Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co my tu robimy? - zapytał Will, patrząc na boczny profil Halta. Oboje właśnie przechadzali się mrocznymi korytarzami zamku Redmont.

- Miałem nadzieję, że ktoś z przyjaciół, którzy byli przy tobie od samego początku, będzie mógł na ciebie korzystnie wpłynąć - sprostował Halt.

- To znaczy? - dopytywał młody zwiadowca, gdyż nie był do końca świadomy, o co jego byłemu mistrzowi chodzi.

Po krótkiej chwili w korytarzu zjawiła się postać młodej kurierki. Zrazu zbliżyła się, lecz nawet wtedy Will nie widział jej dość dobrze. Podeszła bardzo blisko, a młody zwiadowca mógł wreszcie usłyszeć jej ciche westchnienie i... łkanie. Jakby wskutek żalu? Wil wiedział, że to Alyss, choć brakowało wyraźnego światła, które oświetliło by jej rysy twarzy.

- Pomyślałem, że musicie sobie wiele wyjaśnić. Porozmawiajcie, a ja tymczasem udam się na spoczynek. - Halt przeciągnął się demonstracyjnie, a Will łypnął na niego z irytacją, gdyż to był szczyt podłości brodatego zwiadowcy. - Przyda mi się.

Will nie był pewny o czym chce rozmawiać z Alyss, ze swoją żoną. Wydawało mu się, że już mieli między sobą wszystko wyjaśnione. Ich spotkanie w tamtym ogrodzie odmieniło jego spojrzenie na ich związek. Czy zatem potrzebne były wszelkie słowa?

Nie wiedział również, co powiedzieć, gdy wracali na grzbiecie Wyrwija do zwiadowczej chatki. Było to najdłuższe milczenie w jego życiu.
Gdy znaleźli się w chacie, był gotowy paść na twarz. Ale czuł, że ma coś do dokończenia. Poczuł na swoim barku jej silny ucisk dłoni. Odwrócił się przez ramię. Jej szare spojrzenie działało znieczulająco.

Przytulenie jej do siebie był jak ponowny powrót do domu. A pocałunek rozweselający. Zupełnie jak narkotyk. Jednakże musiał to znieczulenie przerwać. Jego działanie było zbyt głębokie. Oto spostrzegł, że pod wpływem tego narkotyku doznał takiego uczucia jakby jego duch znajdował się poza ciałem. Chciał coś powiedzieć, ale wiedział, że cokolwiek przejdzie mu przez gardło, będzie pozbawione znaczenia.

Will i Alyss nie poruszyli się, jakby wyczuwali obecność kogoś jeszcze. Dlatego przestali się obejmować. Młody zwiadowca usłyszał ciche ostrzeżenie od Wyrwija, a zaraz potem skrzypienie drewnianych schodów.

W drzwiach pojawiła się postać w płaszczu. Will przez chwilę był pewny, że Halt postanowił wrócić. Jednakże wiedział, iż to było mało prawdopodobne.

Postać sprawiała złowieszcze wrażenie. Aczkolwiek stała na zewnątrz, w niewielkiej odległości od progu. Will w półciemności nie mógł dobrze widzieć rysów jej twarzy. Postać miała na sobie ciemną pelerynę, wskutek czego Will miał większe problemy, aby go rozpoznać. Postać w okamgnieniu znalazła się w środku. Tymczasem światło dostatecznie oświetlające wnętrze chatki, wywarło swój efekt.
Choć zmysły i logika Willa zmuszały go do uwierzenia, że to tylko jego nowy przyjaciel, coś w nim się opierało. Ale był pewny, że to postać, która ukazała się w drzwiach to naprawdę Zack w swym zwykłym stroju przyszedł zacząć swoją zwykłą rozmowę.

Młody zwiadowca wyraził życzenie, aby chłopak podszedł bliżej, jak to zazwyczaj bywało. Zack podszedł jedynie na krok.

- Jestem zmuszony do rozmowy - zaczął stanowczo Zack. Jego oczy wciąż były niewidoczne, gdyż przysłaniał je kaptur. Gdyby było by inaczej, może zahipnotyzował by młodą kurierkę swych magnetyzującym spojrzeniem. Will nigdy tego nie przyznał, ale kochał to.

Lecz teraz młody zwiadowca stracił zwykłą pewność siebie. Co miał zrobić? Zack pojawił się tak nagle, choć miał własne sprawy do rozwiązania.

- Teraz? - zapytał niepewnie Will, spoglądając ukradkiem na odwróconą w stronę przybysza twarz Alyss. Najwyraźniej była niezadowolona niespodziewanym przybyciem chłopaka. Po tak długiej przerwie, liczyła na to, że będzie mogła pozostać z mężem sam na sam.

- Zack... Teraz jest to niemożliwe - kontynuował Will, wciąż nie maskując zaskoczenia. Starał się być delikatny. Nie chciał zranić Zacka.

Will wreszcie puścił Alyss i podszedł niepewnie do swojego nowego przyjaciela, delikatnie obejmując ramieniem i wyprowadzając go na zewnątrz, szeptał mu do ucha.

Niewtajemniczona Alyss wyszła za nimi, spoglądając zza rogu jak spacerują w stronę lasu, gdyż zamartwiała się. O Willa. Co do jego nowego przyjaciela... Całkowicie naturalnie przypuszczała, że to po prostu człowiek, którego poznał podczas jednej ze swoich misji. A Will miał ponadprzeciętny talent zyskiwania prawdziwych przyjaciół. Oczywiście nie zawsze mieli w sercu czyste intencje i należało się strzec. Alyss ufała zdrowemu rozsądkowi zwiadowcy. Ale serce jej nie zawsze ufało. Tak się bała.
Chłopak nie wzbudzał w niej zaufania. A jego obecność w chatce była dla niej nie do zniesienia. Na szczęście Will miał już najlepszego przyjaciela, który zawsze mu pomagał i nawzajem. Jeden drugiemu oddałby serce, gdyby była taka potrzeba. Tego była pewna. Poza tym był jeszcze Gilan, którego zawsze podziwiał no i Halt. Niemalże ojciec dla Willa. Nie martwiła się więcej Zackiem.

- Znasz odpowiedź! - wykrzyknął nagle w nadziei, że ktoś jest jeszcze jest w stanie mu pomóc. Desperacko chciał poznać odpowiedź. Napięcie było nie do zniesienia.

Alyss nieufnie zmróżyła oczy, gdyż nie wiedziała o czym rozmawia Will z Zackiem. A potem zniknęła we wnętrzu chatki. Powstanowiła zostawić mężczyzn samych. Will niedługo do niej wróci. Choć szkoda, że musiała jeszcze tyle czekać, aby z nim rozmawiać.

Młody zwiadowca położył obie ręce na barkach Zacka.

- Wiesz, mój mistrz powiedział mi kiedyś ,,patrz w mrok". Aby poznać światło, musimy poznać jego przeciwieństwo. I je zaakceptować, ponieważ powołujemy do życia to, w co wierzymy i to, czemu nie dajemy odejść.

Cisza, która zapadła była wyjątkowo przyjemna. Zack potarł dłonią zwilżone oko. Był niezwykle wrażliwy.

- Nigdy nie sądziłem, że wiadomość, że mój brat nie żyje, sprawi mi taką radość. Teraz wprost nie posiadam się ze szczęścia.

- Ale proszę cię. Idź już - szepnął Will z lekkim uśmiechem na twarzy. - Zobaczymy się jutro. Teraz muszę wrócić do Alyss.

Zack przekrzywił głowę i spoglądał głęboko w oczy Willa, co w ogóle niezawstydzało młodego zwiadowcy. Tylko jego uśmiech był bardziej przyjazny.

- Kim jest Alyss?

- To moja żona. Bardzo ją kocham. Polubił byś ją. Może jutro ci ją przedstawię...

- Rozumiem - przerwał mu Zack.
Zdezorientowany Will odwrócił głowę w stronę chatki, gdzie w oknach paliły się światła.

- Idź odpocząć - kontynuował Zack chłodnym tonem. Wydawało się, że to od zmęczenia.

Will uśmiechnął się szerzej. A potem znów odwrócił głowę, aby pożegnać się z przyjacielem. Jednakże jego już tam nie było. Pozostały zimne cienie i dźwięk lekkiego wiatru. Will pokręcił głową, ale uśmiech nie zszedł mu z twarzy.

- Zawsze mi to robi.

Nawet nie wiecie, co dla was przygotowałam. Już wam współczuję. Mam nadzieję, że lubicie fantastykę w zwiadowcach.;)
Mam nadzieję, że nie jest za nudno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro