Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niewidoczna Łapa znalazła się w obozie. Stała tuż przy wejściu, a zdziwienie ją sparaliżowało. Na samym środku łąki leżało ciało Różanego Skrzydła całego w krwi.

Podbiegła szybko do matki, i zaczęła sprawdzać, czy żyje. Po kilku sekundach okazało się, że nie żyje. Niewidoczna Łapa załamała się. Co tu robi Różane Skrzydło? Kto to zrobił? Jak ona zginęła? Czy to jej wina? Pytania przeciągały się przez głowę uczennicy. Wsunęła nos w grubą sierść matki.

- Nie wiem, kto to uczynił - szeptała - ale zginie.... Z moich własnych łap! - wyroniła łzę szepcząc.

Uczennica czuła się osamotniona. Jedyna osoba, która ją wychowywała, przejmowała się nią, opiekowała się właśnie przepadła. W tedy wpadła myśl do głowy. Krew tu nadal jest, tak samo jak sprawca! - pomyślała i gorączkowo rozglądała się po obozie. Nikt oprócz niej nie wydawał dźwięków.

Po woli zaczęła stąpać bezszelestnie. Nie wiedziała czy to kot, czy lis, czy może borsuk. Sprawdzała każdy kąt legowisk krok po kroku. Dziwne było również to, że oprócz matki uczennicy nie było żadnego martwego.

Po jakimś czasie szukania nie znalazła winowajcy. Zawiodło to ją. Mogłaby od razu ukarać tego, kto to uczynił. Jednak nadal zastanawiała się gdzie jej klan. Dzień już dawno się rozpoczął. Poszukiwania Erno pewnie też. Przebiegł przez uczennicę dreszcz. Pewnie samotnik się o nią martwi. Gdzieś w głębi czuła, że musi wrócić. Ale nie może zostawić matki samej.

Głód sam przez nią przemówił. Musi wejść na czyiś teren, oraz zapolować. Trudno byłoby znaleźć zwierzynę w spalonym lesie.

Zostawiła matkę w obozie, po czym pognała wprost do rzeki. Po chwili była na miejscu. Upolowała szybko dwie ryby. Zjadła je bez problemu. Potem szybko wróciła do obozu. Nie mogę tu zostawić matki, jeśli teraz pójdę do szopy będzie południe, a jak wróce będzie dawno noc - pomyślała. Jedyne normalne rozwiązanie jest takie, że czuwanie odbędzie się do południa, zaś po południu wróci do Erna.

Tak więc zrobiła. W absolutnej ciszy żegnała się z matką. Wypowiadając cicho do niej różne, pożegnalne słowa. Była wręcz załamana, łzy same ciekły. Tak minął jej cały poranek. Spojrzała w górę. Południe się zbliżało. Sama pochowała Różane Skrzydło, jej matkę. Potem ruszyła z powrotem do ścieżki, którymi podążała. Biegła i biegła próbując rozpoznać ścieżki.

Starała się zdarzyć jak najszybciej do Erna. Wiedziała, że się o nią martwi, bo ostatnio widział ją z skaleczoną łapą. Uczennica nadal nie wiedziała, co się stało tamtej nocy, ale najważniejsze było to, że teraz swobodnie biega. Nie była nawet w połowie drogi, a ujrzała jakąś dziwną sylwetkę biegnącą wprost na nią.

Po chwili rozpoznała sylwetkę - To Erno! Gdy był bliżej, dało się wyczytać, że jest lekko poddenerwowany, ale też czuję ulgę. Stanął przed uczennicą.

- Gdzieś ty była! - zapytał gorączkowo - Nie pamiętasz co z twoją łapą? - spojrzał na łapę, która nie wyglądała na złamaną - Co się stało z twoją łapą? - spytał po chwili ciszy.

- No więc - nie zdarzyła dokończyć.

- Nie ważne, po drodze opowiesz mi wszystko, ale to wszystko - szybko odparł, po czym zaczął biec.

Uczennica ruszyła za swoim nowym przyjacielem. Wiedziała, że coś złego dzieje się w tym lesie. I nadciąga coś okropnego. Kotka nie wie, czy jest na to gotowa. Ale jeśli musi, to tak zrobi.

Po dłuższej drodze szopa była widoczna na horyzoncie. Jednak większość drogi przemilczeli, mimo ciekawości Erna. Dosłownie chwilę potem weszli do szopy, po czym samotnik usiadł na stosie siana tuż przed uczennicą.

- Więc ? - spytał - opowiadaj - zasugerował.

- No więc tak... - Kotka zaczęła opowiadać o tym, co się stało poprzedniej nocy. Na pysku Erna pojawiło się zdziwienie. W końcu, gdy wymieniła wszystko dokładnie, są samotnik dopytywał kilku szczegółów.

- Ehh, powiedzmy że ci wierzę - odparł w końcu - pewnie jesteś głodna. - zapol- nie dokończył.

- Ja zapoluje dla nas obojga, dobrze ? - spytała - w końcu moja łapa jest zdrowa - dodała.

Kocur skinął głową, po czym uczennica udała się na polowanie. Upolowała cztery myszy. W końcu dużo mysz kręci się w szopie. Rozdzieliła je dla każdego po dwie.

Po posiłku Niewidoczna Łapa zmęczona i niewyspana położyła się bezwładnie na stosie, po czym szybko zasnęła.

~Hej
Ktoś spojrzał na miniaturkę?
No oczywiście że nie ;-; . . .
Spoko, soo ten rozdział jest strasznie krótki ale nie mam siły na więcej xD a jeszcze muszę wrzucić dzisiaj jeden.
Say goodbye
~××Clarisse××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro