23.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ojciec trafił do szpitala. Nie wiedziałam, jakim cudem jego kobiecie udało się zdobyć mój nowy adres. I niby po co mnie szukała? Chyba nie myślała, że będę siedzieć przy łóżku mężczyzny, który przez całe moje życie nie obdarzył mnie żadnym uczuciem. Jedynie nienawiścią. Zapewne cały czas obwiniał mnie za śmierć swojej żony. Nie pchałam się na ten świat i naprawdę wolałabym umrzeć, zamiast jej. Niestety nikt mnie o to nie zapytał.

Nie miałam zamiaru przyjechać do szpitala. Jednak musiałam upewnić się, że ojciec żył. Nie życzyłam mu źle. W porównaniu do niego przejmowałam się losem kogoś, kto należał do mojej rodziny. Pech chciał, że przed wejściem zauważyłam Drew. Nawet nie zastanawiałam się, co tutaj robił. Nie zamierzałam z nim gadać. Wolałabym, żeby mnie tutaj nie zauważył. Niestety na to było już za późno.

– Coś się stało? - Spojrzał na mnie.

– Nie. - Pokręciłam głową. – Nie mnie.

Nie zastanawiałam się, czemu tutaj był, ale widocznie wcale mu się nie spieszyło, skoro zamierzał ze mną porozmawiać. Tyle że nie miałam mu nic do powiedzenia. Ciężko było mi uwierzyć, że przejął się moim losem. Chociaż nie dziwiło mnie, że się martwił. Nie dało się wymazać z życia kogoś, z kim przyjaźniło się kilkanaście lat. Żałowałam, że nie mogłam powiedzieć mu wszystkiego, co czułam. Wiedziałam, że kiedyś by mnie zrozumiał. Jednak teraz byliśmy innymi ludźmi. Zmieniliśmy się. Byliśmy dla siebie obcy i tak było lepiej. Przynajmniej już go nie raniłam. Wolałam cierpieć w samotności niż znowu się do niego zbliżyć. Tym bardziej że nie mogłam już na nic liczyć.

– Czyli wszystko ok?

– Nie z ojcem.

Nie powiedziałam nic więcej. Po prostu odeszłam. Nie byłam w stanie rozmawiać z Drew. Jeśli chciał dowiedzieć się czegoś na temat zdrowia mojego ojca, mógł iść do jego sali i zapytać. Jednak nie zrobiłby tego. Nigdy nie mieli dobrej relacji. Zapewne nawet nie rozmawiali ze sobą. Podczas pobytów chłopaka w naszym domu unikali się jak ognia. Drew nie lubił zostawać u mnie na dłużej. Uważał, że nie podobało się to mojemu ojcu. Mylił się. Jego nie obchodziło nic, co było związane ze mną. Nawet nie wiedział o moich problemach z alkoholem. Nie, dopóki jego baba zaczęła się wtrącać w nasze życie. Uznała, że nie mogliśmy się dogadać i zamierzała nam pomóc. Była głupia.

Na korytarzu kobieta ojca lamentowała i nie byłam w stanie jej zrozumieć. Bełkotała dobrych kilkanaście minut. Nie byłam w stanie jej przerwać. Nie przyszłam tutaj, żeby ją pocieszać. Chciałam tylko dowiedzieć się, czy ojciec jeszcze żył i poinformować, żeby następnym razem mnie nie szukała. Nie życzyłam sobie jej wizyt. Chyba będę zmuszona zmienić miejsce zamieszkania i pracę, chociaż będzie mi trudno. Jednak nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej kobiecie.

– Czemu do mnie zadzwonili? – odezwałam się, gdy się trochę uspokoiła.

– Bo jesteś jego córką. - Spojrzała na mnie jak na wariatkę.

I co z tego? To, że byliśmy spokrewnieni, nic nie znaczyło. Kiedy to w końcu do niej dotrze? Wmówiła sobie coś i ciężko było jej to wybić z głowy. Czemu ojciec wprost nie powiedział jej, że nie chciał mnie znać? Już kiedyś trafił do szpitala i nikt nie udzielił mi informacji na jego temat, bo sobie tego nie życzył. Nie miałam zamiaru się o nic prosić. Sam się ode mnie odciął lata temu. Musiał pogodzić się z tym, że zamierzałam uszanować jego decyzję. Miał kobietę, więc nie umrze w samotności.

– Nie ma mnie w żadnych papierach do kontaktu.

– I co z tego?

Nie chciał, żebym wiedziała cokolwiek na jego temat. Byłam jednym z niewielu dzieciaków, które nie wiedziały nic na temat swoich rodziców. Mojemu ojcu wcale to nie przeszkadzało. Przez lata nie zrobił nic, żeby to zmienić. Nie pozbył się mnie, ale to nie znaczyło, że mnie kochał. Nie, po prostu liczył, że sama wykończę się któregoś dnia i będzie miał mnie z głowy.

– Jak mnie znalazłaś?

Zastanawiałam się, skąd miała mój adres. Nikt nie wiedział, gdzie teraz mieszkałam. Raczej nie miałam się czym chwalić. Miałam zamiar poszukać lepszej pracy. Spędziłam zbyt dużo czasu na użalaniu się nad sobą. Czas wziąć się w garść i na nowo ogarnąć swoje życie. Chciałam znowu spróbować. Nie musiałam rezygnować z klubów na dobre. Będę imprezować tylko w weekendy. Ograniczę alkohol. Wierzyłam, że byłam w stanie to zrobić. Chciałam sama sobie udowodnić, że byłam coś warta.

– Matka twojej przyjaciółki mi powiedziała, gdzie mieszkasz.

– A skąd wiedziałaś o niej?

Wkurzało mnie, że obca baba próbowała wtrącać się w moje życie. Chociaż nie powinno mnie to wkurzać, bo ona przynajmniej próbowała mnie poznać. Ubzdurała sobie, że tego chciał mój ojciec, ale się myliła. Jemu nie zależało na dobrym kontakcie z córką. Miał gdzieś, co się ze mną działo. Czemu jego kobieta nie potrafiła tego zrozumieć? Nie uratuje mojej rodziny. Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Mogli być razem. Może ojciec powinien zrobić jej dzieciaka, żeby miała zajęcie, a nie zastanawiała się jak pogodzić mnie z ojcem. Żadne z nas tego nie chciało.

– Od Pani Bale. Szukałam cię.

Czemu matka Drew wpieprzała się w moje życie? Przecież mnie nienawidziła. Cieszyła się, że w końcu trzymałam się z dala od jej syna. Miała mnie z głowy. Poza tym wiedziała, że nie miałam dobrego kontaktu z ojcem. Od zawsze miała nas za patologię. Gównie mnie, bo jego nawet nie znała. Nie dawał się poznać nikomu. Dlatego właśnie dziwiło mnie, że dopuścił do siebie jakąś kobietę, ale przecież wcale go nie znałam. Nie wiedziałam, jaki był poza domem i dla innych ludzi. Nie interesował się własną córką, więc nie mógł być dobrym człowiekiem.

– Po co?

– To twój ojciec, do cholery! – powiedziała wkurzona.

I co z tego? On nie przejmował się moim losem. Dobrze, że nie byłam chorowitym dzieckiem, bo pewnie nawet nie zabrałby mnie do szpitala, gdyby coś się działo. Umierałabym w cierpieniu. Może tak byłoby lepiej. Nie musiałabym nienawidzić ojca. Jako mała dziewczynka naiwnie wierzyłam, że się zmieni i jeszcze mnie pokocha. Jednak z czasem zrozumiałam, że coraz bardziej odsuwał mnie od siebie. Byłam starsza i nie potrzebowałam już od niego żadnej pomocy. Sama dawałam sobie radę. Poza dachem nad głową, jedzeniem i zapłaceniem za moje studia, po rozmowie z nauczycielką, nie dał mi nic. Nawet wolał po swojej śmierci przepisać dom obcym ludziom.

– Zapomniałaś, że ten facet nie chciał mnie od momentu, kiedy przyszłam na świat.

– Nie obchodzi cię, czemu tu trafił? - Patrzyła na mnie.

–Nie bardzo.

– Jesteś okropna.

– Ty jesteś okropna. Oceniasz mnie. Myślisz, że twój facet to kochany tatuś, ale to kłamstwo! Największe! – krzyczałam. – Całe życie żyłam ze świadomością, że mnie nienawidzi! Obwinia mnie o śmierć matki!

– Proszę się uspokoić. - Upomniała nas pielęgniarka, która akurat przechodziła. – To szpital. Ludzie potrzebują odpoczynku.

– Już wychodzę.

– Zajrzyj do niego.

Chcąc nie chcąc weszłam do sali, gdzie leżał ojciec. Upewniłam się tylko, że jego stan był dobry. Po co panikować? Może pośliznął się i uderzył w stół. Na pewno nie było mu nic poważnego. Poza tym nawet nie wyglądał na zadowolonego na mój widok. Nie spodziewał się, że przyjdę. Powinien ochrzanić swoją kobietę. Przez nią przyszłam do szpitala, chociaż bardzo tego nie chciałam, a na pewno nie chciałam zobaczyć się z nim.

– Nie wyglądasz źle. - Spojrzałam na niego.

– Ty też nie.

Zapewne myślał, że zdążyłam się już zaćpać. Jaka szkoda, że nie wiedział, że nie brałam narkotyków. Od tego gówna starałam się trzymać z dala. Nie wzięłam żadnych prochów podczas związku z Clarkiem i nie zamierzałam tego zmienić. Wolałam alkohol. Był lepszy i jeszcze panowałam nad swoim nałogiem. Byłam w stanie rzucić picie w każdej chwili. Wystarczyłoby mi uraczyć się trunkiem w weekend. Nie potrzebowałam alkoholu każdego dnia.

– Nie ja tu leżę.

– Widziałaś się z Drew?

Skąd wiedział, że był w szpitalu? Nie mogłam uwierzyć, że chłopak odwiedził mojego ojca. Miałam wrażenie, że nienawidził go w podobnym stopniu, co ja. Zaczęłam zastanawiać się, kto go znalazł. Może Drew. Kobieta ojca kłamała. O Lisie dowiedziała się od niego! Pani Bale nie maczała w tym palca. Byłam wściekła na nich wszystkich. Mieszali w moim życiu, uważając, że mi pomagali. Nie chciałam tego!

– Był u ciebie?

– Nie. Jest tu, bo wczoraj urodziła mu się córka.

Nie spodziewałam się, że mój ojciec wiedział cokolwiek o Drew. Przykre, że bardziej interesował się nim niż mną. Nie chciałam nawet zastanawiać się, co pomyślał sobie, gdy dowiedział się o dziecku mojego dawnego przyjaciela. Nie musiał się martwić. Nie zostanie dziadkiem. Nie chciałam zostać matką. Nie nadawałam się do tej roli. Przecież nie miałam żadnego przykładu, jak być dobrym rodzicem.

– A ty skąd o tym wiesz?

– Widziałem go.

Czemu Drew nie wspomniał, że wiedział o moim ojcu? Zapytał, czemu pojawiłam się w szpitalu, a doskonale wiedział. Powinien mi powiedzieć. Może wtedy nie weszłabym do tego pieprzonego szpitala i ominęła mnie rozmowa z kobietą ojca. Nie musiałabym siedzieć przy jego szpitalnym łóżku, żeby upewnić się, że żył i miał się dobrze. Widocznie Drew miał gdzieś, że nie chciałam spotykać się z ojcem.

– Super. Powiedz swojej kobiecie, że ma mnie nie szukać. Nie życzę sobie tego.

– Widocznie myślała, że to będzie nasze ostatnie spotkanie.

Będzie, ale on nie powinien się jeszcze żegnać ze światem. Był zdrowy. Nie spotkamy się już. Zniknę z jego życia na zawsze. Oboje w końcu zapomnimy o swoim istnieniu. Nie wierzyłam, że było z nim aż tak źle, że musiał zobaczyć się z córką, której nienawidził od zawsze. Jego baba panikowała. Miałam ją za wariatkę. Brakowało jej zajęć i wymyślała głupoty. Niech zapisze się na siłownię albo do jakiegoś kółka dla starych bab.

– Nie będzie mnie tutaj nawet, jak umrzesz. - Wyszłam.

Przed szpitalem znowu spotkałam Drew. Byłam na niego zła. Musiałam na niego nawrzeszczeć. Potrzebowałam się na kimś wyżyć, a on był pierwszą osobą, która się natrafiła.

– Nie powiedziałeś mi! - Szturchnęłam go.

– Nie. Jestem tu z innego powodu. Urodziła mi się córka.

Nie potrafiłam się z nim z tego cieszyć. Wyglądał na zmęczonego, ale i zadowolonego. Stworzy temu dziecku dom, o jakim marzyłam od zawsze. Nie pozwoli jej się czuć źle. Nie będzie jak mój ojciec. Zazdrościłam tej małej. Miała duże szczęście, że jej ojcem był Drew.

– Nie pogratuluję ci.

– Wcale na to nie liczyłem. - Zaśmiał się.

– Super.

– Lepiej z nim? Chyba to możesz mi powiedzieć?

Mógł zajrzeć do mojego ojca, skoro interesował się jego zdrowiem. Mnie wcale nie obchodziło, jak się czuł. Nawet nie wiedziałam, dlaczego trafił do szpitala.

– Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. – Jakoś nie szczególnie się tym przejmuję.

– Nie powiłabyś się tutaj, gdyby to była prawda.

Może miał rację, ale nie zamierzałam mu tego mówić. Po prostu chciałam się upewnić, że ojciec nadal żył. Nie zapisał mi domu, ale to nie znaczyło, że nie mogłabym o niego walczyć. Na pewno nie pozwoliłabym tam zostać jego kobiecie. Prędzej bym go podpaliła. Byłam w stanie zaryzykować więzieniem.

– Nadal wydaje ci się, że mnie znasz. - Spojrzałam na niego.

– Niewiele się zmieniłaś. Muszę iść. - Wskazał na budynek.

Nie? Wystarczyłaby jedna rozmowa, a zrozumiałby, co miałam na myśli. Nie zależało mi na niczym bardziej niż do tej pory.

– I dobrze. Mam nadzieję, że się nie spotkamy.

Nie chciałam widzieć Drew. Szczególnie w towarzystwie jego dziewczyny i dziecka. Ten widok mógłby mnie zaboleć. Nie pojawię się w domu. Znajdę sobie jakieś zajęcie poza bywaniem w klubach i łóżkach obcych mężczyzn. Zaczynało mnie to nudzić. Potrzebowałam czegoś własnego. Przynajmniej tak mi się teraz wydawało, bo nie wiedziałam jak będzie, gdy wrócę do domu albo obudzę się jutro.

Kolejny raz pojawiłam się w klubie. Wolałam się napić i zapomnieć o dzisiejszym dniu w samotności. Nie miałam nic innego do roboty. Żadnych planów.

– Cześć. - Chłopak przysiadł się do mnie, chyba licząc na coś.

Nie miałam ochoty na towarzystwo. Upiję się i wrócę do domu. Tylko tego dziś chciałam. Niestety nowy kolega nie zamierzał mi odpuścić. Chyba potrzebował oczywistego przekazu.

– Spadaj – burknęłam.

– Niemiła jesteś.

Żadna nowość. Może właśnie dlatego nie miałam znajomych. Nie potrafiłam udawać miłej i wesołej z powodu innych ludzi. Nigdy nie zależało mi, żeby ktoś mnie polubił. Wolałam być sama, mimo że czasami potrzebowałam się komuś wygadać.

– Nie mam ochoty na twoje towarzystwo. - Zerknęłam na niego i wstałam. – Albo zostań.

Nie zamierzałam zostać w klubie. Lepiej było wrócić do mieszkania. Tam przynajmniej mogłam liczyć na spokój. Kupiłam po drodze jeszcze kilka butelek wina. Powinno wystarczyć do rana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro