Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłodne powietrze omiotło go, gdy wychodził z gospody. Pragnął świeżego powietrza. Teraz gdy znalazł się pod błękitnym niebem, znów poczuł, że żyje.

Dopiero gdy został sam dodatkowo odczuł chłód samotności. Przyjacielskie stosunki z Zackiem raczej nie bardzo mu służyły, gdyż szybko przyzwyczaił się do obecności pogodnych ludzi. Ale nie potrafił jeszcze tego przyznać.

Chowając ręce pod materiałem płaszcza, odwrócił się do przeciwnego kierunku i zwiesił głowę. W tym momencie u jego boku pojawił się Halt i chwycił go za dłoń. Will nie odepchnął go od siebie, choć niewątpliwie miał na to wielką ochotę. Nie z powodu złości czy innego mniej szlachetnego uczucia, lecz z powodu słabości i obawy, że jak dziecko da upust właśnie swej słabości. Był jednak pewny, że nie powinien tak postępować.

- Witaj, Willu - powiedział starszy zwiadowca.

Will spuścił głowę w pokorze.

- Witaj, Halt - odparł cichym głosem jak dziecko, które wiedziało, że napsociło. Puścił dłonie przyjaciela i czekał na jakiekolwiek pytanie. Aczkolwiek nie miał ochoty na dyskusję.

- Jak tam twoja wczorajsza rozmowa na śmierć i życie?

- Nie całkiem dobrze. Między nami jest wszystko w porządku, tylko Zack wszystko psuje. Alyss jest niezadowolona, że mu pomagam. Nie ufa mu. A Zack nie zrezygnuje. Nie chce się spotykać poza chatą.

- Porozmawiam z nim.

Will wiedział, co oznaczają słowa byłego mentora. Halt potrafił być do bólu szczery.

- Nie. Lepiej nie - powiedział z wahaniem. Nie wiedział jeszcze jak ma ubrać w słowa to, co siedziało mu na sercu. Kochał Halta i nie chciał go zranić. - Wiesz, Halt, nie wiem czy to jest dobry pomysł. Obecnie Zack poddaje się tylko rozmową prywatnym. Te które prowadzi ze mną trwają już kilka tygodni i mam wrażenie, że nie bez zupełnej szczerości i dobrej intencji Zacka. Właśnie to pozwoliło mi uwierzyć, że jego opowieści są prawdziwe. Przede wszystkim chcę poprawić jakość jego życia. A jeśli porozmawia z tobą, znów się w sobie zamknie. To jak stąpanie po cienkim lodzie.

W czasie tego długiego milczenia, Halt wykazywał nieznaczne wahanie.

- Nie wnioskuj zbyt pospiesznie. Nie zrobię mu krzywdy. Nie myśl, że wszystko, co na pierwszy rzut oka wydaje się prawdziwe, opiera się na prawdzie.

- Nie myśl, że wszystko, co na pierwszy rzut oka wydaje się wątpliwe, opiera się na oszustwie - powiedział, przekręcając wypowiedź przyjaciela. A potem dodał nico ostrzej, stanowczo wykazując to, czego chce. - I proszę abyś swój sąd raczył zawiesić, dopóki go nie poznasz.

Halt przetrawił usłyszane słowa. Zdrowym rozsądkiem jeszcze raz odtworzył całą wypowiedź wychowanka. Wahał się między różnymi stopniami wyrozumiałości. Sens niektórych słów rozumiał bez trudu, część wymagała skupienia uwagi, a niektóre były całkowicie niezrozumiałe. Czy Will zamierzał się z nim kłócić o Zacka? To był cios druzgocący serca Halta.

- Dlatego właśnie chcę go poznać. Zależy mi na tym, aby zrozumieć jak to jest być w skórze Zacka. I co mogę zrobić, aby ulżyć waszemu ewentualnemu cierpieniu.

Will spojrzał na Halta krytycznym wzrokiem. Oświadczenie starszego zwiadowcy było trudno rozszyfrować. Zwłaszcza, że Halt nie cechował się dobrocią serca. I nagle wszystko się zmieniło? Will musiał poznać jakie były motywy byłego mentora.

- Czy ciebie to w ogóle obchodzi? Poza tym to naprawdę nie jest dobry moment.

Halt położył obie dłonie na barkach Willa, aby z przekonaniem wybudzić byłego ucznia z pewnego letargu. Ale chciał też, aby Will sam tego chciał. Przez cały czas nie potrafił pogodzić się z sytuacją wychowanka. Dawał sobie fałszywą nadzieję, że młodszy zwiadowca nie zrobi czegoś głupiego.

- Ludzie wokół są przerażeni nie na żarty. Po prostu fakt ten wydaje mi się zbyt dziwny, zbyt podejrzany.

- Chcesz powiedzieć, że całe zajście jest spowodowane tylko i wyłącznie przez Zacka?

Halt wiedział, że musi działać w istniejących warunkach i nic nie może zmienić. Sprawa była naprawdę bardzo delikatna. Lecz trudno by było o lepszy moment na rozmowę. Siwobrody zwiadowca jeszcze raz przemyślał to, co zmierzał wypowiedzieć na głos.

- Oczywiście, że tak, bo ludzie go nie znają. Jest tu nowy i wykazuje dziwne zachowania.

Will rozłożył bezradnie ręce i oddalił się na krok, jakby obecny stan był szczytem jego możliwości. Zaczynał być podenerwowany i rozzłoszczony, gdyż ostatnimi czasy wszystko wskazywało na to, iż nic się nie zmieni.

- Wyobraź sobie, że przez cały czas pracuje nad jego sprawą. Mam nadzieję, że przyczyni się to do obalenia niesłusznych zarzutów.

Halt dotknął ramienia swojego wychowanka, aby go uspokoić. I źle się czuł z tym, że ich dobry kontakt się urwał. Nie wiedział jednak, że Will czuł to samo. Patrzył na ponurą twarz Halta. Wcześniej widział tam różne emocje. Teraz tylko ciemność. Pustkę. Niczego tam nie było. Ani śladu po Halcie, którego znał. Jak zawsze skryty i niepoznawalny. Znów pozostał zagadką. Oczy młodszego zwiadowcy zaszkliły się od zalążków łez, czających się w kącikach oczu.

- W tym wszystkim to twoje dobre i poczciwe imię jest narażone.

Will podniósł smutne oczy na byłego mentora, nie wiedząc o co chodzi.

- Dlaczego?

- Bo jesteś zbyt przekonany o jego całkowitej szczerości i dobrej intencji.

- A ty o jego szaleństwie i niepoczytalności.

Starszego zwiadowcę głęboko poruszyło przekonanie Willa, że Zack jest zupełnie niewinny. Tym bardziej, że niezmiernie trwał przy nim, otaczał go bezbrzeżną troską i wyrażał wiarę w jego zdolności odczucia ogromu miłości, jaką Halt go darzył po pięciu latach nauki.

- Nie - zaprzeczył i spojrzał w bok. - Zack to ciekawy chłopak. Bardzo ciekawy chłopak.

Will przytaknął skinieniem głowy, rozmyślając w tym samym czasie o przyszłości nowego przyjaciela. Odczuwał smutek i ulgę zarazem. Jakby żyły w nim dwie sprzeczne ze sobą istoty. Starszy zwiadowca dobrze rozpoznał uczucia swojego byłego ucznia i odezwał się głośniej niż rzeczywiście zamierzał.

- Co cię tak dręczy?

- Czy mógłbyś się zająć Alyss na jakiś czas? - zapytał uroczyście i z nadzieją, że Halt napełni się nieco ciepłymi emocjami i rozgrzeje swoje zmarznięte serce. - Muszę popracować z Zackiem. To właśnie jemu jestem potrzebny.

- Mam wątpliwości. Co z Alyss jest nie tak?

- Muszę mieć z Zackiem stały kontakt. A ona nie będzie zadowolona. To nawet mało powiedziane.

- Alyss nie będzie zadowolona, że ją od ciebie odsuwam - odpowiedział niby pod wpływem zniechęcenia.

- Tak wiele wytrzymała. Ty jesteś ponurym zwiadowcą, lecz to Alyss zdążała zżyć się z tobą w tak samo silny sposób jak ze mną.

Halt skinął głową.

- Zajmę się nią.

Will pomyślał, że już same słowa powinny przenieść mu ukojenie, a mimo to wciąż czuł przygnębiające uczucia.

- Poczekaj tutaj na mnie - powiedział Halt, trzymając klamkę. - Pójdę zamówić sobie kawę. Nigdzie jeszcze nie idź.

Will otrząsnął się z zamyślenia.

- Dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro