym świecie.

Ich wspólny czas był krótki lecz intensywny i zapadł w pamięci Tikki oraz Plagga na długie lata. Ona jednak okazała się samolubna w swym cierpieniu i odrzuciła wszystko, co jej przypominało o zaginionej córce. Nawet Plagga do którego jej uczucia pozostały niezmienne na przestrzeni wieków. Spojrzała teraz na niego, umęczonego i poranionego żałując zmarnowanych lat.
- Kocham Cię Plagg - powiedziała cicho.
- Wiem - odparł a widząc jej zaskoczona minę dodał - zawsze o tym wiedziałem i też Cię Kocham Tikki - wyznał z delikatnym uśmiechem.
- Bardziej niż ser? - Zapytała ze śmiechem, który przerodził się w suchy kaszel.
- Bardziej niż ser - zapewnił i ścisnął jej czerwoną łapkę.
- Marii czy ty to słyszysz? - spytał Adrien - trzeba było doprowadzić do tak dramatycznej sytuacji by wreszcie Plagg przyznał, że jest ktoś ważniejszy od sera.
- Raczej powiedziałabym, że to Tikki potrzebowała takiej sytuacji, by dopuścić swoje uczucia do głosu - odparła Marinette zerkając na przyjaciółkę, która uśmiechnęła się nieśmiało
- I kto to mówi - rzucił Adrien z kocim uśmiechem, wspominając niedawne wydarzenia na wierzy - Tobie potrzeba było odpowiedniego złoczyńcy...
- To było coś innego. Ratowałam naszą przyszłość - oburzyła się dziewczyna.
- Kończy mi się czas - stęknął Pancernik kiedy na jego Miraculum pozostał już tylko ostatni migający element. Chiński smok napierał na jego tarczę z drugiej strony i co jakiś czas zionął ogniem, wodą lub silnym podmuchem wiatru ewidentnie irytując się, że jego ataki nie przynoszą żadnego efektu.
- Alyia przygotuj się - Nakazała Marinette na co Ruda Kitka kiwnęła głową. W tej chwili nie było już sensu ukrywać swoich tożsamości - Max gdy Alyia odwróci uwagę Władcy Ciem ty musisz nas stąd teleportować jednak nie za daleko, po prostu kup nam czas. Gotowi? - spytała a gdy wszyscy przytaknęli wszystko zaczęło się dziać prawie jednocześnie. Gdy Pancernik zdjął osłonę Władca Ciem powstrzymał smoka przed kolejnym atakiem i z triumfem na twarzy szedł w ich kierunku. Alyia zagrała na flecie tworząc ich iluzje a Pegaz otworzył teleport, przez który wszyscy przeszli z Rudą Kitką na samym końcu. Kiedy zniknęła w tunelu przestrzennym iluzja całkiem się rozwiała i usłyszeli jeszcze wrzask wkurzonego Felixa, który znowu dał się nabrać na tanią sztuczkę lisicy.
- Wiem, że gdzieś tu jesteście. W końcu mam waszych przyjaciół - zawołał - Ja zresztą swoich też mam - dodał i stuknął swoją laską o kostkę brukową. Gest ten sprawił, że poczuli jak po okolicy przeszła dziwna fala wibracji a już po chwili, usłyszeli znajomy dźwięk niewyobrażalnej ilości ludzkich stóp zmierzających w ich kierunku. Tikki i Plagg nawet po zjedzeniu swoich przysmaków byli zbyt słabi by długo utrzymać przemianę. Rudej Kitce i Pegazowi zostało pięć minut, Kim i Nino po transformacji zwrotnej nie mieli czym już nakarmić swoich Kwami. zbyt rzadko z nich korzystali by znać ich zwyczaje. Tikki podzieliła się ciastkiem bo sera Plagga nikt nie chciał, co go zresztą dogłębnie uraziło. Adrien wstał powoli na nogi. Bolały go dosłownie wszystkie mięśnie jak po ciężkim treningu na siłowni. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu czegoś czym mógłby się bronić i zobaczył swojego ojca...

- Masz wielką moc więc czego się boisz? użyj jej i już - warknął Agreste.
- Problem w tym, że jeżeli użyję zaklęcia równowagi nikt nie wie co się stanie. Nawet Mistrz Fu nie może tego przewidzieć. Na pewno będą jakieś konsekwencje ale nie mam pojęcia jakie.
- Niech szlag jasny trafi te wszystkie Mracula! - krzyknął - idę ratować syna - rzucił i nawet nie oglądając się za siebie, zaczął okrążać pole bitwy. Zobaczył jak Lisica zaczyna grać na flecie a więc musieli coś szykować. Nagle bohaterowie zniknęli a Gabriel uśmiechnął się pod nosem. Co jak co, ale on już znał działania Miraculi. Przebiegł wzrokiem pobojowisko i dostrzegł ich całkiem niedaleko, pod dachem na wpół rozwalonego budynku. Widział w jak kiepskiej byli wszyscy formie i zdecydowanie potrzebowali czyjegoś wsparcia. On sam czuł się dosyć słabo ale musiał zrobić wszystko by uratować tych smarkaczy. Zaśmiał się do siebie, bo jak na ironię jeszcze całkiem niedawno zaciekle z nimi walczył, a teraz miał zamiar im pomóc. Los pisze ciekawe scenariusze, pomyślał. Gabriel Agreste szedł do nich w swoich czerwonych rurkach z nieodłączną laską, którą Adrien pamiętał jeszcze za czasów swojego dzieciństwa.
- Co ty tu robisz? - warknął.
- Przyszedłem pomóc - odparł swoim zwyczajowym tonem. Wyjął ze swojej laski lśniącą szpadę i wręczył ją Adrienowi, nie przyjmując z jego strony żadnych sprzeciwów - Tobie bardziej się przyda. Duusu nastrosz pióra! - zawołał i nim Adrien zdążył zaprotestować przed nim stał Król Pawi, który zachwiał się lekko dotykając swojej bolącej głowy. Adrien chwycił go pod ramię by mógł stanąć w pionie.
- Nie rób tego. Przecież dobrze wiesz co spotkało mamę - powiedział ze złością Blondyn.
- Właśnie dlatego to robię, żeby nie stracić również i ciebie mój synu - odparł Agreste na co Adriena wmurowało. Gabriel wyjął z kieszeni brelok z logo jego firmy i powiedział:
- Leć amoku tchnij życie w moje dzieło.
Priórko wniknęło w brelok a przed nimi zaczął materializować się ogromny emopotwór.
- To prawdziwy smok! ale czad! - wykrzyknął podekscytowany Nino.
- Chiński Smok to twój przeciwnik, zaatakuj go! - rozkazał Agreste podpierając się na ramieniu syna. Bestia z rykiem wzbiła się w powietrze i rozpoczęła bitwę z Ruyko.
- Jesteś pewien, że dasz radę tato? - spytał zmartwiony Adrien.
- Będzie dobrze synu. Lepiej martw się o siebie - odparł wskazując sunący w ich kierunku tłum fioletowookich ludzi. Blondyn zacisnął dłoń na rękojeści szpary i z gracją godną szermierza, rzucił się w wir walki pilnując jednak by nikogo dotkliwie nie zranić. Po mimo tego, że Ruyko była zajęta i już ich nie atakowała, ich sytuacja z napierającymi na nich z każdej strony ludźmi była beznadziejna. Wkrótce zostali rozdzieleni a tłum poniósł Marinette i Adriena wprost w ręce Felixa. Ludzie unieruchomili kończyny obojga tak, że Felix bez problemu zdjął oba Miracula. Przeklął w myślach widząc kolczyki i zagryzł zęby kiedy przebijał sobie nimi uszy. potem włożył na palec pierścień a przed jego oczami pojawiły się przerażone oba Kwami. Do ich uszu dobiegł znajomy głos, a gdy Tikki i Palgg się odwrócili zobaczyli biegnącą w ich stronę czarnowłosą Bridgette obok której lewitowała Jing. Na ich twarzach odmalował się szok i niedowierzanie, kiedy wreszcie po tylu stuleciach mogli ją znowu zobaczyć. Jednak radość tej chwili brutalnie zniszczył Felix.
- Już za późno Kwiatuszku - rzucił i nie odrywając wzroku od czarnowłosej, złożył dłonie jak do modlitwy krzycząc - Tikki! Plagg! Łączcie się!
Bridgette sekundę po nim zawołała:
- Jing daj mi swoje światło!
W następnej chwili Bridgette miała na sobie obcisły, czarno biały kostium ze znakiem Yin Yang na piersi i czarną maską na oczach, a przy jej biodrze lśniła malutka złota zodiakalna waga. Natomiast Felix unosił się w powietrzu spowity w szarej mgle spod której nie sposób było dostrzec jego stroju. Bridgette rzuciła się w jego kierunku, kiedy jednocześnie krzyknęli swoje życzenia.
- Chcę zmienić przeszłość by stać się synem Gabriela Agreste!
- Niech nastąpi równowaga!
Wtedy świat zalała oślepiająca światłość...

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro