20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moja praca była tylko trochę lepsza od poprzedniej, ale miałam gdzie mieszkać. Przynajmniej, dopóki nie zawiodę zaufania szefowej. Nie wiedziałam, jak długo wytrzymam. Sprzątałam sklep, a w zamian zajmowałam pokój na strychu u właścicieli. Tylko tak była w stanie mi pomóc matka Lisy. I zaskoczyła mnie, że to zrobiła. Starsi ludzie, którzy przyjęli mnie do siebie, byli mili. Jednak widziałam, że kobieta w ogóle mi nie ufała. Zamierzałam znaleźć inną pracę. Nie mogłam zostać tutaj długo.

Problemem w nowym miejscu było to, że zbyt często mijałam mieszkanie Clarka. Na szczęście wiedziałam, w jakich godzinach go tam nie było. Nie chciałam się z nim spotkać. Był dla mnie nikim. Liczyłam, że szybko się zaćpa albo ktoś zrobi mu krzywdę i przestanie panoszyć się po dzielnicy. Nienawidziłam go za to, co ze mną zrobił. Naiwna myślałam, że był złym facetem, ale potrafiłby mnie pokochać. Niestety myliłam się. Nie szanował kobiet. Dla niego nie liczyły się żadne uczucia. Do tego nie zarobił uczciwie żadnych pieniędzy. Nie chciałam brać udziału w jego brudnych interesach. Wiedziałam, że któregoś dla się doigra. Wolałam unikać kontaktów z policją. Mogłabym mieć z tego same problemy.

– Dobrze sobie radzisz. - Pochwalił mnie mąż właścicielki.

Facet był beznadziejny. Zazwyczaj w ogóle się do mnie nie odzywał. Wcale mi to nie przeszkadzało. Wolałam pracować w ciszy. Nie rozumiałam, czemu uważał, że powinien coś powiedzieć. Zazwyczaj tylko się gapił, przez co czułam się nieswojo, ale wydawał się niegroźny. Miałam nadzieję, że nie zrobiłby nic głupiego. To starszy facet i pewnie nie miał nic lepszego do roboty, dlatego przychodził tutaj.

Mój pokój był malutki. Starczyło miejsca tylko na łóżko. Nie potrzebowałam niczego więcej, ale czasami czułam się jak zamknięta w klatce. Oczywiście po pracy wychodziłam do klubów. Nie potrafiłam z tego zrezygnować. Potrzebowałam seksu, a perspektywa spędzeniu kilka godzin z dala od tego miejsca była lepsza niż gapienie się w ściany. Starałam się ograniczać alkohol, co wychodziło mi różnie.

W sobotę w klubie gapiłam się na Clarka. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył. Nie powinno mnie tutaj być. Żałowałam, że nie wyszłam od razu, gdy go zauważyłam. Nie chciałam, żeby zwrócił swoją uwagę na mnie. Nie obchodziło mnie, co i z kim robił. Był wolnym człowiekiem. Poza tym nie nadawał się do żadnego związku i nie szanował kobiet. Lepiej było trzymać się od niego z daleka.

– Zabawimy się? - Usłyszałam za sobą znajomy głos.

– Dick? - Spojrzałam na niego zaskoczona. – Myślałam, że nie byłeś zainteresowany seksem.

Nie sądziłam, że bywał w takich miejscach. Wydawał się poukładanym facetem, który nie szukał wrażeń. Chociaż wcześniej poznaliśmy się w klubie. Jednak w miejscach, gdzie bywał Clark, nie było porządnych ludzi. Tutaj każdy robił brudne interesy. Nawet nie chciałam myśleć, że się znali. Byłabym wściekła, gdyby okazało się, że przez cały czas chłopak miał mnie na oku, bo Clark tego od niego oczekiwał.

– A kto mówił o seksie? - Wyciągnął dłoń w moją stronę. – Mam dwa jointy i bilety do teatru. - Zaśmiał się.

Zrozumiałam, że on już zdążył zajarać. Nie miałam nic do stracenia. Dick wcale nie był taki zły. Po prostu nie mieliśmy okazji się lepiej poznać, ale zaoferował mieszkanie obcej dziewczynie za marne jedzenie. Niewielu ludzi by to zrobiło. Większość facetów by mnie wykorzystała, gdyby miało taką okazję. Byłam zniszczoną przez życie panienką, która nie zasługiwała na nic więcej. Tak właśnie myślał o mnie Clark. Wolałam znajomych Drew, którzy mieli mnie za nikogo. Ich postępowanie przynajmniej byłam w stanie zrozumieć, ale nie Clarka, który handlował wszystkim, co się dało.

Wyszliśmy z klubu, z czego się ucieszyłam. Miałam nadzieję, że mój były facet nas nie zauważył. Wolałam, żeby nie wiedział, że go obserwowałam ani że wyszłam z innym chłopakiem. Był zbyt skupiony na dziewczynach, które paradowały przed nim w stanikach i przykrótkich spódniczkach. Dokładnie tak jak lubił. Nie chciałam narobić problemów Dickowi. Powinien unikać podejrzanych typów i kobiet takich jak ja.

– Co sobie o mnie pomyślałeś? - Zerknęłam na niego, gdy siedzieliśmy w parku.

Zdążył wypalić pół jointa, nie przejmując się tym, że zaciągnęłam się tylko dwa razy. Nie powinnam się zjarać. Lepiej, żeby starsi ludzie, u których pomieszkiwałam, nie wyczuli ode mnie trawki. Byłam pewna, że alkohol by tolerowali, ale za marihuanę od razu uznaliby mnie za ćpunkę i wywalili na bruk. Musiałam się hamować wiele razy, chociaż lubiłam swój destrukcyjny tryb życia.

– Że jesteś wariatką. - Zaśmiał się.

Sama bym tak pomyślała. Mogłam go przecież okraść, chociaż nie miałam z czego, ale nie wiedziałam o tym wcześniej. Zresztą on też mógł zrobić mi krzywdę. Mógł wywieźć mnie za miasto i nawet nikt by mnie nie szukał. Nie miałam ani jednej osoby, której mogłoby na mnie zależeć. Drew skreśli mnie ze swojego życia i dawał sobie radę beze mnie. Będzie miał szczęśliwą rodzinę, czego mu zazdrościłam. Nie miałam na to szans. Ojciec pewnie odetchnąłby z ulgą, gdybym zniknęła. Lisa nawet nie wiedziałaby, że coś mi się stało. Sama nie miałam pewności, że u niej wszystko dobrze.

– Trochę tak jest. - Patrzyłam przed siebie.

– Ale zaskoczyłaś mnie. Znaczy nie ofertą seksu. Dziewczyny w klubach zazwyczaj robią to dla przyjemności, a inne dla kasy.

Wiedziałam, dlaczego to robiły. Sama łaziłam na imprezy, poszukując gości, którzy zapewniliby mi dobry orgazm. Kobiety też miały swoje potrzeby i niektóre nie różniły się wiele od facetów, jeśli chodziło o seks. Tyle że dziewczynę, która sypiała z wieloma mężczyznami, nazywało się kurwą, a chłopaka zajebistym gościem, chociaż postępował tak samo. Wkurzało mnie takie traktowanie. Dlaczego my nie mogłyśmy czerpać przyjemności z seksu? Nie byłyśmy stworzone do usługiwania facetom. Też miałyśmy prawo się zabawić. Miałam nadzieję, że kiedyś ludzie zmienią zdanie na ten temat.

– Nie potrzebowałam kasy.

– Mam nadzieję, że jakoś ogarnęłaś coś lepszego?

– Powiedzmy.

Nie chciałam gadać o swojej beznadziejnej pracy i o pokoju, który był gorszy od tego u niego. Nie potrzebowałam współczucia. Zawsze byłam zdana tylko na siebie i jakoś nauczyłam się z tym żyć. Gdyby rzeczywiście było mi źle w nowym miejscu, zrobiłabym coś, żeby znaleźć lepszą robotę. Mogłam to zrobić. Miałam ukończone studia z zarządzania i na pewno znalazłabym pracę w zawodzie. Musiałabym się ogarnąć. Do tej pory wytrzymywałam tylko kilka dni bez alkoholu. Nie wiedziałam, czy potrafiłam dłużej. Nigdy nie próbowałam. Nawet podczas trwania związku z Drew lubiłam sobie wypić. Nie dużo, ale weekend nie mógł minąć bez kilku piwek.

– Myślisz, że czasami moglibyśmy się spotkać? - Zerknął na mnie. – Pogadać. O niczym.

– Nie masz znajomych? - Zaśmiałam się.

Nie chciało mi się w to wierzyć. Wydawał się chłopakiem, który lubił otaczać się ludźmi, mimo że większość czasu spędzał nad książkami. Nie podejrzewałabym go o to, że będzie chciał się spotkać z kimś takim, jak ja. Co miałam mu do zaoferowania? Nie byłam dobrą rozmówczynią. Nawet nie umiałam słuchać. Nie obchodziły mnie problemy innych. Kiepska ze mnie kandydatka na przyjaciółkę. Chyba że potrzebował kogoś do upicia się. W tym byłam naprawdę dobra.

– Mam, ale oni nie chcą gadać przy jointach. Uznaliby mnie za ćpuna.

Doskonale wiedziałam, o czym mówił. Niewielu ludzi było w stanie zrozumieć takich wyrzutków jak ja czy on. Wspomnienie o trawce było czymś okropnym, a co dopiero wyjęcie jointa. Zapewne od razu zadzwoniliby na policję i zrobili wszystko, żeby zniszczyć nam życie. Nie rozumiałam, czemu bogate dzieciaki uważały się za lepszych. Przecież żadne z nas nie miało wpływu na to, w jakiej rodzinie się urodziło. Nie zarobili tych pieniędzy. Zrobili to ich rodzice. Bez nich byliby nikim. Poza tym wielu z nich straci cały majątek po śmierci rodziców, bo nie będzie umiało nim odpowiednio zarządzać.

– Zadajesz się z bogatymi dzieciakami.

– Dlaczego mam wrażenie, że coś o tym wiesz?

Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że znałam tych ludzi lepiej, niż bym chciała. Wolałam nie znaleźć się ponownie w ich otoczeniu. Nie znali żadnych wartości poza pieniądzem. Dla nich najważniejsze było, kto ile zarabiał i co sobie kupili. Zrozumiałam, że w ich świecie nigdy nie będzie dla mnie miejsca. Tyle że Drew nie obchodziło, z jakiego domu pochodziłam. Sam miał niewiele więcej ode mnie. Czasami odnosiłam wrażenie, że Pani Bale tylko sprawiała wrażenie bogatej, żeby jej synowi żyło się lepiej.

– Bo chłopak, którego kochałam, otaczał się takimi ludźmi.

Tyle że Drew był inny. Ani razu nie dał mi odczuć, że byłam od kogoś gorsza. No przynajmniej do czasu jak staliśmy się parą. Wtedy wiele razy wypominał mi moje wady. Chciał mnie zmienić, mimo że wprost mówiłam, że mu się to nie uda. Chyba wstydził się mnie przed swoimi znajomymi. Nie mógł pochwalić się super dziewczyną, która pochodziła z dobrego domu i odnosiła sukcesy w pracy. W tamtym czasie nie miałam nawet skończonych studiów, więc o tym też nie mógł wspomnieć.

– Już go nie kochasz? Nie jesteście razem, bo nie pasowałaś do jego idealnego życia?

Nie. Drew nie przejmował się gadaniem innych. Gdyby tak było, nigdy byśmy się nie zaprzyjaźnili. Tyle że coś mu zaczęło we mnie przeszkadzać. Nie chciał mieć dziewczyny, która siedziała w marnej pracy i upijał się w weekendy. Nie mogłam mieć za złe, że chciał od życia czegoś więcej. Przy mnie mógł niewiele osiągnąć. Bałam się, że w którymś momencie ściągnę go na dno. Nie chciałam tego.

– Nie. - Pokręciłam głową. – Chciał zrobić ze mnie kogoś lepszego.

– Miał rację. Marnujesz się.

A co on o mnie wiedział? Poznał mnie w klubie, zdesperowaną. Byłam gotowa sypiać z facetem za dach nad głową. Piłam, zamiast znaleźć pracę. Miał prawo myśleć o mnie jak o najgorszej. Nawet jeśli się marnowałam, robiłam to na własne życzenie. Nie starałam się, bo wydawało mi się, że nie znaczyłam nic w tym marnym świecie. Wmówiłam sobie, że nie zasłużyłam na dobre życie u boku faceta, który mógłby mnie kochać taką, jaką byłam.

– Nawet mnie nie znasz.

– Ale on cię znał. Czemu wolisz łazić do klubów i gapić się na Clarka?

Zastanawiałam się, czy się znali. Miałam nadzieję, że nie. Nie chciałam, żeby okazało się, że Dick mówił mu cokolwiek na mój temat. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Powinnam na dobre odciąć się od byłego faceta, a nie obserwować go w klubach. Wiele ryzykowałam. Zastanawiałam się, co mógłby zrobić, gdyby mnie zauważył. Nie wiedziałam, jak bym wtedy zareagowała. Wolałam się trzymać od niego z daleka.

– Znasz go? - Spojrzałam na Dicka zaskoczona.

– Osobiście nie. - Zaśmiał się. – I wcale bym tego nie chciał.

Miał rację. Żałowałam, że zadałam się z Clarkiem. Nic dobrego mnie przy nim nie spotkało, ale przecież zdawałam sobie z tego sprawę. Jeszcze zanim zaczęliśmy być razem, wiedziałam, że był złym człowiekiem. Nie myliłam się, a mimo to coś mnie popchnęło w jego stronę.

– Też tego nie chciałam.

Starałam się nie skupiać myśli na Clarku. Nie zasłużył na to. Nie wybaczę mu nigdy tego, co ze mną zrobił.

– Przejdziemy się? - Spojrzałam na niego.

– Tak.

– Chyba nie on był facetem, którego kochałaś? - Przyglądał mi się dokładnie, gdy szliśmy w stronę miasta.

– Przez chwilę tak mi się wydawało.

Byłam naiwna, myśląc, że przy Clarku mogło spotkać mnie coś dobrego. Nie był facetem, który pragnął związku. Nie potrafił zrezygnować z niczego. W sumie ja też nie, ale jedyne, do czego byliśmy zdolni to niszczenie się nawzajem. Nie chciałam, żeby Clark pierwszy sprowadził mnie na dno.

– To nie jest dobry facet.

– Jak na to wpadłeś? - Zaśmiałam się. – Wiesz, że handluje dragami?

– I wieloma innymi rzeczami. - Zerknął na mnie.

Miał rację. Nie wspomniałam o tym, że kazał mi spać z innymi facetami i brał za to kasę. Wstydziłam się, że mu na to pozwoliłam. Chociaż wydawało mi się, że Dick doskonale wiedział o tym. Niby co miałam robić u boku Clarka, który nie szanował nikogo?

– Tak.

– Dziwi mnie, że o tym wiesz.

Musiałabym być głupia, żeby nie zauważyć, co robił. Gardził ludźmi. Sprzedawał dragi nastolatkom i werbował dziewczyny dla swoich klientów. Niektórzy potrafili zapłacić naprawdę dużo. Dobrze, że nie wiedziałam, za ile sprzedał mnie.

– Byłam z nim przez jakiś czas.

– Pakujesz się naprawdę w głupie znajomości. Serio, źle ci było do tej pory?

– Dlaczego tak cię to interesuje? - Spojrzałam na niego wkurzona, krzyżując ręce na piersiach. – Nie zamierzam opowiadać ci o swoich problemach. Nie potrzebuję współczucia. Poza tym i tak byś mnie nie zrozumiał.

– Po prostu.

Miałam dość tej rozmowy. Powinnam wrócić do domu. Dick niech nie zbliża się do mnie. Chciałam zapomnieć, że go znałam. Nie będzie trudno. Nic dla mnie nie znaczył.

– Nie rozmawiaj ze mną następnym razem. Udawaj, że się nie znamy.

– To zagadam do obcej dziewczyny. - Uśmiechnął się.

– To nie jest ani trochę zabawne – burknęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro