Nienazwana część 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spojrzałam na niego rozbawiona.

-Doprawdy? Więc dam ci wyjątkową szansę! Przez najbliższe dni nic ci nie zrobię, jeśli cię polubie, przeżyjesz! Co ty na to?

David przez chwilę analizował moją wypowiedź.

-A jeśli nie polubisz?

Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.

-Game over.

Chłopak głośno przełknął ślinę, ale przytaknął.

-Wiedz, że lubię poddawać ludzi próbą!

Krzyknęłam zanim wyszłam z pokoju.

***

Wczorajszego wieczoru byłam w sklepie, kupić parę składników, jedzenia i picia powinno mi starczyć na tydzień, oprócz zwykłej lodówki mam przenośną, a chłoptaś też musi jeść, spakowałam tam kilka butelek wody i soków w kartonikach, trochę owoców, 3 gotowe sałatki i zrobiłam parę kanapek, które szczelnie zapakowałam w folię, zaniosłam to do pokoju, w którym jeśli dobrze pójdzie, zamieszka chłopak, wyprałam ciuchy jednej z moich wcześniejszych ofiar i rzuciłam na łóżko, po czym udałam się w stronę pomieszczenia, w którym zamknięty jest mężczyzna.

-Jak tam noc?

Spytałam, wchodząc z buta do pokoju.

-A jaka miała być? W chuj nie wygodna!

Uśmiechnęłam się, odpalając szluga.

-Prawda czy wyzwanie?

Spytałam, posyłając mu prowokujący uśmieszek, jednak jego mina mówi, że nie rozumie o co mi chodzi.

-Słucham?

-Prawda czy wyzwanie?

Powtórzyłam.

-Prawda?

Bardziej spytał niż stwierdził, ale to zapewne przez ostrożność.

-Ile masz lat?

-16.

Młody. W moim wieku. Rzadko zabijam młodych ludzi, chyba pierwszy raz jestem w sytuacji jak ta. Najpierw Violetta, a teraz on.

-Więc...

-Teraz moja kolej!

Krzyknął z cwaniackim uśmiechem, to właśnie ta gra zdecyduje o formie jego pobytu.

-Wyzwanie.

Uśmiechnęłam się, gdybym była na jego miejscu wykorzystała bym tą grę czy jest na tyle sprytny?

-Rozwiąż mnie .

Zaśmiałam się kpiąco, chowając twarz w dłoniach. David musiał być tym zaskoczony, ale to nie jest ważne. Ja jestem zachwycona!

-Bardzo dobrze! Jesteś pierwszym który na to wpadł! -Stanęłam za chłopakiem kładąc mu dłonie na ramionach i pochylając się do ucha- Tylko wiesz ja nie za bardzo ci ufam...

Szepnęłam, wypuszczając dym z ust.

-Nie ucieknę.

-Skąd mam tą pewność?

Jedną ręką zjechałam do kieszeni, z której wyciągnęłam nóż, chłopak zaśmiał się cicho.

-Jesteś mądra, zapewne masz na mnie jakieś sztuczki.

Zaśmiałam się po raz kolejny, zaciągając się czekoladowym dymem.

-Nie sprowokujesz mnie takim zachowaniem. Tym bardziej, że od początku miałam zamiar -Rozcięłam jego węzły, jednak on tego nie poczuł- cię oswobodzić.

-Więc to zrób .

-Już zrobiłam ... Za mną! -Krzyknęłam, wychodząc z pokoju, chwilę później był obok mnie, zaskakujące, że ani przez chwilę nie miał w planach uciekać... Tchórz czy geniusz? Wyrzuciłam resztkę papierosa do jednej z doniczek i otworzyłam drzwi do pokoju, wchodząc do niego- Zostajesz tutaj.

-W tym pokoju?

Spytał z odrazą, na co zmarszczyłam brwi. Reakcja typowego panicza... Czego on się spodziewał? Wodnego łóżka i kawioru?

-Wolisz wrócić do tamtego?

Spytałam z kpiną, na co chłopak prychnął i wśliznął się do pokoju, zostawiłam uchylone drzwi i gwizdnęłam zwracając jego uwagę.

-Drzwi da się otworzyć tylko od zewnątrz.

-Co!? Prze... -Zatrzasnęłam drzwi, upiornie się śmiejąc, kiedy David walił w nie z drugiej strony- Otwieraj! 

-Kiedyś na pewno!

-To przynajmniej mnie nakarm!

-Wszystko masz w pokoju!

David chyba jeszcze coś mówił, ale ja już schodziłam po schodach i nawet nie starałam się go zrozumieć.

***

Weszłam do pokoju chłopaka, zostawiając otwarte drzwi.

-Co tam!? -Wydarłam się, przez co niebieskooki spadł z łóżka, zaśmiałam się, widząc jego karcące spojrzenie- Przywitałeś się już z podłogą?

Spytałam, opierając się o framugę drzwi.

-Zamknij się...

Wydukał. Prychnęłam cichym śmiechem, po raz kolejny odpaliłam papierosa, używając jednej ręki.

-Wiele osób na twoim miejscu zważało by na słowa.

-Nic mi nie zrobisz, takie są zasady gry.

-Wiesz, psychopaci są nieprzewidywalni. -Chłopak uniósł jedną brew, mierząc mnie przenikliwym i zaciekawionym spojrzeniem- I tak nie poruchasz.

Parsknęłam, wyrywając chłopaka z transu, przez dłuższą chwilę patrzył na mnie wytrzeszczony nie wiedząc czy to co powiedziałam było prawdą.

-Ty na serio to powiedziałaś?

-Powiedziałam, nie powiedziałam, kogo to obchodzi? Powiedz lepiej dlaczego tak się na mnie gapisz?

-Bo cały czas trzymasz jedną rękę za plecami. -Prychnął- Zrobisz mi jakieś igrzyska śmierci czy co?

Zaśmiałam się, kręcąc głową z niedowierzaniem.

-Nigdy nie sądziłam, że będę się śmiała z żartu trupa. -Wyciągnęłam przed siebie rękę z butelką piwa, na co chłopak podniósł obie brwi-  Chciałeś, prawda?

Całkiem zadowolił mnie jego tok rozumowania, dlatego spełniłam jego zachciankę.

-Skąd wiesz? 

-Jak to było? "Co ja bym dał za browara"? 

Jakoś zapadło mi to w pamięć... Może dlatego, że jeśli jesteś przywiązany, raczej nie myślisz o alkoholu? Zabawny koleś.

-Słyszałaś?

-Jak widać... A raczej słychać. -Podeszłam do chłopaka, wyciągając w jego stronę butelkę, którą niepewnie pochwycił, popatrzył najpierw na nią, potem na mnie jakby jeszcze nie wierzył, że to prawda- To ja spadam.

Chciałam już wychodzić, w końcu mam sporo spraw do załatwienia.

-Prawda czy wyzwanie?

Spojrzałam na niego kontem oka, wypuszczając chmurę dymu.

-Wyzwanie.

David przechylił głowę w moją stronę, upijając łyk alkoholu .

-Dotrzymaj mi towarzystwa.

Spojrzałam na niego zaskoczona, ale kiedy on wypijał zawartość butelki, nie patrząc na mnie, z lekkim uśmiechem podeszłam do łóżka, na które opadłam.

-Nudzisz się biedaczku? 

Gdyby taki przesłodzony głos wydobywał się z mojego gardła naturalnie, wycięłabym sobie struny głosowe.

-Taa... Nudzę się jak cholera, a do tego zgubiłem telefon!

Krzyknął, rzucając się na łóżko obok mnie i już po chwili leżeliśmy bardzo blisko siebie.

-Oooo... Prawda czy wyzwanie?

-Prawda.

-Boisz się?

Gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę, a to trochę mnie zaskoczyło.

-Oczywiście, że nie!

Powiedział wyniosłym tonem. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, ale co zrobić? Ludzie bywają różni.

-I tak byś się nie przyznał...

-Jeśli chce wygrać musisz mnie polubić, tak?

-Ta!

-Mogę znać moją aktualną sytuację?

-Nie!

-Co!? Dlaczego!?

-Bo to nie będzie zabawne.

Chłopak warknął pod nosem jakieś przekleństwo, posyłając mi niezadowolone spojrzenie.

-Udzielisz mi jakichkolwiek informacji?

-Udzielam ich ciągle, ale jak na razie jesteś na dobrej drodze do wyjścia stąd wolno, cenie sobie ludzi inteligentnych.

-Jeśli inteligencja wystarczy to szybko stąd wyjdę .

-Skąd ta pewność?

-Mam jedną z najlepszych średnich w szkole.

Szkoda, że moje pierwsze wrażenie o tobie mówiło coś innego... Ale średnia nie oznacza, że jest inteligentny.

-Czyli jednak jesteś mądry, tak?

-Ależ oczywiście! Czego się niby po mnie spodziewałaś!? Że będę na trójach jechał!?

Bawi mnie to jak swobodnie się przy mnie czuję... Naprawdę zastanawiam się czym jest to spowodowane.

-Ludzie mądrzy nie koniecznie są inteligentni.

Nie odpowiedział mi, wpatrywał się jedynie w ścianę przed nami, marszcząc co chwilę brwi.

-Ty już zapewne sporo o mnie wiesz...

-Nie, nie chciało mi się sprawdzać, jedyne co wiem to jak masz na imię, ile masz lat, a po twoim zachowaniu stwierdzam, że lubisz zabalować i pochodzisz z bogatej rodziny.

-Dobra jesteś...

Coś takiego wystarczy, by mu zaimponować?

-Wiem, co chciałbyś wiedzieć?

-Słucham?

-Za pewne od dłuższego czasu myślisz jak wyciągnąć ze mnie jakieś informację, ale zasmucę cię, nawet jeśli to zrobisz i będziesz wiedział kim jestem nie masz pewności, że wrócisz do domu, a tym bardziej zemścisz się na mnie.

Zauważyłam, posyłając mu znaczące spojrzenie.

-Nie wiedziałem, że domyślisz się tak szybko...

-I to lubię w tobie najbardziej, nawet jeśli cię przejrzę po prostu się do tego przyznajesz i nie próbujesz zaprzeczyć.

-Czyli nie jestem na przegranej pozycji?

-Domyśl się... Pytasz o coś czy nie?

Chłopak usiadł na łóżku patrząc przed siebie, powtórzyłam jego ruch, podciągając jedno kolano pod brodę i czekając na jego pytanie.

-Ile masz lat?

-17.

-Do jakiej chodzisz szkoły?

-Rzuciłam ją.

-Długo mordujesz?

-Tajemnica.

-Dlaczego?

-A dlaczego nie?

-A dlaczego tak?

-Bo akurat to ci się nie przyda.

David przewrócił oczami, przeczesując trochę tłuste włosy ręką.

-Idiotka... Jesteś seryjnym mordercą?

-Może...

-Zakładając, że tak na pewno masz pseudonim. Jaki?

-Nie odpowiem na żadne pytanie związane z moją przyszłością kryminalną. 

-Jeff the killer, Clockwork, Masky... Każdy morderca dostał przydomek ty zapewne też.

-Skoro tak ci zależy... Mam przydomek, podejrzewam, że nawet go znasz, ale sam musisz się domyślić.

Moja odpowiedź nie była dla niego zadowolająca, ale to nie moja wina, że zadaje złe pytania.

-Suka.

-Ciekawe co twoi rodzice powiedzieliby na takie słownictwo?

-Dopóki jestem najlepszy, mają mnie w dupie, nie żeby mi to przeszkadzało...

Przeszkadza. Widać to po nim. To musi być naprawdę przygnębiające... Jak można spłodzić dziecko i w ogóle się nim nieinteresować? Nigdy tego nie zrozumiem.

-Nie miałeś łatwo.

-Da się przyzwyczaić...

-Może da, może nie. Co ja mogę o tym wiedzieć, prawda? 

~~~~~~

1170 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro